Jobbik konsultuje

O tematyce narracji publicznej decyduje tu Fidesz. Partia z jednej strony posiada zręcznych spin doctorów a drugiej bezdenny worek ze środkami by ich pomysły wdrażać: tak na przykład kampania związana z niedawnym referendum na temat uchodźców kosztowała według niepełnych szacunków co najmniej 14 miliardów forintów – to niemal 200 złotówkowych milionów.

W takiej sytuacji pozostałe partie polityczne czy też inni uczestnicy życia publicznego skazani są na to co zdecyduje Fidesz. Nawet najciekawsze ostatnio kampania Partii Psa o Dwóch Ogonach to tylko pastisz kampanii Fideszu. Nikt nie jest w stanie przebić się z własnymi, mniej wygodnymi dla rządu, tematami.

Ostatnio próbuje zrobić Jobbik i to w ciekawy sposób a mianowicie kopiując jeden z pomysłów Fideszu, czyli narodowe konsultacje. W skrzynce na listy znalazłem kwestionariusz Prawdziwej Narodowej Konsultacji, w którym mogę wyrazić swoją opinię na tematy uznane za ważne przez tę partię: służbę zdrowia, korupcję i oświatę. Dodać warto, że pewnie większość jeśli nie wszystkie partie opozycyjne uznałyby te tematy za ważne.

Jobbik stara być mniej demagogiczny niż Fidesz i opcje odpowiedzi są bardziej symetryczne niż w przypadku konsultacji rządowych, gdzie zwykle dwie z trzech odpowiedzi były po myśli rządu (tak, raczej tak, nie). Pytania dotyczą poziomu usług służby zdrowia, kopertówek, emigracji lekarzy i pielęgniarek, list kolejkowych, płatnych usług stomatologicznych.

Po nich następuje grupa pytań odnośnie klasyfikacji ostatnich rządów pod względem korupcji, rozliczeń skorumpowanych polityków, zeznań podatkowych dla członków rodzin polityków a także agencji antykorupcyjnej (na wzór rumuńskiej, która posłała byłego premiera za kraty).

Na końcu są pytania na temat edukacji: dotyczące roli lokalnych wspólnot w zarządzaniu szkołami, pomocy finansowej dla ubogich dzieci, zamkniętych instytucji oświatowych dla „niechcących się zintegrować, przeszkadzających innych uczniom oraz uniemożliwiających pracę nauczycielom” uczniów (oko puszczone do twardego antycygańskiego elektoratu), podniesienia poziomu kształcenia zawodowego oraz pomocy dla ubogich studentów.

Całość, jak i sam pomysł tego rodzaju konsultacji, to czysta demagogia, zwłaszcza, że większość pytań jest tak sformułowana, że trudno liczyć na inną niż pozytywną odpowiedź (czy trzeba pomagać biednym dzieciom?) a i tak odpowiedzi wyślą tylko zwolennicy Jobbiku. Ten natomiast, poza przez nikogo nie kontrolowanymi rezultatami tej „konsultacji” rozszerzy też listę adresową swoich zwolenników – na końcu można podać swoje dane.

Czy zmieni to tematykę dyskursu publicznego? Zobaczymy, Fidesz na pewno zrobi wszystko by toczył się na wygodniejsze dla siebie tematy.

Reklama

Népszabadság zamknięty, powrót Trybuny Ludu

Zamknęli Népszabadság? Cóż za problem, jest przecież inna prasa, weźmy taką powstałą rok temu gazetę Magyar Idők. Znikła gazeta, pojawiła się gazeta, takie jest życie, nie?

Mówi się, że za zamknięciem Népszabadság stoi skandal, który wywołała ta gazeta: sprawa podróży helikopterem ministra Rogána.

Przypomnę: Rogán poleciał helikopterem na ślub znajomych, początkowo zaprzeczał temu, potem jednak, gdy pokazały się dokumentujące to zdjęcia, przypomniało mu się, że faktycznie korzystał z usług tej piekielnie drogiej taksówki powietrznej. Wyjaśnienia, które podał były niespójne: podobno chcieli oszczędzić nocnej podróży dziecku – tyle tylko, że przeloty miały miejsce w dzień a cały czas podróży minimalnie różnił się od czasu przejazdem samochodem. Jak to często tutaj bywa w przypadkach kiedy polityk obnosi się ostentacyjnie z niemającym kontaktu z oficjalnymi deklaracjami majątkiem sprawę przypisuje się przedsiębiorczym współmałżonkom, pracowitym rodzicom czy też dzieciom, które mimo młodego wieku doszły do fantastycznych majętności, tym razem padło na żonę.

To wszystko wiemy z Népszabadság. A co tym napisała Magyar Idők? W zasadzie tylko to co powiedział sam Rogán, nota bene, rządowy spec od propagandy, podczas debaty na temat sprawy helikopterowej w parlamencie. Uznał wówczas, że popełnił błąd bo politykowi nie wolno korzystać z helikoptera do celów prywatnych nawet wówczas kiedy jego żonę na to stać. Szczegółów helikopterowej wycieczki zabrakło. Magyar Idők dużo więcej miejsca poświęciła aktualnym tematom rządowej propagandy jak niedawne referendum o uchodźcach czy wielorakie sukcesy rządu.

Tak w praktyce odczuwać się będzie zniknięcie Népszabadság. W przyszłości nie dowiemy się jeśli kolejny minister pozwoli sobie na luksusy za nie wiadomo czyje pieniądze, za to jeszcze głośniej zabrzmią tuby rządowe typu Magyar Idők.

Népszabadság był w swoim czasie odpowiednikiem Trybuny Ludu. Cóż za przewrotność historii, że w tej chwili przypomina ją raczej Magyar Idők.

czarny protest w Budapeszcie

Kiedy dostałem dowiedzialem się z faceboooka, że i w Budapeszcie zapowiedziano demonstrację w ramach Czarnego Protestu pomyślałem, że pojawi się może jakieś pięćdziesiąt osób – licząc mnie. Zdziwiłem się kiedy przyszedłem na miejsce i zobaczyłem liczbę uczestników: było ich w szczycie pewnie do 250-300. Większość, jakieś 90%, kobiet, niemal wszystkie ubrane na czarno, najwięcej młodych ale także nieco starszych. Pół na pół Polaków – może raczej Polek – i Węgierek, trochę, ale niewiele, cudzoziemców. W sumie więcej ludzi niż na demonstracji KODu w tym samym miejscu niecały rok temu.

 

Poza tłumem wrażenie robiły płotki przed ambasadą, Nie wiem czyja to inicjatywa, policji czy ambasady, ale chodziło przecież o pikietę kobiet a nie zadymę kibiców. Ktoś się wystraszył.

 

Na proteście pojawiła się ekipa bębniarek manifestacyjnych, które podgrzewały atmosferę.



Przemówienia wygłosiły wyłącznie kobiety. Mimo, że przyjęto model otwartego mikrofonu nie pojawiły się żadne dziwolągi demonstracyjne, które zwykle z takich okazji skwapliwie korzystają. Wystąpiena, mimo, że czasami ostro feministyczne w retoryce („siostry”) nie były jednak radykalne. Przemawiające podkreślały, że nie są zwolenniczkami aborcji ale tylko chcą mieć wybór. Pojawił się głos domagający się edukacji seksualnej. 

Przemawiające kobiety się niestety nie przedstawiały. O niej wiem tylko tyle, że jest aktywistką partii Razem.



Przemówienia były po angielsku a także po polsku. Wszystkie wywoływały taki sam aplauz, widać było, że dla uczestniczki nawet nie rozumiejąc języka i tak wiedzą o co chodzi.



Wiele wystąpień nie było przygotowanych z góry, część osób mogła zdecydować się przemówić już na miejscu.



Na plakatach polski, węgierski i angielski. Pojawiły się wieszaki.



Ktoś przyniósł czarne balony



Wiele uczestniczek umocowało na ubraniach symbole protestu.    



Największy transparent: Demokracji a nie teokracji. Flag narodowych wogóle nie było.

Tłum



#czarnyprotest to po węgiersku #feketetiltakozas



Gdzie Jarek nie może …