Radio Polonia Węgierska 88 / Zastanawiający pomnik Hanny Szenes

Hanna Szenes to niezwykła postać a jej niedawno odsłonięty pomnik skłania do zadawania niewygodnych pytań. O tym mówię w najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (18:55)

Niedawno odsłonięty pomnik Hanny Szenes nie jest jej pierwszym upamiętniem w mieście bo jej mini-pomnik wykonał wcześniej Mychajło/Mihály Kołodko, jej imieniem nazwano też niewielki placyk w siódmej dzielnicy. ale ten pomnik jest najbardziej znaczący i prowokujący do pytań wykraczających poza postać samej Hanny Szenes.

Była ona węgierską Żydówką. Wyemigrowała do Palestyny w 1939, gdzie pracowała w kibucu oraz wstąpiła do żydowskiej podziemnej organizacji wojskowej Hagana (Palestyna znajdowała się wówczas pod kontrolą brytyjską). W 1943 roku wstąpiła do brytyjskiej armii, trafiła tam do Special Operations Executive – agencji do działań dywersyjnych na terenie okupowanej Europy. W sumie do tej agencji zwerbowanych było siedemnastu węgierskich Żydów.

W 1944 roku zrzucono ją wraz z kilkoma towarzyszami do Jugosławii. Mieli wspomagać działania partyzantów oraz w miarę możliwości podjąć działania w celu ochrony żyjących jeszcze węgierskich Żydów. Niestety, złapano ją podczas przekraczania granicy węgierskiej. Mimo tortur nie podała kodów do radia, które przy niej znaleziono ani szczegółów misji. Rozstrzelano ją w Budapeszcie 7 listopada 1944 roku.

W Izraelu od lat jest bohaterską. Wiersze, które pisała, omawiane są w szkołach. Na Węgrzech, do niedawna, była nieznana. Nowy pomnik pewnie pomoże to częściowo nadrobić.

I tu właśnie pojawiają się pytania. Bo Hanna Szenes była członkiem armii będącej w stanie wojny z Węgrami, innymi słowy, była zdrajcą, wrogiem. Jak można wrogowi oficjalnie stawiać pomnik?

Można jeśli się dawną wojnę przewartościuje (ktoś był może wrogiem ale racja była po jego stronie), Węgry tego jednak dotąd nie zrobiły. Ocena udziału Węgier w wojnie nie jest przedmiotem dyskusji. Przyznając, że Węgry ją przegrały unika się zajęcia pozycji wobec tej kwestii. Ten pomnik wiele tu nie zmieni, pokazuje tylko nieco schizofreniczne podejście do niej.

A takich postaci jak Hanna Szenes jest więcej. Poza jej towarzyszami z Palestyny jest przecież paru węgierskich naukowców, którzy wzięli udział w tworzeniu bomby atomowej, jest Pál Ignotus, dziennikarz sekcji węgierskiej BBC w czasie wojny, jest służący w armii amerykańskiej pisarz György Faludi i szereg innych. To i dziś zdrajcy i wrogowie czy też może stali po słusznej stronie? A może najprościej dalej tymi pytaniami się nie zajmować.

Pomnik Hanny Szenes na placu Széna, źródło: Wikipedia
Pomnik Hanny Szenes autorstwa Mychajło/Mihály Kołodki na placyku jej imienia w siódmej dzielnicy, źródło: Köztérkép
Reklama

Radio Polonia Węgierska 51 / feministyczna niefeministka

W najnowszym odcinku podcastu opowiadam o ikonicznej postaci ruchu kobiecego, która odrzuca feminizm. Program podcastu:

– powitanie
– serwis informacyjny
– przegląd prasy
– Jeż Węgierski w eterze
–  III Forum Polska-Węgry
– pożegnanie

przygotowali: A. Szczęsnowicz-Panas, R.Rajczyk, J.Celichowski, P.Piętka

Ruch kobiecy – feminizm – jest na Węgrzech, w porównaniu do Polski, mniej widoczny. Nie ma Kongresu Kobiet, nie ma Strajku Kobiet, nikt nie oblicza procentowej obecności kobiet w życiu publicznym. Koncepcje feministyczne odgrywa marginalną rolę w debatych społecznych.

W tym kontekście ciekawa jest postać Ágnes Geréb, działaczki na rzecz porodów domowych i zarazem może najbardziej znanej działaczki kobiecej.

Lekarka-położniczka z wykształcenia od początku swojej działalności zawodowej wchodzi w konflikt z medycznym establishmentem. Najpierw, jeszcze w latach 80-tych, zaczęła dopuszczać ojców do porodów. Robiła to po kryjomu wprowadzając ich na salę porodową w kitlach, jako studentów. Kiedy sprawa się wydała dostała półroczny zakaz wstępu na porodówkę.

Z porodami domowymi zapoznała się w Stanach pod koniec lat 80-tych. Po powrocie do kraju zaczęła przyjmować porody w domach swoich pacjetek. Był to czas początku transformacji na Węgrzech i Geréb starała się wykorzystać klimat dla zmian. Pisała memoranda, układała plany ale wszędzie odrzucono jej pomysły argumentując, że na Węgrzech „ nie ma odpowiedniej infrastruktury do porodów domowych”.

Medyczny establishment argumetuje zwykle odwołując się do ryzyka łączącego się z takimi porodami, ale ich zwolennicy uważają, że niezakłócane porody zwiększają bezpieczeństwo rodzących i dzieci bo gdy kobieta czuje się bezpieczna szansa na komplikacje jest mniejsza. W szpitalach w dodatku miejsce ma strukturalna przemoc wobec rodzących: popędzanie, protekcjonalne traktowanie i nieliczenie się z ich potrzebami. No i pieniądze: położnictwo to najbardziej zarażona kopertówkami część węgierskiej służby zdrowia a przy porodach domowych, gdzie wystarcza obecność duli, do kieszeni lekarza nie trafia nic.

W końcu wytoczono Geréb proces w związku z przypadkami śmierci oraz trwałego uszkodzenia dzieci podczas prowadzonych przez nią porodów domowych. Została skazana za karę więzienia oraz zakaz wykonywania zawodu, tę pierwszą część wyroku starł akt łaski prezydenta. Jej zwolennicy zwracali uwagę na to, że w jej przypadku prawo zastosowano selektywnie cytując drastyczne przypadki błędów lekarskich, które nie doczekały się konsekwencji.

W międzyczasie popularność Geréb rosła. W jej obronie występowały osoby reprezentujące całe spektrum polityczne, listy pisały międzynarodowe autorytety medyczne, demonstrowały młode matki a podczas jej pobytu w areszcie śledczym pod jego oknami w dzień jej urodzin organizowano zbiorowe śpiewanie piosenek.

Sama Geréb nie aspiruje do roli społecznej czy politycznej. Nie uważa się też za feminstkę. Od feminizmu oddala ją jej stosunek do aborcji, którą Geréb odrzuca. Jednak to co mówi przetłumaczone na język feministyczny – że kobieta nie potrzebuje mężczyzny by urodzić – to czysty feminizm.

Obecnie lekarka żyje w Wielkiej Brytanii zmuszona do wyjazdu zakazem wykonywania zawodu. Sprawa porodów domowych pozostaje otwarta. Inne kwestie kobiece zresztą też.

Graffiti w obronie Ágnes Geréb na budynku w Warszawie

Radio Polonia Węgierska 41 / nieobecne kobiety w przestrzeni publicznej

W najnowszym odcinku podcastu mówię (20:55) o ograniczonej reprezentacji kobiet na budapeszteńskich pomnikach i wśród nazw ulic – koniec końców dopiero co mieliśmy dzień kobiet. Program podcastu oraz móg tekst poniżej.

1. Powitanie
2. Serwis polonijny
3. Autorski Przegląd Polskich tygodników
4. Jeż Węgierski w eterze
5. Urywki Historii
6. Pożegnanie

Autorzy: R.Rajczyk, A.Szczęsnowicz-Panas, J.Celichowski, I.Gass, P.Piętka

Jakiś czas temu portal Átlátszó opublikował analizę budapeszteńskich pomników pod kątem płci przedstawianych na nich osób. Wyniki są mało zaskakujące: spośród 1173 stołecznych pomników 150 przedstawia kobiety a 45 jednocześnie mężczyzn i kobiety. Wśród 150 pomników z kobietami zaledwie 35 przedstawia konkretne osoby. Dla porównania 618 pomników przedstawia “z nazwiska” konkretnych mężczyzn – niemal dwadzieścia razy więcej. Na pozostałych pomnikach kobiety pełnią role alegoryczne symbolizując wolność, spokój, lato czy wiosnę lub dekoracyjne, mam na myśli tu siedzące, tańczące, opalające się, grające na instrumentach czy też kucające, często nagie, postaci.

Ciekawostka: wśród analizowanych pomników więcej przedstawień mają zwierzęta takie jak turul, gołąb czy pies, niż konkretne kobiety.

Podobna jest sytuacja z nazwami ulic i placów. Wśród nazw nawiązujących się do osób (a nie weźmy na to miejscowości, zawodów, drzew, itp.) 89% odnosi się do mężczyzn. W przypadku tych 11% procent nazw pochodzących od kobiet tylko nieco ponad połowa upamiętnia konkretne osoby, reszta to postaci z literatury czy też po prostu kobiece imiona.

Dodam, że obecność kobiet w miejscach publicznych dodatkowo ogranicza węgierski zwyczaj przyjmowania nazwiska od męża, w ramach którego całkowicie znika imię kobiety. Konia z rzędem na przykład temu kto wie jak miała na imię Veres Pálné, pionierka edukacji kobiet (pomogę: Hermin, jej panieńskie nazwisko natomiast to Beniczky). Obecnie nazwane od niej ulica, pomnik oraz gimnazium utrzymują w pamięci raczej imię i nazwisko jej męża niż nią samą.

Pojawiają się próby zmiany tego stanu rzeczy.

W tym roku druga dzielnica, z okazji dnia kobiet, wystąpiła z inicjatywą mającą choć trochę zmienić tę sytuację. W internecie podała listę czterech dotąd nie nazwanych uliczek zapraszając do zgłaszania nazwisk kobiet, którymi można by jej nazwać.

Dwa lata temu zespół Hosszúlépés, firmy organizującej tematyczne przechadzki po mieście, również z okazji dnia kobiet, zorganizował happening, w ramach którego wystawiono trzy papierowe pomniki kobiet. Upamiętniono tak śpiewaczkę operową Kornélię Hollósy, zarządzającą kawiarnią Gerbeau Eszter Ramseyer oraz pianistkę Annie Fischer z nadzieją, że doczekają się kiedyś trwalszego upamiętnienia.

Kibicuję tym wszystkim wysiłkom.

Nie do końca o taką obecność kobiet na pomnikach mi chodzi
Marek Raczkowski wyjaśnia czemu mężczyznom należy się więcej miejsc na pomnikach

Radio Polonia Węgierska 40 / Mundruczó w Netflixie

W najnowszym odcinku podcastu mówię (28:00) o filmie Mundruczó w Netflixie a mowa jest o jednym z najciekawszych współczesnych reżyserów węgierskich.

1. Powitanie
2. Serwis polonijny
3. Przegląd polskiej prasy tygodniowej
4. Jeż Węgierski w eterze
5. Ogłoszenia
6. Pożegnanie
Autorzy: R.Rajczyk, A.Szczęsnowicz-Panas, J.Celichowski, P.Piętka

Obejrzawszy w Netflixie seriale Rojst czy 1983 zastanowiłem się czy jest tam może coś węgierskiego. Jedną rzecz znalazłem ale nie byle jaką a mianowicie kanadyjski film pt. Pieces of a Woman węgierskiego reżysera Kornela Mundruczó.

Film opowiada o kobiecie, której dziecko umiera chwilę po porodzie. Ta tragedia powoduje rozpad jej związku, zrozumienia nie znajduje także u manipulującej matki, która zarzuca jej, że decydując się na poród domowy doprowadziła do dramatu. Jest zupełnie sama i inaczej być nie może bo tym co przeżywa nie ma jak się z kimś innymi podzielić.

Choć film dzieje się gdzieś w Ameryce Północnej postać pomagającej przy porodzie domowym duli węgierskim odbiorcom jednoznacznie kojarzy się z Ágnes Geréb, promotorką porodów domowych na Węgrzech bezlitośnie tępioną przez medyczny establishment. To popularna postać, w obronie której odbywały się manifestacje uliczne. Kiedy siedziała w areszcie w dniu jej urodzin pod więzieniem ludzie śpiewali dla niej piosenki.

Mundruczó nie unika ciężkich tematów. Zrobił przedstawienia teatralne na temat eutanazji oraz prostytucji. Wyreżyserował film o uchodźcach oraz film o rewolcie psów ze schroniska – wielką alegorię buntu uciśnionych. W węgierskiej kinematografii nader często pojawiają się filmy rozrywkowe czy też subtelnie artystyczne, na ich tle Mundruczó mocno się wyróżnia.

W jego filmach czy spektaklach nie ma taniego moralizowania. Pokazuje ludzkie, bardzo współczesne, dramaty, konfrontuje odbiorcę z nimi. Niepokoi, zmusza do przyjrzenia się sprawom, nad którymi zwykle się nie zastanawiamy, bywa, że z wyboru, bywa, bo brak nam do tego odwagi albo też nie potrafimy o nich myśleć. Choć zdawać się może, że to wydumane tematy to jednak kto może powiedzieć, że nigdy nie dotknie go tragedia śmierci nowonarodzonego dziecka? Filmów i przedstawień teatralnych Mundruczó się nie zapomina.

Film zresztą ma pewien aspekt polski. W teatrze TR Warszawa Mundruczó, który i wcześniej tam pracował, wyreżyserował niedawno spektakl pt. Cząstki kobiety, który, można przypuszczać, jest teatralną wersją filmu.

Mundruczó to jeden z najciekawszych współczesnych węgierskich reżyserów. Warto dodać, że swoje filmy i przedstawienia teatralne robi razem z Katą Wéber, która jest w zasadzie ich współautorką. Szkoda, że na Netflixie nie ma do ich filmu polskich napisów – są węgierskie – ale i tak dla wielu jest to możliwość wielkiego przeżycia fimowego – a także bycia na bieżąco z kulturą węgierską.

Pomnik ofiar gwałtów wojennych powstanie w Budapeszcie

Latem tego roku samorząd Budapesztu jednogłośnie zdecydował, że w mieście powstanie pomnik ofiar gwałtów wojennych. Upamiętni on pomiędzy 80 a 250 tysięcy kobiet, które padły ofiarą gwałtów dokonanych przez żołnierzy Armii Czerwonej działającej na terenach Węgier pod koniec drugiej wojny światowej. Samo odsłonięcie planowane jest na początek 2023 roku kiedy Budapeszt będzie obchodzić swoje 150-lecie.

Żołnierze radzieccy zaczepiający kobietę w Berlinie, źródło New York Times

Proces prowadzący do powstania pomnika ma być tak sam ważny jak i sam monument. Gwałty wojenne przez długi czas były a w znacznym stopniu i teraz są tematem tabu. Chodzi więc o to by to tabu przełamać, by więcej ludzi się o nich dowiedziało, by ludzie nauczyli się o nich mówić.

I tak rozpoczął się już cykl wykładów (do oglądania tu), uruchomiono zbiórkę źródeł historycznych (dokumenty, pamiętniki, itp.), stworzono tematyczną stronę internetową (elhallgatva.hu, elhallgatva znaczy przemilczane) a w jej ramach internetową kolekcję tematyczną, planowane są wystawy i międzynarodowa konferencia. W działania te zaangażowana jest między innymi Andrea Pető, autorka pionierskiej książki na ten temat pt. Elmondani az elmondhatatlant, o której pisałem wcześniej. Sam konkurs na pomnik ma być ogłoszony w lecie przyszłego roku a zwycięski projekt wybrany do października. Budżet to 31 milionów forintów czyli 100 000 euro.

Wyzwanie dla autorów projektów jest spore z kilku powodów. Przede wszystkim brak jest konwencji wizualnej do przedstawiania dramatu gwałtów wojennych. Mało jest pomników o tej tematyce na świecie by z nich czerpać wzorce lub inspiracje. Wiem o dwóch w Stanach Zjednoczonych upamiętniające koreańskie ofiary japońskich gwałtów z okresu II wojny światowej a także o pomniku oraz instalacji w Prisztinie.

Pomnik z San Francisco, po jego odsłonięciu miasto partnerskie Osaka zerwało stosunki z SF. Trzy postaci to Chinka, Koreanka i Filipinka reprezentujące ofiary z tych narodów, źródło: Smithsionian Magazine
Pomnik z Glendale podobnie jak w przypadku San Francisco atakowany w Japonii, źródło: Los Angeles Review of Books. Blog
Stojący w Prisztinie pomnik ofiar gwałtów w trakcie wojnie w Kosowie 1998-99. Utworzony przez 20 000 prętów symbolizujących tyleż ofiar, źródło: wikipedia\
Instalacja z 2015 roku na stadionie w Prisztinie autorstwa Alkety Xhafa-Mripy, na sznurach rozwieszono sukienki symbolizujące ofiary gwałtów, źródło: Open Democracy
Fragment instalacji, źródło: Voice of America News

Dosłowność jest nie do przyjęcia bo oznacza pornografię, nieprzypadkowo niektórzy badacze odmawiają publikacji, bardzo rzadkich zresztą, fotografii ofiar takich gwałtów uważając, że naruszają one godność martwych ofiar. Przykładem takiego podejścia jest gdański kontrowersyjny właśnie z powodu swojej dosłowności pomnik Komm, Frau, który przez zaledwie kilka godzin stał koło pomnika żołnierzy radzieckich.

pomnik Komm, Frau autorstwa Jerzego Bohdana Szumczyka, źródło: The Daily Mail

Ważną kwestią jest podejście do gwałtów wojennych. Istnieją dwie dominujące interpretacje zjawiska. Intencjonalistyczna uważa te gwałty za rodzaj działań wojennych, cios wymierzony w jakiś naród, do którego należą zgwałcone kobiety. Strukturalistyczna interpretuje gwałty jako przypadek szerszej przemocy mężczyzn wobec kobiet tym razem mający miejsce w kontekście wojennym. Nie jest obojętne podejście będzie reprezentował zrealizowany monument.

Ciekawe jaki będzie rezultat projektu, mam tu na myśli zarówno sam pomnik jak i zmianę świadomości gwałtów wojennych, na Węgrzech a może i poza nimi. Zważywszy na gwałtowne reakcje w Japonii na pomniki koreańskich ofiar gwałtów a także na protesty rosyjskie wobec rzeźby Komm, Frau interesujące będzie też będzie zobaczyć jakie tym razem będą reakcje rosyjskie, zarówno na poziomie rządowym – jak i społecznym.

Radio Polonia Węgierska 26/ Polka, Węgierka – dwie siostry

W najnowszym odcinku audycji opowiadam o solidarności i przyjaźni między Polkami a Węgierkami i innymi przykładami na to jak się potrafi konkretyzować przyjaźń polsko-węgierska. Pełen program podcastu, jeszcze niżej mój tekst:

1. Powitanie
2. Serwis polonijny (aut. Robert Rajczyk)
3. Autorski przegląd polskich tygodników (aut. Robert Rajczyk)
4. Jeż Węgierski w eterze (aut. Jerzy Celichowski) 28:21
5. Urywki historii (aut. Izabela Gass)
6. Muzyczne Listy Radia PW
7. Pożegnanie

Zeszłotygodniowy protest przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego ograniczającej prawo do aborcji zgromadził pod ambasadą bardzo duży, w porównaniu do odbywających się tam w poprzednich latach demonstracji, okołotysięczny tłum. Manifestacja była znacząca także w kontekście węgierskim, o czym świadczy to, że odnotowało ją szereg tutejszych mediów. Wśród zebranych dominowali Polacy ale byli także Węgrzy oraz przedstawiciele innych narodowości. Pojawiło się mnóstwo transparentów, najciekawszym wśród nich był zdecydowanie ten z nawiązaniem do znanego powiedzenia o bratankach: Polka, Węgierka – dwie siostry.

Tak, ta demonstracja była przykładem solidarności i przyjaźni polsko-węgierskiej, tym razem w odniesieniu do osób, głównie kobiet, o feministycznych poglądach.

Przyjaźń polsko-węgierska często przybiera konkretny a nie ogólny charakter. Jak to ktoś powiedział: ta przyjaźń ma się tak dobrze ponieważ każdy typ Polaka znajdzie swój odpowiednik wśród Węgrów i odwrotnie. Poza wspomnianymi feministkami (i feministami) wystarczy pomyśleć o uwielbiających Viktora Orbána członkach klubów Gazety Polskiej, którzy do niedawna tłumnie przyjeżdzali na uroczystości państwowe, na kwitnącą przyjaźń między kibicami poszczególnych klubów piłkarskich (na przykład między UTE a Legią Warszawa), na kontakty nacjonalistów z Ruchu Narodowego i Jobbiku, patrząc dalej na współpracę polskiej i węgierskiej opozycji demokratycznej z okresu komunizmu – i równoległe kontakty między polską a węgierską partią komunistyczną w ramach socjalistycznej przyjaźni między narodami.

Bywa więc tak, że zamiast lubić Polaków – czy też Węgrów – „w ogóle” ktoś lubi tylko pewnych Polaków (Węgrów) nie lubiąc przy tym pozostałych Polaków czy Węgrów. Jest tak wtedy gdy ich polskość czy węgierskość okazuje się wtórna wobec innej cechy, na przykład poglądów politycznych czy też tego, któremu klubowi kibicują. Nie jest to zaskakujące w naszych podzielonych społeczeństwach.

Strajk kobiet – druga demonstracja w Budapeszcie

Kiedy ogłoszono, że odbędzie się druga demonstracja poparcia dla polskich kobiet (o pierwszej było tu) a wczoraj, na kiedy podano jej termin, cały dzień padał uporczywie deszcze spodziewałem się przed ambasadą spotkać dwudziestu znajomych. Znajomi byli ale poza nimi przyszło też sporo innych ludzi, w tym wielu Węgrów. Mimo deszczu tych ponad dwustu ludzi zrobiło porządną demonstrację. Policja zmuszona była nawet zamknąć Fasor bo nie mieścili się wszyscy na chodnikach.

Uczestnicy demonstracji, parasolki nie są tu w celach symbolicznych. Na budynku ambasady plakat To jest wojna.

Co ciekawe, element węgierski był silniej zaakcentowany jak poprzednio. Parę przemówień było po węgiersku, poza wyrazami solidarności z kobietami w Polsce mowa w nich była o tutejszych problemach tak jakby ta „polska” demonstracja poruszyła coś wśród Węgrów.

Znane z wielu demonstracji (np. tej) hasło „Wolny kraj, wolny uniwersytet” zaktualizowane na „Wolna kobieta, wolny kraj”
Jak widać, byli tam nie tylko Polacy i Węgrzy
Transparentów było mniej bo rozmywał je deszcz, ten też niedługo po sfotografowaniu spadł nasiąknięty wodą

Technicznie demonstracja tym razem lepiej wypadła niż tydzień temu. Nagłośnienie było znacznie silniejsze i był nawet projektor, z którego leciały strajowe plakaty na budynek ambasady. Jacyś mili węgierscy wolontariusze przywieźli na wózku herbatę (węgierską, ulepek), którą częstowali moknących uczestników.

Ekipa z herbatą
Scena, ta folia chroniła sprzęt techniczny

Na koniec zabrzmiał wspólny przebój Erica Prydza i Cypisa, do wykonania którego żywo włączyli się dość mokrzy zebrani.

Jak poprzednio, protest opisała część węgierskiej prasy: 444 i Mérce.

Znów czuję, że to nie ostatnia demonstracja w tej sprawie.

Strajk kobiet – demonstracja w Budapeszcie

Do dzisiejszych protestów Strajku Kobiet w Polsce dołączyła demonstracja w Budapeszcie. Odbyła się przed polską ambasadą wieczorem.

Solidarność
wywiady przed początkiem demonstacji, tutaj z główną organizatorką Marzeną Jagielską

Na proteście pojawiło się tylu ludzi, że trzeba było zamknąć ulicę Fasor. W artykułach w prasie (tu czy tu) szacunki odnośnie ilości uczestników wahają się pomiędzy 500 a 2000 osób, na moje oko było ich tak do tysiąca, co jest dalece więcej niż kiedykolwiek się tu zebrało przed ambasadą, włączając w to pamiętny czarny protest w 2016 roku.

To nie cały tłum – ludzi było zdecydowanie więcej

Była muzyka, między innymi Bella Ciao czy też Wolność Chłopców z placu Broni, były przemówienia po polsku, węgiersku i angielsku, było skandowanie. Dominowały hasła znane z Polski choć pojawiło się jedno, zresztą bardzo ładne, o charakterze lokalnym: Polka Węgierka dwie siostry. Uczestnicy byli Polakami, Węgrami a także przedstawicielami innych narodowości: udało mi się porozmawiać z dziewczyną z Brazylii, jeden z porządkowych był Gruzinem. Nagłośnienie było niewystarczające jak na taki tłum, dlatego też stojący z tyłu nie bardzo słyszeli mówców.

Hasło lokalne
Hasło globalne
Plakaty z Polski
Strajk kobiet po węgiersku
Pies z błyskawicą

Do żywego oddźwięku wśród Węgrów przyczyniła się zapewne też informacja o przystąpieniu kraju do koalicji antyaborcyjnej, sporo haseł po węgiersku nawiązywało do praw reprodukcyjnych.

Dzisiaj my, jutro wy

Policja zabezpieczała demonstrację zauważalnie dużymi siłami. Ambasadę oddzielono płotkiem, ciągle na widoku było 15-20 policjantów, dalej podobno parkowało sporo pojazdów policyjnych. Wyglądało to jakby przedtem naoglądali się sporo informacji o protestach w Polsce i bali się czegoś podobnego także tutaj.

Część sił policyjnych

Ta demonstracja to piękny przykład polsko-węgierskiej oraz międzynarodowej solidarności kobiet. Sądzę, że jeśli sytuacja w Polsce nie zmieni się szybko można spodziewać się kolejnych takich wydarzeń.

Ekipa organizatorek – brawo!!

Radio Polonia Węgierska 20/ Demonstracje kobiet na Białorusi dziś i na Węgrzech w 1956 roku

W najnowszym odcinku audycji mówię o demonstracjach kobiet – na Białorusi dziś i na Węgrzech w 1956 roku.

Pełen program podcastu:

1. Powitanie 00:00
2. Serwis polonijny – przyg. Robert Rajczyk
3. Autorski przegląd polskich tygodników – przyg. Robert Rajczyk
4. Jeż Węgierski w eterze – felieton radiowy Jerzego Celichowskiego
5. Książka na Głos
6. Urywki historii – przyg. Izabela Gass
7. Referat Bence Bari
8. Pożegnanie

Kto śledzi wiadomości z Białorusi z pewnością słyszał o roli kobiet w mających tam miejsce wydarzeniach, między innymi o demonstracji ubranych na biało kobiet, którą zorganizowano po fali przemocy w wykonaniu OMON-u. Zakładano, że pałkarze powstrzymają się przed biciem kobiet. W konserwatywnym społeczeństwie, nawet jeśli rządzi dyktatura, przemoc wobec kobiet jest pewnego rodzaju tabu.

Ciekawe, że ta demonstracja na Białorusi w zasadzie była powtórką tego, co stało się na Węgrzech w 1956 roku. Tam grupa oporu kierowana przez Gyulę Obersovszkyego, zresztą składająca się z mężczyzn, wydała wezwania do kobiet by te 4 grudnia, w miesięcznicę interwencji radzieckiej, zebrały się na placu Bohaterów by niemo zademonstrować przeciwko zdławieniu rewolucji.

Tekst nieco patriachalnego apelu brzmiał następująco (fragment):

Naszą wspaniałą rewolucję utopiono w krwi. Na ulicach i placach świeże groby […]
Węgierskie matki! To Wasi synowie tu leżą!
Węgierki! Sumienia Waszych mężów zbuntowane przeciwko tyranii zamyka się we wiecznym więzieniu.
Czyż daremnie umarli? […]
Nie, nie, nie!
Węgierskie matki! Węgierki! Teraz na Was kolej! Wielka jest Wasza siła! Nawet kula Was nie zatrzyma! Wasz niemy, pełen godności protest zmusi do złożenia broni i szacunku dla naszej świętej sprawy tych, także tych, którzy ośmielili się podnieść broń przeciwko prawdzie i najświętszym pragnieniom ludu!

Na wezwanie odpowiedziała dużo kobiet. Na plac Bohaterów przyszło ich wiele tysięcy, niektóre z dziećmi w wózkach. Przyniosły flagi i kwiaty, które złożyły na grobie nieznanego żołnierza. Śpiewano pieśni patriotyczne. Drogę zagradzali im żołnierze radzieccy, na plac przybył sam minister spraw wewnętrznych Münnich ale koniec końców przepuszczono je i do przemocy tego dnia nie doszło.

Źródło: Gyula Nagy, Fortepan
Źródło: Gyula Nagy, Fortepan
Źródło: Kettős Mérce

Demonstracje odbyły się też w innych węgierskich miastach, między innymi w Peczu, Gyuli, Székesfehérvárze, Ostrzyhomiu, Veszprém, Tatabányi, Miskolcu, Egerze czy Sajgótarjánie.

Sukces demonstracji stał się zachętą do ich powtórki: następnego dnia kobiety demonstrowały koło pomnika Petőfiego, gdzie skandowano już hasła. Kolejna próba szóstego grudnia spotkała się już jednak z brutalną odpowiedzią władz: do tłumu oddano strzały i były ofiary.

Pamiętajmy o odwadze Węgierek, pamiętajmy o odwadze Białorusinek. Mam nadzieję, że rewolucja na Białorusi lepiej skończy się niż tutejsze powstanie 1956 roku.

Orbán najbardziej wpływową kobietą na Węgrzech

Forbes niedawno opublikował listy najbardziej wpływowych kobiet na Węgrzech. W odniesieniu do osób publicznych lista ta wygląda tak:

1. Katalin Novák, wiceminister do spraw rodziny

2. Ráhel Orbán, córka Orbána, aktywna, mimo, że nie zajmuje tam żadnej pozycji, w sektorze turystyki i mody

3. Judit Varga, minister sprawiedliwości

4. Andrea Bártfai-Máger, minister majątku narodowego

5. Mária Schmidt, wpływowa historyk zajmująca się polityką historyczną

6. Anikó Lévai, żona Orbána

7. Klára Dobrev, wiceprzewodnicząca parlamentu europejskiego z ramienia patii Demokratyczna Koalicja

8. Kata Tüttő, wiceburmistrzyni Budapesztu z ramienia partii socjalistycznej

9. Monika Karas, przewodnicząca Rady Mediów oraz Krajowy Urząd do spraw Mediów i Komunikacji

10. Márta Pardavi, przewodnicząca Komitetu Helsińskiego

Lista zawiera więc dwie osoby z rodziny Orbána, pięć przedstawicielek obozu Fideszu, dwie polityczki opozycyjne i jedną aktywistkę sfery pozarządowej. Te pierwsze siedem osób, zajmujące pozycja na pierwszych miejscach listy, swoje wpływy w dużej mierze zawdzięcza premierowi, stąd właśnie tytuł tego postu. (Wdzięczny jestem 444.hu za zauważenie tego ciekawego zjawiska)

Nie używam tu swoją drogą feminatywów (ministerka, historyczka) bo w odniesieniu do tych kobiet wysiłki feministyczne nie wydają się być adekwatne.

Inna ciekawostka związana z kobietami: organizująca przechadzki miejskie ekipa Hosszúlépés zauważyła, że w Budapeszcie kobiety mają mniej pomników (mowa tu o upamiętnieniach konkretnych osób a nie ornamentalnym ich przedstawieniu) niż zwierzęta choć zapewne i tu chodzi raczej o ich proste rzeźby niż pomniki (wiadomo mi tylko o jednym pomniku konkretnego zwierzęcia to jest niezapomnianej klaczy Kincsem). Hosszúlépés ogłosił konkurs na listę kandydatek na cokoły (szczegóły tu [HU], trzymam kciuki.

A na koniec tego okolicznościowego bądź co bądź wpisu (mamy dzień kobiet) rzućmy okiem na pomnik dziewiętnastowiecznego lingwisty Gábora Szarvasa, który stoi przed budynkiem Węgierskiej Akademii Nauk przy przystanku autobusowym niedaleko Mostu Łańcuchowego.

Ten powstały w 1899 roku monument (autorem był Gyula Jankovits) ekipa Hosszúlépés zapewne nie zaliczyła do pomników kobiet. Cała kompozycja – ubrany odświętnie mężczyzna uwielbiany przez półnagą kobietę, która podaje mu wieniec laurowy – co by ta postać kobieca nie miała symbolizować, mówi nam dużo więcej o pozycji kobiet w społeczeństwie niż o samym Gáborze Szarvasu. Zachęcam do obejrzenia tej perełki i tu na blogu i w realu.