Przechadzając się niedawno listopadowo po cmentarzu kolejny raz zwróciłem uwagę na niektóre napisy nagrobne. W Polsce standardem jest imię-nazwisko, data urodzenia i śmierci. Niekiedy pojawia się tytuł („artysta malarz” lub „prof. dr.” tak na przykład) lub bardziej osobistego jak „ukochany ojciec”. To taki indywidualny pomnik dla zmarłego, często tyle się o nim pamięta.
Nie tutaj. Pierwsza różnica to wiek, niejednokrotnie zamiast dat urodzin i śmierci pojawia się tylko „żył lat XX”. Szkoda, bo traci się na tym możliwość utrwalenia pamięci czy wręcz zachowania momentu początku i końca życia danego człowieka.
Gorzej jest jak podobny zabieg uproszczenia stosowany jest do imienia i nazwiska. Bywa to przerażające, spotkać można napis w stylu „ukochana mama”: dana kobieta nie była autonomiczną osobą wartą upamiętnienia jako sama w sobie a tylko w odniesieniu do roli jaką odgrywała do stawiającego ten nagrobek.
Mama, żyła 92 lata, Lajcsika, żył 8 lat
Nasza mama
Pál Kruták, syn
Pál Kruták
Jest też opcja z podaniem nazwiska po mężu, co w przypadku Węgrów wygląda tak: nazwiskomęża, imięmężazkońcówką”né”, na przykład Kowalski Janné. Wiemy więc, że dana kobieta była mężatką, wiemy jak się nazywał jej mąż ale jak sama miała choćby na imię nie wiadomo.
György Hudák i jego anonimowa żona, nie wiemy naet jak długo żyli, o datach urodzenia i śmierci nie mówiąc
Wdowa po Jánosu Magyarze (özv. to skrót od ozvégy czyli wdowa, co jest tu tytułem używanym na wizytówkach na drzwiach czy, jak widać, i grobach)
Smutna nieco ta cmentarna anonimowość.