Przez długi czas myślałem, że historia Polski i Węgier jest bardzo podobna. Bo razem wyzwoliliśmy się spod socjalizmu, bo i tu i tu byli dysydenci, w obu krajach coś się działa w 56 roku, bo kraje wyszegradzkie, bo Europa środkowa, bo Jenő Szűcs i jego Three Historical Regions of Europe. Niedawno jednak rozmawiając ze znajomym, który próbował zrozumieć sytuację na Węgrzech poprzez znalezienie prostych analogii, zauważyłem, że nie jest tak do końca. Proponuję spacerek przez ostatnie półtora wieku.
Wiosna ludów – tu dużo podobieństw. Polacy walczą na Węgrzech w powstaniu 1848 bo sprawa jest wspólna. Rola Rosji jako dławiciela dążeń wolnościowych jest podobna. Ale potem już tylko coraz więcej różnic.
Krótko po powstaniu styczniowym Węgrzy zawierają ugodę z Austrią i otrzymują szeroką autonomię. Kraj nie jest wolny ale rozwkita. Do dziś jest to mile wspominany wiek złoty. Polska nadal pod zaborami, doznaje kolejnych represji raczej niż rozwoju.
W pierwszej wojnie światowej Węgry walczą po stronia państw centralnych. Co ja piszę, SĄ jednym z państw centralnych. Polski nie ma, Polacy giną we wszystkich armiach, zaczynają się przygotowania do odzyskania niepodległości.
Koniec wojny: niesamowity entuzjazm w Polsce, granice wywalczone zbrojnie, wliczając w to najważniejszą wojnę polsko-bolszewicką. Duma z odzyskanej niepodległości. Na Węgrzech z podobnie odzyskanej niepodległości dumy nie ma, dominuje trauma spowodowana utratą terytoriów na skutek traktatu z Trianon. Wojskowo wojna kończy się poczuciem klęski.
W okresie międzywojennym Polska notuje szereg sukcesów w budowaniu państwowości. Węgry dostosowują państwo i infrastrukturę do nowych granic i kultywują rewizjonizm.
W wojnę Polska wchodzi jako sprzymierzeniec Wielkiej Brytanii i Francji, Węgry jako sojusznik podobnie rewizjonistycznych Niemiec. Polska walczy ponad miesiąc z wojskami niemieckim, zajęcie Węgier przez te wojska odbywa się bez żadnego oporu. Z drugiej strony Polska oficjalnie traktuje wkraczającą Armię Czerwoną jako sojusznika podczas gdy wojska węgierskie, ramię w ramię z Niemcami, walczą przeciwko jej.
Zamknięcie żydów w gettach i ich deportacja odbywa się na Węgrzech pod kierownictwem niemieckim ale rękoma przedstawicieli węgierskiego państwa: urzędników i żandarmów. W Polsce, podziemne wówczas, państwo nie odgrywa takiej roli.
Wojnę oba państwa kończą mimo wszystko podobnie: zajęte przez Armię Czerwoną trafiają pod kontrolę komunistów. Wielu ludzi zostaje wywiezionych na wschód. W Polsce jednak panuje przekonanie, że "wojnę wygraliśmy wojnę choć zdradzili nas sojusznicy". Kultywuje się bohaterów narodowych. Antykomunistyczne zbrojne podziemie działające przez parę lat po wojnie nie ma swojego odpowienika na Węgrzech. Tam w tym czasie dominuje świadomość klęski a pamięć o wojnie ogranicza się do raczej skromnego, neutralnego upamiętnienia zabitych bądź poległych.
Role odgrywana przez emigrację polską w kulturze i kształtowaniu myślenia o polityce jest nieporównywalna z rolą emigrację węgierskiej będącej głównie efektem exodusu po 1956 roku. Z kolei Węgry czerpią z kultury węgierskiej w krajach sąsiednich, na przykład w Wojwodinie.
Represje po powstaniu 1956 roku na długo złamały ducha oporu u Węgrów. Niemal do końca socjalizmu będzie panował spokój społeczny. Wypadki poznańskie tego samego roku były dużo bardziej ograniczone i mniej krwawe. Ich stłumienie nie zapobiegło kolejnym wybuchom włącznie z największym z nich w 1980 roku.
Ruch dysydencki rodzi się w obu krajach w podobnym czasie ale tylko w Polsce nabiera znaczenia poza wąskimi kręgami inteligencji. Swoją drogą nawego słowo "dysydent" ma różne znaczenie: w Polsce oznacza osobę sprzeciwiającą się władzy komunistów, często z moralnych pobudek, podczas gdy na Węgrzech, gdzie występuje w postaci czasownika "disszidálni" oznacza po prostu ucieczkę na zachód.
Powstała w międzyczasie Solidarność i cały okres karnawału znów nie ma odpowiednika na Węgrzech, podobnie jak i skala działania podziemia, a zwłaszcza prasy i ruchu wydawniczego. W tym czasie (oficjalna) prasa węgierska rozpisuje się na temat lenistwa Polaków, którym się nie chce pracować, sporo ludzi to kupuje.
Podczas gdy Polsce okres niedoborów właściwie trwa bez końca, sklepy są coraz pustsze, zakupy robi się na kartki a kolejki są codziennością Węgry przeżywają okres dobrobytu, o którym Polacy mogą tylko pomarzyć. Kupić można tu wszystko, można też zarobić a forint jest na tyle mocny (na czarnym rynku), że Węgrzy są w innych krajach bloku bogaczami. Rodzi to wśród Węgrów dumę z tych osiągnięć.
Kościół odgrywa różną rolę w obu krajach. W Polsce wiadomo – jedna z najważniejszych niezależnych od państwa instytucji, często wspierająca opozycję. Wybór i działalność papieża daje społeczeństwu wielki zastrzyk energii i optymizmu. Na Węgrzech tego wszystkiego brak. Kościoły, bo tu trzeba raczej używać liczby mnogiej ze względu na ważną pozycję kościołów protestanckich, spacyfikowano dalece brutalniej niż w Polsce, ich rola społeczna jest potem znikoma. Serwilizm przywódców kościelnych, wśród których wielu współpracowało z tutejszą ubecją, jest zdumiewający. Przejawiających skłonności opozycyjne księży szykanują wspólnie ze służbami.
Koniec socjalizmu na pierwszy rzut oka wygląda podobnie w obu krajach. Rozmowy okrągłego stołu, wybory, niekomunistyczny rząd. Z perspektywy czasu widać jednak, że przemiany w Polsce wobec świadomości bankructwa poprzedniego systemu są głębsze podczas gdy na Węgrzech ograniczają się często do powierzchownych korekt gdyż powszechna jest opinia, że sytuacja w kraju jest generalnie dobra i nie ma potrzeby radykalnych reform.
Zdaje się też, że kraje różni podejście do trudnych momentów w historii. Dyskusje jakie w Polsce wywołują na przykład książki Grossa nie mają węgierskiego odpowiednika. Tu na odwrót, myślenie nacjonalistyczne w odniesieniu do przeszłości uosabiane przez kultywowanie traumy Trianonu oraz ważnej roli odgrywanej zarówno w polityce wewnętrznej i zagranicznej przez kwestię mniejszości węgierskiej w sąsiednich krajach rozszerza się.
Jest więc tych różnic, jak sądzę, sporo. Na obecną sytuację różne ścieżki historyczne obu krajów wywarły niemały wpływ. Warto o tym wszystkim pamiętać i nie ulegać pokusie łatwych analogii.