Radio Polonia Węgierska 99 / puli

Pies puli to kynologiczny symbol węgierskości, o nim mówię w najnowszym podcaście Radio Polonia Węgierska (16:05).

Wśród węgierskich ras psów pierwszą pozycję bez wątpienia zajmuje puli. Nie jest on największy – większe są choćby myśliwskie wyżły węgierskie, krótko- i szorstkowłosy, charty węgierski czy też, również węgierski, gończy, a także komondor czy kuvasz, nie jest też jedynym psem pasterskim bo są nimi również wspomniane komondor i kuvasz oraz pumi i mudi, nie jest w końcu jedynym psem z dredami bo podobną sierść ma i komondor ale jednak to ten średnich rozmiarów, czarny, biały, szary bądź obdarzony zmiennym, płowiejącym kolorem sierści, żwawy, inteligentny piesek stał się kynologicznym symbolem węgierskości.

Puli to starożytna rasa, która towarzyszy Węgrom od ponad tysiąca lat. To psy pasterskie, ich rolą było zaganianie stada i podnoszenie alarmu w przypadku ataku dzikich zwierząt, do walki z nimi stawały głównie wówczas większe komondory choć i puli, dzięki chroniącej ich przed ugryzieniem przez wilka grubej sierści, były w stanie w obronę się aktywnie włączyć.

Puli są słynne ze swoich długich, naturalnie splatających się w dredy włosów. W opisach można spotkać się z informacją, że psy te nie nadają się do trzymania w domu z powodu woni, którą te psie kołtuny wydają, lub też, że w tego powodu właśnie trzeba je regularnie myć no i że wysychanie psa trwać może dłużej, niż jeden dzień. Dredy, które tym psim rastafarianom opadają na oczy stały się nawet tematem dowcipu. Co robi puli, któremu obetnie się dredy nad oczami? Chowa się za firankę.

Ilustracja poglądowa do dowcipu o firance

Dredy psa puli mogą sięgać do ziemi. Dzięki temu wyglądają one podobnie z przodu i z tyłu i często na pierwszy rzut oka nie da się powiedzieć gdzie się dany pies zaczyna a gdzie kończy.

No właśnie, gdzie się ten pies zaczyna a gdzie kończy?

Tę ich cechę wykorzystano kiedyś w reklamie budweisera. Młody, czarnoskóry mężczyzna przechodzi z pulim na smyczy w upale koło baru. Napis Bud light kusi go wizją chłodnego piwa ale znajdująca się obok tabliczka No pets gasi entuzjazm. Ale, że pies to puli, wkłada sobie go na głowę, wchodzi do baru odgrywając rastafarianina i zamawia piwo. Gdy siedząca obok przy barze kobieta pociąga jeden z dredów, „fryzura” nagle zaczyna warczeć.

Jeśli dodać, że w 2013 węgierski artysta Gábor Miklós Szőke wykonał z kawałków drewna (imitujących dredy) olbrzymią rzeźbę psa puli w ramach festiwalu kultury ludowej organizowanego przez Instytut Smithsonian to widać, że puli to coś więcej niż biologiczna kategoria, psia rasa, których wiele. To część kultury, dzięki tym psom świat jest bogatszy.

Pies puli jako rzeźba, źródło: Smithsonian

Reklama

Radio Polonia Węgierska 95 / Węgier-Ukrainiec dwa bratanki

Węgrzy za Ukrainą? Tak! Są i tacy. O tym zaskakującym zjawisku mówię w najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (15:15).

W Ukrainie żyje niecałe sto pięćdziesiąt tysięcy Węgrów. W węgierskiej oficjalnej narracji są oni uciskani przez Ukraińców, ich los ma być przyczyną zimnych stosunków między Węgrami a Ukrainą. Zaciekawiło mnie jak ci zakarpaccy Węgrzy odnoszą się do wojny.

Postaw, rzecz jasna, jest cały szereg. Wielu z nich już dawno przeniosło się na Węgry i poprzednia ojczyzna nic ich nie obchodzi. Inni uciekli na Węgry przed poborem niedawno. Spotkałem się z paroma takimi osobami, o Ukrainie nie mieli wiele dobrego do powiedzenia, wyczuwało się pewną sympatię wobec Putina. Usłyszałem, że Ukraińcy wysyłają Węgrów jako mięso armatnie na trudne odcinki frontu. To dość spójne z tym jak wielu Węgrów widzi los swoich rodaków żyjących w krajach ościennych: źle są tam traktowani, tęsknią za Węgrami.

Ale są też Węgrzy, którzy włączyli się w walkę Ukraińców z agresją rosyjską. Najbardziej znani są ochotnicy walczący w 68 batalionie Zakarpatski Szarkani czyli Zakarpackie Smoki. Już sama nazwa wskazuje na węgierski charakter jednostki: smoki po ukraińsku to drakoni, szarkani to węgierskie słowo.

Do batalionu należy Fagyir Sándor, przed wojną wykładowca na zakarpackim uniwersytecie. Jego zdjęcie jak z okopu prowadzi przez laptopa wykład, stało się kultowe do tego stopnia, że w Użgorodzie powstał mini pomnik inspirowany tą fotografią (dzieło Myhajło/Mihálya Kołodki).

Fegyir Sándor w okopie, źródło: 444.hu

Fegyir Sándor na pomniku, źródło: 444.hu

Węgierscy żołnierze zwrócili na siebie uwagę krótkim filmikiem zamieszczonym w internecie 23 października (rocznica powstania 1956 roku). Pozują tam z węgierską flagą z dziurą, symbolem rewolucji, oraz flagą ukraińską. Pod jego wpływem węgierscy użytkownicy internetu zaczęli organizować zbiórkę na pomoc dla nich przesyłając im specjalne power banki, odzież zimową ale także i węgierską kiełbasę oraz paprykową pastę Erős Pista. Wydaje się, że ten tak powstały kanał pomocy zostanie z nami na długo.

Węgrzy, Ukraińcy, źródło: 444.hu

Tak więc okazało się, że mniejszość węgierska w Ukrainie może łączyć oba kraje. Ci Węgrzy, którym nie odpowiada prorosyjska polityka rządu, dostali sposób by wspomóc walczących Ukraińców. Bywa więc, że Węgier-Ukrainiec to dwa bratanki.

Radio Polonia Węgierska 94 / Palinka!

W najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska mówię o palince. Kto chce zrozumieć Węgrów niech słucha (15:25) – a potem niech się też napije.

Od palinki – wstrętne uczynki jak głosi wierszyk z cyklu Odwódki Wisławy Szymborskiej. Węgrzy by się z tym zapewne nie zgodzili. Do palinki mają zdecydowanie bardziej pozytywny stosunek.

Węgrzy do palinki odnoszą się emocjonalnie. Palinka to jeden z komponentów węgierskości. Prawo to jej wyrobu – na Węgrzech dozwolona jest produkcja na własny użytek – jest czymś podobnym do prawa noszenia broni w Stanach czy też braku ograniczenia prędkości na autostradach w Niemczech. Sprzęt to destylacji można legalnie kupić w supermarketach budowlanych jak Praktiker czy OBI.

Palinka, czy to w plastikowych czy to w szklanych butelkach, to częsty prezent. Jeśli własnego wyrobu to tym bardziej doceniany. A przy okazji wdzięczny temat do rozmowy: z jakich owoców? Jaki był proces przygotowania zacieru? Jaka ilość? Jaka wydajność? Miło zachwycać się aromatem owoców (nie zawsze łatwo rozpoznać, dlatego warto przedtem wypytać z czego daną palinkę zrobiono), pomlaskać nad smakiem.

Dla niewiedzących: palinkę wytwarza się głównie z owoców choć w zasadzie można ją wyprodukować pewnie z dowolnej rośliny: kiedyś piłem palinkę z buraka (smakowała ziemią). Po procesie fermentacji zacier destyluje się i gotowe.

I tak Węgrom owoce kojarzą się przede wszystkim z palinką. Jak ktoś powie, że ma w ogrodzie, dajmy na to, śliwę czy pigwowiec to można się spodziewać, że w następnym zdaniu padnie uwaga na temat ile to palinki można z ich owoców wyprodukować. Jedzenie owoców jest dla dzieci, jak wyjaśnił mi niedawno z pobłażaniem mój kolega. Dżemy, soki, kompoty nie są tematem do rozmowy, palinka natomiast owszem.

Owoce, włączając w to spady, zbiera się do pojemika, często to nieużywany kubeł na śmieci. Wizyta w ogrodzie nie może się obyć bez odwiedzenia tego kubła, zamieszania zacieru kijem i zachwytami nad wyglądem i zapachem (oba straszne).

Picie palinki, także w małej ilości przed śniadaniem, to nieodzowny rytuał, zwłaszcza na prowincji. To zarazem znak bratania się, przypieczętowania zgody. Nie przypadkiem zdjęcie, na którym zięć Orbána nalewa teściowi palinkę z gąsiora stało się symbolem systemu opartego na nepotyzmie.

Źródło: Hungarian Free Press

Gdy Węgrzy dowiadują się, że jestem Polakiem, ze współczuciem mówią mi, jak straszna jest wódka (w porównaniu do palinki). Pocieszają mnie, czymże innym, palinką.

Radio Polonia Węgierska 93 / Co nam dali Sowieci?

Co nam dali Rzymianie? To, dzięki Życiu Briana, wiemy, pytanie co nam dali Sowieci? Odpowiedź na to intrygujące pytanie pada w najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (18:10).

Co nam dali Rzymianie? Kto oglądał film pod tytułem „Żywot Briana” nakręcony przez Monty Pythona pamiętać będzie fragment gdy przywódca spiskowców zadaje to pytanie swoim zwolennikom oczekując listy doznanych krzywd. Zamiast tego zaczynają oni wyliczać zdobycze cywilizacyjne, które tym okupantom Żydzi zawdzięczają: wodociągi, urządzenia sanitarne, nawadnianie, medycynę, bezpieczeństwo, publiczne łaźnie, i tak dalej.

Pytanie z tego kultowego fragmentu filmu można zadawać w odniesieniu do wszystkich okupacji, które mogły dotknąć dany naród. W przypadku Węgrów to, nie wchodząc w różnice pomiędzy nimi, okupacje turecka, austriacka i radziecka. Tak jak wobec pierwszych dwóch łatwo wymienić parę pozytywów, jak kawa czy łaźnie w przypadku Turków oraz rozkwit gospodarczy w państwie Habsburgów to nie jest to łatwe w odniesieniu do dziedzictwa komunistycznego. Nie raz pytałem różnych znajomych co takiego zawdzięczamy temu okresowi w historii i nikt nie był w stanie niczego wymienić. Bo Węgry były podporządkowane państwu o niższym poziomie cywilizacyjnym, bo wszystko co radzieckie było gorsze, warte tylko pogardy.

Aż niedawno mnie olśniło: Sowietskoje Igristoje! Jak mogłem o nim nie pomyśleć. To marka radzieckiego szampana, jedynego bodajże, który był wówczas dostępny w całej Europie Wschodniej. Napój alkoholowy o tej nazwie do dziś można na Węgrzech kupić.

Ciekawostka: od dawna nie ma on nic wspólnego ze Związkiem Radzieckim a nawet z Rosją. Produkowany jest przez węgierską firmę Royalsekt z miejscowości Izsák leżącej na Wielkiej Nizinie Węgierskiej. Firma nabyła prawa do używania tej nazwy po upadku socjalizmu. To wino musujące jest czysto węgierskie: powstaje na Węgrzech z węgierskich winogron.

W 2014 roku Royalsekt ukarano wysoką karą finansową za marketing mylnie sugerujący, że Sowietskoje Igristoje to produkt mający związek ze Związkiem Radzieckim czy też Rosją. Firma broniła się twierdząc, że szampan powstaje przy użyciu oryginalnej rosyjskiej metody produkcji szampana, ale specjaliści twierdzą, że taka nie istnieje.

Wszystko to nie jest istotne. Ważne jest, że ponad trzydzieści lat po upadku socjalizmu i wyjściu wojsk radzieckich z terytorium Węgier i dziś można z sukcesem reklamować product jako „sowiecki”. Wiemy już co też nam dali Sowieci.

Grudzień 2022, Sowietskoje igristoje na półce sklepowej. 777 forintów to 9 złotych.

Radio Polonia Węgierska 92 / Mało znane węgierskie tradycje świąteczne

Zwykle ich się nie wymienia ale bez nich nie jestem w stanie wyobrazić sobie świąt – o tych mało znanych węgierskich tradycjach świątecznych mówię w kolejnym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (13:55).

Między tradycjami świątecznymi na Węgrzech i w Polsce jest dużo podobieństw – i tu i tu od listopada w sklepach dudną angielskie piosenki christomasowe, szóstego grudnia przychodzi Mikołaj i zostawia coś w butach, w obu krajach na wigilię je się karpia i makowiec, jest choinka, są prezenty, i ale i jest nieco różnic: na Węgrzech jest mięso w wigilię, nieznane są tu opłatki, istnieją za to świąteczne cukierki zwane szaloncukor, na Sylwestra o północy wysłuchuje się hymnu państwowego, pierwszego stycznia je się soczewicę, co zapewnić ma bogactwo we właśnie rozpoczynającym się roku (sprawdzone – nie działa).

Ale jest coś jeszcze co odróżnia Węgry od Polski w tym okresie, są to mianowicie wielkie koncerty. Reklamujące je wielkie plakaty pojawiają się w środku jesieni zwiastując nadchodzący okres świąteczny.

Pierwszy z nich nazywa się Fenyő Ünnep czyli Święto Fenyő albo też Święto Fenyő – taka gra słów (fenyő to węgiersku choinka). Miklós Fenyő to węgierski Jerry Lee Lewis, niestrudzony wykonawca rock’n’rolla w stylu lat pięćdziesiątych-sześćdziesiątych. Mimo swojego nie najmłodszego wieku (obecnie siedemdziesiąt pięć lat) uwija się on na scenie w glitterowej marynarce wykonując ogniste kawałki na tle tańczących bikiniarzy. Koncert w tym roku odbywa się po raz dwudziesty piąty. Zjawisko jedyne w swoim rodzaju.

Drugie, podobnie jak Fenyő Ünnep po brzegi wypełniające wielkie sale sportowe wydarzenie muzyczne, to noworoczny koncert romskiego skrzypka Zoltána Mága. Te gigantyczna gala, z obowiązkową orkiestrą symfoniczną, fajerwerkami i marszem Radetzkyego wyklaskiwanym przez publiczność, odbyła się on po raz pierwszy w 2009 roku. Pojawiają się na niej gwiazdy muzyki klasycznej i popu, podobnie ekletyczny jest program spajany postacią skrzypcowego maetro. Całość transmituje telewizja. Wyczuwa się inspirację wiedeńskim koncertem noworocznym a także ambicję jego przebicia, ach ta stara, wiecznie żywa konkurencja między Budapesztem a Wiedniem!

Choć sam na żadnym z tych koncertów nie byłem, to jednak bez nich trudno byłoby mi wyobrazić sobie tutejsze święta.

Radio Polonia Węgierska 91 / Węgierscy grekokatolicy

Węgrzy wyznania wschodniego? Są tacy i to od dawna. O tym zjawisku mówię w 91 odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (14:50).

Węgrzy chętnie operują pojęciem “Słowanie” by podkreślić różnicę między sobą a sąsiednimi krajami. Fakt bycia krajem słowiańskim zakłada istnienie jakiejś szczególnej więzi z innymi słowiańskimi państwami i narodami. Tak też jest w przypadku Polski i Ukrainy: ich szczególna relacja to w dużej mierze efekt przynależności do słowiańszczyzny. W przypadku Węgier takiej wspólnoty nie ma.

Otóż nie jest to do końca tak. Między Węgrami a Ukrainą istnieje więź, której nie ma między Polską a Ukrainą. Chodzi mi o kościół grekokatolicki.

Aczkolwiek organizacyjnie jest to stosunkowo młody kościół na Węgrzech – eparchia (rodzaj biskupstwa w kościołach wschodnich) powstała dopiero w 1912 a bezpośrednią podległość Rzymow kościół uzyskał nie dawniej jak w 2015 roku – to prawosławni, potem grekokatolicy, żyli na Węgrzech już od dawna.

Początkowo byli to Rusini i Rumunii, którzy zasiedlali północno-wschodnie Węgry (do dziś kościół ma tam najwięcej wyznawców), potem dołączyli do nich uciekający przez Turkami Serbowie a w okresie reformacji zaczęli się do niego przyłączać także Węgrzy. Było tak gdy pozostałe bez wygnanych przez protestantów księży parafie wolały przyłączać się do grekokatolików niż do nowych wspólnot protestanckich. Niewiele później w ramach kościoła rozpoczął się ruch na rzecz wprowadzenia języka węgierskiego do liturgii na miejsce staro-cerkiewno-słowiańskiego.

Tak więc kościół, mimo że formalnie nie należy do czwórcy tak zwanych kościołów historycznych, które mają uprzywilejowany status w państwie (katolicki, kalwiński, ewangelicki i żydowski) ma charakter węgierski. Obecnie liczba jego wyznawców mieści się, w zależności od źródła, w przedziale między 200 a 300 tysięcy ludzi. Nie jest to wiele ale też nie jest liczba, którą można pominąć.

Mimo więc tego, że sporo Węgrów podziela wyznanie z Ukraińcami, na Węgrzech brak jest świadomości tego. Nie słyszy się by ktoś nawoływał do solidarności z Ukrainą bo żyją tam „bracia we wierze”. Nikt nie przypomina tego faktu.

Nie jest to zaskakujące. W każdej sytuacji można się odwoływać do tego co łączy – lub do tego co dzieli. Zawsze i to i to się znajdzie.

Sobór Zaśnięcia Matki Bożej przy placu Petőfiego w Budapeszcie, źródło: wikipedia

Węgrów Ukraina mało obchodzi

Z przeprowadzonego w czerwcu i lipcu badania opinii publicznej [HU] w Bułgarii, Czechach, Polsce, Rumunii, Słowacji i na Węgrzech wyłania się obraz obojętności wobec wojny w Ukrainie i braku sympatii wobec Ukraińców na Węgrzech w porównaniu do pozostałych krajów objętych badaniem.

Tutaj 36% respondentów – najwięcej w całym regionie – uważa, że Ukraina powinna się poddać (w Polsce jest to 8%).

Podobnie w całym regionie to na Węgrzech najmniej ludzi rozmawia o wojnie – 85% wobec 95% w Polsce.

Najmniej jest też popierających opinię, że Zachód powinien więcej zrobić dla poparcia Ukrainy – 21% wobec 69% w Polsce.

W odniesieniu do wszystkich tych pytań Węgry i Polska zajmują pozycje na dwóch krańcach skali. Widać, że oba kraje różni nie tylko polityka rządów ale i poglądy społeczeństw.

Tyle, że na Węgrzech, moim zdaniem, te poglądy w dużej mierze kształtuje propaganda rządowa.

Graffiti w wykonaniu anonimowego twórcy, któremu wojna w Ukrainie nie jest chyba obojętna.

Radio Polonia Węgierska 82 / Kapuś

Ten serial przemknął się przez HBO Max jak meteor a mimo wszystko na wielu Węgrach zrobił duże wrażenie. Besugó czyli Kapuś powinien być ciekawy nie tylko dla Węgrów, o tym opowiadam w kolejnym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (22:30).

Co istnieje coś, co może bardziej kręcić Węgrów niż Batman? Okazało się, że tak. Kiedy w kwietniu w ofercie HBO Max równolegle z Batmanem właśnie pokazano węgierski ośmioodcinkowy serial pt. Besugó czyli Kapuś, on właśnie okazał się być bardziej popularny od Batmana.

Jest rok 1985. Na studia do Budapesztu przyjeżdza z prowincji Gergő. Jeszcze w pociągu zostaje on szantażem zmuszony do współpracy z węgierską ubecją. Ma rozpracować działającą wśród studentów opozycyjną grupę kierowaną przez charyzmatycznego Zsolta Szavę.

Gergő podejmuje grę niekiedy wyciągając dla siebie korzyści z układu, w którym się znalazł. Donosi na kolegów, coraz bardziej zdobywa zaufanie opozycjonistów, a przy tym doskonali się w sztuce manipulowania wszystkimi w swoim otoczeniu, włączając w to swojego oficera prowadzącego.

Serial w niemal fotograficzny odtworzył świat lat osiemdziesiątych. Tytułowy klip z muzyką undergroundowej kapeli Európa Kiadó mistrzowsko łączy oficjalne i nieoficjalne obrazy z tego okresu. Bardzo przekonująco przedstawione jest kilka postaci, na przykład mały cwaniak zajmujący się wszelkimi geszeftami czy młodzieżowy działacz komunistyczny.

Gorzej poszło natomiast z odtworzeniem historycznych realiów, co ściągnęło na serial wiele krytyki. Podnoszono, że inaczej wyglądała ówczesna opozycja, że przedstawiony w filmie szantaż w życiu nigdy by nie miał miejsca, że nie oddano w nim wszechobecnego strachu.

Tak czy inaczej, serial zahipnotyzował Węgry. Pewną rolę odegrała w tym na pewno nostalgia za latami osiemdziesiątymi, które, jak wspomniałem, są w warstwie wizualnej odtworzone nadzwyczaj wiernie.

Sądzę jednak, że ważniejsze było podjęcie tematu współpracy z bezpieką. Ten temat to na Węgrzech w zasadzie tabu. Mimo upływu tylu lat od upadku komunizmu, do dziś dostęp do archiwów jest ograniczony. Społeczeństwo nie zmierzyło się z tą kwestią. A, jak się wydaje, jest do tego gotowe.

Serial był dostępny zaledwie przez parę miesięcy bo już pod koniec czerwca usunięto go z oferty HBO Maxa powołując się na względy oszczędnościowe. Trudne to zrozumiałe zważywszy na jego popularność. Może zadbali o to nieujawnieni agenci z tamtych czasów?

Tytułowy klip
Mocskos idők czyli Parszywe czasy

Radio Polonia Węgierska 80 / Morze słowiańszczyzny

Morze słowiańszczyzny oblewa Węgry. O tym mówię w najnowszym odcinku wznowionego właśnie podcastu (33:11).

Panslawizm ma się świetnie na Węgrzech.

Ot, nie tak dawny przykład: pochodząca z marca wypowiedź Viktora Orbána na temat wojny w Ukrainie: „Nigdy nie uczestniczyliśmy w sporze z ilu państw ma się składać morze słowiańszczyzny, i w przyszłości nie zamierzamy tego robić”.

Słowiańskie morze: to nie wymysł premiera ale funkcjonujące wśród wielu Węgrów pojęcie. Dla nich słowiańszczyzna to rzecz obca, zagrożenie. Nie raz można usłyszeć, że Węgry są „wyspą na morzu słowiańszczyzny”. Pominąwszy już ciekawą kwestię słowiańskiego charakteru Austriaków czy też Rumunów, obraz ten wyraźnie pokazuje poczucie otoczenia.

Dla mnie, jak pewnie i dla przeważającej większości Polaków, słowiańskość co cecha języka. Określam się jako Polak, Europejczyk, poznaniak, budapeszteńczyk ale słowianin? Zdecydowanie nie!

Dla wielu Węgrów natomiast słowiańszczyzna to niemal narodowość. Słowianie są podobni do siebie, tworzą jedną wspólnotę, różnice między nimi są pomijalne. Dużo chętniej odwołują się do pojęcia słowiańszczyzny niż Polacy (czy też zapewne inni słowianie).

Na przykład, pamiętam jak kiedyś widziałem billboard reklamujący koncert hasłem „Bartók i słownianie”. W programie, poza Bartókiem, Borodin, Czajkowski, Dvořák, Janáček, Glinka, Musorgski, Prokofiew, Rachmaninow, Rimski-Korsakow, Smetana, Szostakowicz i Strawiński, czyli kompozytorzy czescy i rosyjscy. Nie jestem w stanie powiedzieć czy akurat kryterium lingwistyczne najlepiej nadaje się klasyfikowania tej grupy kompozytorów, było nie było, niewerbalnej muzyki, organizator koncertu takich rozterek nie miał.

Tak więc muzułmanin z Bośni, czeski ateista, katolik z Polski, posługujący się cyrylicą prawosławny Rosjanin czy też Ukrainiec to wszystko jeden pies. Panslawizm, który w krajach słowiańskich traktowany jest raczej jako eksponat z muzeum idei, na Węgrzech nadal żyje.

Bartók + Słowanie czyli Węgrzy i reszta (ich otaczającego) świata

Radio Polonia Węgierska 78 / Puliszka

Puliszka albo polenta czy też kasza kukurydziana zaintrygowała mnie na tyle, że to o niej opowiadam w najnowszym odcinka podcastu Radio Polonia Węgierska (19:40). To więcej jak tylko danie kuchni węgierskiej, posłuchajcie!

Zaprosiliśmy kiedyś parę znajomych na obiad. Przychodzą, siadają, mówię co przygotowałem: jakaś tam zupa (już nie pamiętam), smażony kurczak i polenta. Widzę, że znajoma zamarła. Puliszkę – tak się polenta po węgiersku nazywa – jedliśmy kiedy nie było już niczego innego do jedzenia, tłumaczy.

Trochę czasu mi zajęło zrozumienia co się stało. Znajomi są dobrze sytuowani ale koleżanka pochodzi z biednej rodziny. Kiedy była dzieckiem bywało, że brakowało pieniędzy na jedzenie, wtedy właśnie jedli puliszkę.

Puliszka na Węgrzech ma dwa skojarzenia. Jedno to to, że jest to potrawa siedmiogrodzka. A drugie, że to pokarm biedoty. Jedzenie jej nosi więc na sobie stygmat. Te dwie rzeczy przy tym się nie wykluczają.

Puliszka ma też inne nazwy: kukoricagánica, kukoricamálé, ganca. Po rumuńsku to mămăligă, co dla ucha polskiego brzmi znajomo.

Danie przyrządza się z kaszy kukurydzianej, którą gotuje się na wodzie albo na mleku. Można dodać do niej ser – klasycznie jest to bryndza ale może być też jakikolwiek inny ser. Można dodać śmietanę czy masło, gotową kaszę można zapiekać ze skwarkami. Przyrządzać ja można na miękko lub na twardo.

Dawno temu puliszkę przyrządzano z mąki gryczanej. Pod koniec XVII wieku zastąpiła ją właśnie kukurydza.

Biedota jadała – albo też jada – puliszkę gotowaną na wodzie samą w sobie. W zamożniejszych domach towarzyszy ona zwykle gulaszowi czy też gołąbkom.

Puliszka to klasyka kuchni siedmiogrodzkiej. W dowolnej książce dziejącej się w Siedmiogrodzie na co drugiej stronie ktoś ją je. Co ciekawe, mimo, że dla Węgrów wszystko co siedmiogrodzkie jest zwykle turbowęgierskie to jednak na samych Węgrzech puliszkę je się rzadko.

Może dlatego właśnie, że tutaj to danie kojarzy się raczej z ubóstwem. A wielu pewnie woli odpuścić sobie tę pyszną potrawę niż ryzykować, że ktoś pomyśli o nich z pogardą: biedota.

Bohaterka podcastu: puliszka, źródło: twice.hu