Pisałem niedawno o tym jak bogatszym się poprawia pod obecnym rządem. Dziś będzie o jednej z grup społecznych, którym się pogorszyło: o bezdomnych.
Rządzący Fidesz bezdomnych nie lubi i aktywnie to okazuje. Niedawno (30 września) parlament uchwalił ustawę wprowadzającą możliwość zakazu przebywania „w ramach trybu życia” na określonym przez dany samorząd terenie. Naruszenie zakazu owocuje po kolei upomnieniem, skazaniem na prace społeczne, grzywną a w końcu karą więzienia.
Samorządy, zdominowane przez Fidesz, natychmiast takie tereny wytyczyły. W przypadku Budapesztu to centrum miasta, jedną z propozycji można obejrzeć tu. W sumie poza samorządem stołecznym swoje własne strefy zakazane wytyczyło dziesięć na 26 samorządów dzielnicowych. Własną strefę wytyczył też samorząd Debreczyna.
Jednocześnie zwiększono ilość miejsc w noclegowniach, niektóre są jednak miejscami na tyle odpychającymi („jak z Dickensa” określił je niedawno Economist), że wielu bezdomnych woli spać na ulicy. Jednocześnie mniej miłe Fideszowi organizacje charytatywne zajmujące się bezdomnymi, jak na przykład Oltalom, nie mogą się doczekać pieniędzy, które im na podstawie wcześniej podpisanych umów się należą.
Fidesz tropi bezdomnych także poza centrum miasta gdzie jeszcze można wysuwać argumenty turystów, reprezentatywności, itp. W dzielnicy Zugló miejscowy samorząd zniszczył domki bezdomnych w lokalnym lasku (o takich bieda-budkach na peryferiach miasta pisałem kiedyś tu i tu). Oficjalny powód: niebezpieczeństwo epidemiologiczne. W siódmej dzielnicy policja wyrzuciła bezdomnych, którzy próbowali zająć pustą kamienicę (argument: budynek był niebezpieczny).
Mimo oficjalnej propagandy pracy tego rodzaju posunięcia uniemożliwiają bezdomnym, których spora część pracuje, na tyle normalną egzystencję na ile to możliwe. Z oficjalnych posunięć rządu i rządzonych przez Fidesz samorządów można wydedukować, że dobry bezdomny to bezdomny, który dzień spędza poza śródmieściem i śpi w noclegowni i nie próbuje żyć zbyt samodzielnie
Brmistrz Budapesztu Tarlos mówiąc o tej ustawie chętnie wspominają „prawa większości”, których właśnie bronią. Wobec bezdomnym buduje się nieprzychylny nastrój. I to mimo tego, że, jak pisałem wcześniej, tutejsi bezdomni to najuprzejmiejsi ludzie w mieście. Żebrząc nie narzucają się, nie przejawiają żadnej agresji, uprzejmością przebijają wielu.
W tej sytuacji niedawno wielkie zainteresowanie wzbudził przypadek kamienicy w trzynastej dzielnicy, która przygarnęła bezdomnego udostępniając mu piwnicę na spania.
Warto przypomnieć, że dla precyzji zamiast „Fidesz” powinienem mówić „Fidesz-KDNP” gdzie KDNP oznacza partię chrześcijańskich demokratów formlanie rządzącą z Fideszem w koalicji. Ci chrześcijańscy demokraci nie zająknęli się słowem kiedy wprowadzano wyżej opisaną ustawę. (Już sobie wyobrażam ich rozmowę z papieżem Franciszkiem w czasie audiencji w Watykanie:)).
Co ciekawe bezdomni zaczęli przejawiać aktywność polityczną najczęściej w ramach organizacji Város mindenkié czyli Miasto należy do wszystkich, w której działalność włączają się również nie-bezdomni. Poniżej parę zdjęć ilustrujących różne demonstracje z udziałem bezdomnych.

nieudana próba zajęcia kamienicy w siódmej dzielnicy

demonstracja bezdomnych domagających się miejsca do mieszkania

bezdomni na demonstracji przeciwko poprawkom do konstytucji, tekst na planszy „Budapeszt należy też do biednych”

bezdomni na demonstracji przeciwko poprawkom do konstytucji, tekst na transparencie „My też jesteśmy ludźmi”
Post opublikowany również na stronie Blogerzy ze świata.