Radio Polonia Węgierska 30/ rowerzyści miejscy

W najnowszym odcinku audycji opowiadam o ludziach, którzy bardzo przyczynili się do tego, że Budapeszt jest coraz bardziej rowerowym miastem. Pełen program podcastu poniżej, jeszcze niżej mój tekst (a w podcaście od 25:03):

1. Powitanie
2. Serwis informacyjny – aut. Robert Rajczyk
3. Autorski przegląd polskich tygodników – aut. Robert Rajczyk
4. Jeż Węgierski w eterze – aut. Jerzy Celichowski
5. Urywki historii
6. Muzyczne listy
7. Pożegnanie
realizacja – Anna Szczęsnowicz – Panas, Piotr Piętka

Według różnych statystyk Węgry to rowerowa potęga w Europie Wschodniej a i w całej Europie znajdują się w rowerowej czołówce. Widzi się to też i w Budapeszcie gdzie sporo ludzi regularnie porusza się na rowerach.

Nie wzięło się to z niczego, za tym rowerowym sukcesem stoją bardzo konkretni ludzie.

Ci, co dłużej mieszkają w Budapeszcie pamiętają może jeszcze Masy Krytyczne, które tutaj odbywały się na wiosnę i jesienią aż do 2012 roku. Gromadziły tłumy – według organizatorów liczba uczestników dochodziła do stu tysięcy ludzi. Wokół nich odbywały się też imprezy towarzyszące, między innymi Kidical Mass dla dzieci czy też Rehab Critical Mass dla niepełnosprawnych.

Niezapomniane były przejazdy przez miasto, krzyczenie w tunelach i pod mostami, dopingujące grupy muzyczne, bębniarze czy też zwykli widzowie. No i oczywiście wielkie było podnoszenie rowerów na końcu a także w trakcie demonstracji – podobno zwyczaj wymyślono tutaj, na Węgrzech. Kto był w takim tłumie podnoszącym rowery wie jakie to uczucie, endorfiny aż chlupią pod nogami.

rowery go góry

Masy Krytyczne należały co kategorii cudu. Gromadziły – jednoczyły – ludzi niezależnie od poglądów politycznych, były pokojowe, bez śladu agresji i o bardzo pozytywnej atmosferze. Może z tego właśnie powodu w zasadzie ignorowały je media ograniczając się do wzmianek w wiadomościach lokalnych. Trochę mnie to dziwiło bo przecież nie było, i nie ma, żadnej innej sprawy politycznej, która przez lata, dwa razy do roku, gromadziłaby na ulicach takie tłumy.

Glównymi organizatorami Mas Krytycznych było dwóch kurierów rowerowych z firmy Hajtás Pajtás: Gábor Kürthy, znany raczej jako Kükü, oraz Károly Sinka czyli Sinya. Kükü jest obecnie przewodniczącym Węgierskiego Klubu Rowerowego.

Ale trzeba wspomnieć też właścicieli firmy, który tolerowali to, że ich dwóch pracowników dwa razy do roku sporo czasu poświęca na aktywizm kosztem pracy. To bracia Zoltán Tóth (Spenót) oraz László Géresi (Lackó), którzy Hajtása stworzyli od zera.

Punki za młodu tacy zostali do dziś. Choć są przykładem sukcesu w biznesie to nie można powiedzieć, że „utyli, spuchli i posiwieli”. Poprzez aktywizm rowerowy a także działalność swojego zespołu o nazwie Puszi są fundamentami tutejszej miejskiej subkultury.

Budapeszt bez nich wszystkich byłby o wiele uboższy.

Reklama

posty zagubione podczas migracji na WordPress

Migracja z Bloxa na WordPress nie była gładka. Najwięcej problemów było z obrazkami: najpierw wogóle nie chciały się pojawić, potem pojawiły się tylko niektóre. Musiałem ręcznie przebrnąć przez wszystkie posty dodając te obrazki, które nie chciały się same z siebie pojawić. Okazało się przy tym, że, w przeciwieństwie do Bloxa, obrazki .png się nie pojawiają a także, że dla WordPressa małe .jpg to to samo co duże .JPG (Blox dostrzegał tu różnicę). W przypadku gdy istniały dwa posty z tym samym tytułem (możliwe u Bloxa) WordPress migrował tylko jeden.

Niestety na WordPressa nie dało się przenieść komentarzy, wśród których tyle było naprawdę świetnych, żałuję tego bardzo.

Koniec końców przy okazji manualnej aktywizacji obrazków zauważyłem, że trzy posty się nie przeniosły z Bloxa, wklejam je poniżej by nie znikły całkiem.

ostatnia Masa Krytyczna

12.09.2012 jezw

W kręgach rowerowych szok wywołało ostatnia deklaracja dwóch głównych organizatorów Masy Krytycznej Gábora Kürti i Károlya Sinka [HU], że wrześniowa demonstracja zostaje odwołana a wiosenna będzię ostatnia. To ich własna decyzja, która wszystkich totalnie zaskoczyła.

Uznali, że dalsze organizowanie CM nie ma sensu bo swój podstawowy cel – popularyzycję rowerów jako środka komunikacji – osiągnęła, obecnie natomiast trzeba wzmocnić organizacje społeczne reprezentujące rowerzystów, przede wszystkim Węgierskie Klub Rowerowy (Magyar Кеrékpáros Klub – MKK) bo to one, mimo, że mniej widowiskowe niż CM, mają największą rolę do odegrania. MKK powinien mieć więcej członków – ma ich tylko 1316 – by starczało mu pieniędzy na działalność. (Z Chłopakiem od lat jesteśmy członkami, jeśli ktoś chciałby wstąpić to proszę o kontakt, chętnie pomogę.)

W wywiadzie [HU] jakiego Kükü i Sinya, bo tak są ci dwaj organizatorzy szerzej znani, udzielili blogowi Kerékágy, padło interesujące stwierdzenie, które odnotowuję. Powiedzieli, że uznają swój cel za osiągnięty gdy znikną rowerzyści a w ich miejsce pojawią się uczestnicy ruchu. Chodzi tu o zmianę subkulturowego charakteru jazdy na rowerze na mainstream.

Ponadto dowiedziałem się, że podnoszenie rowerów w trakcie CM to wynalazek węgierski, który stąd rozprzestrzenił się po innych miejscach. Jakby ktoś chciał sobie rzucić okiem na takie podnoszenie to może to zrobić na przykład tu.y

nowa twarz przyjaźni polsko-węgierskiej

08.03.2011 jezw Niedawno rozmawiając z koleżanką Polką na temat widocznych elementów polskich w Budapeszcie rzuciłem „VV Jerzy”. Na co ona: A kto to? Nawet wyjaśnienie skrótu (VV=Való Világ czyli Prawdziwy Świat) nie pomogło. Koleżanka nie zna węgierskiego co trochę tłumaczy sprawę. Przestraszyłem się jednak, że na naszych oczach wyrasta postać, która w stosunkach polsko-węgierskich (nawet jeśli tylko na piętnaście minut) przesłoni wkrótce Józefa Bema i dla Węgrów stanie się nową kwintescencją polskości a w Polsce nikt na ten temat nic nie wie. Postanowałem szybko nadrobić to zaniedbanie.

Wprowadzenie: Való Világ czyli Prawdziwy Świat to nazwa programu telewizyjnego typu Big Brother kanału RTL Klub. Z braku telewizora znam go jedynie z drugiej ręki ale i tak chyba wiem o co chodzi. W willi zamyka się kilkunastu młodych ludzi i filmując ich nieustannie czeka się aż się rozbiorą, pójdą do łóżka czy też zrobią sobie dobrze w inny sposób. Mniejsze skandale takie jak załamanie, odkrycie pornograficznej przeszłości któregoś z uczestników też są ok. Poza telewizorem co lepsze kawałki można sobie oglądać w internecie, piszą też on nich obficie tabloidy. Uczestnicy przed imieniem używają literek VV.

Nasz Jerzy wygląda tak:

źródło: valovilag.eu

Pewne informacje na jego temat można znaleźć tu. Wyczytałem między innymi, że jest tancerzem i tłumaczem, że ulubioną jego muzyką jest chill out, najgorszym jego zwyczajem spóźnianie się a seks uprawia nieregularnie.

Więcej niestetz na temat Jerzego nie udało mi się znaleźć. Jakby ktoś wiedział więcej to proszę pisać w komentarzach. Dzięki!

PS Uwieczniłem właśnie Jerzego: dodałem wzmiankę na jego temat do artykułu w polskiej wikipedii na temat Való Világ.

Elektra

24.11.2007 jezw

Co jakiś czas zafascynuje mnie jakiś plakat na ulicy. Ostatnio był to plakat do Elektry, opery napisanej przez RIcharda Straussa. Choć opery nie lubię gdy go zobaczyłem przemknęło mi się przez głowę, że ciekaw jestem przedstawienia.

plakat do Elektry, Budapeszt listopad 2007

Sam budynek opery też specjalnie udekorowany – dotąd czegoś takiego nie widziałem.

Dekoracja budynku opery w Budapeszcie z okazji wystawienia Elektry

Obiecałem sobie częściej pisać o ciekawych plakatach na blogu.

Zostałem bubistą 2

Łamiąca wiadomość: BKV odpwiedziało na moje pytania! Poważnie traktują blogerów! Super, a teraz czego się dowiedziałem.

Bubistów jest ponad 11 tysięcy. Od odpalenia systemu 8 września bubików użyto ponad 170 tysięcy razy, średnio 4200 dziennie. To wszystko więcej niż zakładano. Zdaniem rzecznika BKV przyczyniły się do tego promocyjne ceny i duże zainteresowanie prasy.

W dni pogodne bubiki używane są ponad 5000 razy ale i w deszczowe dni bubiści korzystają z nich ponad 3000 razy. Wielu bubistów przy pomocy jednej karty wypożycza na raz więcej rowerów.

Do wiosny powstanie dalsze 20 stacji Bubi a wraz z nimi system zasili 300 nowych bubików. Plany są rzecz jasna bardziej ambitne, ale na tyle na razie są pieniądze. 

Zostałem bubistą

Bubi (system rowerów miejskich) ruszył a że mi skradziono rower postanowiłem Bubiego wypróbować. Z dostępnych obecnie opcji wybrałem abonament na dwanaście miesięcy. Ceny są promocyjne: do końca roku 3 000 forintów, 6 miesięcy 8 000, rok 12 000; bilet dzienny, trzydniowy i tygodniowy kosztuje tyle samo czyli 100 forintów, dla porównania, najtańszy bilet na komunikację miejską kosztuje 300 forintów więc w wypadku rocznego abonamentu jeśli oszczędzę sobie miesięcznie cztery przejazdy tramwajem czy metrem i już jestem finansowo do przodu a do tego dochodzi jeszcze frajda jeżdzenia na rowerze!

Bubi

Jak dotąd jestem zadowolony. Mieszkam w śródmieściu, i tu się właśnie poruszam, stację Bubi mam pod domem, więc używam roweru kilka razy dziennie. Gdybym mieszkał poza śródmieściem byłoby rzecz jasna nieco inaczej.

Same rowery Nextbike używane w ramach systemu są chyba dość dobrze znane, więc pewnie nie zaskoczę nikogo, że w porównaniu z prywatnymi, nazwijmy je, rowerami są wolniejsze i chodzą ciężej. Wydają się przy tym przy swej toporności być dość wytrzymałe – albo dobrze o niej dbają – bo dotąd wszystkie, z którymi miałem do czynienia działały dobrze. Problemem, do którego pewnie można się przyzwyczaić, jest nieruchomy w stosunku do koła przedni bagażnik, którzy przy skrętach powoduje oczopląs u nieprzywykłego kierującego. Lampa mocno świeci, co powoduje dobrą widoczność rowerzystów, z drugiej strony jednak potrafi oślepić jadących z przeciwka.

A sam system działa dobrze. Rowery wypożycza się i zdaje szybko i łatwo, zwłaszcza kiedy już wytarły się dulki, w które wchodzi boczna oś koła (początkowo chodziły ciężko). Jego genialną cechą jest to, że mając jedną kartę można jednocześnie wypożyczyć cztery rowery, czyli kiedy idzie się gdzieś ze znajomymi czy rodziną można ot tak wskoczyć na rowery i kontynuować w ten sposób. Już teraz zapraszam wszystkich odwiedzających mnie w Budapeszcie na przejażdzkę rowerową Bubim.

Ceny w przyszłości pójdą w górę. Bilet dzienny kosztować ma 500 forintów, trzydniowy 1 000, tygodniowy 2 000. Abonament półroczny wyniesie 12 500 forintów, roczny 18 900. Pierwsze 30 minut jest dla posiadaczy biletów bezpłatne, potem trzeba płacić w zależności od czasu użytkowania. Przy zakupie biletów trzeba będzie (teraz nie trzeba) zapłacić kaucję 25 000 forintów. Szczegóły, po węgiersku i angielsku, tu.

Tak wogóle to firma zarządzająca komunikacją w Budapeszcie BKK ma niezłą passę. Bubi, mimo gigantycznego opóźnienia, ruszył, pojawiły się nowe, funkcjonalne automaty biletowe, remontowana i przedłużana jest linia tramwajowa 1, pod placem Deáka i przy dworcu Keleti (a może i w większej ilości miejsc, o których nie wiem) otwarto miło zaskakujące centra obsługi pasażerów, mówi się o wprowadzeniu – wreszcie – biletów elektronicznych. Są rzecz jasna i stare problemy jak przede wszystkich dychawiczne, wieczne psujące się niebieskie metro czy też bucowaci kontrolerzy biletów przy wejściu do metra, ale powiało nieco nadzieją.

Troszkę tu jednak uszczypnę BKK: napisałem do ich oddziału prasowego z prośbą o informacje na temat popularności Bubi a oni zignorowali mnie i Was, drodzy polskojęzyczni fascynaci Budapesztu, i nie odpowiedzieli. Fuj! Wobec braku twardych danych mogę powiedzieć tylko tyle, że użytkowników systemu widać w mieście sporo, czy to jednak tyle na ilu liczono już nie wiem.

Ciekawostka etnograficzna: użytkownicy Bubiego wydają się być nieco inną kategorią niż pozostali rowerzyści. Niedawno rozmawiałem przy stoisku Bubiego z chłopakiem z obsługi (przewożą rowery Bubi na specjalnych przyczepkach ciągniętych przez rowery, którymi się poruszają) i zwrócił się do mnie per pan. Jakbym był na prywatnym rowerze pewnie rozmawialibyśmy na ty. No chyba, że się ostatnio dużo postarzałem:)

Na koniec kwestie językowe: jak po polsku mówić o Bubi. Moje propozycje:
-użytkownik Bubi: bubista/bubistka (jak w tytule postu)
-korzystanie z Bubi: bubizm
-związany z Bubi: bubistyczny
-rower Bubi: Bubik, Bubuś (osoby egzaltowane mogą używać słowa Bubcio albo Bubeniek), w chwilach złości Bubol lub Bubek

Jak Wam się one podobają?

BUBI rusza

BUBI (Budapest Bicikli) to system wypożyczalni rowerów miejskich. Po latach gadania na ten temat i doniesień o kolejnych miastach na świecie, które system wprowadzają BUBI ma odpalić w kwietniu (trudno uwierzyć ale tak jest: mimo, że kwiecień już tuż-tuż dotąd nie ma konkretnego terminu).

Co warto wiedzieć na temat systemu:

  • W pierwszej fazie będzie 1100 rowerów dostępnych w 75 punktach. List punktów tu, mapa poniżej.

BUBI_mapa

  • Rowery wypożyczać będzie można na dwa sposoby. Jeden to rejestracja połączona z kupnem sieciówki na określony okres (dzień, trzy, tydzień, pół roku, rok). Drugi to rejestracja za pomocą karty bankowej w punkcie wypożyczeń, wówczas zapłacić należy również kaucję.
  • Pierwsze 30 minut jest bezpłatne
  • Podany cennik (uwaga: może się zmienić) podaje następujące ceny
    • Dzień – 500 forintów – 6.80 złotych
    • Trzy dni – 1000 forintów – 13.50 złotych
    • Tydzień – 2000 forintów – 27 złotych
    • Pół roku – ?
    • Rok – 18 900 forintów – 250.50 złotych
    • Przekroczenie limitu czasowego – do półtorej godziny 500/30 minut, potem koszt rośnie progresywnie – 6.80 złotych/30 minut
    • Kaucja – 25 000 forintów – 338 złotych
  • Sponsorem jest MOL stąd oficjalna nazwa MOL BUBI

Czy te ceny to dużo czy mało? Pojawiły się opinie, że będziemy mieli najdroższy system rowerów publicznych na świecie i faktycznie, wśród szeregu miast europejskich porównanych na blogu Kerékágy [HU] tylko Londyn przebija Budapeszt cenowo. Cała nadzieja w tym, że powyższy cennik, jak wspomniałem, nie jest ostateczny.

Strona internetowa BUBI napisana jest lekkim stylem. Na przykład, w sekcji poświęconej przedstawieniu argumentów za systemem pojawiają się takie stwierdzenia:

  • Korzystanie z roweru jest bezpłatne przez 30 minut i nie ma kontrolerów
  • Nie trzeba korzystać z zatłoczonego pojazdu, zawsze mamy miejsce siedzące, którego nie trzeba nikomu ustępować.
  • Przez całą drogę oddychamy świeżym powietrzem.

Mogliby dodać, że na rowerze nie stoi się w korku:)

Czekam aż system ruszy. Może wtedy ktoś zrobi wersję strony internetowej także w innych językach.

BUBI_plac1

Wypożyczalnia na placu Klauzála, zdjęcie zrobione dziś rano

BUBI_plac2

Ta sama wypożyczalnia w południe – pojawiły się pierwsze rowery!

BUBI_rower

A oto i same rowery

BUBI_tablica_1

Informacja w wypożyczalni – po węgiersku i angielsku

rowerzyści powodują 12% wypadków

Znów dobre wiadomości dotyczące liczby wypadków na Węgrzech: spada. Jak podaje police.hu
w ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku liczba wypadków w porównaniu do tego samego okresu w zeszłym roku obniżyła się o 2,83% do 6 650, liczba wypadków śmierci na drodze o 16,55 % do 237, a liczba lżejszych wypadków o 3,84% do 4 487. Lekko, o 0,88%, wzrosła liczna ciężkich wypadków.

Wypadki spowodowane były w 59% przez kierowców samochodów osobowych, w 10% przez kierowców ciężarówek, za jeden procent wypadków odpowiadają kierowcy autobusów.

Rowerzyści spowodowali 12% wypadków. Nie wiadomo czy byli to głównie szaleńcy jeżdzący bez zwracania uwagi na przepisy ruchu czy też ci, którzy bez doświadczenia wsiedli na rower i ruszyli w miasto. A może chodzi tu przede wszystkim o szosy i małe miejscowości? Nigdy się pewnie nie dowiemy.

PS (8.8.2013) Węgierski Klub Rowerowy zorganizował wspólną konferencję prasową z przedstawicielami policji w celu sprostowania wrażenia, że obecność rowerzystów na drogach zwiększa niebezpieczeństwo. Ich głównym argumentem jest, że mimo iż zwiększa się udział rowerzystów w ruchu drogowym to liczba wypadków z nimi związanych nie rośnie. Materiał dla prasy tu [HU], ciekawe infografiki, zrozumiałe chyba i bez znajomości języka, tu [HU].

Ostatnia Masa Krytyczna

Ostatnią Masę Krytyczną, która odbyła się wczoraj, organizowano pod hasłem, że ma być największa. I była. Jeden z organizatorów, Sinya, na końcu powiedział, że było sto tysięcy ludzi ale tylko dlatego, że uczestników było więcej, niż wtedy kiedy ogłoszono, że było ich osiemdziesiąt tysięcy. Ilu nas było naprawdę pewnie się nigdy nie dowiemy, ale te sto tysięcy pewnie zostanie.

CM_plakat

Trasa była tym razem dłuższa, pewnie dlatego, żeby się więcej ludzi zmieściło. Tak, chodziło o przestrzeń: gdy przejeżdzali przez most Łańcuchowy, co było czymś w rodzaju zakrętu przed ostatnią prostą (Andrássy) widzieliśmy ludzi, którzy dopiero co wystartowali i byli na wysokości parlamentu.

Na start koło parku św. Istvána przyjechaliśmy koło wpół do czwartej. Załapaliśmy się jeszcze na końcówkę pokazu rowerków free style. Było też nieco czasu by się rozejrzeć.

CM_freestyle

freestylowcy latają, poniżej również na krótkim wideo

CM_rowerzysta

przysiągłbym, że tego gościa widziałem już na innych demonstracjach rowerowych

CM_fiat126

element polski wśród rowerzystów

CM_MKK

plakat propagujący Węgierski Klub Rowerowy

CM_niski_rower

jak zawsze widać sporo ciekawych pojazdów

Po pierwszym podnoszeniu rowerów masa rusza. Choć staraliśmy się przepchać się do przodu i tak niczego nie widzieliśmy, po prostu ludzie ruszyli. Początkowo krok za krokiem, sporo uczestników po prostu prowadziło swoje rowery, ale koło parlamentu w końcu nabraliśmy tempa.

CM_pierwsze_podnoszenie

pierwsze, skromne jeszcze, podnoszenie

Przejazd był spokojny. Jak zwykle trochę krzyczenia pod mostami i dużo w tunelu. Po drodze dwa zespoły bębniarzy i jedna grupka wokalna. Widzów nie bardzo. Incydentów w zasadzie nie ma, raz ktoś się wywraca na rowerze („wszystko w porządku”), raz samochód próbuje wjechać na zamkniętą dla ruchu trasę przejazdu i ku uciesze rowerzystów dostaje opierdol od policjanta. Pogoda jest piękna.

CM_chorek

chórek umila przejazd

CM_jednokolowiec

facet on obrzynku: rowerze z obciętym pierwszym kołem, też da się jechać

CM_porzadkowa

porządkowa

CM_porzadkowy

porządkowy

Wjeżdzamy do Városliget. Na łące koło Petőfi csarnok już sporo ludzi ale wiadomo, że czekać będziemy na koniec jeszcze przez jakąś godzinę więc wygodnie się lokujemy na wzniesieniu terenu gdzie siedzą organizatorzy. Sinya co jakiś czas wita dojeżdzających i zachęca do wstępowania do Węgierskiego Klubu Rowerowego, bo to jest głównym przekazem demonstracji. Informuje też kiedy można się spodziewać dojazdu ostatnich porządkowych.

CM_Szt_Istvan_gimnazium

w oczekiwaniu na łące, pojazd gimnazjum im. św. Istvána

CM_piesek

w demonstracji entuzjastystyczny udział wzięli również przedstawiciele zwierząt

W końcu są. Duża zielona grupa lokuje się niedaleko naszego wzgórza. Gra patetyczna muzyka, Sinya krzyczy, że rewolucja rowerowa wygrała i zaczyna się odliczanie. Chwilę później łąka zamienia się w morze rowerów. Gdy zostają opuszczone Sinya mówi, że to ostatnia Critical Mass i dlatego podnieśmy rowery jeszcze raz! I tak też dzieje. Po opuszczeniu koniec, wszyscy zaczynają się rozchodzić. Spadają pierwsze krople deszczu.

CM_sinya

Sinya sprawdza zapewne gdzie jest koniec demonstracji

CM_podnoszenie1

CM_podnoszenie2

tak podnosiliśmy, poniżej wideo, samo podnoszenie od mniej więcej 4:35

I tak końca dobiegł pewien etap tego codziennego cudu, który tu mamy w Budapeszcie. Pogodnego, pokojowego, nie mającego nic wspólnego z codziennością jątrzących podziałów politycznych, pełnego energii ruchu społecznego, który osiągnął fantastyczny sukces popularyzując rowery jako środek komunikacji miejskiej na Węgrzech. Coś, z czego Węgrzy mają pełne prawo być ogromnie dumni. Taki Budapeszt chciałbym widzieć w Warszawie – i gdzie indziej.

ostatnia Masa Krytyczna w Budapeszcie, 20 kwietnia 2013

PS Wrzucam jeszcze panoramę łąki na jakiś czas przed podnoszeniem – później było gęściej (jak się otworzy w osobnym oknie to więcej widać)

CM_panorama

weź udział w historii Budapesztu

Tak, już za tydzień odbędzie się ostatnia Critical Mass! Ostatnia, więcej organizatorzy nie chcą jej robić. Uważają, że regularna demonstracja osiągnęła już swój cel, to znaczy spopularyzowała rowery jako środek komunikacji, obecnie większą rolę do odegrania mają stowarzyszenia takie jak Węgierski Klub Rowerowy.

Ostatnia Masa Krytyczna startuje w następną sobotę o 15:55 z wybrzeża Carla Lutza. Informacja na facebooku tu [HU, ENG], mapa przejazdu tu, informacja w postaci pytań i odpowiedzi [HU] natomiat tu.

Tego dnia będziemy pisać historię bo z jednej strony będzie to ostatnia CM a z drugiej być może i największa. Dlatego też zachęcam do wzięcia udziału w tym budapeszteńskim cudzie. Jeśliby ktoś się wybierał to proszę dać znać w komentarzu oraz e-mailu na jezw MAŁPA gazeta.pl. Może warto pojechać razem i to za jakąś flagą? Czekam na pomysły!

CM

Pozytywna Masa Krytyczna

Wczoraj wzięliśmy z Chłopakiem udział w Masie Krytycznej. Trudno znaleźć godne zaufania dane dotyczące liczby uczestników, gdzieś trafiłem tylko na liczbę dwadzieścia tysięcy. Co by nie było, jak zawsze, sporo.

I jak zawsze zadziwia dzwoniąca w uszach cisza w mediach. W najlepszym wypadku małe wzmianki, najczęściej jednak brak jakichkolwiek informacji o demonstracji. A do znudzenia można przypominać, że nie ma drugiej takiej sprawy, dla której ludzie od lat dwa razy do roku zbierają się tak tłumnie na demonstrację. Że jest to demontracja całkowicie apolityczna i wolna od jakiejkolwiek przemocy. Że organizowana jest zupełnie oddolnie siłami wolontariuszy, że nie stoi za nią żadna poważna organizacja. Taki codzienny cud, którym nikt się nie potrafi zachwycić i ucieszyć.

A byłoby czym. Masa Krytyczna to niesamowicie pozytywne zjawisko. Ludzie zbierają się nie przeciw czemuś ale dla czegoś. Atmosfera, dla pamiętających, jak za Solidarności czy wizyt papieża. Radość, uśmiechy, przyjazne uczucia, porządkowi, których ludzie się słuchają, spontaniczny autorytet organizatorów, zaangażowanie zwykłych ludzi (przyłączyliśmy się z Chłopakiem na miarę naszych możliwości do organizacji i pewnego ranka przez godzinę rozdawaliśmy ulotki przy ścieżce rowerowej).

I to wszystko na słynących z negatywizmu Węgier. Nie zapominajmy, że Węgrzy są zdolni i do tak pozytywnych wibracji.

***

Parę obrazków z demonstracji. Przejazd przez tunel pod zamkiem. W momencie wjazdu zaczyna się hałas. Dzwonki dzwonią, róóne klaksony wyją, ludzie krzyczą, gwiżdzą. Z radości, a echo w tunelu tak ładnie niesie głos.

Na łące na końcu przejazdu czekamy na podnoszenie rowerów. Koło nas facet, na oko koło pięćdziesiątki. Wysportowany, markowy dres, hełm. Rower też typowa kłasa średnia. Po podnoszeniu zwraca się do mnie, żebym mu zrobił zdjęcie jak podnosi rower. Strzelam trzy cyfrowe klatki, uśmiecha się na wszystkych.

Na tejże łące. Zamyka ją niewielkie wzniesienie, gdzie gra DJ radia Tilos, stoją głośniki, co jakiś czas mówią coś organizatorzy. Nie ma sceny, ochroniarzy, kontroli wstępu. Wokół przywódców CM nie ma nawet typowego wianuszka podkomendnych. Każdy kto chce może też tam sobie usiąść czy stanąć.

Po demonstracji jedziemy powoli w tłumie rowerzystów. Widzę, jak dwóch facetów pakuje rowery na bagażnik na Lexusie. Najwyraźniej przywieźli je na demonstrację autem, teraz wracają, pewnie gdzieś daleko, do domu.

***

W tym roku nie dałem robić zdjęć. Wklejam za to, nie moje, wideo z podnoszenia rowerów na początku …

… i na końcu Masy.

Polecam też dobre zdjęcia reportera HVG (szczególnie fajne jest podnoszenie małych dzieci!), szereg portretów rowerzystów z klasą na blogu Cyclechic oraz serię zdjęć z Indexu.