Lot do Baku a przyszłość węgierskiej elity

Linia lotnicza oferuje bezpośredni lot z Budapesztu do Baku. Z powodu różnicy czasu między miastami w Baku jest trzy godziny później niż w Budapeszcie. Ile trwa lot jeśli rusza on z Budapesztu o 23:45 a ląduje w Baku o 5:30 rano miejscowego czasu?

To jedno z pytań, na które mieli odpowiedzieć uczniowie biorący udział w niedawnym krajowym badaniu kompetencji edukacyjnych. (Nie mogę sobie odmówić podania innego przykładu, który z pewnością wzbudził żywe emocje: co jest większego, dwie pizze o przekroju 18 cm czy jedna o przekroju 32 cm?). Przebadano trzysta tysięcy uczniów uczących się na 6, 8 i 10 poziomie edukacji (to termin używany na Węgrzech by uniknąć problemów łączących się z odmienną numeracją klas w różnych szkołach).

Wyniki, między innymi, pokazały, że poziom kompetencji w szkołach zawodowych dalej spadł. Przeciętny rezultat ucznia dziesiątego poziomu słabszy jest od komptencji ucznia szóstej klasy podstawówki. Łączy się to z tym niezaskakującym faktem, że do zawodówek trafiają ci uczniowie, którzy już wcześniej osiągali słasze wyniki. Analiza tej sytuacji, przeprowadzona w artykule w eduline.hu, na którym się tu opieram, wykazała ciekawą zależność.

Decydującym czynnikiem, mimo że najlepsze rezultaty na wszystkich poziomach osiągane są przez uczniów w Budapeszcie a najsłabsze na biednych północnych Węgrzech oraz północnej części Niziny Węgierskiej, jest jednak nie geografia ale rodzina. Na rezultaty osiągane przez uczniów o podobnym pochodzeniu nie ma wpływu to gdzie mieszkają. Decydują wskaźniki takie jak ilość książek w domu (mniej jak jedna półka to sytuacja bez szans) czy posiadanie komputera.

Pochodzenie wpływa też na plany uczniów: gdy rodzice posiadają wyższe wykształcenie, ponad 90% ich dzieci również planuje pójść na studia, gdy rodzice są po zawodówce tylko jedna trzecia ich dzieci ma takie plany.

Niby to oczywiste ale nie potrafię tego tak po prostu przyjąć. Dla mnie szalenie smutna konkluzją jest to, że struktura węgierskiego społeczeństwa kostnieje. Przyszłą wykształconą elitą będą dzieci obecnej elity. Trafić do niej z mniej wykształconych rodzin będzie trudno bo, jak widać z badań, szkoła nie niweluje różnic a je konserwuje. W debatach społecznych ten temat nie istnieje więc pewnie, przez jakiś czas co najmniej, nic się tu nie zmieni a kraj dalej będzie marnował talent, który urodzi się rodzinach mniej uprzywilejowanych posiadanym poziomem wykształcenia.

Niby uczniowie jednej szkoły a część ma z górki podczas gdy reszta pod górkę, źródło: Fortepan / Hámori Gyula

Reklama

Zmiany w edukacji

W tym roku początek szkoły dostarczył emocji nie tylko uczniom ale również, z innych powodów, nauczycielom, rodzicom a także politykom. Dzieje się dużo, oto największe zmiany.

Po pierwsze, system szkolnictwa scentralizowano. 2670 szkół, którymi dotąd zarządzały samorządy, trafiły w styczniu pod skrzydła nowopowstałego Instytutu Klebelsberga, który nagle stał się największym pracodawcą na Węgrzech: podlega mu 120 tysięcy pracowników oświaty.

Taka zmiana, dość charakterystyczna dla wiary rządu w centralne zarządzanie, okazała się niełatwa do przeprowadzenia. Szkoły wprawdzie pozostały w posiadaniu samorządów ale już dyrektorów mianuje rząd, w efekcie w niemal stu szkołach na początku września dyrektora jeszcze nie było. Finansowo szkoły podlegają lokalnym zarządom edukacyjnym, które przynajmniej początkowo nie bardzo dawały sobie radę z zadaniem i w prasie pojawiły się informacje o braku podstawowych przyborów szkolnych jak kreda, obciętych dodatkach dla nauczycieli czy problemach z konserwacją budynków.

Po drugie, oficjalnie wprowadzono model kariery nauczycielskiej. Polega on na wprowadzenia pięciu stopni zawodowych oraz podwyżkach płac od września. Rząd właśnie znowelizował własną ustawę z 2011 roku i obecne podwyżki stanowią 60% uchwalonych wcześniej sum, pozostałe podwyżki mają być wprowadzane sukcesywnie w następnych latach.

Tym w sumie dobrym wiadomościom towarzyszy gorzka pigułka: podwyżki łączą się z podwyższeniem pensum nauczania (z 22 do 22-26 godzin tygodniowo, w szkole nauczyciele muszą spędzić w sumie 32 godziny w tygodniu), nadgodziny nie będą płatne, zmniejszy się też liczba dodatków. Szacunki mówią o dodatkowych 30-40 tysięcy forintów na nauczyciela (430-570 złotych, obecne płace brutto wahają się w przeliczeniu między 1170 i 2600 złotych) ale będą pewno wypadki kiedy dostaną mniej niż teraz – jeśli istotną część ich obecnej płacy stanowią nadgodziny. Ponadto nie jest jasne jak rząd da radę wygospodarować środki potrzebne na podwyżki w następnych latach, które częściowo przypadają już po przyszłorocznych wyborach. Potrzeba dużo więcej pieniędzy niż w tym roku.

Po trzecie, problematyczny okazał się nowowprowadzony, również scentralizowany, system dystrybucji podręczników szkolnych prowadzony przez firmę Kello. Do zgrzytów dochodziło w każdej fazie procesu: rodzice mieli kłopoty z kontaktowaniem się z pracownikami Kello, bywało, że blankiety wpłat trafiały nie do tych osób co trzeba, nawalał system informatyczny, zestawy podręczników bywały niekompletne, wszędzie pojawiały się opóźnienia, itd.

W końcu nieduża zmiana, która wywołała sporo poruszenia: przymus przebywania uczniów w szkole do godziny czwartej po południu. Według ministerstwa szkoła w tym czasie przedstawi „atrakcyjną, barwną propozycję programową”. Wprawdzie na wniosek rodziców dyrektor może zwolnić danego ucznia z tego obowiązku ale dla wielu te nowe zarządzenie skojarzyło się jak najgorzej.

Post napisany w ramach współpracy z projektem Blogerzy ze świata.