Radio Polonia Węgierska 96 / leczo

W najnowszym podcaście Radio Polonia Węgierska (16:30) opowiadam o tym co mnie zaskoczyło kiedy zainteresowałem się bliżej jednym z najwspanialszych dań kuchni węgierskiej: leczo.

Co robią lekarze w kuchni? Lecz*

Niewiele jest dań, które uhonorowane są dowcipem na swój temat, leczo – jakże zasłużenie – jest jednym z nich.

Leczo nie jest skomplikowanym daniem, w jego skład wchodzą jedna część cebuli, dwie części pomidorów i cztery białej papryki, do tego dochodzi papryka w proszku. Cebulę smażymy na boczku lub w oleju, potem dodajemy papryki, na końcu pomidory i gotowe.

Rzecz jasna, istnieją różne szkoły gotowania leczo, przedmiotem sporu są dopuszczalne dodatki (od w miarę powszechnie akceptowanych kiełbasy czy też jajek po bardziej egzotyczne cukinie, bakłażany, ryż a nawet grzyby czy ryby) jak i również tak szalenie istotne detale jak sposób krojenia papryki: wzdłuż czy w poprzek.

Leczo to jedna ze sztandarowych pozycji kuchni węgierskiej obok takich gigantów kulinarnych jak zupa gulaszowa, paprykarz ziemniaczany, gołąbki z kwaszonej kapusty czy zupa rybacka. Co ciekawe, danie jest obecne na Węgrzech od stosunkowo niedawna. Już same składniki czyli papryki i pomidory wskazują na to, że nie przybyło ono tu wraz z Węgrami zajmującymi kotlinę Karpacką. Wbrew pozorom, nie zawdzięczamy go też Turkom ale bułgarskim ogrodnikom, którzy pojawili się na Węgrzech po 1870 roku i zaczęli je tu przyrządzać.

Przepis po raz pierwszy opublikowano w czasopiśmie A Hét w 1902 roku pod nazwą Rácz Omácska czyli Serbska omasta lub Serbski sos. Nazwę lecsó w książkach kucharskich użyto po raz pierwszy dopiero w 1931 roku. Tak więc ta nowa tradycja kuchenna narodziła się niemal na naszych oczach.

Z leczo łączy się pewna ciekawa rzecz. Danie ratatouille nazywane jest przez Węgrów “francuskie leczo”. Uwaga: to nie leczo nazywane jest “węgierskie ratatouille” ale jest dokładnie odwrotnie! W Europie wschodniej gdzie punktem odniesienia są zwykle niedoścignione wzorce z zachodu (Warszawa to Paryż północy, zespół Illés to węgierscy Beatlesi, budapeszteński szykowny dom handlowy nazwano “Párisi” – “Paryski”) takie odwrócenie perspektywy jest radośnie odświeżające.

Poza wszystkim, leczo jest po prostu pyszne. I jak tu nie kochać tego dania!

Leczo i jego składniki, źródło: Budapest Cooking Class

Leczo upamiętnione na graffiti oraz w minipomniku Kołodki w Lendavie, źródło: Instagram

* dowcip opiera się na brzmieniu słów i jest nie do zapisania. By go docenić trzeba wysłuchać podcastu 🙂

Reklama

Radio Polonia Węgierska 95 / Węgier-Ukrainiec dwa bratanki

Węgrzy za Ukrainą? Tak! Są i tacy. O tym zaskakującym zjawisku mówię w najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (15:15).

W Ukrainie żyje niecałe sto pięćdziesiąt tysięcy Węgrów. W węgierskiej oficjalnej narracji są oni uciskani przez Ukraińców, ich los ma być przyczyną zimnych stosunków między Węgrami a Ukrainą. Zaciekawiło mnie jak ci zakarpaccy Węgrzy odnoszą się do wojny.

Postaw, rzecz jasna, jest cały szereg. Wielu z nich już dawno przeniosło się na Węgry i poprzednia ojczyzna nic ich nie obchodzi. Inni uciekli na Węgry przed poborem niedawno. Spotkałem się z paroma takimi osobami, o Ukrainie nie mieli wiele dobrego do powiedzenia, wyczuwało się pewną sympatię wobec Putina. Usłyszałem, że Ukraińcy wysyłają Węgrów jako mięso armatnie na trudne odcinki frontu. To dość spójne z tym jak wielu Węgrów widzi los swoich rodaków żyjących w krajach ościennych: źle są tam traktowani, tęsknią za Węgrami.

Ale są też Węgrzy, którzy włączyli się w walkę Ukraińców z agresją rosyjską. Najbardziej znani są ochotnicy walczący w 68 batalionie Zakarpatski Szarkani czyli Zakarpackie Smoki. Już sama nazwa wskazuje na węgierski charakter jednostki: smoki po ukraińsku to drakoni, szarkani to węgierskie słowo.

Do batalionu należy Fagyir Sándor, przed wojną wykładowca na zakarpackim uniwersytecie. Jego zdjęcie jak z okopu prowadzi przez laptopa wykład, stało się kultowe do tego stopnia, że w Użgorodzie powstał mini pomnik inspirowany tą fotografią (dzieło Myhajło/Mihálya Kołodki).

Fegyir Sándor w okopie, źródło: 444.hu

Fegyir Sándor na pomniku, źródło: 444.hu

Węgierscy żołnierze zwrócili na siebie uwagę krótkim filmikiem zamieszczonym w internecie 23 października (rocznica powstania 1956 roku). Pozują tam z węgierską flagą z dziurą, symbolem rewolucji, oraz flagą ukraińską. Pod jego wpływem węgierscy użytkownicy internetu zaczęli organizować zbiórkę na pomoc dla nich przesyłając im specjalne power banki, odzież zimową ale także i węgierską kiełbasę oraz paprykową pastę Erős Pista. Wydaje się, że ten tak powstały kanał pomocy zostanie z nami na długo.

Węgrzy, Ukraińcy, źródło: 444.hu

Tak więc okazało się, że mniejszość węgierska w Ukrainie może łączyć oba kraje. Ci Węgrzy, którym nie odpowiada prorosyjska polityka rządu, dostali sposób by wspomóc walczących Ukraińców. Bywa więc, że Węgier-Ukrainiec to dwa bratanki.

Polacy z Węgier zbierają na generator dla Ukrainy – rezultat

Udało się! Zebraliśmy nieco więcej (4080 złotych oraz 10 000 forintów, które wręczono mi osobno) niż cel zbiórki (4000 złotych).

Kupno generatora nie jest jednak prostym zadaniem bo generatorów wszędzie brak. We współpracy ze stowarzyszeniem Jednist udało się kupić w końcu jeden generator (tak dokładniej to zapłaciłem za generator, który oni zamówili wcześniej po starej cenie), i jest już on w drodze do miasta Dniepr. Koszt to 123 980 forintów. Na generatorze umieściliśmy napis po ukraińsku „Od Polaków z Węgier na znak solidarności” czyli „На знак солідарності від угорських поляків.” Poniżej załączam dokumentację fotograficzną.

Okazało się, że pieniędzy starczy również na drugi generator! Kupiłem go w niemieckim amazonie, koszt to 566.27 euro (469.47 euro sam generator plus 120.39 euro za przesyłkę). Kiedy nadejdzie wrzucę parę zdjęć.

Wydatki:

123 980 forintów to 1459 złotych

566.27 euro to 2656 złotych

W sumie wydałem 4115 złotych

Zebranych jest 4080 złotych plus 118 złotych (10 000 forintów), w sumie 4198. Za pozostałe pieniądze (83 złote) kupię żywność.

Ogromne dzięki dla wszystkich, którzy wsparli zbiórkę!

Radio Polonia Węgierska 94 / Palinka!

W najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska mówię o palince. Kto chce zrozumieć Węgrów niech słucha (15:25) – a potem niech się też napije.

Od palinki – wstrętne uczynki jak głosi wierszyk z cyklu Odwódki Wisławy Szymborskiej. Węgrzy by się z tym zapewne nie zgodzili. Do palinki mają zdecydowanie bardziej pozytywny stosunek.

Węgrzy do palinki odnoszą się emocjonalnie. Palinka to jeden z komponentów węgierskości. Prawo to jej wyrobu – na Węgrzech dozwolona jest produkcja na własny użytek – jest czymś podobnym do prawa noszenia broni w Stanach czy też braku ograniczenia prędkości na autostradach w Niemczech. Sprzęt to destylacji można legalnie kupić w supermarketach budowlanych jak Praktiker czy OBI.

Palinka, czy to w plastikowych czy to w szklanych butelkach, to częsty prezent. Jeśli własnego wyrobu to tym bardziej doceniany. A przy okazji wdzięczny temat do rozmowy: z jakich owoców? Jaki był proces przygotowania zacieru? Jaka ilość? Jaka wydajność? Miło zachwycać się aromatem owoców (nie zawsze łatwo rozpoznać, dlatego warto przedtem wypytać z czego daną palinkę zrobiono), pomlaskać nad smakiem.

Dla niewiedzących: palinkę wytwarza się głównie z owoców choć w zasadzie można ją wyprodukować pewnie z dowolnej rośliny: kiedyś piłem palinkę z buraka (smakowała ziemią). Po procesie fermentacji zacier destyluje się i gotowe.

I tak Węgrom owoce kojarzą się przede wszystkim z palinką. Jak ktoś powie, że ma w ogrodzie, dajmy na to, śliwę czy pigwowiec to można się spodziewać, że w następnym zdaniu padnie uwaga na temat ile to palinki można z ich owoców wyprodukować. Jedzenie owoców jest dla dzieci, jak wyjaśnił mi niedawno z pobłażaniem mój kolega. Dżemy, soki, kompoty nie są tematem do rozmowy, palinka natomiast owszem.

Owoce, włączając w to spady, zbiera się do pojemika, często to nieużywany kubeł na śmieci. Wizyta w ogrodzie nie może się obyć bez odwiedzenia tego kubła, zamieszania zacieru kijem i zachwytami nad wyglądem i zapachem (oba straszne).

Picie palinki, także w małej ilości przed śniadaniem, to nieodzowny rytuał, zwłaszcza na prowincji. To zarazem znak bratania się, przypieczętowania zgody. Nie przypadkiem zdjęcie, na którym zięć Orbána nalewa teściowi palinkę z gąsiora stało się symbolem systemu opartego na nepotyzmie.

Źródło: Hungarian Free Press

Gdy Węgrzy dowiadują się, że jestem Polakiem, ze współczuciem mówią mi, jak straszna jest wódka (w porównaniu do palinki). Pocieszają mnie, czymże innym, palinką.

Radio Polonia Węgierska 93 / Co nam dali Sowieci?

Co nam dali Rzymianie? To, dzięki Życiu Briana, wiemy, pytanie co nam dali Sowieci? Odpowiedź na to intrygujące pytanie pada w najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (18:10).

Co nam dali Rzymianie? Kto oglądał film pod tytułem „Żywot Briana” nakręcony przez Monty Pythona pamiętać będzie fragment gdy przywódca spiskowców zadaje to pytanie swoim zwolennikom oczekując listy doznanych krzywd. Zamiast tego zaczynają oni wyliczać zdobycze cywilizacyjne, które tym okupantom Żydzi zawdzięczają: wodociągi, urządzenia sanitarne, nawadnianie, medycynę, bezpieczeństwo, publiczne łaźnie, i tak dalej.

Pytanie z tego kultowego fragmentu filmu można zadawać w odniesieniu do wszystkich okupacji, które mogły dotknąć dany naród. W przypadku Węgrów to, nie wchodząc w różnice pomiędzy nimi, okupacje turecka, austriacka i radziecka. Tak jak wobec pierwszych dwóch łatwo wymienić parę pozytywów, jak kawa czy łaźnie w przypadku Turków oraz rozkwit gospodarczy w państwie Habsburgów to nie jest to łatwe w odniesieniu do dziedzictwa komunistycznego. Nie raz pytałem różnych znajomych co takiego zawdzięczamy temu okresowi w historii i nikt nie był w stanie niczego wymienić. Bo Węgry były podporządkowane państwu o niższym poziomie cywilizacyjnym, bo wszystko co radzieckie było gorsze, warte tylko pogardy.

Aż niedawno mnie olśniło: Sowietskoje Igristoje! Jak mogłem o nim nie pomyśleć. To marka radzieckiego szampana, jedynego bodajże, który był wówczas dostępny w całej Europie Wschodniej. Napój alkoholowy o tej nazwie do dziś można na Węgrzech kupić.

Ciekawostka: od dawna nie ma on nic wspólnego ze Związkiem Radzieckim a nawet z Rosją. Produkowany jest przez węgierską firmę Royalsekt z miejscowości Izsák leżącej na Wielkiej Nizinie Węgierskiej. Firma nabyła prawa do używania tej nazwy po upadku socjalizmu. To wino musujące jest czysto węgierskie: powstaje na Węgrzech z węgierskich winogron.

W 2014 roku Royalsekt ukarano wysoką karą finansową za marketing mylnie sugerujący, że Sowietskoje Igristoje to produkt mający związek ze Związkiem Radzieckim czy też Rosją. Firma broniła się twierdząc, że szampan powstaje przy użyciu oryginalnej rosyjskiej metody produkcji szampana, ale specjaliści twierdzą, że taka nie istnieje.

Wszystko to nie jest istotne. Ważne jest, że ponad trzydzieści lat po upadku socjalizmu i wyjściu wojsk radzieckich z terytorium Węgier i dziś można z sukcesem reklamować product jako „sowiecki”. Wiemy już co też nam dali Sowieci.

Grudzień 2022, Sowietskoje igristoje na półce sklepowej. 777 forintów to 9 złotych.