Piątego września w Kötcse Orbán wygłosił ideologiczne przemówienie dla intelektualnej elity Fideszu i zwolenników tej partii. Sądzę, że to było ważne wystąpienie (o innym takim przemówieniu pisałem wcześniej tu), istotny dokument epoki i dlatego warte jest uwagi.
Z pewną dozą mesjanistycznej megalomanii Orbán sięga poza Węgry i prezentuje swoją wizję dla Europy, w skrócie: koniec liberalizmu, powrót do korzeni chrześcijańskich. Liberalizm jest tu przedstawiony jako wciąż wpływowa ale żałosna, zbankrutowana ideologia, Orbán nadaje jej cechy, które znajduje wygodnymi.
Chrześcijaństwo przedstawione jest utylitarnie: odnosi się do jednostek, gdyby wymagania chrześcijańskie miały zaszkodzić gospodarce to należy je zignorować. Rzecz jasna mowa jest o pomocy uchodźcom, taki argument w dyskusji o zamknięciu sklepów w niedziele paść ze strony rządu w żaden sposób nie mógł. Co do bliźnich to obowiązki mamy wobec swoich najbliższych, potem swojej wsi/miasta, dalej wobec ojczyzny, dopiero potem można pomyśleć o innych (rzadko spotkać można jawniejsze uzasadnienie i usprawiedliwienie nepotyzmu i korupcji).
Uchodźców przyjmować nie trzeba z szeregu powodów. Po pierwsze to nie żadni uchodźcy bo ci siedzieliby dalej w Turcji ale gospodarczy migranci. Po drugie, to element islamizacji Europy a nie problem humanitarny, Po trzecie, Węgry nie chcą zmieniać swojego składu etnicznego.
W polityce zagranicznej Orbán prezentuje się jako zwolennik realizmu i egoizmu narodowego. Liberalizm (idealizm) jest hipokrytyczny, w końcu i tak liczą się tylko interesy.
W kontekście kryzysu uchodźców to przemówienie jest ewidentnie propozycją ideologicznego usprawiedliwienia dla ich nieprzyjmowania i dla ksenofobii, w dodatku opartych o argumenty nazwane chrześcijańskimi. Wizja ta odnosi się do Europy, widać, że Orbán próbuje wykorzystać obecny kryzys to szerzenia swoich poglądów.

Propaganda rządowa: „Ludzie zdecydowali: kraj należy obronić”
Całe przemówienie można przeczytać, po węgiersku, tu. Poniżej podaję wybrane fragmenty, całego przetłumaczyć nie dam rady.
Jeśli mogę pozwolić sobie na uwagę osobistą: nie jestem rzecz jasna jedyną osobą, która od czasu do czasu styka się z pytaniem lub stawia je sobie sama, jaki jest sens tego co się ze mną dzieje? Sądzę, że zdarza się to szczególnie często u ludzi, których często dotykają ataki, cierpienie, problemy, i którzy nie chcą przyjąć, że po prostu mają pecha, ale uważają, że wszystko ma wyższy sens, tylko go w danym momencie nie rozumiemy.
(…)
Jestem w sytuacji, w której często wydaje mi się, że znam odpowiedź na to pytanie a potem okazuje się, że byłem w błędzie. (szereg przykładów jak wcześniej rozumiał sens wydarzeń…) [Obecnie uważam], że prawdopodobnie to wszystko co się z nami działo w ciągu ostatnich paru lat miało miejsce, bo mamy, jak by to powiedzieli fundamentaliści, wojnę krzyżową, tacy jak ja bardziej umiarkowani problem mówią o “islamizacji Europy”, i ktoś musi nazwać to po imieniu, zatrzymać, ogłosić inny niż obecny kurs polityczny. Prawdopodobnie nie tylko Węgry ale i Europa oczekuje od nas, Węgrów, a osobiście od wybranych przywódców kraju, byśmy, skoro już w tylu rzeczach dopomógł nam dobry Bóg, byli łaskawi pokazać wszystkim co potrafimy.
Twierdzę, że to, czego doświadczamy to koniec pewnej epoki, pewnej ideologicznej epoki. Bez jakiejś chełpliwości, nazwijmy ją poprostu epoką liberalnego bla bla. Ta epoka kończy się, co zawiera w sobie wielkie ryzyko ale i daje nową szansę by ideologia, światopogląd, podejście narodowo-chrześcijańskie odzyskało dominującą pozycję nie tylko na Węgrzech ale w całej Europie
(…)
Sytuacja jest taka, że oni nie chcą statusu uchodźcy ale chcieliby być uchodźcami w Niemczech. To inna historia. Tak naprawdę nie szukają bezpieczeństwa w sytuacji zagrożenia życia ale chcą sobie zapewnić pewną jakość życia.
(…)
W mojej opinii zjawiska jakie opisałem to nic innego jak kryzys tożsamości. Na pierwszy rzut oka to zła wiadomość ale to pierwszy dobry kryzys tożsamości, który przeżywam. Wcześniej mówiliśmy już o kryzysie tożsamości: kryzysie tożsamości chrześcijaństwa, kryzysie tożsamości narodowej. Obecnie, szanowni Panie i Panowie, chodzi o kryzys tożsamości liberalnej. Cała ta sprawa uchodźców, cała ta wędrówka ludów, cały ten problem migracji ekonomicznej z odpowiedniej perspektywy to nic innego jak kryzys tożsamości liberalnej.
(…)
Jestem przekonany, że dalej w Europie nie da się żyć w dobrobycie i równocześnie uważać się, na sposób liberalny, za dobrego człowieka. Sformułuję to następująco: najbardziej niebezpieczna kombinacja znana z historii to sytuacja kiedy człowiek jest bogaty i słaby. Nie ma niczego bardziej niebezpiecznego. Tylko kwestią czasu jest kiedy ktoś zauważy twoją słabość i zabierze ci to, co masz.
(…)
Pomoc z własnej kieszeni może być nawet dobra dla gospodarki, ale jeśli oczekujemy jej od państwa, i chcemy państwowego podziału wtórnego dóbr, pragniemy użyć do niej dóbr z państwowej sfery produktywnej, z zasobów gospodarczych to nie może się to inaczej skończyć niż obniżeniem wydajności gospodarki.
Dlatego te wymaganie chrześcijańskie, które pojawiają się w obecnej sytuacji i z którymi się zgadzam, jeśli pojawiają się w odniesieniu do obywateli to są słuszne, jeśli w odniesieniu do państwa – już nie.
(…)
Na końcu zawsze okazuje się, że chodziło o pieniądze, ropę, surowce i wogóle o coś innego, i że tak naprawdę nie zrobili niczego dobrego, kiedy łaskawi byli zbomdardować Irak czy akurat Syrię, ale akurat to co najgorsze, co możliwe było tak, że w międzyczasie oczekiwali, że świat uzna ich z dobrych, za tych, co stoją po stronie dobra. To jest istota liberalnej polityki zagranicznej, wokół tego jest zorganizowana.
(…)
Tożsamość chrześcijańska moim zdaniem – choć są tu tacy, którzy teologicznie potrafią to dużo dokładniej sformułować – w sposób zupełnie jasny stawia przed nami priorytety. Przede wszystkim odpowiedzialni jesteśmy na nasze dzieci, potem za naszych rodziców. To jest ważniejsze od wszystkiego innego. Potem są ci, z którymi żyjemy razem w tej samej wsi lub mieście. Potem jest nasza ojczyzna, a dopiero potem są wszyscy inni.
(…)
Cóż wynika z tego wszystkiego, szanowni Panie i Panowie? Moim zdaniem cztery rzeczy.
Po pierwsze, trzeba powiedzieć, że kraj, który nie ma granicy nie jest krajem.
(…)
Drugi wniosek. Należy obronić – i nie chcę tu wypowiadać się w imieniu innych krajów, ale życzę, by większość Europy tak myślała jak my – skład etniczny i kulturalny Węgier.
(…)
Trzecia rzecz, w międzyczasie należy odnosić sukcesy gospodarcze, bo w obecnych czasach na darmo ma człowiek rację, na darmo moralnie jesteś najbliższy ideałowi, jeśli nie masz sukcesów gospodarczych, zadepczą cię.
(…)
W końcu czwarta rzecz, która moim zdaniem wynika z tego wszystkiego. Proszę nie zrozumieć źle tego co powiem: codzienny patriotyzm. Nie chodzi tu o podejście intelektuane ale o instynkt życia, codzienną rutynę. Jeśli wejdę do sklepu to kupuję towary węgierskie. Jeśli zatrudniam człowieka, przyjmę Węgra.
(…)
Tej bitwy nie damy rady uniknąć, jeśli nie pójdziemy tam gdzie się toczy to i tak się odbędzie. Musimy tam pójść i zwyciężyć, szanowni Panie i Panowie!