Polacy z Węgier zbierają na generator dla Ukrainy – rozliczenie

W ramach zbiórki na portalu zrzutka.pl udało się zebrać 4 080 złotych, doszło do tego 10 000 forintów, które dostałem w gotówce. Przedstawiam teraz ostateczne rozliczenie ze zbiórki.

Pieniądze te wydałem w następujący sposób:

  1. Zapłaciłem za generator zamówiony wcześniej przez partnerską organizację Jednist. Dostał on napis po ukraińsku Od Polaków z Węgier z wyrazami solidarności i został on posłany do Dniepru. Koszt: 123 980 forintów.

2. Za pozostałe pieniądze zamówiłem na amazonie generator Kraftech. Niestety, sprzedawca okazał się nieuczciwy i przysłał inny generator, który odesłałem (kiedy podawałem informację o rezultatach zbiórki wydawało się, że to generator Kraftech pojedzie do Ukrainy).

Zamówiłem generator Hechta w węgierskim sklepie internetowym gdzie przyjęto zapłatę ale potem poinformowano mnie, że generator nie jest dostępny po czym zaoferowano mi inny produkt.

W końcu udało mi się kupić generator bezpośrednio u Hechta, który z podobnym napisem został wystałny do Ukrainy. Koszt: 205 990 forintów.

3. Za resztę pieniędzy kupiłem batony, które pojechały do Ukrainy razem z generatorem. Koszt: 29 340 forintów.

W sumie wydałem 359 310 forintów. 4 080 złotych to 329 020, wraz z 10 000 forintów to 339 020 forintów, różnicę dołożyłem z własnej kieszeni.

Raz jeszcze wielkie podziękowania wszystkim, którzy dołożyli się do zbiórki!

Reklama

Radio Polonia Węgierska 99 / puli

Pies puli to kynologiczny symbol węgierskości, o nim mówię w najnowszym podcaście Radio Polonia Węgierska (16:05).

Wśród węgierskich ras psów pierwszą pozycję bez wątpienia zajmuje puli. Nie jest on największy – większe są choćby myśliwskie wyżły węgierskie, krótko- i szorstkowłosy, charty węgierski czy też, również węgierski, gończy, a także komondor czy kuvasz, nie jest też jedynym psem pasterskim bo są nimi również wspomniane komondor i kuvasz oraz pumi i mudi, nie jest w końcu jedynym psem z dredami bo podobną sierść ma i komondor ale jednak to ten średnich rozmiarów, czarny, biały, szary bądź obdarzony zmiennym, płowiejącym kolorem sierści, żwawy, inteligentny piesek stał się kynologicznym symbolem węgierskości.

Puli to starożytna rasa, która towarzyszy Węgrom od ponad tysiąca lat. To psy pasterskie, ich rolą było zaganianie stada i podnoszenie alarmu w przypadku ataku dzikich zwierząt, do walki z nimi stawały głównie wówczas większe komondory choć i puli, dzięki chroniącej ich przed ugryzieniem przez wilka grubej sierści, były w stanie w obronę się aktywnie włączyć.

Puli są słynne ze swoich długich, naturalnie splatających się w dredy włosów. W opisach można spotkać się z informacją, że psy te nie nadają się do trzymania w domu z powodu woni, którą te psie kołtuny wydają, lub też, że w tego powodu właśnie trzeba je regularnie myć no i że wysychanie psa trwać może dłużej, niż jeden dzień. Dredy, które tym psim rastafarianom opadają na oczy stały się nawet tematem dowcipu. Co robi puli, któremu obetnie się dredy nad oczami? Chowa się za firankę.

Ilustracja poglądowa do dowcipu o firance

Dredy psa puli mogą sięgać do ziemi. Dzięki temu wyglądają one podobnie z przodu i z tyłu i często na pierwszy rzut oka nie da się powiedzieć gdzie się dany pies zaczyna a gdzie kończy.

No właśnie, gdzie się ten pies zaczyna a gdzie kończy?

Tę ich cechę wykorzystano kiedyś w reklamie budweisera. Młody, czarnoskóry mężczyzna przechodzi z pulim na smyczy w upale koło baru. Napis Bud light kusi go wizją chłodnego piwa ale znajdująca się obok tabliczka No pets gasi entuzjazm. Ale, że pies to puli, wkłada sobie go na głowę, wchodzi do baru odgrywając rastafarianina i zamawia piwo. Gdy siedząca obok przy barze kobieta pociąga jeden z dredów, „fryzura” nagle zaczyna warczeć.

Jeśli dodać, że w 2013 węgierski artysta Gábor Miklós Szőke wykonał z kawałków drewna (imitujących dredy) olbrzymią rzeźbę psa puli w ramach festiwalu kultury ludowej organizowanego przez Instytut Smithsonian to widać, że puli to coś więcej niż biologiczna kategoria, psia rasa, których wiele. To część kultury, dzięki tym psom świat jest bogatszy.

Pies puli jako rzeźba, źródło: Smithsonian

Radio Polonia Węgierska 98 / Kazinczy to nie tylko rozrywkowa ulica

Jaka szkoda, że państwo tego (pewnie) nie rozumieją, pomyślało mi się klasykiem kiedy pracowałem nad obecnym tematem podcastu czyli językiem węgierskim – oraz tym co łączy go z dzielnicą rozrywki w Budapeszcie. Posłuchajcie najnowszego wydania podcastu Radio Polonia Węgierska (14:15).

Ulica Kazinczy – Kazinczyego – większości odwiedzających Budapeszt kojarzy się z dzielnicą rozrywki, której jest główną osią. Tak więc Kazinczy jest synonimem ruin pubów, barów, fastfoodów czy też dyskotek, całej masy bardziej lub mniej ciekawych miejsc. Tymczasem niemniej interesująca jest sama postać patrona ulicy czyli Ferenca Kazinczyego bo to przez niego, między innymi, tak się męczymy z językiem węgierskim – ale nie uprzedzajmy faktów.

Kazinczy żył w okresie oświecenia, na przełomie XVIII i XIX wieku. Interesował się językami i literaturą piękną. Nie tylko jednak pisał i tłumaczył – zwłaszcza tu miał duże osiągnięcia – ale przejawiał też ambicje kierowania literaturą. Tworzył pisma literackie, korespondował z innymi pisarzami, pisał teksty krytyczne, w których prezentował swoje poglądy na pożądany kierunek rozwoju węgierskiej literatury. Domagał się przyswojenia sobie trendów europejskich, wyśmiewał dominujący wówczas przestarzały, ciężkawy styl oraz imitację ludowości. Akceptując szereg innowacji stylistycznych przychodzących z zagranicy, włączył się w trend rozbudowy korpusu języka węgierskiego poprzez tworzenie lokalnych odpowiedników dla obcych słów i wyrażeń. Stanął na czele procesu odnowy języka i z czasem stał się jego uosobieniem.

Mimo, że proces nie ograniczał się do zmian słownikowych, to one po dziś dzień przyciągają najwięcej uwagi. W okresie odnowy języka około dziesięciu tysięcy nowych słów trwale wbudowało się w węgierski. Tworzono je na podstawie innych, już istniejących słów, były to również adaptacje z gwar ludowych, reaktywacje dawnych słów a także madziaryzacja słów pochodzących z obcych języków.

I tak dzięki temu procesowi odnowy języka, który swoją drogą nie ma odpowiednika w historii polskiego, i dziś zadziwia nas słowa, które choć są podobnie w szeregu języków europejskich, to jednak w węgierskim brzmią inaczej. Stąd bierze się to poczucie zagubienia, którego często doświadczają przyjeżdzający tu turyści: patrzę i niczego nie rozumiem.

Choć Kazinczy, jak większość pisarzy z przeszłości, nie jest już dziś czytany, to jednak jego wpływ na język jest wciąż żywo odczuwany. Bo duch odnowy języka jest na Węgrzech nadal żywy. I dziś wobec pojawienia się nowych słów automatycznie szuka się dla nich węgierskich odpowiedników lub się je tworzy (istnieje nawet specjalna strona internetowa temu poświęcona), co więcej, użytkownicy węgierskiego są otwarci na takie innowacje. Podam przykład: komputer to po węgiersku számítógép czyli maszyna licząca. Słowo dłuższe i bardziej skomplikowane niż komputer a jednak powszechnie używane.

Ujmując rzecz nieco humorystycznie, jak tu się użalać nad Węgrami, którzy skarżą się potem, że nikt ich nie rozumie.

Reklama komputera (számítógép) 1985 roku, źródło: Régi reklámok

97% Węgrów przeciwnych jest sankcjom

O tym informują nas plakaty, które pojawiły się ostatnio w dużej ilości na całych Węgrzech:

Tekst na nich obwieszcza

Węgrzy zdecydowali:

97% NIE dla sankcji

Rzecz jasna chodzi o tak zwane konsultacje narodowe, w ramach który mieliśmy okazję wypowiedzieć się na temat „brukselskich sankcji”. Polecam tu mój wcześniejszy wpis, w którym podałem tłumaczenie całego kwestionariusza z pytaniami a także listu Viktora Orbána, który był do niego załączony.

Dziewięćdziesiąt siedem procent, liczba robi wrażenie (władcy Czeczeni i Korei Północnej byliby usatysfakcjonowani.)

Sprawdzam wyniki na stronie rządowej [HU]: udział w konsultacjach wziąć miało 1 milion 389 tysięcy ludzi czyli, wydaje się, dużo.

A jednak te rezultaty nic nie znaczą. Wyjaśniam parę czemu tak uważam, to parę oczywistości.

  1. „Konsultacje” przeprowadził rząd, który zajmuje stanowisko przeciwne sankcjom – przypomnijmy choćby plakaty towarzyszące kampanii wokół „konsultacji”, zdjęcie jest w moim poprzednim wpisie. Czyli organizator nie jest obiektywny, a zatem też nie jest wiarygodny.
  2. Kwestionariusz „konsultacji” to przykład prymitywnej manipulacji. Pytania są tak napisane, że odpowiedź przeciwna sankcjom wydaje się być oczywista – znów odwołuję się do mojego wcześniejszego wpisu. W badaniach opinii publicznej pytania formułują fachowcy tak, by nie narzucać żadnej opcji, to jak rezultaty badania są przyjęte zależy od jakości sformułowania tych pytań.
  3. Liczba uczestników nie jest weryfikowalna – patrz punkt 1.
  4. Liczba uczestników nie jest przy tym żadnym argumentem na rzecz wiarygodności wyników. Warto to przypomnieć jak narodziły się profesjonalne badania opinii publicznej.

    W 1935 roku George Gallup przeprowadził badania na temat wyborów prezydenckich na stosunkowo niewielkiej (50 000) ale reprezentatywnej próbce społeczeństwa. W tym samym czasie czasopismo The Literary Digest poprosiło swoich czytelników o przysyłania kartek pocztowych z informacją na kogo będą głosować. Pismo otrzymało ich dwa miliony ale to przwidywania Gallupa a nie Digestu okazały się poprawne. Po prostu czytelnicy tego czasopisma w większości popierali kandydata, który wybory przegrał.

    Podobnie wypełniający kwestionariusz „konsultacji” to w ogromnej większości osoby zgadzające się z rządem we wszystkim, w tym i w kwestii sankcji.

I tylko po głowie się drapię po co rząd wydał tyle pieniędzy skoro rezultatem jest przekaz, że miażdząca większość Węgrów odrzuca sankcje, które, jedne po drugich, poparł Viktor Orbán.

Kupuję cukier, jak w dzieciństwie

Aż się niedawno wzruszyłem. Zachowałem się jak w dzieciństwie: nie potrzebując cukru kupiłem go, bo akurat był.

Jak w tym ówczesnym dowcipie: idzie facet i niesie dwie trumny. Co się stało, pyta przerażony znajomy, który go spotyka. Nic, po dwie dawali, odpowiada.

A wszystko to dlatego, że mamy rozporządzenie rządu zamrażające ceny, częściowo z 15 października 2021 roku, kiedy to rozporządzenie wprowadzono, a częściowo z 30 września 2022 roku kiedy je rozszerzono (szczegóły tu [HU]). Celem jego jest zapewnienie, by podstawowe produkty spożywcze, które poprzednio mocno podrożały, były dostępne pod niezmienną ceną.

Ceny faktycznie się nie ruszają ale, podobnie jak w okresie mojej młodości czyli za socjalizmu, pojawiły się braki towarów. Ponadto, choć nie ma na to dowodów, topowszechnie uważa się, że sklepy i sieci handlowe, na które przerzucono finansowanie rozporządzenia, odbiły sobie zamrożenie cen tych towarów stosunkowo większymi podwyżkami cen innych towarów. Zaczęły też ograniczać ilość towaru, który można jednorazowo kupić. Takie właśnie ogłoszenie przeczytałem sobie ostatnio w sklepie sieci SPAR.

Szanowni Klienci!

Informujemy, że maksymalna ilość poniższych towarów od 4 stycznia 2023 wynosi:

Informujemy Państwa, że w celu zaspokojenia potrzeb społecznych w ramach rozprządzenia regulującego ceny, sprzedaż towarów wyszczególnionych w załączniku do niego po cenach urzędowych odbywa się wyłącznie dla osób prywatnych. Rachunki wystawiamy wyłącznie dla osób fizycznych.

Dziękujemy za zrozumienie.

SPAR Magyarország Kft

Bardzo mnie to zafascynowało.

Radio Polonia Węgierska 97 / węgierscy Rotschildowie

Rotschildowie byli Węgrami. Tak, oni też! O wybitnej przedstawicielce tego rodu, choć nie spokrewnionego ze słynnymi bankierami, mówię w najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (13:45).

Nazwisko Rotschild brzmi na Węgrzech znajomo – i swojsko. Nie chodzi tu o jakieś węgierskie korzenie słynnej rodziny bankierów ale o węgierską dyktatorkę mody Klárę – Rotschild właśnie.

Jak to się stało, że ta słabo wykształcona, nieznająca języków żydowska krawcowa doszła to tej pozycji a w dodatku zdołała odbudować ją i po wojnie kiedy zapanował ostentacyjnie odrzucający luksus socjalizm?

Klára Rotschild urodziła się w rodzinie krawieckiej w 1903 roku. Jej ojciec, zresztą urodzony w Częstochowie, prowadził salon obsługujący zamożne klientki. Z czasem podobny, własny salon otworzyła Klára.

Poza znajomością wszystkich tajników branżowych i instynktem biznesowym, Klára odznaczała się umiejętnością nawiązywania użytecznych kontaktów. Ubierała coraz więcej węgierskich arystokratek aż doszło do tego, że to jej przypadło wykonanie sukni dla panny młodej na ślub syna samego regenta Horthyego. Później jej klientkami były żona słynnego jubilera Louis Josepha Cartier czy też matka i córki egipskiego króla. Kiedy Węgry odwiedził król Włoch, niezliczone arystokratki obstalowały się w jej salonie na bal wydany na jego cześć.

Konktakty pobudowała również w Paryżu. W tym czasie moda funkcjonowała pod dyktat francuski: do Paryża wyjeżdzało się dwa razy do roku na sezonowe wielkie pokazy gdzie kupowano gotowe modele a także wykroje oraz materiały. Przy ich użyciu tworzono na miejscu mniej lub bardziej wierne kopie francuskich oryginałów. Robiła to i Klára.

Wojnę przeżyła korzystając z dawnych znajomości oraz pomocy Raoula Wallenberga. Straciła wówczas jednak swojego męża.

Jej salon znacjonalizowano w 1949 roku. Parę lat później udało się jej przekonać ministra handlu wewnętrznego, a może raczej jego żonę, do wydania jej zezwolenia na działalność. Była to sprawa zupełnie wyjątkowa, bo poza nią żaden z wielkich salonów przedwojennych takiej zgody nie uzyskał.

I Klára znów błyszczała. Jak przedtem, dwa razy do roku wyjeżdzała po inspirację do Paryża, teraz już korzystając z finansowania państwowego. Znów co roku organizowała dwa wielkie pokazy mody w Budapeszcie. Jej salon, początkowo drętwo nazywający się Salon Specjalnej Odzieży Damskiej, z czasem został przemianowany na Clara, pisane przez C.

Obsługiwała węgierską elitę – ubierały się tam znane aktorki, żony polityków i innych prominentów, w tym i żona Kádára, ale miała również klientki zagraniczne. Przez dwadzieścia lat była nią żona jugosłowiańskiego przywódcy, Jovanka Tito. Zaliczały się do nich też żona szacha Iranu Farah Diba, żona radzieckiego ministra spraw zagranicznych Andrieja Gromyki, były nimi także mniej znane ale zamożne kobiety z zachodu – głównie z Wiednia. Państwu przynosiła dewizy oraz dawała „ludzką twarz”, z którą można się było obnosić po świecie.

W 1976 roku popełniła samobójstswo nie mogąc znieść cierpienia po nieudanym zabiegu implantacji dentystycznej.

Jej życie jest świadectwem zdumiewających umiejętności przeżycia i zdolności do wybicia się na szczyt w każdych warunkach – a także potęgi mody, której zniewalająca siła działa na kobiety niezależnie od systemu politycznego.

Płaszcz z salonu Kláry Rotschild, lata siedemdziesiąte