kapliczka kuchni węgierskiej

Co jakiś czas proszą mnie ludzie, żebym im polecił jakieś dobre miejsce z kuchnią węgierską a ja zwykle jestem w kropce. Bo mimo, że mieszkamy w stolicy Węgier takich miejsc jest mało. Większość restauracji i barów podaje kuchnię francuską, włoską, chińską, tajską, japońską czy bliskowschodnią. Kuchnię węgierską, w nieco wstydliwy sposób, najczęściej reprezentują főzeléki (wpis na ten temat tu).

Rzecz jasna jest parę miejsc godnych uwagi, tych mniej lub bardziej turystycznych jak Gundel, Náncsi néni, Kispipa czy Centrál jak i tych bardziej lokalnych jak choćby i znajdujący się przy moim placu znakomity Kádár. Ale to kulinarna mniejszość w naszym mieście.

Dopiero co jednak moja lista propozycji wydłużyła się od jedną ale ważną pozycję. Po latach przerwy zajrzałem mianowicie do leżącej niedaleko od nas restauracji Gyuri bácsi (Kertész utca 33). Zapomniałem o nim już a teraz mnie na nowo całkowicie urzekło. Polecam to miejsce wszystkim zainteresowanym kuchnią węgierską a przy tym nieprzepadającym za typową ofertą przemysłu turystycznego.

W Gyuri bácsi – czy raczej u Gyuri bácsi bo Gyuri bácsi to dosłownie pan Gyuri – nie ma cymbalistów, cygańskiego skrzypka, zblazowanych kelnerów ani fotografujących się grup wycieczkowych. Jest za to klasyczne menu, bezpretensjonalny wystrój i obsługa, która wyraźnie lubi swoją pracę. Miłą niespodzianką są podawane tu też dania bałkańskie i siedmiogrodzkie.

Gyuri bácsi to miejsce z duszą i historią. Według strony internetowej restauracji jej założyciel Gyuri Borbély przeniósł się wraz z rodziną z Nagyvárad w Siedmiogrodzie na Węgry w 1996 roku. Z żoną kucharką wkrótce otworzyli jadłodajnię na ulicy Kertész, która szybko stała się popularna w okolicy. Gyuri bácsi zażywa już zasłużonej emerytury a jego restaurację prowadzą nowi właściciele.

Gyuri bácsi

obecni właściciele

Sam pamiętam natomiast, że zaraz na lewo od Gyuri bácsi mieścił się kiedyś Adria Grill, czyli mały bar podający dania kuchni bałkańskiej. Podobno prowadzili go młodzi ludzi, którzy uciekli z rozpadającej się Jugosławii przed wojną. Obecność dań bałkańskich w jadłospisie Gyuri bácsi ma podobo korzenie w sąsiedztwie Adrii.

Z Gyuri bácsi mam pewne osobiste wspomnienie. Kiedyś zajrzeliśmy tam ze Śliwką, która poprosiła o kieliszek wina. Gyuri bácsi, który osobiście obsługiwał gości mruknął "nie ma sprawy", wziął pustą butelkę po winie, założył czapkę i wyszedł. Wrócił wkrótce z butelką w połowie pełną, nalał z niej Śliwce kieliszek. Pewnie kupił wino w jakiejś okolicznej knajpce.

Zaoferowałem obecnym właścicielom przetłumaczenie jadłospisu na polski. Powinienem być z tym gotów za dzień-dwa. Mam nadzieję, że uda się lepiej niż w przypadku osławionego jadłospisu przetłumaczonego przez komputer.

***

Odnotowuję (nie nowość to już przyznaję) "List do Węgrów" z poparciem dla rządu Orbána. Ciekawa wariacja na temat przyjaźni polsko-węgierskiej: sojusz sił prawicowych ponad granicami. Tekst napisany jest jakby autorem był aktywista Fideszu. Interesująca jest liczna reprezentacja Węgrów wśród 4785 podpisów zebranych w ciągu dokładnia miesiąca od powstania listu. Jakby tak bardzo chcieli wesprzeć Orbána, że się nawet dołączają do Polaków, którzy to robią.

Reklama

zostaję w OFE

Jest nas 102 458, tylu ludzi zdecydowało się pozostać w OFE. To zdecydowana mniejszość, 3.2% wszystkich dotychczasowych członków kas. Wczoraj upływał termin decyzji a ponieważ czasu na decyję było bardzo mało – wszystkiego trochę ponad miesiąc – bardzo dużo ludzi przyszło złożyć stosowną deklarację właśnie wczoraj. Mimo, że otwartych było dwadzieścia okienek i obsługiwano bardzo szybko, rano powstała kolejka wylewająca się przed budynek tutejszego ZUSu.

OFE

Na czym polegała decyzja? Na wyborze spośród dwóch niewiadomych. Pierwsza opcja, nie wymagająca niczego, to powrót na łono państwa, które przy okazji przejmuje oszczędności z OFE. Odsetki można sobie odebrać. Emerytura będzie tylko państwowa.

Druga opcja, wymagająca już pewnej determinacji, to pozostanie w kasie. Oszczędności pozostają ale od tej chwili państwo przestaje naliczać wysługę lat kwalifikującą do emerytury państwowej. Jeśli ktoś dotąd nie przepracował co najmniej 15 lat to na starość od państwa nie dostanie nic.

Nie chodzi w tym o to, że odkładanie w OFE daje prywatną emeryturę a w tutejszym ZUSie państwową. Składkę do ZUSu będą ściągać także od członków OFE z tym że nie dostaną za to niczego. Nazywać się to będzie w ich przypadku „wpłatą na fundusz emerytalny”.

Ze wszystkich wyliczeć na podstawie obecnego ustawodastwa jednoznacznie wynika, że bardziej się opłaca (albo, powiedzmy raczej, mniej się traci) przechodząc na państwowe. Czemu więc tylu ludzi, i to w większości młodych jak widziałem w kolejce, zdecydowało się na pozostanie w OFE? Ma to parę przyczyn.

Po pierwsze liczą za zmianę ustawodawstwa. Nie do utrzymania jest, moim zdaniem też, ściąganie z nas składek, za które nie nabędziemy żadnych uprawnień. To niekonstytucyjne (trybunał konstytucyjny zajmuje się sprawą).

Dalej, emerytury państwowe będą gwałtownie maleć. Przede wszystkim z powodów demograficznych. Fidesz zresztą już zapowiada, że będą wypłacane takie emerytury na jakie pozwoli ilość pieniędzy ze składek, co jest racjonalne. W tej chwili do tutejszego ZUSu dopłaca budżet. Emerytury z OFE w takim stopniu nie powinny zmaleć.

Wielu ludzi uważa, że wolą wziać swoją przyszłość w swoje ręce zamiast zdawać się na państwo. To chyba głównie tłumaczy liczny obecność młodych ludzi we wczorajszej kolejce.

W końcu pojawia się zwykła zadziorność. Państwo chce nas wycykać? A takiego, w takim razie ja zostaję w OFE.

W rezultacie tego wszystkiego, częściowo w sposób wymuszony, pojawiła się w kraju grupa, która woli liczyć na własne siły niż na państwo. To potencjalny fundament partii gospodarczo liberalnej jeśliby taka partia miała się pojawić.