Radio Polonia Węgierska – 15. odcinek podcastu/ węgierskie Chinatown

W najnowszym odcinku audycji mówię o Chińczykach na Węgrzech.

Pełen program podcastu:

1. Powitanie – 00:00
2. Jeż węgierski w eterze – felieton Jerzego Celichowskiego – 01:55
3. Książka na Glos – tekst I. Balazsa w interpetacji R. Rajczyka – 05:21
4. Urywki historii – tekst I. Gass o Węgrach w Powstaniu Warszawskim – 09:47
5. Wykład dr hab. Tadeusza Kopysia o pomocy Węgrów w wojnie polsko – bolszewickiej 1920 roku – 12:40

radiopoloniawegierska1-1

Pamiętam kiedy jeszcze w latach 90-tych poszedłszy na rentgena płuc ze zdumieniem zauważyłem, że intrukcje co robić (wciągnąć powietrze, nie oddychać, i tak dalej) podane były, poza angielskim, także po chińsku. Że to niejednostkowa rzecz przekonałem się w biurze kontroli cudzoziemców, które było wytapetowane chińskimi kalendarzami, makatkami i innymi gadżetami. Było jasne: Chińczycy są tutaj i jest ich sporo.

Przypomiało mi się to wszystko gdy niedawno trafiłem do Monori Center, które jest częścią budapeszteńskiego Chinatown mieszczącego się na Kőbányi. Jest tam masa chińskich sklepów i fantastycznych restauracji – to do jednej z nich się właśnie wybraliśmy – nie przypominających w najmniejszym stopniu wszystkim nam znane kínai büfé. Mimo, że to tereny poprzemysłowe wszystko jest zadbane, stoi sporo nowoczesnych budynków: to kwitnące centrum handlowe a nie bazar.

(Tak na marginesie, wypatrzyłem tam nawet motyw polski – napis na budynku jakby stworzony przy pomocy automatycznych tłumaczy internetowych z 2010 roku: Wschód Chiny (Shanghai) Europa Handlowa bezpośrednie Platforma.)

chinatown

Napis po polsku z prawej u góry

Węgry oficjalnie uznają kilka mniejszości, między innymi Polaków, nadając im różne prawa. Chińczyków nie ma wśród nich mimo tego, że jest ich wielu i są gospodarczo znaczący. Potwierdza to fakt, że na stronie internetowej urzędu podatkowego pomoc oferowana jest w językach angielskich oraz właśnie chińskim. A także to, że Chińczycy są jedyną grupą etniczną, która stworzyła własną dzielnicę. Wygląda zresztą na to, że Kőbánya to punkt startowy dla wielu imigrantów na Węgry: ponad sto lat temu licznie mieszkali tu Polacy.

Chińczycy zapuszczają na Węgrzech korzenie. Bogacą się choć niekoniecznie się z tym obnoszą, coraz więcej z nich mówi po węgiersku, ich dzieci chodzą tu do szkół, widuje się mieszane pary. Bracia Liu, których ojciec jest Chińczykiem a matka Węgierką, zdobywają dla Węgier kolejne medale w łyżwiarstwie szybkim. Mimo, że Chińczycy to zdecydowanie migranci o obcej kulturze, nie wydaje się by rząd próbował powstrzymać ich napływ. Są już i długo będą częścią Węgier.

Warto ruszyć się poza śródmieście Budapesztu i sobie to Chinatown, tę część dzisiejszych Węgier, obejrzeć. To małoturystyczna ale bardzo ciekawa część miasta.

Reklama

Chinatown

Myślałem, że Budapeszt znam i rozumiem, kolejny raz miałem się przekonać, że się myliłem. Myślałem, że wiem gdzie się kupuję chińszczyznę (w chińskich sklepach), że wiem, gdzie się je chińskie jedzenie (w chińskich fastfoodach), że widziałem Chińczyków w Budapeszcie (w sklepach, fastfoodach i w Asia Center), że wiem co to multikulti w naszym mieście (Cyganie i żydzi plus gyrosy), że znam charakter centralnych części miasta, że wiem, co tu jest ciekawego. Okazało się, że wszędzie miałem sporą białą plamę. Do takiego wniosku doszedłem po wczorajszej wizycie na bazarze w ósmej dzielnicy, po węgiersku Józsefvárosi piac.

Bazar mieści się przy ulicy Kőbányai między ulicą Fiumei a Hungária körút. Idąc od Fiumei po lewej stronie mieści się stara część bazaru: blaszaki z ciasnymi alejkami tu i ówdzie osłoniętymi od deszczu i słońca plandekami. Do kupienia są głównie odzież i buty choć widziałem też zabawki, markowe:) perfumy, zegarki, torby (Louis Vuitton oczywiście), bielizna erotyczna – a jakże, latarki i inne drobiazgi. Co jakiś czas kulinarne wonie ogłaszają zbliżający się barek, głównie gyrosy oraz kuchnia chińska choć trafić można również na bufetową klasykę węgierską. Stojący niedbale tu i ówdzie faceci ściszonym głosem oferują telefony i pytają czy czegoś szukam. Wyobraźnia pozwala mi zgadywać co mają na myśli.

Ta część bazaru była kiedyś większa, obecnie jego połowę zajmuje parking. Brama nosi napis po wietnamsku, widać, że Wietnamczycy musieli kiedyś odgrywać tu większą rolę. Obecnie dzieje się na drugiej stronie ulicy, na terenie byłych zakładów Ganza.

Józsefvárosi piac Budapest

Brama prowadząca do starej części bazaru

Tu sprzedaż odbywa się w byłych halach przemysłowych. W niektórych postawiono kontenery: na dole sklepik, na górze magazyn, gdzie indziej są normalne stoiska. Teren jest olbrzymi, wchodząc głębiej trafiamy na wyremontowany budynek, w którym na parterze zrobiono sklepy. Białe ściany, błyszczące kafelki na podłodze, jasne oświetlenie, luksus w porównianiu z bazarkiem po drugiej strony ulicy.

Józsefvárosi piac Budapest

Element polski – sklep w elegantszej części bazaru

Józsefvárosi piac Budapest

Hale – kiedyś przemysłowe dziś handlowe

Gama oferowanych towarów szersza, są narzędzia, artykuły wyposażenia domów, sztuczne kwiaty – co sobie tylko wymyślisz. Są też usługi: prawnik, masaż, bank reklamujący się po chińsku, to cały oddzielny świat. Intensywny ruch: kupujący, Chińczycy wożący paki z towarem na rowerach albo elektrycznych rikszach (gdzie indziej w mieście ich nie uświadczysz), masa furgonów przeciskających się w ciągłym korku, próbujące zaparkować samochody.

Józsefvárosi piac Budapest

Tu się mówi przede wszystkim po chińsku

Józsefvárosi piac Budapest

Węgierski bank OTP też tak uważa

Józsefvárosi piac Budapest

Sztuczne kwiaty na nieużywanych szynach

Józsefvárosi piac Budapest

Takimi elektrorikszami wozi się tu towary

Jeśli ktoś był na azjatyckim bazarze bazarze to będzie miał déjà vu. Chaos, przypadkowość architektury, wyszczerbione jezdnie i chodniki, jacyś dziwni porządkowi, zero policji. Jakby to było nie zaledwie parę kilometrów od centrum Budapesztu a gdzieś zupełnie indziej. Zupełnie nie ma pewności, że to wszystko jeszcze Węgry. To Chinatown.

Józsefvárosi piac Budapest

Wewnętrzne regulacje parkingowe

Miejsce jest wysoce międzynarodowe. Poza masą Chińczyków i innych Azjatów (niestety nie potrafię rozróżnić) widać Cyganów, słychać arabski, zwłaszcza w straganach z używanymi komórkami, przy gyrosach są zapewne Turcy. Spostrzegamy dwie majestatycznie spacerujące kobiety z Siedmiogrodu w strojach ludowych. Sporo aut z rejestracjami słowackimi i rumuńskimi. Na bufecie napis Prijatno po serbsku, gdzie indziej nazwy towarów po słowacku. Wpływ tego bazaru wyraźnie sięga poza Węgry.

Jeść idziemy do Asia Wok Büfé. Okazuje się, że prowadząca go para jest Wietnamczykami. Jedzenie jest fantastyczne – jedno z najlepszych w Budapeszcie w kategorii kuchnia dalekowschodnia, polecam. Jakby ktoś tam się wybrał to tyle tylko, że trzeba poprosić o to, co mogą zrobić na świeżo: niektóre dania są gotowe i podgrzewają je w mikrofalce, świeże lepsze.

Józsefvárosi piac Budapest

Nasz ulubiony barek

Józsefvárosi piac Budapest

I jego właściciele

Zaglądamy do supermarketu kupić herbatę. Tam dostaję bezpłatną gazetę pod węgierskim tytułem Fővárosi hírek (Wiadomości stołeczne). W środku głównie reklamy ale też wiadomości. Dziwnie widzieć parlament czy Bajnaiego z tekstem, który pojęcia nie mam co zawiera.

Józsefvárosi piac Budapest

Fővárosi hírek: co napisali o Bajnaim i co o parlamencie?

Józsefvárosi piac Budapest

Przebudowa kolejnej hali na sklepy. Mimo plotek o rychłym zamknięciu bazaru wydaje się, że raczej się on rozbudowuje.

Wracając do domu zaglądamy do H&M kupić dres do biegania. Na metce Made in China.

***

Marzy mi się przechadzka po tym naszym Chinatown z przewodnikiem, który przybliżyłby nam ten egzotyczny świat. Coś jak przechadzki robione przez Budapesti Aszfaltprojekt czy też Budapest Beyond Sightseeing.

Post opublikowany również na stronie Blogerzy ze świata.

Chinczycy w Budapeszcie

U fryzjerki rozmowa na temat hali targowej w naszej dzielnicy. Rzucam jakas uwage na temat Chinczykow, ktorzy maja tam dwa stragany z odzieza i butami, ze moze zostana nowymi Zydami: zajmuja sie handlem i sa inni. Fryzjerka bardziej przejmuje sie kwestia Cyganow, za ktorymi nie przepada i ktorych sie chyba boi. A ja mysle sobie dalej o Chinczykach. Ze jest ich tu kilkadziesiat tysiecy i nawet w malej biedbej wiosce na piaszczystej nizinie Wegierskiej, gdzie brat Sliwki ma dzialke, widzialem chinski sklep z ubraniami. Ze otwarto juz szkole z chinskim jako jezykiem nauczania. Ze wydzial policji ds cudzoziemcow, kiedy jeszcze musialem tam chodzic caly obwieszony byl chinskimi makatkami i kalendarzami (widac, jak staraja sie o te zezwolenia na pobyt). Ze najwiekszy bazar w Budapeszcie to faktycznie chinski bazar. Ze w Szolnoku wykupili w centrum miasta dom towarowy. Ze nawet jak ide na rentgena pluc w mojej dzielnicy to instrukcja na scianie gdzie polozyc podbrodek i kiedy wciagac powietrze jest po wegiersku, angielsku – i po chinsku. Przeciez oni stad nie wyjada. Przeciez oni robia sie coraz bogatsi. Przeciez z czasem pojawia sie wsrod nich starzy ludzie, niezdolni do pracy, coraz wiecej dzieci. Jak to bedzie?