Widziałem Polskę z Węgier

Tak, tak, jest takie miejsce na Węgrzech, z którego widać Polskę. Ale nie uprzedzajmy faktów.

W długi weekend marcowy (piętnastego to tu święto narodowe) postanowiliśmy z Chłopakiem udać się do Börzsöny. Te niskie góry położone na północ od Budapesztu po “peszteńskiej stronie” dotykają zakola Dunaju oferując pełen urok bezpretensjonalnego węgierskiego pogórza.

By ubić dwa wróble jednym kamieniem postanowiliśmy tym razem zamiast ponętnej trasy z kolejką wąskotorową (Király rét) wybrać niebieski szlak.

Niebieski szlak to na Węgrzech w sferach turystycznych rzecz kultowa. Nie jest to zwykły szlak, nazywa się Országos kék túra czyli Krajowy szlak niebieski, prowadzi przez całe północne Węgry i ma długość 1128 kilometrów. Powstał w 1938 roku, w 1996 roku dodano do niego trasę na południu Węgier tworząc w ten sposób Niebieski Krąg.

Dla każdego turysty marzeniem jest przejście całego szlaku, w 2015 roku udało się to 231 osobom, co stanowi rekord wszech czasów.

Na temat szlaku powstał w 1979 roku kultowy serial telewizyjny pt. Másfélmillió lépés Magyarországon (Półtora miliona kroków po Węgrzech). Jego twórcy ze znanym działaczem turystycznym Pálem Rockenbauerem na czele przeszli przez cały szlak kręcąc po drodze materiał przedstawiający trasę. W 2011 jego remake-a pt. Másfélmillió lépés Magyarországon – 32 év múlva (Półtora miliona kroków po Węgrzech – 32 lat później) zrobił skrajnie prawicowy dziennikarz Zsolt Bayer, jednak ten serial nie był daleko tak popularny jak jego poprzednik.

Ale do rzeczy. W naszym wypadku nie było mowy o 1128 kilometrach ale tylko o 40 na trasie od Nagymaros nad Dunajem do Nógrádu z noclegiem w schronisku na Nagy Hideg Hegy czyli Wielkiej Zimnej Górze (w Börzsöny jest zawsze 6-8 stopni chłodniej niż w okolicy).

Wyprawa udała się wspaniale. Poniżej parę zdjęć, tam też wyjaśnienie skąd widać tam Polskę. 

Börzsöny z góry jak wielkie zwierzę, aż by się chciało pogłaskać

Tabliczki ze szlakami. Na nizinach odległość podaje się w kilometrach, w górach w godzinach lub minutach, w Börzsöny, będącym takim kompromisem między niziną a góąrami, jednocześnie w kilometrach i w czasie

zakoleDunaju

Zakole Dunaju widziane z wieży Juliana niedaleko od Nagymaros (by zobaczyć szczegóły warto powiększyć zdjęcie)

Niepozorna ta wieża ale panoramę daje 360 stopni

Przez większość trasy szlak jest wyznaczony przesadnie starannie, na tym zdjęciu widać go jednocześnie na trzech drzewach

Przyroda w Börzsöny – stare buki

Przyroda w Börzsöny – bukowy las

Przyroda w Börzsöny – żabi skrzek

Przyroda w Börzsöny – przebiśniegi, była ich masa, w niektórych miejscach był też, co rzadsze o tej porze roku, śnieg

Przyroda w Börzsöny – struś. Koło jednej z baz turystycznych powstaje małe zoo a w nim strusie. W przeciwieństwie do saren, które też widzieliśmy, nie mógł uciec i tak dałem mu radę zrobić zdjęcie

Po drodze w miejscach gdzie poruszały się maszyny pracujące przy wyrębie lasu było sporo błota

Szczyt Nagy Hideg Hegy – w przeciwieństwie do dachu Węgier tu samochodem wjechać się nie da.

Źródło Havanna, jedne z 350 w Börzsöny. Nazwano je tak w latach 1970-tych, zapewne  na cześć zjazdu młodzieży na Kubie, które miał wówczas tam miejsce.

Grób czyjegoś psa, zapewne często tu bywał

Krajowy szlak niebieski oraz Niebieski krąg

Kawałek szlaku, który przeszliśmy – tak szczegółowe informacje można było znaleźć po drodze

I na koniec miejsce, z którego widać Polskę: wieża geodezyjna i widokowa na górze Csóványos

Wieża z bliska, prowadzą na nią 133 stopnie.

Z góry rozpościerają się takie widoki (by zobaczyć szczegóły warto powiększyć zdjęcie). Na końcu horyzontu przy dobrej pogodzie widać Tatry. My też je widzieliśmy ale mój aparat już nie bardzo więc na zdjęciu ich rozpoznać nie można. Organizacjom polonijnym poddaję pomysł: może warto organizować wycieczki na Csóványos by popatrzeć sobie na Polskę?

Koniec trasy – Nógrád, widać zamek.

Reklama

ekstraklasa.hu

Dowiedziałem się właśnie, że polska piłka nożna ma na Węgrzech swój własny serwis informacyjny właśnie pod tytułem ekstraklasa.hu. Strona wystartowała 18 stycznia tego roku (przedtem przez pół roku funkcjonowała na facebooku) a robi ją Miklós Mitrovits, znający Język polski historyk, który doktoryzował się z Solidarności, a przy tym kibic Legii, wraz z Zoltánem Puskásem, Balázsem Szabó oraz Józsefem Szlezákiem.

Jest tam wszystko co węgierskojęzyczny miłośnik polskiego futballu mógły sobie wymarzyć: relacje z meczy, tabele, szczegółowe informacje na temat Węgrów grających w polskich klubach, teksty na temat historycznych meczy, itp.

Ekstraklasa.hu wydała też interesującą broszurę pt. Magyar-lengyel focitőrtenélem. Magyarok a lengyel labdarugásban (Węgiersko-polska piłkarska historia. Węgrzy w polskim piłce nożnej). To ponaddwudziesto stronicowe, bardzo estetycznie wydane opracowanie omawia całą historię polsko-węgierskich kontaktów piłkarkich. I tak dowiedziałem się z niego że

  • Pierwszy swój międzynarodowy mecz reprezentacja Polski rozegrała z Węgrami w 1921 roku
  • Także ostatni mecz przed wojną (27 sierpnia) rozegrano, w Warszawie, z Węgrami
  • W 1958 roku, dwa dni po egzekucji Imre Nagya, w trakcie meczu Ruchu Chorzów-Honvéd miejsce miała minuta ciszy dla uczczenia zamordowanego węgierskiego przywódcy.
  • W polskich klubach pracowało szereg węgierskich trenerów, najsłynniejszy z nich, János Steiner, poprowadził do mistrzostwa trzy kluby: Legię, Górnika oraz Ruch.
  • Polska i Węgry rozegrały 32 meczów, z czego Węgry wygrały 20, Polska 8 a w czterech przypadkach był remis.
  • Polska reprezentacja wygrała z Węgrami finał olimpiady w Monachium w 1972 wynikiem 2:1
  • Obecnie w polskich klubach gra siedmiu węgierskich zawodników – w żadnej innej zagranicznej lidze nie ma ich tylu.

Magyar-lengyel focitőrtenélem, polskiej wersji niestety nie ma ale i tak szacunek dla autorów!

***

Na niedawnym spotkaniu promocyjnym książki pt. Bratanki? w Instytucie Polskim, w której zresztą się pojawiam (przedstawia ona szereg osób działających na styku kultur polskiej i węgierskiej), mowa była o tym czym potrafiła kiedyś zafascynować Polska młodych Węgrów. W zależności od pokolenia był to autostop, jazz, kultura współczesna, a zwłaszcza teatr, muzyka rockowa a także serdeczność wobec Węgrów i ogólne doceniane przywiązanie do wolności. Młodzi Węgrzy pielgrzymowali do Polski, uczyli się polskiego, zachłystywali polskością. Polska była w pewnej mierze substytutem niedostępnego wówczas zachodu.

Obecnie ta wyjątkowość Polski i zainteresowanie nią wyparowały. Jak jeździmy samochodem do Poznania to mimo, że przejeżdzamy przez pół kraju zwykłe nie widzimy ani jednego węgierskiego auta. Więcej Polaków, zdaje się odwiedza Węgry: w Budapeszcie widać polskie autokary, po okolicach Tokaju jeżdzą auta miłośników wina, w kąpielach termalnych słychać zawsze język polski, ale jest to zainteresowanie raczej czysto turystyczne.

Czy pozostało dziś coś co nadal fascynuje Węgrów w Polsce, coś, przez co chcieliby poznać ten kraj, nauczyć się polskiego? Miklós uważa, że tym czymś jest właśnie piłka nożna. Zainteresowało mnie to bo przedtem tak nie myślałem, że mimo, że zajmowałem się trochę kibicowskim aspektem przyjaźni polsko-węgierskiej.

Czy zgadzacie się z tym? Czy jest coś poza piłką nożną czym Polska może dziś przyciągać Węgrów? Piszcie w komentarzach proszę.

Polacy a powstanie węgierskie 1956 roku

Wiedziałem zawsze o paralelach pomiędzy wydarzeniami w Polsce i na Węgrzech w 1956 ale niedawno dzięki linkom przesłanym mi w komentarzu przez Arryego (dzienx!) miałem okazję więcej poczytać sobie na ten temat, dzielę się tym czego się dowiedziałem.

Wydarzenia węgierskie i polskie wpływały na siebie wzajemnie. W obu krajach wspólne były dążenia: skończyć ze stalinizmen, odzyskać niezależność.

W przypadku Polski krwawy charakter wypadków węgierskich studził nastroje i pozwolił na konsolidację władzy Gomułki. Ten niemal bezpośrednio z więzienia trafił na szczyt władzy w rozgorączkowanym kraju i przy nieufnej postawie władz radzieckich. Przez pierwsze miesiące od przejęcia pozycji pierwszego sekretarza partii balansował tak by jednocześnie uspokoić rewolucyjne nastroje a zarazem wzbudzić zaufanie w ZSRR.

Powstanie na Węgrzech z jednej strony utrudniało mu to gdyż przez jakiś czas wydawało się, że taki zryw może się udać co prowadziło do radykalizacji nastrojów społecznych, w pierwszym rzędzie do żądań wycofania wojska radzieckich z kraju, z drugiej jednak, po drugiej interwencji radzieckiej, ułatwiało mu tonowanie nastrojów poprzez wskazywanie do czego doprowadzić może być radykalna polityka.

Wtedy zaczął używać wyrażenia “racja stanu” odwołując się do innego niż w przypadku Węgier położenia geopolitycznego kraju (dla ZSRR konieczne było utrzymanie prowadzących przez Polskę linii zaopatrzenia dla oddziałów stacjonujących w NRD) a także do konieczności sojuszu z ZSRR jako jedynej rękojmii polskich granic na zachodzie. Pojawiło się też hasło “polskiej drogi do socjalizmu” czyli utrzymywanie dystansu do modelu radzieckiego.

Dla Węgier polska odwilż i przekazanie władzy przez Ochaba Gomułce stanowiła inspirację dla sformułowania pierwotnych żądań i organizacji pierwszych demonstracji. Po wypadkach poznańskich w czerwcu 1956 roku polskie władze zaczęły poluźniać śrubę, czego kolejnym etapem była instalacja Gomułki, wcześniej uwięzionego za “odchylenie prawicowo-narodowe” na stołku pierwszego sekretarza. W tym czasie na Węgrzech szalał stalinista Ernő Gerő. Zastąpił przywróconego uprzednio na krótko do władzy Imre Nagya, z którym, podobnie jak w przypadku Gomułki, łączono nadzieje na odwilż. Hasłem pierwszej demonstracji w Budapeszcie było poparcie dla zmian w Polsce: „Idąc za polskim przykładem, podążajmy węgierskim śladem!” („Lengyelország példát mutat, kövessük a magyar utat!”). Koło Petőfiego, jeden z głównych ośrodków fermentu rewolucyjnego, nazywano “ideologicznym Poznaniem”.

Związek pomiędzy sytuacją w dwóch krajach doceniono i w ZSRR, Chruszczow traktował oba kraje łącznie.

Wydarzenia na Węgrzech wkrótce przybrały dramatyczny charakter: do demonstrantów strzelała lokalna ubecja a Gerő poprosił wojska radzieckie o interwencję.

W Polsce wówczas w trakcie nieustających demonstracji zaczęły się pojawiać węgierskie flagi, między innymi podczas wielkiego wiecu na placu Defilad. Flagi te wywieszano w wielu miejscach publicznych, zaciągano przed nimi warty honorowe.

W Olsztynie podczas demonstracji przemianowano plac Armii Czerwonej na Plac Powstańców Węgierskich. Później, na drodze kompromisu, nazwę zmieniono na Plan Józefa Bema, Armia Czerwona już nie wróciła.

W hucie aluminium w Skawinie obalono pomnik Stalina, który potem wleczono po ziemi.

Zaczęto oddawać krew dla Węgrów. Ilość chętnych do oddania krwi była bezprecedensowa i stacje krwiodawstwa nie były w stanie obsłużyć wszystkich. Krew oddawali również członkowie partii, w kwestii węgierskiej nie było podziałów. W sumie posłano 795 litrów krwi. Do wyjazdu na Węgry zgłaszał się personel medyczny.

Rozpoczęły się zbiórki pieniędzy na zakup środków opatrunkowych. Prowadzono je w zakładach pracy a także na ulicach. Na Węgry posyłano również odzież.

Przed warszawską Akademią Sztuk Pięknych studenci sprzedawali grafiki — między innymi wykonany przez Franciszka Starowieyskiego rysunek gołębia ze łzą w oku, który stał się w Polsce symbolem „węgierskiej tragedii” — a uzyskany dochód przeznaczyli na pomoc dla Węgrów.

Franciszek Starowieyski: Gołąb ze łzą

Osoby, które pojechały na Węgry z darami relacjonowały, że tamtejsi studenci domagali się by oddziały radzieckie zostały zmienione przez polskie jako bardziej wiarygodne.

Autobus z transportem sanitarnym – to mógł być transport z Polski, źródło: fortepan

Studiujący na Węgrzech polscy studenci aktywnie włączyli się w wydarzenia. Kiedy odwołano ich do kraju dwie studentki nie podporządkowały się tej decyzji, polski ambasador, Adam Willman, który sympatyzował z Węgrami, nie wyciągnął z tego żadnych konsekwencji.

W mediach niemal bez ograniczeń relacjonowano wydarzenia. Na Węgrzech pracowało wówczas polskich dwudziestu korespondentów, owocem pracy Wiktora Woroszylskiego był wydany później Dziennik węgierski. Cenzura osłabła w tym okresie ale zarazem wielu działaczy partyjnych wyrażało sympatię wobec wydarzeń węgierskich oraz Imre Nagya. Sam Komitet Centralny wydał deklarację 29 października (czyli po pierwszej ale jeszcze przed drugą interwencją), w której czytamy:

Znamy program Rządu Jedności Narodowej Węgier, program demokracji socjalistycznej, poprawy bytu, tworzenia rad robotniczych, pełnej suwerenności narodowej, wycofania wojsk radzieckich z Węgier i oparcia przyjaźni ze Związkiem Radzieckim na leninowskich zasadach równości. Dalecy jesteśmy od wtrącania się w Wasze sprawy wewnętrzne. Sądzimy jednak, że program ten odpowiada interesom narodu węgierskiego i całego obozu pokoju. (…) Myślimy, że program Rządu Jedności Narodowej Węgier odrzucić mogą tylko ci, którzy by chcieli zawrócić Węgry z drogi socjalizmu. (…) Wy i my jesteśmy po tej samej stronie, po stronie wolności i socjalizmu”

Po drugiej interwencji jednak podczas głosowania na potępiającą ją rezolucją w ONZ ambasador polski zagłosował, tak jak wszystkie inne kraje bloku, przeciwko jej co spotkało się z oburzeniem w kraju.

W tym czasie kontynuowano wydawanie apeli, deklaracji oraz przeprowadzanie zbiórek pieniężnych. W Tarnowie powstało wówczas działające do dziś Towarzystwo Przyjaciół Węgrów. Dla węgierskich dzieci organizowano wypoczynek w Polsce.

Dziesiątego grudnia w Szczecinie rozpoczęły się dwudniowe zamieszki rozpoczęte przez demonstrację poparcia dla Węgier (hasła “Szczecin-Poznań” i “Polska-Węgry”). Zniszczono wówczas konsulat radziecki.

Nastroje uspokajały się wraz z gomułkowską konsolidacją oraz zakończeniem walk na Węgrzech. Wydanie Nagya władzom po opuszczeniu przez niego ambasady jugosłowiańskiej wywołało jednak powszechne oburzenie, także wśród członków partii

Podobna fala oburzenie przetoczyła się po egzekucji Nagya w 1958. Gomułka, który niedługo wcześniej odwiedził Węgrzy, był wściekły bo uprzednio władze węgierskie obiecały mu, że nie będzie wyroku śmierci. Były to jednak prywatne emocje ponieważ niedługo w przemówieniu w Gdańsku przyjął kádárowską tezę o kontrrewolucji.

Mimo tego w Polsce, pomimo licznych prób ambasady węgierskiej, nigdy nie pokazano wystawy przedstawiającej właśnie “kontrrewolucję”. Wyrażano nieustające zastrzeżenia wobec jej różnych aspektów. Na przykład stronie polskiej nie przypadła do gustu umieszczona tam fotografia chłopca z bronią bo, argumentowano, w Polsce takie zdjęcie raczej kojarzy się z bohaterskimi czynami z powstania warszawskiego niż z kontrrewolucją.

Później o powstaniu nie mówiono już wiele.

***

Głębiej zainteresowanym polecam dwa źródła:

Janusz Karwat, János Tischler: 1956 Poznań, Budapeszt Media Rodzina, Poznań, 2006, link

János Tischler: „Lengyelek a magyaroknak” Beszélő 2007. november, Évfolyam 12, Szám 11, link