W muzeum Holokaustu obejrzałem parę dni temu wystawę pt. Pasy Árpádów wczoraj i dziś (Az Árpádsáv tegnap és ma). Tematem wystawy są nie tylko pasy Árpádów ale i symbol Turula, a tak dokładniej rzecz biorąc to historia zawłaszczania ich przez skrajną prawicę.
Pasy Árpádów to element heraldyczny z korzeniami sięgającymi średniowiecza. Pojawia się na dawnych tarczach, flagach, pieniądzach, pieczęciach aż do dziś, włączywszy w to i obecne godło Węgier. Jednakże w dwudziestym wieku ten historyczny symbol nabiera złowieszczego znaczenia kiedy przyjmują (przejmują?) go strzałokrzyżowcy, tutejszy odpowiednik nazistów, którzy używali go w swoich opaskach i flagach.
Obecnie natomiast pasów Árpádów chętnie używa dzisiejsza skrajna prawica: Jobbik i Gwardia Węgierska. Zmiana taka, że zamiast opasek mamy chustki pod szyją. Skrupulanci wyliczają, że historyczna flaga z pasami miała ich na sobie osiem, strzałokrzyżowcy natomiast używali flagi z dziewięcioma pasami, dlatego też flagi z ośmioma pasami w żaden sposób nie wolno utożsamiać ze strzałokrzyżowcami. Część ludzi nawet przyjmuje to wyjaśnienie.
Turul to z kolei starożytny symbol o korzeniach pogańskich. Pojawia się w legendach z okresu przybycia Węgrów do kotliny karpackiej. Przez wieki był mniej lub bardziej pamiętanym symbolem narodowym aż w okresie międzywojennym stał się uosobieniem węgierskiego rewizjonizmu i antysemityzmu. Obecnie Turul często pojawia się na demonstracjach skrajnej prawicy a jego pomniki, w tym odsłonięty nielegalnie monument z jedenastej dzielnicy, są celebrowane przez mniej lub bardziej skrajną prawicę.
Tezą wystawy jest, że skrajna prawica nawiązuje do swoich poprzedników z dwudziestolecie międzywojennego i okresu drugiej wojny poprzez symbole wizualne. Głęboko się z tym zgadzam, od dawna fascynuje mnie wizualny aspekt prawicowych radykałów. Nie mogąc głosić wszystkich swoich tez otwarcie, choć krępują się coraz mniej, opierają się na przekazie kodowanym, którzy w Europie Wschodniej wszyscy znakomicie rozumieją, dla pewności podpierając go niedwuznacznymi wizerunkami. Mundury jak z drugiej wojny, pasy Árpádów, Turule, maszerujące bojówki się do tego znakomicie nadają.
By podkreślić pokrewieństwo między skrajną prawicą sprzed 70-80 lat i obecnymi ugrupowaniami wystawa często zestawia obok siebie, czasem na jednym ekranie telewizora, obrazy z tego okresu z obecnymi nagraniami. Podobieństwo jest oczywiste, po obejrzeniu wystawy pojawia się pytanie czy dalsza historia musi się powtórzyć czy nie.
Na wystawie zdjęć robić nie wolno. Szkoda, tym bardziej, że wystawa nie jest pokazywana – a mogłaby być – w internecie. Nie mogłem się jednak powstrzymać by nie pstryknąć szybko komórką zdjęcia maszerującego oddziału dziecięco-młodzieżowego Gwardii Węgierskiej.

Żeby nie kończyć bardzo smutno polecam dzieło artystyczne na temat właśnie Gwardii Węgierskiej oraz Straży Narodowej (Magyar Gárda és Nemzeti Őrség).