Ruben Brandt

Jeśli komuś się ze sztuką skojarzyło to jak najbardziej zgadza się. Film, którego pełny tytuł to Ruben Brandt, a gyűjtő czyli Kolekcjoner Ruben Brandt, to brawurowa kawalkada wiodąca przez sztukę, muzea oraz obsesje pewnego kolekcjonera.

Autorem tej pełnometrażowej animacji jest Milorad Krstić, urodzony w Słowenii Serb od 1989 roku mieszkający na Węgrzech. Głównym bohaterem jest Ruben Brandt (kombinacja imion Rubensa i Rembrandta), psychiatra specjalizujący się w leczeniu artystów. Przejawia on niezdrową fascynację niektórymi obrazami, które zdobywa pracująca dla niego superbanda rabusiów. Policja jest bezradna, wysiłki firm ubezpieczeniowych nie dają żadnych rezultatów, sprawą zaczyna się interesować półświatek. Jedynie prywatny detektyw z Nowego Jorku zdaje się zbliżać do rozwiązania zagadki serii niezwykle skutecznych rabunków w szeregu muzeów na całym świecie.

Animacja urzeka wyobraźnią twórców. Niezwykle charakterystyczne postaci nie dają się pomylić z niczym innym. Brak ograniczeń związany z tym gatunkiem pozwala na tworzenie dramatycznych scen osadzonych w dowolnej scenerii, choć w pewnym momencie twórcy filmu posuwają się nawet poza iluzję realności: jeden z rabusiów jest dwuwymiarowy i potrafi, na przykład przecisnąć się pod drzwiami, co mnie akurat mniej się spodobało bo wolę gdy film trzyma się jakiejś konwencji realności, która ma jakieś reguły niż kiedy wszystko wolno.

W wypadku tak wizualnie atrakcyjnych filmów pojawia się pytanie czy ich fabuła zdałaby egzamin w przypadku mniej widowiskowego języka. Za przykład może tu posłużyć Twój Vincent: gdyby zrobić go jako zwykły film fabularny moim zdaniem byłby to wówczas film co najwyżej przeciętny. Fabuła Rubena Brandta broni się dużo lepiej. Poza zaproszeniem do zabawy erudycjnej w rozpoznawanie obrazów, architektury czy filmów (autorzy filmu podpisali 110 umów o udostępnienie praw autorskich) niebanalna jest sama kwestia fascynacji sztuką u Rubena Brandta. Dociekliwszych zachęcam tutaj do przemyślenia roli ślimaka w filmie.

Film wykonano z myślą o światowej widowni. Dialogi nagrano od razu po angielsku, celem rabunków są obrazy o międzynarodowej sławie, akcja toczy się w szeregu muzeów rozrzuconych po całym świecie, rozbrzmiewają różne języki. Węgierskiego charakteru film wogóle nie ma, ale reżyser potrafi puścić oko do węgierskiej widowni. W pewnym momencie na ekranie pojawia się węgierski gangster w charakterystycznej budapeszteńskiej kocsmie, w trakcie seansu, na którym byłem, na widowni wybuchła wtedy wesołość.

Film miał w lecie (tajną) prapremierę w Budapeszcie. Poprzedziła ją kampania guerilla marketing, w ramach której w naszej siódmej dzielnicy na murach pojawiły się rysunki animacji filmu. Narobiły mi smaka na film, nic a nic się nie rozczarowałem gdy go w końcu zobaczyłem.

Reklama

WOŚP w Budapeszcie

W Budapeszcie zarejestrowano sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i tu też, po raz pierwszy, odbędzie się finał. Nowina to znakomita, gratulacje i respekt dla wszystkich zaangażowanych. Zachęcam do aktywnego udziału, zbierzmy jak najwięcej.

Ta inicjatywa, tak przy okazji, dała mi do myślenia odnośnie kwestii co to znaczy być Polakiem za granicą. Rzecz jasna chodzi tu zawsze o jakieś poczuwanie się do wspólnoty, zbyt często jednak moim zdaniem budowanej tylko na tradycjach kulinarnych czy ludowych (ach te tańce czy te stroje). Dalece ciekawsze są nawiązania do żywych, stających się dopiero elementów polskości jak kultura czy właśnie takei rzeczy jak WOŚP.

Gratulacje raz jeszcze, zachęcam do odwiedzania facebooka sztabu.

wosphu2

WOŚP po węgiersku!

wielka demonstracja poparcia dla Fideszu oraz manifestacja opozycji

Taka demonstracja owszem, odbyła ale zorganizowała ją MKKP czyli Partia Psa o Dwóch Ogonach (Magyar Kétfarkú Kutyapárt), taka nasza Pomarańczowa Alternatywa, więc niekoniecznie należy ją traktować jak wyraz społecznych odczuć wobec partii rządzącej. Zorganizowano ją w ostatni piątek w formie prorządowego Marszu Pokoju (Békemenet), MKKP zresztą zorganizowała taką demonstrację już po raz drugi (poprzednim razem pisałem o tym tu).

Marsz miał na celu wyrażenie wdzięczności Fideszowi za wszystko to czym ta partia obdarowała kraj w tym roku. Zaraz po nim odbyła się manifestacja opozycji protestująca przeciwko podpisaniu przez prezydenta Jánosa Ádera ustawy o nadgodzinach. W ramach tego protestu tłum przeszedł z placu Kossutha przed pałac prezydencki na zamku budańskim.

Poniżej trochę zdjęć z obu wydarzeń.

czołówka Marszu Pokoju, hasło: „Im gorzej tym lepiej”

Gergő Kovács, przywódca MKKP

„Chcę urodzić stadion” – nawiązania do rządowej polityki skłaniania kobiet do rodzenia dzieci a także manii budowania stadionów piłkarskich

„Precz z elitarnymi uniwersytetami, żądamy obowiązkowego kształcenia zawodowego!” nawołuje inny transparent w cienko zawoalowanej aluzji do zmuszenia CEU do przeniesienia się do Wiednia

Plakat Fideszu z 1990 – czy może być coś bardziej złośliwego od przypominania tej partii jej korzeni?

„Podejmiemy się wysprzątania parlamentu w ramach nadgodzin”

„Wracaj młody człowieku do domu” nazwa programu rządowego mającego na celu zachęcenia emigrantów do powrotu na Węgry połączona z ikonicznym zdjęciem Mátyása Rákosiego, węgierskiego przywódcy komunistów z lat 50-tych

„Sex, Drugs & Nadgodziny” – hasło, że Owsiak się chowa

„Żądamy bardzo wielkich Węgier!”


Oldskulowy alternatywny herb Węgier

Przerobiony na fideszowy plakat MKKP „Obiecamy cokolwiek”

America First, Polska jest najważniejsza, Magyarosząg az első ale zaraz potem plasuje się rozbudowa elektrowni atomowej w Paks (Paks 2), projekt o wątpliwej racjonalności gospodarczej

„Trzymaj się Wiktor” głosi z politycznego grobu Vladimír Mečiar

csaladokeve2O1G

„2019 Rok rodziny” albo raczej „2O1G Rok rodziny” – skrót O1G („Orbán egy geci” – wulgarny epitet byłego naczelnego oligarchy Lajosa Simicski, którym obdarzył Orbána po tym jak się pokłócili, w wolnym tłumaczeniu to „Orbán, ten kutas złamany” robiące ostatnio oszałamiającą karierę na ulicach

Inna wariacja na temat O1G: „Orbán to geniusz” sugeruje Geniusz Karpatów

kolorystycznie łudząco podobny do prawdziwego banknot dziesięciotysięczny z Sorosem, który, jak powszechnie wiadomo dzIęki wysiłkom rządu, finansuje demonstracje opozycji, takie pieniądze GARŚCIAMI rzucano w tłum

no i jego druga strona z migrantami, którymi, jak powszechnie wiadomo, Soros chce zalać Europę

rzucano też i takie banknoty o nieco wyższym nominale przedstawiające Gergő Kovácsa

na odwrocie przedstawiają stację kosmiczą w Felcsút, rodzinnej wiosce Orbána

A teraz parę zdjęć z manifestacji opozycji

Transparent MSzP na tle flag Jobbiku. To zdjęcie mówi wiele o tym co się zmieniło po stronie opozycji: widok tak zgodnie protestujących niegdyś śmiertelnych wrogów to rzecz niedawno jeszcze całkowicie niewyobrażalna

Przywódcy partii Momentum, głównego organizatora protestów, w środku, jedyny wyraźny na zdjęciu, András FeketeGyőr

tłum na moście Łańcuchowym

race przed pałacem prezydenckim, jeden z symboli obecnych protestów

sandorpalotaO1G

no i drugi symbol: O1G, tu wyświetlane z rzutnika na budynek

Poniżej wybór zdjęć O1G pojawiających się w trakcie protestów

O1G1

w poszukiwaniu głębokich znaczeń symbolu

O1G2

nawiązanie do gigantów przemysłu

O1G3

high-tech, widoczny już logotyp zbudowany na podstawie hasła

O1G4

low-tech

O1G5

nawiązanie do hasła #IStandWithCEU

O1G6

led, ten transparent nieco migotał

O1G7

ręczna robota

O1G8

na odzieży, w postaci pełnej i skrótowej

O1G9

pisane na samochodach

Jeszcze się tego hasła pewnie napatrzymy.

co nowego na demonstracjach

Obecna fala demonstracji związanych z ustawą o nadgodzinach jest zaskoczeniem. Niedawno jeszcze na wiadomość, że CEU wynosi się jednak do Wiednia jedyną reakcją była żałośnie skromne parę świeczek przed budynkiem uniwersytetu.

swieczkipoCEU

Teraz jednak czuć mobilizację i napięcie. Do czego to doprowadzi nie wiadomo, widać jednak już, że ostatnia seria manifestacji różni się od poprzednich opozycyjnych protestów. Opisuję te nowe i ciekawe zjawiska.

ustawa o nadgodzinach zyskała ludową nazwę „ustawa niewolnicza”, co w sposób oczywisty pozwala na nawiązania do słynnego wiersza Petőfiego, w którym padają słowa „Będziecie niewolnikami czy wolnymi?”

  1. Obudziła się opozycja partyjna. Dotąd politycy opozycji byli na demonstracjach ulicznych w najlepszym razie tolerowani. Stali sobie pokornie w tłumie, do mikrofonu nie byli dopuszczani. Wszystko organizowały „grupy z facebooka”, mówcy nie byli politykami, finansowanie odbywało się poprzez zbiórkę do pudełek w trakcie demonstracji, proszono o nieprzynoszenia flag i transparentów partyjnych. Niejednokrotnie w przemówieniach ostro krytykowano polityków opozycji.Tym razem jednak, bo popisie w parlamencie, gdzie politycy opozycji zamiast grzecznie odgrywać rolę listka figowego (proszę, u nas działa opozycja!) zrobili ostry show ze zgłaszaniem tysięcy poprawek, blokadą pulpitu, gwizdami i okrzykami w twarz Orbánowi, wygląda na to, że przynajmniej część ich, bo są i tacy, którym, zdaje się, rola koncesjonowanej opozycji odpowiada, zdobyła szacunek ulicy.

    Co więcej, obecne demonstracje organizuje w dużej mierze pozaparlamentarna partia Momentum, a w dużej demonstracji w niedzielę w pierwszym rzędzie szły polityczki opozycji (o roli kobiet zaraz). To posłanki i posłowie stali na czele wydarzeń w gmachu telewizji, do którego weszli domagając się przedstawienie żądań opozycji, zostali stamtąd siłą wyrzuceni przez ochroniarzy.

    Opozycji też udało się narzucić tematy dyskursu publicznego. Nie mówimy już o migrantach czy Sorosu (fuj!) ale o tym, co władzy niewygodne czyli właśnie ustawie o nadgodzinach czy kłamstwie w mediach.

  2. Kobiety, które są silnie niedoreprezentowane w polityce (zobacz na przykład tu) stanęły na czele protestów. Były aktywne w parlamencie, prowadziły marsz w niedzielę. To kontrast wobec świata macho Fideszu, gdzie obecnie nie ma już w zasadzie żadnych kobiet na liczących się pozycjach. To daje opozycji nową i także w ten sposób różniącą się od Fideszu, twarz.

    Flagi, kobiety, opozycja

  3. Opozycja potrafiła się, po latach porażek na tym polu, zjednoczyć. Kto żyje na Węgrzech doceni widok tłumu ze zgodnie powiewającymi obok siebie flagami różnych partii (MSzP, Jobbik, DK, Párbeszég, Momentum, LMP). Na jednej scenie przemawiające po sobie przedstawicielki partii Gyurcsánya (DK) oraz Jobbiku, który zbudował się na wrogości do tego ostatniego to doprawdy coś niesamowitego. Doświadczenie wspólnie przebytej nocy w gmachu telewizji podczas bezskutecznych prób odczytania żądań podobno wzmocniło to doświadczenie jedności.

    Inna ciekawostka: demonstrant lub demonstrantka z flagą seklerską. Kiedyś Węgrów żyjących w krajach sąsiednich uważano za gwarantowanych zwolenników Fideszu, jak widać, nie można jest tego przyjmować za pewnik.

  4. Tłum się zradykalizował. Demonstracje antyfideszowe były zawsze spokojne i pogodne w atmosferze. Charakteryzowała je raczej ironia niż agresja. To się zmieniło. Choć w dalszym ciągu nie ma typowej dla skrajnej prawicy agresji (jeśli porównać wydarzenia przed gmachem telewizji w 2006 roku, kiedy gmach zaatakowano i podpalone z obecnymi różnicę jasno widać), to jednak wzmocniły się postawy konfrontacyjne. Pojawiło się obrzucane policji różnymi przedmiotami czy też, mniej lub więcej udane, próby przebicia się przez policyjne kordony. Pojawiły się też, dotąd nieznane tutaj, race, które zmieniają atmosferę demonstracji.

    to nie zamieszki 2006 roku ale ostatnia niedziela

  5. Policja, która od czasu słynnych zamieszek w 2006 roku, bardzo się sprofesjonalizował, miejscami wydaje się być zagubiona. Potrafi zaaresztować przypadkowe osoby czy też wykazać się niespodziewaną brutalnością. Nowością jest używanie gazu łzawiącego, który rozpylany jest z ręcznych urządzeń, nie ma strzelania grantami z gazami jak w 2006. Niektórzy demonstranci przychodzą w hełmach, z maskami oraz okularami do pływania czy też goglami, co dodatkowo zmiania nastrój protestów.
  6. Odezwał się kościół. Może niecały, może na razie tylko jeden biskup ale jednak. Na niedzielnej demonstracji odczytano popierające demonstrantów posłanie biskupa Miklósa Beera. Odnotowuję, dotąd kościół/kościoły lub jego czy też ich przedstawiciele, jeśli już wypowiadali się to raczej w formie wywiadu niż takiej listu.
  7. Karierę robi wulgarna uwaga na temat Orbána byłego już überoligarchy Lajosa Simicski, którą rzucił w okresie kiedy doszło między nimi do konfliktu w 2015 roku: Orbán egy geci co w wolnym tłumaczeniu brzmi mniej więcej tak: Ten kutas złamany Orbán (mówiłem, że to wulgarne). To hasło widać coraz częściej także w skrótowej formie O1G.ustawaniewolnicza2O1G

    demonstrant z swoim przekazem

    2017.12.25_O1G_male

    O1G na plakacie, widać z daty, już roku, hasło nie jest nowe, teraz zdobywa szerszą popularność

Czekamy co dalej. Ustawa czeka na podpis prezydenta. Zapowiedziano strajki jeśli to zrobi, na pewno będą też dalsze demonstracje.