Czegoś takiego gdzie indziej nie było. W Budapeszcie nie tylko Koalicja Europejska zdruzgotała PiS (odpowiednio 46% i 17% głosów) ale także, i tu właśnie sensacja, Wiosna wypadła lepiej niż PiS zdobywając prawie 21% głosów!
Rezultaty
pozostałych partii nie są już aż tak interesujące może poza
tym, że w Budapeszcie Konfederacja miałaby posła bo zdobyła tu 6%
głosów.
Od lat staram się zamieszczać na blogu wyniki tutejszych wyborów (na przykład tu, tu, tu, tu, tu, tu, czy tu) Niewielka jest tutejsza grupka głosujących, w tym roku było to 682 osoby, ale dość systematycznie głosuje na szeroko pojęty obóz demokratyczny. Obecne wybory europejskie nie są tu wyjątkiem.
Czemu
tak jest nie wiem. Sądzę, że rolę pewnie gra bezpośrednie
doświadczenie tego co się dzieje na Węgrzech a co jest modelem dla
PiS-u. To jednak tylko moje przypuszczenie, ciekaw byłbym wyników
badań naszej społeczności. Szkoda, że jest za mała by się ktoś
tym zajął.
Jestem ogromnym fanem projektu Fortepan. Dla tych co nie kojarzą: Fortepan to internetowe archiwum prywatnej, głównie amatorskiej ale w ogromnej mierze wysokiej jakości i bardzo interesującej fotografii zapoczątkowane przez dwóch entuzjastów – zbieraczy starych zdjęć. Sam Fortepan to nazwa niegdyś produkowanych na Węgrzech, popularnych materiałów fotograficznych. O Fortepanie pisałem na blogu tu, Czas Kultury opublikował mój artykuł na temat w numerze 2/2017.
Fortepan wyrósł w zasadzie z niczego. Ákos Szepessy i Miklós Tamási, którzy projekt rozpoczęli jako nastolatkowie, nie mieli żadnych środków, początkowo zdjęcia zbierali dosłownie ze śmietników. Nie mieli też żadnego modelu do naśladowania, ich pomysłem było zbieranie zdjęć amatorskich, to oni wymyślili by z własnego zbioru zdjęć uczynić publiczne archiwum w internecie, a także by do fotografii w ich posiadaniu zastosować licencję Creative Commons. Ten szereg innowacji zaowocował projektem, który cieszy się zasłużoną i szeroką popularnością na Węgrzech.
Wystawa jest kolejnym etapem w historii Fortepanu. Zorganizowała ją Galeria Narodowa, oglądać ją można na zamku. (Swoją drogą ewolucja od pudełek po butach wypełnianych przez dwóch gimnazjalistów zdjęciami wygrzebanymi na wystawkach do ekspozycji w galerii na zamku to dość niezwykła sprawa). Zorganizowana jest quasi-chronologicznie: prezentuje po kolei dzieci, młodzież, dorosłych i starych ludzi, tyle tylko, że zdjęcia w każdej sekcji pochodzą z różnych okresów i tak na przykład obok zdjęć dzieci z lat 30-tych mamy zdjęcia z lat 70-tych. Wystawa opowiada nam nie tyle, trzymając się przykładu, o dzieciach co o tym jak te dzieci fotografowano.
Wśród tych głównych sekcji osobno pokazano mniejsze kolekcje, na przykład zdjęcia instytutu urbanistycznego, stowarzyszenia sportów obronnych, nieliczne fotografie związane z Holocaustem czy też zdjęcia stereograficzne.
Kurator,
István Virágvölgyi, trzysta
zdjęć do wystawy wybrał z
ponad stu tysięcy fotografii znajdujących się w zbiorze, oglądając
je ma się poczucie większej intensywności niż w przypadku
przeglądania Fortepanu w internecie. Niejednokrotnie, czym
mnie szczególnie ujął,
wykazał się poczuciem humoru wybierając
zdjęcia, wobec których nie można się nie uśmiechnąć.
Zachęcam wszystkich do odwiedzenia wystawy, otwarta jest do 25 sierpnia. A poniżej mała próbka tego co można tam zobaczyć.
Materiały Fortepan, od których nazwano archiwumSlideshow zdjęć FortepanuMiklós Tamási uwieczniony na wystawceChłopiecŻłobek na kółkachMłody levente (rodzaj harcerza)MłodzieżObrona chemiczna i kobietaKomisja i kobietaCzytanie gazet na placuStarsza pani i dzieciNa ludowo z samolotuDziadek1956Wątek polski: uchodźcy na granicy w 1939 roku, pisałem więcej na temat tej serii zdjęć tu.Zdjęcia stereograficzneDolna sala na wystawieWesoła rodzina czeka na odwiedzających wystawę
Dostałem niedawno program dopiero co rozpoczętej Wiosny Filmowej. Cenię sobie tę imprezę, zawsze w miarę możliwości uczęszczam na nią bo zwykle jest znakomitym przeglądem najciekawszych filmów ostatniego roku. Zdziwiło mnie więc, że w programie zabrakło Kleru, który w zeszłym roku był zdecydowanie dominującym wydarzeniem kinematograficznym. Wydaje mi się, że powinien znaleźć się tam by Węgrzy zainteresowani kinem polskim mieli możliwość zapoznania się z tym ważnym filmem.
Podobnie zdziwiło mnie, że w instytutowym programie polskich wydarzeń w ramach niedawnych Targów Książki nie znalazłem Szczepana Twardocha, którego Król został właśnie wydany po węgiersku. Twardoch to znaczący i popularny pisarz będący zarazem laureatem szeregu nagród, do Budapesztu ściągnęło go często wydający polskich autorów Typotex, wydawałoby się, że warto to promować, jej przekład na węgierski wsparł zresztą polski Instytut Książki, a tu cisza.
O tej książce lepiej nie mówić
Napisałem do Joanny Urbańskiej kierującej Instytutem Polskim z pytaniem o pominięcie Kleru i Króla przez Instytut. Odpowiedź, zgodnie z jej prośbą, podaję w całości.
Uprzejmie informuję, iż Instytut Polski w Budapeszcie, jako placówka dyplomatyczna podległa Ministerstwu Spraw Zagranicznych, program swój konstruuje w oparciu o priorytety polskiej polityki zagranicznej. W wielkim skrócie, naszą misją jest popularyzowanie polskiej kultury, historii i języka, jak również budowanie pozytywnego wizerunku Polski za granicą oraz dbanie o jej dobre imię. Działalność nasza kierowana jest do węgierskiej opinii publicznej, którą pragniemy zaznajomić z polskimi osiągnięciami z najrozmaitszych dziedzin, mogącymi wpłynąć na pozytywne postrzeganie naszego kraju: od kultury poprzez gastronomię aż po sport. Dokładamy wszelkich starań, by tworzyć programy łączące najwyższe walory artystyczne i treści merytoryczne z możliwie atrakcyjną i interesującą formą, na ich konstruowanie oprócz wyżej wspomnianych kryteriów wpływ mają zaś niejednokrotnie także względy natury technicznej, kwestie finansowe czy możliwości organizacyjne. Wszystkie te elementy składają się na efekt finalny, który prezentujemy naszym gościom, licząc na ich przychylne zainteresowanie, względnie zrozumienie, jeśli w oferowanym przez nas programie nie odnajdują wszystkich pozycji, które chcieliby tam widzieć. Powyższe zasady mają zastosowanie także w przypadku organizowanych przez nas wydarzeń literackich i filmowych, których bezpośrednio dotyczy zapytanie. Pragnę zapewnić, że szanujemy osobiste gusta oraz subiektywne oceny każdego z naszych potencjalnych odbiorców, podczas doboru programów nie zawsze jednakże możliwe jest zaspokojenie wszystkich indywidualnych oczekiwań w tym zakresie. Dziękuję za wszelkie komentarze i uwagi dotyczące pracy Instytutu Polskiego w Budapeszcie, dzięki odzewowi społecznemu możemy jeszcze prężniej i efektywniej działać na rzecz promocji Polski na Węgrzech.
Joanna Urbańska
Za odpowiedź
jestem wdzięczny ale nie mogę powiedzieć by wiele dla mnie
wyjaśniła.
Próbuję
wyłuskać z niej co jest najistotniejsze. Zdają się być to frazy
„priorytety polskiej polityki zagranicznej”, „budowanie
pozytywnego wizerunku Polski za granicą i dbanie o jej dobre imię”
oraz „pozytywne postrzeganie naszego kraju”, mniej ważne
są chyba „względy natury technicznej, kwestie finansowe czy
możliwości organizacyjne”. Wychodzi więc „dbałość o
dobre imię Polski” definiowane przez politykę, a to recepta na
propagandę raczej jak promocję kutury, której twórcy miewają
przecież inne priorytety niż MSZ.
Do czego to
prowadzi widać na podstawie przytoczonych przykładów. Jeden z
najpopularniejszych filmów w historii polskiej kinematografii
wywołujący dużą dyskusję społeczną zostaje przemilczany.
Wydanie po węgiersku istotnej powieści współczesnego autora,
pozytywne wydarzenie z punktu widzenia polskiej kultury, zostaje
zignorowane.
Kultura to przeżyje, nie takie rzeczy przecież przemilczywano już w przeszłości (sam Twardoch powiedział w wywiadzie zresztą, że to, co się stało specjalnie go nie rusza [HU]). Nie widzę jednak żadnego sensu w podporządkowywaniu jej bieżącym wytycznym politycznym. Tym bardziej, że nieraz to te przemilczywane przez rządy rzeczy lepiej przysługują się obrazowi Polski niż te z oficjalnym gryfeṃ.
***
A tak na marginesie nie mogę sobie odmówić uwagi na temat słowa „programy”, które pojawia się, w liczbie mnogiej, w tekście. To hungaryzm, nie pierwszy zresztą raz w użyciu przez Instytut Polski, po polsku można przecież powiedzieć „imprezy” czy „wydarzenia kulturalne”.
Sukces pierwszej emisji pieniędzy przez Partię Psa o Dwóch Ogonach (Magyar Kétfarkú Kutyapárt) podczas zimowego marszu pokoju (pisałem o tym tu – i są tam też pieniądze) najwyraźniej rozochociła partię do stworzenia kolejnych banknotów. Oto i one uszeregowane według wzrastającej wartości.
Blanka Nagy, gimnazjalistka, która zasłynęła z ciętego języka, którym wygłosiła przemówienie na opozycyjnym wiecu. Zaatakowały ją za to prorządowe media, wśród ataków szczególnie odznaczył się przedstawiony powyżej publicysta Zsolt Bayer. Blanka Nagy wygrała szereg procesów przeciwko tym mediom, więcej, po angielsku, tu.Márton Gulyás, aktywista antyrządowy. Zasłynął z szeregu happeningów politycznych. Próbował też doprowadzić do współpracy opozycji w wyborach tworząc ruch na rzecz sprawiedliwej ordynacji wyborczej (wspominałem o tym tu)Bernadett Szél i Ákos Hadházy, byli politycy LMP, którzy wsławili się podczas krótkiej okupacji budynku telewizji w grudniu zeszłego roku.A tu polityk DK (Koalicja Demokratyczna, partia Gyurcsánya) László Varju, którego ochroniarze, nie zważając na immunitet poselski, sprawnie powalili na ziemię podczas tej okupacji. Judith Sargentini, wypróbowany wróg narodu, autorka raportu Parlamentu Europejskiego na temat Węgier.A oto i teren jej działalnościKwota wyższa ale i szatan niemały: sam Jean-Claude Juncker, też zresztą wróg narodu, niedawno wraz z uberwrogiem Georgeem Sorosem (jest na banknocie dziesięciotysięcznym) królujący na płakatach, którymi obklejono Węgry (za to zresztą zawieszono Fidesz we frakcji Europejskiej Partii Ludowej)
Banknoty są ładne i cenne, ale nie próbujcie nimi płacić. Lepiej je odłożyć gdzieś by później opowiadać dzieciom jakie to dziwne czasy były kiedy można było zostać wrogiem narodu a pewna partia z psem w nazwie z tego się nabijała.