Dzień kobiet nie ma jakiś ustalonych form obchodzenia, o ile w ogóle ktoś go obchodzi bo przecież nie dla wszystkich to święto. Tradycyjne są może kwiaty dla kobiet ale to chyba tyle. Tak więc każda inna rzecz w ten dzień to ekscytująca, pozbawiona rutyny nowość.
Taka też była degustacja win tworzonych przez trzy tokajskie winiarki czyli Sároltę Bárdos, Stéphanie Berecz i Judit Bodó. Poza własnymi winami, od lat robią też wspólne cuveé pod nazwą Trzy Gracje (Három grácia), wytrawne i słodkie, tak są dlatego często nazywane.
Degustacja, która zgromadziła piędziesięciu uczestników, miała miejsce w pięknej winiarni Bott, byłym zakładzie ceramicznym w Bodrogkeresztúr.


Choć popróbowaliśmy dziewięciu różnych win – były wśród nich oczywiście i Trzy gracje, to jednak nie była to po prostu degustacja. Po powitalnym szampanie zaproszona aktorka Zsófia Bach w formie monodramy przedstawiła wiersze i listy znanej węgierskiej feministycznej poetki Ágnes Nemes Nagy. Judit, która jak sama powiedziała, często czyta poezję, same wybrała teksty.


Winiarki, jak zwykle to bywa, dużo mówiły o swoich winach i swojej pracy. To trzy nieprzeciętne postaci, każda z nich otrzymała tytuł Winiarza winiarzy (może raczej w ich przypadku Winiarki winiarzy), który przyznawany jest raz do roku winiarzowi lub winiarce wyłonionym w głosowaniu w kapitule sformowanej wyłącznie przez najlepszych winiarzy w kraju. Zdobywcy tytułu mają swój kamień z wyrytym imieniem i nazwiskiem na ulicy Zrínyiego prowadzącej od bazyliki do Dunaju.

Ale mówiły one nie tylko o sobie. Judit, która będąc gospodynią miejsca mówiła więcej niż Stéphanie i Sarolta, powiedziała też jako wyraz zrozumienia i akceptacji wobec inności wiersz młodej węgierskiej poetki Rebeki Kupihár, lesbijki. Tłumaczenia niemal godzinnego wyboru tekstów Ágnes Nagy Nemes się podejmuję, ale krótki, urokliwy wiersz Rebeki Kupihár spróbowałem przełożyć.
Március nyolc
tarka csokor illatozik
a kezemben, hiszen
nőnap van, és azt hiszik,
hogy hozom, pedig viszem.
Ósmy marca
w ręku pachnący bukiet
dziś przecież dzień kobiet
myślą, że go dostałam
a ja go komuś dam
Po degustacjach nastąpiła kolacja a potem swobodne rozmowy wszystkich ze wszystkimi. Przy naszym stole siedziała miła para Węgrów ze Słowacji więc mogłem się nacieszyć ich wymową, tak podobną do tego jak Polacy mówią po węgiersku.


Wieczór zamknęła wizyta w piwnicach, po których oprowadził nas mąż Judit.
***
Spaliśmy w Tarcalu. Następnego dnia syn sąsiada przyniósł goździka dla Śliwki.
Tak nam minął dzień kobiet na prowincji.






































