Polacy z Węgier zbierają na generator dla Ukrainy – rozliczenie

W ramach zbiórki na portalu zrzutka.pl udało się zebrać 4 080 złotych, doszło do tego 10 000 forintów, które dostałem w gotówce. Przedstawiam teraz ostateczne rozliczenie ze zbiórki.

Pieniądze te wydałem w następujący sposób:

  1. Zapłaciłem za generator zamówiony wcześniej przez partnerską organizację Jednist. Dostał on napis po ukraińsku Od Polaków z Węgier z wyrazami solidarności i został on posłany do Dniepru. Koszt: 123 980 forintów.

2. Za pozostałe pieniądze zamówiłem na amazonie generator Kraftech. Niestety, sprzedawca okazał się nieuczciwy i przysłał inny generator, który odesłałem (kiedy podawałem informację o rezultatach zbiórki wydawało się, że to generator Kraftech pojedzie do Ukrainy).

Zamówiłem generator Hechta w węgierskim sklepie internetowym gdzie przyjęto zapłatę ale potem poinformowano mnie, że generator nie jest dostępny po czym zaoferowano mi inny produkt.

W końcu udało mi się kupić generator bezpośrednio u Hechta, który z podobnym napisem został wystałny do Ukrainy. Koszt: 205 990 forintów.

3. Za resztę pieniędzy kupiłem batony, które pojechały do Ukrainy razem z generatorem. Koszt: 29 340 forintów.

W sumie wydałem 359 310 forintów. 4 080 złotych to 329 020, wraz z 10 000 forintów to 339 020 forintów, różnicę dołożyłem z własnej kieszeni.

Raz jeszcze wielkie podziękowania wszystkim, którzy dołożyli się do zbiórki!

Reklama

Polacy z Węgier zbierają na generator dla Ukrainy – rezultat

Udało się! Zebraliśmy nieco więcej (4080 złotych oraz 10 000 forintów, które wręczono mi osobno) niż cel zbiórki (4000 złotych).

Kupno generatora nie jest jednak prostym zadaniem bo generatorów wszędzie brak. We współpracy ze stowarzyszeniem Jednist udało się kupić w końcu jeden generator (tak dokładniej to zapłaciłem za generator, który oni zamówili wcześniej po starej cenie), i jest już on w drodze do miasta Dniepr. Koszt to 123 980 forintów. Na generatorze umieściliśmy napis po ukraińsku „Od Polaków z Węgier na znak solidarności” czyli „На знак солідарності від угорських поляків.” Poniżej załączam dokumentację fotograficzną.

Okazało się, że pieniędzy starczy również na drugi generator! Kupiłem go w niemieckim amazonie, koszt to 566.27 euro (469.47 euro sam generator plus 120.39 euro za przesyłkę). Kiedy nadejdzie wrzucę parę zdjęć.

Wydatki:

123 980 forintów to 1459 złotych

566.27 euro to 2656 złotych

W sumie wydałem 4115 złotych

Zebranych jest 4080 złotych plus 118 złotych (10 000 forintów), w sumie 4198. Za pozostałe pieniądze (83 złote) kupię żywność.

Ogromne dzięki dla wszystkich, którzy wsparli zbiórkę!

Węgierski parlament strefą wolną od LGBT

Tabliczkę o takiej treści zamieścił na głównej bramie do parlamentu aktywista Bart Staszewski, który uprzednio takie tabliczki umieszczał pod tablicami miejscowości, które ogłosiły się strefami wolnymi od „ideologii LGBT” zwracając uwagę na ich dyskryminujące działania. Akcja ta odbiła się szerokim echem na świecie doprowadzając m.in. do zerwania współpracy między kilkoma wprowadzającymi uchwałę polskimi miastami a ich europejskimi partnerami. Z tego powodu wytoczono mu szereg spraw, jak dotąd, we wszystkich z nich go uniewinniono.

Tabliczka w Kraśniku, źródło: wikipedia

Tabliczkę na tutejszym parlamencie Staszewski zamieścił 3 lipca. Policja interweniowała próbując nakłonić aktywistę by tabliczkę usunął, co spotkało się z jego odmową. Próby wylegitymowania czy dania mandatu również zakończyły się niepowodzeniem. Po godzinie, w trakcie której policjanci intensywnie konsultowali się przez telefony, Staszewskiego zostawiono w spokoju informując go, że nie będą go spisywać, może odejść kiedy chce.

Tabliczka w Budapeszcie, źródło: 444.hu

Powodem akcji Barta Staszewskiego jest niedawno przyjęta na Węgrzech ustawa o zapobieganiu pedofilii, która świadomie łączy pedofilię z homoseksualizmem i zakazuje „popularyzację” tego ostatniego.

Aktywista udzielił wywiadu portalowi 444.hu, w którym przedstawił sytuację środowiska LGBT+ w Polsce a także wezwał do współpracy aktywistów polskich i węgierskich. Cytuję (tłumaczenie moje):

Istnieje powiedzenie o przyjaźni polsko-węgierskiej, do którego często odwołują się nacjonaliści, może jednak spróbowalibyśmy je zrealizować we wspólnocie queer, potrzeba tego. Nasze rządy kopiują nawzajem swoje pomysły, z powodu tych podobieństw może moglibyśmy wymyślić jakieś wspólne metody walki z nimi.

Tak więc przyjaźń polsko-węgierska ma szansę o wzbogacenie się o kolejny odcień dodając wszystkie barwy tęczy to istniejących kolorów.

Dla Barta Staszewskiego szacunek.

Radio Polonia Węgierska – czwarty odcinek podcastu/1%

W najnowszym odcinku audycji mówię o ustawie o 1%: to węgierski wynalazek, który trafił też do Polski.

Pełen program podcastu:

– Powitanie – 00:00

–  Serwis polonijny – 04:55

– Przegląd polskich tygodników Roberta Rajczyka – 07:44

– Rozmowa Tygodnia z dr Katarzyną Tóth, pediatrą pracującą w Budapeszcie – 12:14

– Polecajki książkowe Igi Kolasińskiej – 32:58

– Książka na Głos – 36:27

– Jeż Węgierski w Eterze, autor Jerzy Celichowski – 46:47

– Matki Boskie Węgierskie – 52:35

– Pożegnanie – 56:24

A oto tekst mojego felietonu:

Okres rozliczeń podatkowych już trwa, w jego ramach między innymi można wskazać organizację społeczną czy też związek wyznaniowy, którym chcielibyśmy przekazać po procencie naszego podatku. Nie wszyscy pewnie wiedzą, że pomysł pochodzi z Węgier, tu został wprowadzony a następnie ściągnięty do Polski.

Koncepcja ustawy o 1% pojawiła się w roku 1991, w trakcie dyskusji parlamentarnej nad zwrotem majątku kościelnego. Głównym pomysłodawcą był Tamás Bauer z liberalnego Związku Wolnych Demokratów (SzDSz). Będąca wówczas w opozycji partia zaproponowała, by zamiast zwrotu majątku wprowadzić system, w ramach którego obywatele sami decydowaliby, jaki związek wyznaniowy chcą wesprzeć częścią swego podatku. Nowy system, poza pełnym rozdziałem Kościołów od państwa, miał też doprowadzić do jednakowego traktowania wszystkich wspólnot wyznaniowych – także nowo powstałych i dynamicznie się rozwijających. Miał także pomóc w ustaleniu faktycznego poparcia, jakim cieszą się one w społeczeństwie.

W tym samym czasie pojawił się pomysł, by analogicznie rozdzielać subwencje państwowe dla organizacji społecznych. W tym czasie pieniądze te rozdzielała specjalna komisja parlamentarna – nietrudno zgadnąć, że jej decyzje zwykle okazywały się przychylne dla organizacji bliskich większości rządowej. Projektodawcom chodziło o uniezależnienie subwencji od bieżącej polityki. Liczyli też, że nowy system będzie służył kształtowaniu bliższych więzi między organizacjami społecznymi a obywatelami i wzrostowi samoświadomości podatników.

Pogoda dla reformatorów nastała dopiero w 1994 r., gdy po wyborach ZWD wszedł do koalicji rządowej. Ustawę, związaną z nazwiskiem ówczesnego ministra oświaty i kultury Gábora Fodora, przyjęto dopiero w 1996 r., kiedy na skutek kryzysu finansów państwa nie dało się już dalej odwlekać reformy systemu finansowania kultury i organizacji społecznych. Początkowo proponowano, by w gestii podatników pozostawić tylko jeden procent podatków, który mogliby przeznaczyć na jakiś Kościół lub organizację społeczną. Jednak na skutek protestów ze strony Kościołów, które nie chciały konkurować z różnymi, w ich oczach nie zawsze szacownymi organizacjami, zdecydowano się w końcu na oddanie w ręce podatników dwa razy po jednym procencie.

Do Polski system trafił w 2001 roku.

Zachęcam wszystkich do wykorzystania tej możliwości, czy ktoś płaci podatki na Węgrzech czy też w Polsce. Sam od kilku lat przekazuję mój 1% podatku na rzecz fundacji Rodzice dla Szkoły Polskiej.


WOŚP w Budapeszcie: ponad półtora miliona forintów

Tutejszy sztab WOŚP opublikował właśnie dane dotyczące rezultatów zbiórki. Wyszło 1 653 190 forintów (22 257.72 złotych): 1 3821 114 forintów w gotówce, poprzez paypala 159 068 forintów i przez eSkarbonki 112 008 forintów.

https://www.facebook.com/plugins/post.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2FWOSPBudapeszt%2Fposts%2F341388426452611&width=500

Rezultat jest tym bardziej imponujący, że to pierwsza okazja kiedy tutaj (przede wszystkim w Budapeszcie ale także w Debreczynie) zagrała Orkiestra. Imponujące było zaangażowanie sztabu a także wszystkich, którzy przyszli i w taki czy inny sposób się do sukcesu zbiórki przyczynili. Gratulacje!

Prezentacja sztabu WOŚP, na czele inicjatorka Marzena Jagielska

I, jak wszędzie, radość z finału zniszczyło zabójstwo Pawła Adamowicza. Wiele z osób zaangażowanych w zbiórkę spotkało się potem na milczącej pikiecie przed ambasadą, najpierw w dniu jego śmierci w poniedziałek a potem w ostatnią sobotę 19 stycznia.

świeczki przed ambasadą

WOŚP w Budapeszcie

W Budapeszcie zarejestrowano sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i tu też, po raz pierwszy, odbędzie się finał. Nowina to znakomita, gratulacje i respekt dla wszystkich zaangażowanych. Zachęcam do aktywnego udziału, zbierzmy jak najwięcej.

Ta inicjatywa, tak przy okazji, dała mi do myślenia odnośnie kwestii co to znaczy być Polakiem za granicą. Rzecz jasna chodzi tu zawsze o jakieś poczuwanie się do wspólnoty, zbyt często jednak moim zdaniem budowanej tylko na tradycjach kulinarnych czy ludowych (ach te tańce czy te stroje). Dalece ciekawsze są nawiązania do żywych, stających się dopiero elementów polskości jak kultura czy właśnie takei rzeczy jak WOŚP.

Gratulacje raz jeszcze, zachęcam do odwiedzania facebooka sztabu.

wosphu2

WOŚP po węgiersku!

dwujęzyczne nastolatki tłumaczą literaturę piękną

Wśród uczniów uczęszczających do Szkoły Polskiej przy Ambasadzie RP w Budapeszcie mniej więcej połowa pochodzi z mieszanych rodzin polsko-węgierskich, są oni dwujęzyczni i dwukulturowi. Ich polska i węgierska tożsamość funkcjonują paralelnie, niezależnie od siebie, brak kontaktów pomiędzy ich „polskim” i „węgierskim” życiem. W szkole węgierskiej traktowani są jako Węgrzy, w szkole polskiej jako Polacy. Tymczasem mają oni złożoną, podwójną tożsamość, dla której brakuje przestrzeni by się mogła w pełni okazać.

To spostrzeżenie leżało u podstawy projektu Młodzi tłumacze, w ramach którego grupa takich młodych ludzi przetłumaczyła wspólnie na węgierski książkę Anny Onichimowskiej pt. Dziesięć stron świata. Książka, jej węgierski tytuł to A világ tíz égtája, została wydana przez wydawnictwie Typotex, ukazała się na niedawnym, kwietniowym Festiwalu Książki.

aVilagTizEgtalja2

Projekt miał dać dwujęzycznym uczniom szkoły okazję do zademonstrowania swoich językowych zdolności oraz do celebrowania ich dwujęzyczności i dwukulturowości. Przy okazji miał on zainspirować uczestników to angażowania się działania na pograniczu obu kultur.

Dziesięć stron świata Anny Onichimowskiej przedstawia dziesięć epizodów z życia współczesnych piętnastolatków żyjących na różnych kontynentach, między innymi w Japonii, Indiach, USA ale też Polsce czy Ukrainie. Niezależnie od kraju zamieszkania, pochodzenia czy statusu materialnego bohaterów łączy to, że właśnie stają przed pierwszymi dorosłymi wyborami w życiu. Nie wiemy jak wybiorą, kim się staną, jakimi ludźmi będą tak jak nie wiedzą tego same piętnastolatki.

Pomysł projektu zrodził się w 2016 w środowisku rodziców, nauczycieli i przyjaciół szkoły. Szukaliśmy książki do przełożenia, na Dziesięć stron świata wybór padł z szeregu powodów. Rekomendowali ją nam zapytani nauczyciele i bibliotekarze w Polsce jako książkę, którą młodzi czytelnicy chętnie czytają (doczekała się trzech wydań). Sam tekst nie był zbyt długi, językowo nie stanowił wielkiego wyzwania dla początkujących tłumaczy a dziesięć opowiadań, z których się składa w naturalny sposób dzieliło go na części do tłumaczenia.

Możliwość udziału w projekcie ogłoszono jesienią 2016 roku wśród uczniów klas gimnazjalnych i licealnych szkoły. Zainteresowanie przewyższyło oczekiwania: zamiast spodziewanych 10 uczestników (tylu, ile rozdziałów w książce) do projektu zgłosiło się 15 uczniów. Warto dodać, że w szkole uczy się, na dwunastu poziomach, wszystkiego około 100 uczniów.

Po grudniowym szkoleniu przeprowadzonym przez Patrícię Pászt, którą, jako doświadczoną tłumaczkę poprosiliśmy o nadzór nad pracą młodych tłumaczy oraz o końcową redakcję tekstu, tekst rozdzielono pomiędzy tłumaczy. Krótsze rozdziały przypadły w całości jednej osobie, większe rozdzielono pomiędzy więcej uczestników.

W pierwotnym zamierzeniu tłumaczenia miały być dostarczane tłumaczce do poprawy porcjami każdego miesiąca tak by do końca roku szkolnego każdy skończył swój fragment tekstu. Jak się jednak można było spodziewać, natychmiast pojawiły się opóźnienia. By zmobilizować uczestników dwukrotnie zorganizowaliśmy „noc tłumaczy”. Założenie było takie, spotkać w się w szkole w piątkowy wieczór i razem pracować nad tłumaczeniem. Na kolację mieliśmy zamówić pizzę, późnym wieczorem obejrzeć polski film a potem spać na podłodze w śpiworach.

Ci młodzi tłumacze, którzy akurat mieli czas, chętnie pracowali razem. Pomysł z pizzą przyjęty był entuzjastycznie, podobało im się, że w trakcie grała muzyka, nie upierali się jednak by oglądać film a spać woleli w domu. W sumie i tak te dwie „noce tłumaczy” pozwoliły nadgonić opóźnienia. Ponieważ ci, co byli gotowi wcześniej pomagali bardziej opóźnionym w sumie całość tekstu była gotowa do końca czerwca. Co ważne, żaden z uczestników projektu się nie wykruszył.

Do nauczycieli węgierskiego młodych tłumaczy pod koniec roku szkolnego zostały wysłane listy podpisane przez konsula, w którym informowano ich o udziale ich uczniów w projekcie. Listy zostały bardzo dobrze przyjęte, były wypadki kiedy odczytano je przed całą klasą.

W międzyczasie znaleźliśmy wydawnictwo, wspomniany Typotex, które zgodziło się wydać książkę.

Równolegle do pracy nad tłumaczeniem dużo czasu pochłaniało nam zdobywanie funduszy na projekt. Potrzebne były pieniądze na honorarium dla tłumaczki, na subwencję dla wydawnictwa i na promocję. Pomogli nam Instytut Polski, samorządy mniejszościowe (stołeczny, z dzielnic II i XIII oraz z Szentendre) oraz Ambasada Polska. Wydawnictwo złożyło wniosek do Instytutu Książki, który również wsparł projekt.

Do Budapesztu udało się ściągnąć Annę Onichimowską, która wzięła udział w wydarzeniu promocyjnym w ramach Festiwalu Książki. Obok niej usiedli młodzi tłumacze a samo spotkanie poprowadziła Patrícia Pászt tak więc spotkali się wszyscy, którzy w taki czy inny sposób przyczynili się do węgierskiego wydania książki.

1 

premiera książki

2

Anna Onichimowska i Patrícia Pászt

3

Lujza Mondovics czyta fragment książki

Kinga Somlói czyta inny fragment książki

W planach mamy odwiedzenie lipcowego Festiwalu literatury dziecięcej w Rabce-Zdroju z prezentacją na temat książki. Wśród prezentujących będą oczywiście przedstawiciele młodych tłumaczy.

Czy udało nam się osiągnąć cele, które postawiliśmy sobie na początku projektu? Chyba tak. Udało się go, mimo wszystkich wyzwań, przeprowadzić do końca, zaangażowanie młodych tłumaczy zostało zauważone i docenione w ich szkołach węgierskich, mogli cieszyć się efektem swojej ciężkiej pracy podczas prezentacji na Festiwalu Książki. Choć pewno nie do końca sobie z tego zdają sprawę, od dzisiaj na CV mogą umieszczać „opublikowane w formie książkowej tłumaczenie literackie”, co niewielu jest dane w wieku lat kilkunastu. Na ile projekt ten będzie początkiem ich długofalowego zaangażowania w kulturę będzie można powiedzieć dopiero za dłuższy czas.

Oto lista młodych tłumaczy (kolejność imię-nazwisko została określona przez każdego z nich z osobna, przypomnijmy, że robili to dla publikacji węgierskojęzycznej): Tomasz Bedyński, Zofia Bedyńska, Celichowski Emil, Modi El-Nagar, Daniel Haraszti, Kalinowski Virág, Keresztessy Márk, Mondovics Mária Lujza, Mónus Ida, Skrodzki Andrzej, Skrodzki Marko, Skrodzki Sandra, Sokołowska Kasia, Somlói Kinga, Szczerba Karina Dominika.

Prawie cała węgierska ekipa Dziesięciu stron świata

***

Ważne jest, że projekt jest modelem, który można użyć w dowolnym kraju, pracując z dowolną mniejszością i dowolnym językiem. Podobne tłumaczenie mogłaby zrobić, na przykład, polska szkoła w Belgii lub też czeski klub młodzieżowy działający w Hiszpanii.

By pomóc ewentualnie zainteresowanym powtórzeniem projektu poniżej parę sugestii.

1. W wyborze książki kieruj się popularnością danego tytułu w Polsce. Pomogą w tym nauczyciele, bibliotekarze – oraz listy bestsellerów.

2. Skonsultuj pomysł na książkę z wydawnictwem na samym początku projektu. Mogę mieć inne zdanie ze względu na inny rynek, na którym książka ma się pojawić. Powinni być do niego przekonani, tłumaczenie będzie wtedy miało większą szansę na sukces.

3. Nie wydawaj książki sam. Technicznie można oczywiście ją wyprodukować, problemem będzie jednak wtedy dystrybucja i koniec końców możesz zostać ze stertą książek, których nikt nie chce.

4. Nadzór profesjonalnego tłumacza nad pracą uczestników to gwarancja jakości tłumaczenia dla wydawnictwa.

5. Noce tłumaczy to element wspólnotowy projektu. Ich sukces wskazuje na potrzebę wspólnej pracy wśród tłumaczy.

6. Częsty i bliski kontakt z tłumaczami jest kluczow dla sukcesu projektu. W większości przypadków Messenger świetnie się sprawdzał. Pisać trzeba do każdego z osobna, co oznacza więcej pracy ale się to opłaci.

7. Pamiętaj o kontakcie z „drugim” światem młodych tłumaczy. Warto informować ich nauczycieli czy szkoły o udziale w projekcie a potem o ukazaniu się książki. Niech zauważą tam zaangażowanie i kompetencje swoich uczniów.

***

Projekt został zorganizowany przez szkołę przy ambasadzie polskiej (formalnie: Szkolny Punkt Konsultacyjny przy Ambasadzie RP), prawnie reprezentowanej przez Fundację Rodzice dla Szkoły Polskiej.

kara więzienia dla aktywistki porodów domowych prawomocna

Wyrok dwóch lat więzienia dla Ágnes Geréb, aktywistki porodów domowych (więcej o niej tu i tu, a także tutaj), stał się właśnie prawomocny bo wyczerpały się wszelkie opcje odwołania.

Przypominam o co chodzi: skazaną ją nie za pomoc w porodach domowych ale za dwa przypadki śmierci noworodka, które miały miejsce w trakcie albo po porodach, które przyjęła. Wielu uważa wyrok za niesprawiedliwy argumentując, za Geréb, że także w szpitalu tych niemowląt nie dałoby się uratować oraz, że podobne przypadki, gdyby miały miejsce podczas porodu szpitalnego, nie spotkałyby się z taką reakcją systemu sprawieldliwości.

To bardzo przygnębiający moment przede wszystkim dla Ágnes Geréb ale także dla wszystkich sympatyzujących z jej działaniami na rzecz porodów domowych a szerzej na rzecz przywrócenia godności kobietom. To unikalna postać na Węgrzech jakoś kojarząca mi się z największymi dysydentami okresu socjalizmu.

Dziś odbyła się nietypowa demonstracja poparcia dla Ágnes Geréb: na moście Szabadság między 11 a 15 można było umieszczać kwiaty jako wyraz dla jej działań. Kwiaty pojawiły na balustradzie się wzdłuż całego mostu po stronie zamku.

Obecnie jedyną źródłem nadziei jest ułaskawienie przez prezydenta. Jeśli ktoś chciałby w tej sprawie napisać do niego może to zrobić korzystają z tego linka.

billboardy walczące o organizacje społeczne

Węgrzy w zasadzie nie mają karykatury politycznej ale mają doroczną konkurs i wystawę billboardów ARC (było o niej już tu i tu), która, wraz z okładkami HVG, tę lukę jakoś wypełnia. Wystawa zakończyłła się tydzień temu alle dałem radę ją odwiedzić i te billboardy sobie obejrzeć.

W tym roku tematem wystawy było wsparcie dla posiniaczonych przez ataki rządowe organizacji społecznych. Jak zawsze, nie wszystkie prace skupiły się na tej tematyce, część poszła w inne strony, niekiedy tak odległe, że ich po prostu nie zrozumiałem.

Ale do dzieła, oto plakaty, które w jakiś sposób mnie zainteresowały.

ARCflagaEU

widzieliśmy już ścieraną gwiazdę, tutaj zostaje ona zastąpiona inną gwiazdą, ach jakże nam znaną

ARC1procent

Deklaracja na temat jednego procenta podatku, tego węgierskiego wynalazku, tutaj nieco zmodyfikowna: można wskazać organizację „wspieraną z zagranicy„, której jeden procent powinien zabrany i przeznaczony na obiekty sportowe

ARCrzad

a tutaj rząd węgierski, „organizacja wspierana z zagranicy”

ARCromai

są i plakaty wspierające konkretne inicjatywy obywatelskie, tutaj, bliską mojemu sercu, walkę o zachowanie wybrzeża Római

ARCsupermario

Márton Gulyás, który podczas protestów w obronie CEU próbował oblać farbą pałac prezydencki przedstawiony jako Super Mario

ARCbaranek

nieco zaskakująca w kontekście wystawy praca pod tytułem „Kochany, albo obiad albo zabawa”

ARCpropaganda

tak wyglądałaby obecna wystawa gdyby przedstawiały rządowe plakaty propagandowe 

ARCsoros

„99% procent odwiedzających wystawę ARC to sługusy Sorosa” a rząd już szykuje kolejną „konsultację społeczną” na temat właśnie Sorosa

ARCmostboisko

jest coś na temat boisk/stadionów do piłki nożnej

ARCklin

„pozarządowców bij pomarańczowym klinem” wzywa naszych bolszewików ten plakat

ARCsuperheros

reklama popkulturowych w formie a narodowych w treści komiksów pt. Przygody człowieka-narodu a w nich Świt pomarańczy, Zdradziecki goździk, Inwazja migrantów, Ruscy (nie) wynoście się do domu (wydanie poprawione), itp.

ARCAIaktywista

podwójny plakat Amnesty International: aktywista lub …

ARCAIprzestepca

… przestępca, zależy jak na to spojrzeć

ARCzzaplakatu

któż to wyłania się zza plakatów rządowych?

ARCtapeta

można go odkryć na tej hipnotycznej tapecie

ARCkamiennozycepapier

kamień, papier, nożyce – znów nawiązanie do rządowej propagandy

ARCliget

dramatycznie przedstawieni obrońcy Ligetu, robienie sobie zdjęć przed plakatami to ulubione zajęcie zwiedzających

ARCszechenyi

jak wyglądałaby tablica informująca o kosztach mostu Łańcuchowego podczas jego budowy ponad 150 lat temu? o właśnie tak

ARCdziecinstwoprzywodcy

dzieciństwo przywódcy

ARCflaga

„flaga Węgier składa się z trzech poziomych, pasów o równej szerokości, po kolei czerwonego, białego i zielonego, z których czerwony symbolzuje siłę, biały wierność a zielony nadzieję”

ARCniebedepomagac

„bez pozwolenie nie będę pomagać nikomu” – ta praca wygrała konkurs

ARCorban

nie obyło się bez skandalu: tę pracę będącą przeróbką znanego zdjęcia przedstawiającego aresztowanie młodego Viktora Orbána, na której twarze milicjantów zastąpiono obecną twarzą Orbána usunięto na żądania autora zdjęcia. organizatorzy uznali, że choć się z żądaniem nie zgadzają to nie mają środków na ewentualną sprawę sądową, źródło: strona ARC na fb

ARCorban1

po zaklejeniu plakat wyglądał więc tak

ARCufo

a na koniec coś nie z tej ziemi, klimat trochę jak u Raczkowskiego

wolny wieszak 2

Napisałem dopiero co o kampanii Wolny wieszak i co chwila dowiaduję się o innych przykładach podobnych akcji, niekiedy inspirowanych przykładem węgierskim (głównie w komentarzach na blogu i facebooku).

Najciekawszy bodajże, i chyba wcześniejszy niż węgierski, przykład pochodzi z Azji. Tam akcja nazywa się Wall of Kindness, pojawiła się w Iranie by rozprzestrzenić się potem do Chin i Pakistanu. Przeczytałem o tym w Global Voices, zachęcam wszystkich do przeczytania postu na ten temat – stąd pochodzą poniższe zdjęcia.

IranWallofKindness

Wall of Kindness w Iranie …

ChinyWallofKindness

… w Chinach …

PakistanWallofKindness

… i w Pakistanie.

Wszędzie są biedni, wszędzie są też ludzie, którzy im pomagają.