Radio Polonia Węgierska – drugi odcinek podcastu

Kolejny podcast został opublikowany, zachęcam do słuchania. Mówię w nim o Radiu Tilos, tekst poniżej.

Jak mam słuchać radia to zwykle wybieram radio Tilos. To niegdyś, w latach 90-tych jeszcze, pirackie radio do dziś działa inaczej niż radia komercyjne. Jest na tyle non-profit, że robione jest niemal całkowicie na podstawie wolontariatu. Każdy może zgłosić się z pomysłem programu i jeśli kuratorium radia ten pomysł się spodoba można trafić na antenę. Fakt, że zasięg radia to tylko Budapeszt i okolice ale warto.

Audycje są muzyczne oraz mówione, te pierwsze dominują jeszcze od czasów pirackich. Z radiem związanych jest wielu DJ-ów. Programy pokrywają całą szeroką gamę gatunków choć króluje muzyka elektroniczna.

Wśród mówionych są ogólne pogaduszki na aktualne tematy a także audycje tematyczne: o nauce, sporcie, muzyce, prawach człowieka, literackie a także wędkarstwie, futurystyce, polityce odnośnie narkotyków, niepełnosprawnych, kulturze rosyjskiej (Wostok), Słowakach, i tak dalej i tak dalej. Jest ich masa, wiele z nich trudno opisać przy pomocy paru słów. Z bardziej niesamowitych wspomnę program po chińsku (te po angielsku czy francusku to tutaj normalka) czy też program robiony w więzieniu. Najbardziej mnie urzeka program o muzyce klasycznej, którego prowadzący prezentuje utwory i dokonuje ich fachowych analiz. Działalność z zakresu misji mediów publicznych a Tilos to radio bez państwowego finansowania, wszystko co w radiu leci to, przypomnijmy, wolontariat.

Język jest tutaj swobodny, nieformalny, niebanalnie dowcipny, slang skrzy się wszystkimi odcieniami. W węgierskich mediach jest nurt tak operujący językiem, Tilos jest jego mocnym przedstawicielem.

Warto wspomnieć też wiadomości koncentrujące się na nauce i kulturze a także wieczorną bajkę dla dzieci.

Tilos to wielka wspólnota słuchaczy. Widać na corocznym maratonie Tilosa czyli tygodniowym festiwalu fundraisingowym. Są koncerty, można kupić gadżety, zjeść coś czy wypić, wziąć udział w loterii, i tak dalej. Zawsze jest tłum, widać, że uczestnicy z radiem się identyfikują w sposób, o którym inne stacje mogłyby pomarzyć.

Radio można łapać na częstotliwości 90.3 MHz. Warto.

Reklama

Radio Polonia Węgierska – pierwszy odcinek podcastu

Z inicjatywy Piotrka Piętki powstał podcast o nazwie Radio Polonia Węgierska. Mam przyjemność być jednym z zaproszonych do jego współtworzenia. Poniżej zamieszczam krótki tekst, który czytam w pierwszym odcinku.

Dzień przyjaźni polsko-węgierskiej jest, na ile wiem, unikalnym świętem. W innych krajach go nie ma.

Dobrze więc byłoby je świętować w odpowiednio unikalny sposób. Jeśli zastanowić się nad przyjaźnią polsko-węgierską to poza spontaniczną sympatią, którą Węgrzy odczuwają do Polaków a Polacy do Węgrzy, zwykle wspomina się udzielaną sobie nawzajem pomoc. Polacy z generałem Bemem na czele walczyli w powstaniu 1848 roku, Węgrzy posłali amunicję armii polskiej walczącej z bolszewikami w 1920 roku, Węgrzy przyjęli uchodźców w 1939 a potem wspomagali powstańców warszawskich, Polacy zbierali pieniądze i oddawali krew w 1956 roku, co mniej znane, węgierscy opozycjoniści zorganizowali kolonie dla dzieci polskich w czasie stanu wojennego. I tak dalej i tak dalej.

Jak warto więc świętować te akty sympatii i pomocy? Niekoniecznie tradycyjnymi obchodami typu akademia, składanie kwiatów, msza, uroczysty koncert czy wystawa a może raczej właśnie poprzez praktykowanie tej przyjaźni konkretnymi aktami pomocy.

Parę lat temu Instytut Polski zorganizował w dzień przyjaźni polsko-węgierskiej akcję krwiodawstwa. Połączenie konkretności oddania krwi z symboliką tego działania – krew można było przelać dosłownie, nawiązanie do pomocy z 1956 roku, umożliwienie indywidualnego zaangażowania, wszystko to pokazuje jak takie obchody mogłyby wyglądać.

W tym roku z inicjatywy Marzeny Jagielskiej oraz grupy zaangażowanej w organizację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy udało się, pomimo obecnej pandemii, zorganizować internetową zbiórkę na najpilniejsze potrzeby bezdomnych, pieniądze zostały przekazane do wykorzystania uznanej organizacji Budapest Bike Maffia.

To tylko przykłady pokazujące, że da się. Warto każdego roku spróbować wymyślić coś nowego by takie obchody zachowały świeży charakter, a przyjaźń polsko-węgierska pozostała żywa i unikła instytucjonalnego skostnienia.

Przyciągające się przeciwstawieństwa

Czy przyjaźń polsko-węgierska może mieć miejsce między państwami a nie tylko między ludźmi? To pytanie prześwituje za zatytułowaną w ten sposób (Ellentétek vonzásában) monografią Tibora Gerencséra na temat polsko-węgierskich stosunków dyplomatycznych na początku XX wieku.

Opisuje ona okres od początków pierwszej wojny światowej kiedy Naczelny Komitet Narodowy utworzył swoje pierwsze przedstawicielstwo w Budapeszcie (1915) aż po zamknięcie polskiej ambasady pod koniec 1941. Omawia obraz Węgrów wśród Polaków oraz Polaków wśród Węgrów, rolę przedstawicielstwa Węgier w Warszawie w okresie wojny 1920 roku, reakcje węgierskie na śmierć Piłsudskiego, powstanie i działalność Instytutu Węgierskiego w Warszawie oraz Instytutu Polskiego w Budapeszcie, a także stosunki między wywiadami obu państw w okresie międzywojennym.

Książka jest kopalnią faktów, bogato jest ilustrowana zdjęciami omawianych postaci i wydarzeń. Pojawiają się bardziej znane fakty, jak węgierska pomoc dla Polski w trakcie wojny z bolszewikami a także mniej znane jak współpraca wywiadów nakierowana na osłabienie Czechosłowacji. Trochę szkoda, że choć pojawia się informacja o typie i ilości dostarczonej Polsce amunicji to brak wyjaśnienia odnośnie tego ile dni walki ta dostawa umożliwiała.

Interesująca historia obu instytutów. Swoją działalność zaczęły one jako placówki przeznaczone dla badaczy. Oferowały biblioteki oraz czytelnie – i w zasadzie niewiele więcej. O działalności kulturalnej nie było wówczas mowy.

Ich budżety, podane w ówczesnej walucie (pengő) a także dziesiejszych forintach, są szokująco niskie. Warszawski Instytut Węgierski na przykład miał w latach 1931-32 miesięczny budżet w wysokości 1300 pengő czyli około miliona dzisiejszych forintów. Pomogłaby porównawcza informacja dotycząca ówczesnych cen, może w ich kontekście ta kwota nie byłaby tak mała.

Instytucje polskie w Budapeszcie, ambasada oraz Instytut, przetrwały zresztą państwo polskie. Pierwsza funkcjonowała do końca 1940 roku, kiedy zamknięto ją pod silnym naciskiem niemieckim a druga aż do niemieckiej okupacji Węgier w marcu 1944 roku. Świadczy to o pozytywnym nastawieniu władz węgierskich do Polski.

Lektura książki zostawiła mnie z paroma pytaniami. Pierwsze: dlaczego, mimo że Polska i Węgry miały fundamentalnie odmienne interesy w polityce międzynarodowej (Polska: utrzymanie statusu quo, Węgry: rewizjonizm) Węgry nie tylko nie pozwoliły Niemcom na atak na Polskę przez swoje terytorium, ale potem przyjęły polskich uchodźców, umożliwiły sporej ich części ucieczkę do Francji a także utrzymywały polskie instytucje? Owszem, istniała sympatia do Polski ale przecież istniały również szalenie ważne dla Węgrów interesy czyli odzyskanie utraconych terytoriów, na które szanse dawała współpraca z Niemcami. Rewizjonizm w dodatku był czymś popieranym przez w zasadzie wszystkie partie. Czy wszystkie siły w polityce węgierskiej były zgodne odnośnie tych decyzji? Jak zareagowała silne przecież stronnictwo proniemieckie? W relatywnie swobodnych wyborach, które dopiero co miały wówczas miejsce (25-26 maja 1939 roku) naśladująca nazistów partia strzałokrzyżowców okazała się być najsilniejszą partią opozycyjną (ponad 11%), czy ona też zajmowała propolskie stanowisko?

Drugie: jak wyglądały konkurencyjne koncepcje stosunków międzynarodowych w obu krajach? W książce „Polska” i „Polacy” oraz „Węgry” i „Węgrzy” pojawiają się tak jakby były to pod tym względem monolity. W dwóch miejscach tylko pojawiają się wyjątki. Pierwszy to miejsce kiedy autor omawia odmienny stosunek do niepodległości Polski reprezentowany przez premiera Istvána Tiszę oraz przywódę opozycyji Gyulę Andrássyego młodszego: Tisza sprzeciwiał się niej nie chcą dopuścić do zmiany dualistycznego charakteru monarchii na trializm (austro-węgiersko-słowiański), Andrássy ją popierał. Drugi to report ambasadora Csekonicsa z 1920 roku, w którym określa endecję i PSL jako wrogów Węgier. Ciekawe byłoby omówienie reprezentowanych przez te siły polityczne odmiennych koncepcji, tego, która kiedy przeważała, dlaczego i jakie były tego konsekwencje. To pytanie nawiązuje też do poprzedniej kwestii.

W końcu: dlaczego wspólna granica była tak ważna dla obu krajów? To zdawało się być jedną z niewielu rzeczy, co do których działały one zgodnie (drugą było może dążenie do osłabienia a potem i rozbicia Czechosłowacji). Znowu, interesujące byłoby poznanie powodów tych dążeń tym bardziej zważywszy na to jak wiele rzeczy wówczas oba państwa dzieliło.

Mam nadzieję, że niezadługo ukaże się rozszerzone wydanie monografii, która zaspokoi moją ciekawość odnośnie tych pytań.