najnowsza twierdza węgierska

Nie nie, nie chodzi o jakiś historyzujący pomysł rządu ale o autentyczną twierdzę z czasów c.k. Mieści się w Komáromie, jest gigantyczna – największa w Europie Środkowej – i jako że ominęły ją działanie wojenne jej stan jest idealny.

Trafiliśmy tam niedawno w ramach weekendowej wycieczki. Komarom jest w sumie niedaleko, bo jakieś osiemdziesiąt kilometrów, od Budapesztu. Twierdza składająca się z kompleksu trzech fortyfikacji leży na dwóch brzegach Dunaju, częściowo na Węgrzech a częściowo już na Słowacji. My odwiedziliśmy największą z nich, twierdzę Monostori.

Jest wielka i pusta. Przejść można sobie przez połowę umocnień zewnętrzych (zobacz poniższą mapkę), sala za salą, korytarze, różne piętra, komory i wszędzie pustka. Tu i ówdzie resztki dekoracji filmowych, widać, że dzięki znakomicie zachowanej atmosferze c.k. kręcone są tu filmy. W paru pomieszczeniach nawóz koński, podobno odbywają się przedstawienia teatru konnego, cokolwiek miałoby to znaczyć. Masa przestrzeni, zastanawiam się czy ktoś kiedyś wymiśli co można by z nią zrobić.

Komárom (słowacka część miasta nazywa się Komárno) od czasów rzymskich
co najmniej było miejscem umocnionym. Lokalne fortyfikacje strzegły
zawsze przepraw przez Dunaj. Po Rzymianach przyszli Awarowie, potem
wyparli ich Węgrzy, później broniono się tam przed Turkami.

W początkach dziewiętnastego wieku Habsburgowie zaczęli budować tam
obecną twierdzę po tym jak Napoleon wyparł ich z Wiednia właśnie do
Komáromu. Docelowo miała mieścić załogę 200 tysięcy żołnierzy. W
częściowo zbudowanej twierdzy bronili się powstańcy 1848-49 roku pod dowództwem generały Klapki.
Skutecznie bo twierdzy nie zdobyto, powstańcy poddali ją w zamian za
prawo swobodnego oddalenia się z niej.

Budowę dokończono w końcu dziewiętnastego wieku. Po drugiej wojnie
światowej stacjonowały tu wojska radzieckie utrzymując tam magazyn
broni.

Miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia. Warto zacząć od zajrzenia na stronę internetową twierdzy, najlepsza jest część powitalna (zanim klikniecie na link włączcie sobie głośniczki w komputerze:).

główny dziedziniec

dziedziniec wewnętrzny w baszcie dunajskiej

fosa

takich korytarzy są kilometry

kolejka wewnątrz baszty dunajskiej

ślady bytności wojsk radzieckich

Dunaj widziany z jednego z okien

okienka strzelnicze

architektura wojskowa a niekiedy zadziwia swoim urokiem

znów główny dziedziniec

chleb komiśniak w muzeum chleba mieszczącym się w twierdzy

tablica na murze twierdzy upamiętniająca uchodźców z okresu drugiej wojny

Po odwiedzeniu twierdzy pojechaliśmy do Komárna na obiad. Śliwka słyszała o jakiejś dobrej resturacji, udało się nam ją znaleźć ale była zamknięta. Podobnie zrsztą jak i większość innych restauracji w miasteczku. Nieco się zdziwiliśmy bo koniec końców kiedy jak nie w niedzielę chodzi się do restauracji. Dodam, że cukiernie były otwarte.

Poszukiwania restauracji – w końcu znaleźliśmy niedrogie miejsce podające niezłe lepénye – dało nam okazję do nawiązania kontaktów z miejscowymi mieszkańcami. Na moje nieśmiałe "dzień dobry – jó napot" dostawaliśmy zdecydowaną odpowiedź po węgiersku. Pewien pan na rowerze, który trzy razy wracał do nas by dodać coś jeszcze do przed chwilą podanych informacji, powiedział, żebyśmy się do wszystkich zwracali po węgiersku bo kto nie mówi po węgiersku "jest ostatnią świnią".

***

Tablica poświęcona uchodźcom nie była jedynym polskim akcentem wycieczki. Po drodze przystanęliśmy przy brytyjskim cmentarzu wojskowym w Solymár. Znajduje się przy drodze numer 10 i wiele razy przejeżdzaliśmy już koło niego. Zawsze intrygował mnie białymi nagrobkami stojącymi na przystrzyżonym gładko trawniku.

Na cmentarzu zebrano poległych na Węgrzech w czasie drugiej wojny światowej żołnierzy wspólnoty brytyjskiej, głównie lotników. Jest tam, tak na oko, około dwustu grobów. Został on otwarty w początkach maja 1947 roku. W latach siedemdziesiątych po rozpadzie wspólnoty pojawiły się tam flagi krajów, z których pochodzili polegli żołnierze.

Pochowanych na cmentarzu jest też kilkunastu, może ponad dwudziestu, Polaków. Co ciekawe, na grobach jest godło ale nie ma krzyży. Część z nich zginęła w sierpniu i wrześniu 1944 roku, pewnie została zestrzelona lecąc z pomocą dla powstania. Mam cichą nadzieję, że nie zginęli bombardując Węgry. Mimo poszukiwań (znalazłem to, to, to i to – wszystko po węgiersku) nie udało mi się dotrzeć do szczegółów na temat ich misji i okoliczności ich śmierci. Może ktoś mógły podpowiedzieć gdzie te informacje możnaby znaleźć?

Reklama

na facebooku przeciw rządowi

Rząd ostro wziął się do roboty: przejmuje kontrolę nad mediami, naznacza nowe specjalne podatki dla wybranych sektorów gospodarki, ustanawia nowe święta narodowe, wprowadza możliwość przejęcia przez państwo kontroli w firmach prywatnych, ogranicza uprawnienia sądu konstytucyjnego, szykuje nową konstytucję.

Nie nudzimy się wogóle bo zanim zdążymy się czymś zdumieć dany pomysł już jest zrealizowany i idzie następny. Społecznie cisza, i nie tylko dlatego, że nie ma czasu na jakąkolwiek reakcję. Większości polityka rządu zdaje się odpowiadać i poparcie dla niego utrzymuje się na wysokim poziomie.

Przynajmniej jak dotąd. Rząd właśnie zabrał się za likwidację prywatnych kas emerytalnych w celu załatania dziury budżetowej i wydaje się, że może to doprowadzić do wzrostu nastrojów antyrządowych.

Po raz pierwszy na Węgrzech, o ile pamiętam, protest zorganizowano z pomocą facebooka. Niezależna od partii demonstracja w obronie konstytucji odbyła się na placu Kossutha 25 listopada. Przyszło jakieś 150 osób. Zapowiedziano już następne demonstracje: przeciwko ograniczaniu uprawnień sądu konstytucyjnego (2 grudnia) i w obronie emerytur (12 grudnia). Hasłami tej ostatniej są Az én pénzem, az én nyugdíjam, az én jövőm! czyli Moje pieniądze, moja emerytury, moje przyszłość!

Udział w tej ostatniej zapowiedziało już niemal dwa tysiące ludzi. A zostało do niej jeszcze dwa tygodnie.

mapa tajnych lokali węgierskiej ubecji w Budapeszcie

Tygodnik HVG opublikował mapę tajnych lokali ministerstwa spraw wewnętrznych z okresu socjalizmu używanych do inwigilacji społeczeństwa.


Sieć imponuje gęstością. Zainteresowanym postudiowaniem mapy podaję, że T oznacza lokale kontaktowe a K mieszkania konspiracyjne. Różnica między nimi jest taka, że lokale konktowe udostępniane były przez właścicieli – z reguły na podstawie patriotycznej – na spotkania oficerów bezpieki z agentami, natomiast mieszkania konspiracyjne były w posiadaniu tutejszej SB.

Konspiracyjność lokali była zresztą względna. HVG opisuje przypadek esbeka zajmującego się jednym z mieszkań, który przedstawił się sąsiadom jako dziennikarz gazety Esti Hírlap. Gdy pewnego razu pęknieta rura zalała mieszkanie sąsiedzi próbowali się z nim skontaktować w redakcji tej gazety. Usłyszawszy, że taki tu nie pracuje zadzwonili wprost do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z prośbą o przysłanie sprzątaczki.

Przypomniało mi się jak w latach siedemdziesiątych do warszawskiego wuja przyszli esbecy, żeby im udostępnił mieszkanie do obserwowania mieszkających niedaleko korowców. Wuj posłał ich (esbeków, nie korowców) do wszystkich diabłów.

Ciekawe co się z tymi lokalami stało po upadku socjalizmu. No i interesujące jak wygląda analogiczna mapa obecnie.

HVG w swoim artykule powołuje się na źródło czyli grupę badawczą Fehér Hollók, która od 2008 zajmuje się badaniem prześladowań kościołów za socjalizmu.
***
A skoro już mowa o ubecji to warto wspomnieć, że na podstawie przedstawienia teatralnego, o którym pisałem, powstał film na temat problemu agentów okresu socjalizmu pt. Apacsok. Wyreżyserował go dla telewizji Ferenc Török, który uprzednio był też reżyserem spektaklu. Index podaje, że film mają pokazać w grudniu. Ciekaw jestem jaki będzie miał odzew.

tajny kod butelkowy

Cudzoziemcy są nieodmniennie zadziwieni gdy dowiadują się jak na Węgrzech oznacza się butelki z wodą mineralną. Niezależnie bowiem od producenta niebieska nakrętka oznacza wodę gazowaną, różowa niegazowaną a zielona lekko gazowaną.

teraz chyba już jasne gdzie stoi woda z gazem i gdzie bez gazu

Podobnie dziwią się tylko Węgrzy gdy się dowiedzą, że gdzie indziej tego systemu nie ma. Mnie on niezmiennie bardzo urzeka.

Postanowiłem się dowiedzieć skąd się wziął. Napisałem do Węgierskiego Stowarzyszenia wód mineralnych – i dostałem odpowiedź, w dodatku osobiście od Tibora Fehér, w swoim czasie dyrektora zakładów Theodora w Kékkút, jednego z najważniejszych producentów wody mineralnej.

Napisał, że gdy w połowie lat 80-tych zaczęli produkować wodę mineralną bez gazu w butelkach plastikowych zdecydowano, że najbardziej pasuje do niej pastelowy róż. Uprzednio już do wody z gazem stosowano kolor niebieski i tak więc powstał zrąb systemu. Oznaczenie kolorem zielonym podobnie pochodzi z Kékkút, gdzie wprowadzone je w końcu lat 90-tych.

Ciekawostką jest, że system nie ma podstawy w jakimś zarządzeniu ale w zwyczaju, którego wszyscy zaczęli przestrzegać. Piękny przykład pożytecznej samoregulacji.

bawoły w Hortobágy

Znalazłem przypadkowo stare wideo z bawołami z Hortobágy (pisałem o tym wcześniej, wideo z mangalicami było natomiast tu). Idą sobie te bawoły majestatycznie, ładna rzecz. A ciekawostką jest fakt, że wideo zrobiłem przytykając lornetkę do aparatu fotograficznego, bo daleko były, wyszło w sumie nieźle.

***

W Wyborczej Krzysztof Varga omawia książkę Viktora Orbána pt. Ojczyzna jest jedna, która niedawno ukazała się po polsku. Gorąco polecam, recenzję, nie książkę, bo tej nie znam.

Konkurs na głupie roboty

(jakby istniały jakieś mądre roboty) Wczoraj wieczorem poszliśmy sobie z Chłopakiem na pierwszy na Węgrzech i w Europie Konkurs na Głupie Roboty (Bacarobo Hülyerobot Verseny). Technologia i humor, to zdecydowanie coś dla nas! Udało się strasznie fajnie.

Warunki konkursu były proste:
1. Robot musi mieć napęd mechaniczny.
2. Robot nie może mieć jakiejkolwiek użytecznej funkcji.
3. Robot ma być śmieszny, publiczność ma się śmiać.
 
Pomysł konkursu pochodzi z Japonii. Bacarobota po raz pierwszy zorganizował Tosa Nobumichi, założyciel grupy Maywa Denki, który osobiście pojawił się na naszym konkursie. W Japonii Bacarobot odbywa się co roku. Jak się obejrzy oba poniższe filmiki wideo z konkursów w Japonii i na Węgrzech to inspiracja jest oczywista.

Dodam, że konkurs zorganizowała Kitchen Budapest, centrum innowacji techologiczno-artystycznej sponsorowane przez Magyar Telekom. Odbył się w centrum sztuki współczesnej Trafó, które lubię. Ludzi przyszło tylu, że nie wszyscy dali radę wejść. Już czekamy na następną edycję konkursu.