Zwykle nie zajmuję się opisywaniem tego co się akurat ukazało w węgierskich mediach ale tym razem zrobię wyjątek. Felieton Zsolta Bayera, który ukazał się niedawno w gazecie Magyar Hírlap zasługuje na uwagę. Oto niektóre fragmenty:
(…) W 1967 roku budapeszteńscy Żydzi oczerniali Izrael. Ci sami Żydzi dziś oczerniają Arabów. A także Fidesz. A także nas. Bo oni bardziej nas nienawidzą niż my ich. Oni są sprawco-Żydam: samo ich istnienie jest przyczyną antysemityzmu. (…)
(…) Wszystko, co mamy zrobić to nie dopuścić by sikali i wydmuchiwali nos do basenu naszego kraju. Powiedzmy tak: zdecydowanie nie pozwalamy. A potem patrzmy wesoło jak biegają po brzegu. Banda nieszczęśliwych chorych. Zmęczą się.
Basen pojawia się w tekście poprzez anegdotę cytowaną przez Bayera, w której nienazwany z nazwiska "znany węgierski pisarz", Żyd według Bayera, ostentacyjnie wydmuchiwał sobie nos do wody w łaźni publicznej i po zwróceniu uwagi zaczął krzyczeć, że prześladuje się Żydów.
Tekst spotkał się z falą oburzenia. Kilkaset osób napisało list do Gábora Szélesa, właściciela gazety, z żądaniem odcięcia się od poglądów Bayera. Burmistrz Budapesztu Gábor Demszky zrezygnował z prenumeraty Magyar Hírlapu. Bayer napisał odpowiedź stwierdzając między innymi:
(…) Może tyle się stało, że znowu zdjąłem z półki Illyésa: "Spędziłeś dziesięć lat, albo może całe życie, krytykując Węgrów za błędy, jakie popełnili, czy to jako naród czy to jako rasa, obrażałeś ich, przeklinałeś, a i tak to wszystko nie da ci wogóle prawa, żeby choćby oględnie nawiązywać do ewentualnych słabości żydostwa. Niewidzialny tłum, o którym sądziłeś, że się już rozpłynął w ciele narodu, naraz bystro łączy się i każdą cząstką napiera na ciebie niczym kolce jeża." (tekst Gyuli Illyésa z książki Károlya Papa pt. Żydowskie rany i zbrodnie, Nyugat, 1935).
To słowa Gyuli Illyésa z lat trzydziestych. Gdyby napisał je dzisiaj, przeciwko niemu zbieranoby podpisy. Bo dziś – wróćmy do naszego motta! – Tomi Lapid jasno mówi o co chodzi: jeśli nie będąc Żydem krytykujesz Żydów jesteś antysemitą, nawet jeśli masz rację. A to jest jedną z tragedii wciśniętych w zdeformowaną formę stosunków żydowsko-węgierskich. Powiem jeszcze raz: jeśli nie można prowadzić otwartego i rozsądnego dialogu na temat tych stosunków to jest to tragedia. (…)
Tak więc okazało się, że Bayer po prostu próbuje nawiązać dialog węgiersko-żydowski. Sam Széles zareagował też w podobnym duchu pisząc, że z Bayerem można się nie zgadzać ale należy po prostu przyjąć to co napisał jako opinię i wdać się z nim w rzeczową dyskusję.
Dodam, że Magyar Hírlap nie jest parafialną gazetką sprzedawaną w kiosku koło kościoła. Jest to jeden z czterech największych dzienników w kraju i tekstu nie da się po prostu zignorować.
Bardziej od tego co Bayer napisał w swoim tekście jest jak to napisał. Jest to język jakiego na Węgrzech ostatni raz używano w latach czterdziestych, dla precyzji dodam, że w pierwszej połowie lat czterdziestych. A tego jakim językiem prowadzi się dyskurs publiczny nie powinno się ignorować.