Radio Polonia Węgierska 74 / węgierski (świetny) kryminał z polskim wątkiem

W najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska zachęcam co czytania świetnych kryminałów Vilmosa Kondora (13:20). Póki co moje zachęty kieruję głównie do znających węgierski bo tylko jedną jego książkę przetłumaczono na polski – ale może na przekład kolejnych skusi się jakieś wydawnictwo? Dodam, że w jednej z nich pojawia się wątek polskich uchodźców na Węgrzech i to w zupełnie niemartyrologicznym wydaniu.

1. Ciekawostka o Węgrzech
2. Powitanie
3. Serwis informacyjny
4. Jeż Węgierski w eterze
5. Urywki historii
6. Pożegnanie

Wrzesień 1939 roku, granica polsko-węgierska. Tłum uchodźców stara się przejść na terytorium Węgier. Wśród tłumu pojawiają nagle trzy ciężarówki ze znakami Czerwonego Krzyża. Podchodzi do nich obecny tam reporter, który chce się dowiedzieć czy przewożą może rannych, ale kierowcy bez słowa dodają gazu i auta przejeżdzają granicę przez nikogo nie niepokojone: straż graniczna dostała rozkaz by je przepuścić. Później dopiero się okaże, że wiozły ładunek narkotyków używanych przez polskie wojsko, który potem znikł.

Od tej historii, która zresztą faktycznie miała miejsce, zaczyna się kryminał Vilmosa Kondora pt. Bűnös Budapest czyli Budapeszt, miasto winy. Rzecz jasna, nie będę streszczał akcji, ale opowiem nieco o jej autorze i jego innych książkach.

Dziennikarz, Zsigmond Gordon, jest bohaterem dłuższej serii książek. Pokrywają one okres od przedwojnia, poprzez samą wojnę, okres tużpowojenny aż do rewolucji 1956 roku. Choć wątek kryminalny jest kręgosłupem tych książek, to tło historyczne nadaje im szczególnego smaku. Ze szczegółami przedstawione są topografia miasta: z książką w ręku można podążać trasami, którymi przemieszczali się bohaterowie – o ile zna się dawne nazwy ulic tu pieczołowicie używane. Dowiedzieć się można gdzie mieściły się bary – wśród nich i istniejące wówczas bary mleczne, restauracje, redakcje czy też podejrzanie spelunki, opisywane są podawane tam dania i napoje, z cytowanych wiadomości widać co się akurat dzieje w polityce. Wśród fikcyjnych bohaterów pojawiają i prawdziwe postaci oraz wydarzenia – jak choćby i to wspomniane na początku zniknięcie ładunku narkotyków.

Sam Gordon, dziennikarz, który fachu uczył się między innymi w Stanach Zjednoczonych, gdzie spędził parę lat, to, mimo skłonności do przemocy, w sumie zdroworozsądkowa, sympatyczna postać.

Odróżnia się od niego inny bohater Kondora, Tibor Ferenczy, który boryka się z uzależnieniem od alkoholu i przeróżnych tabletek tak, że łańcuchowe palenie w zasadzie wydaje się przy tym już jedynie niegroźną przywarą. On działa współcześnie – jedna z historii z nim związanych ma miejsce obecnie, w 2020 roku. Tu, we współczesności, Kondor nie stroni od political fiction: w jednej z książek Ferenczy prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa premiera, w innej szuka szalonego mordercy działającego podczas rozgrywającej się właśnie rewolucji. W retrospektywie pojawiają się nadzwyczaj wiernie przedstawione – częściowo sam pamiętam ten okres – Węgry z roku 1990.

Te kryminały, które łączy atmosfera noir, czyta się je świetnie sprawdzając swoją znajomość Budapesztu i Węgier – bądź też ją w trakcie lektury rozwijając. Szkoda tylko, że jak dotąd przetłumaczono na polski zaledwie pierwszą z jego książek czyli Budapest noir. Chciałoby się ich widzieć więcej i to nie tylko ze względu na polskie wątki.

Nie wszystkie książki Kondora
Reklama

Nieprzyjaciele Polaków

W 70 odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska, głosem syna (padło mi gardło), mówię o niuansach przyjaźni polsko-węgierskiej czyli o tym małozaskakującym fakcie, że wśród Węgrów są zarówno przyjaciele Polaków jak i ci, którzy Polakom dobrze nie życzą (29:50).

  1. Powitanie
  2. Serwis informacyjny
  3. Przegląd prasy węgierskiej
  4. Przegląd prasy polskiej
  5. Jeż Węgierski w eterze
  6. Urywki historii
  7. Pożegnanie
    Autorzy: R.Rajczyk, I.Balázs, J.Celichowski, E.Celichowski, P.Piętka

Kiedy mowa jest o przyjaźni polsko-węgierskiej używa się zwykle uogólnień: Polacy lubią Węgrów, Węgrzy lubią Polaków. Kto choć ciut lepiej zna oba kraje wie, że takie wielkie kwantifikatory zniekształcają rzeczywistość: Polacy czy Węgrzy bywają różni, są tacy i owacy, i jest to naturalne.

Weżmy klasyczny przykład: Węgrzy pomogli polskim uchodźcom w czasie drugiej wojny światowej. Węgrzy – tak, ale jacy Węgrzy? Ówcześnie rządząca elita – owszem, ale byli też Węgrzy, którym taka pomoc była nie w smak.

Przejrzałem niedawno protokoły posiedzeń węgierskiego parlamentu w okresie wojny. Sprawa polskich uchodźców pojawiała się tam nieraz. W zapisach dyskusji można znaleźć wiele dowodów sympatii dla Polski i uchodźców ale też i głosy krytyczne. Wygłaszający takie opinie posłowie opisywali brak dyscypliny wśród uchodźców, podkreślali obciążenie, jakim dla państwa węgierskiego jest ich utrzymanie, zarzucali im niemoralne prowadzenie się czy też alkoholizm, do którego przyczyniać się miało tanie węgierskie wino. Co bardziej krewcy posłowie odmawiali używania terminu uchodźca (menekült) preferując zamiast niego słowo dezerter (szökevény). Namawiano do wydania Polaków Niemcom a także ubolewano nad faktem przymykania przez rząd oczu nad ucieczkami żołnierzy na Zachód by kontynuować walkę przeciw, jak to określano, sojusznikom Węgier. Miało to być sprzeczne z węgierską racją stanu.

Takie opinie pojawiały się wśród parlamentarzystów partii strzałokrzyżowców. Choć była to partia skrajnie prawicowa to jednak dalece nie marginalna. W wyborach w 1939 roku skrajna prawica zdobyła niemal 20% głosów. Można więc powiedzieć, że atakując polskich uchodźców reprezentowała ta partia opinie co piątego Węgra.

Czy to jakoś podważa tezę o przyjaźni polsko-węgierskiej? Nie, jedynie ją urealnia. W każdym społeczeństwie istnieje gama poglądów, choć pewne z nich są bardziej a inne mniej popularne, to jednak ten pluralizm jest czymś oczywistym.

I w tym kontekście pomoc udzielana uchodźcom przez zaangażowanych w nią Węgrów nabiera szczególnego znaczenia. Nie było to coś automatycznego, wymagało wyboru wobec istniejącej alternatywy reprezentowanej przez strzałokrzyżowców. Tym bardziej można być tym przyjaciołom Polaków wdzięcznym.

Warto też pamiętać, że wśród nawiązujących do tradycji węgierskiej skrajnej prawicy przyjaciół Polaków szukać nie ma co.

Radio Polonia Węgierska 65 / Balatonboglár

Powstaje właśnie w Balatonboglár nowy ośrodek dla Polonii na Węgrzech a ja proponuję by, jak w latach wojny, w tej miejscowości znów pojawili się uchodźcy. Mówię o tym w kolejnym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (20:30).

  1. Ciekawostka o Węgrzech
  2. Powitanie
  3. Serwis polonijny
  4. Przegląd polski tygodników
  5. Jeż Węgierski w eterze
  6. Pożegnanie
    Autorzy- R.Rajczyk, J.Celichowski, P.Piętka

Dobra wiadomość: samorządowowi krajowemu udało się zdobyć sporą kwotę finansowania na Centrum Edukacyjne w Balatonboglár, albo też Centrum Edukacyjne, Ośrodek Rekreacyjny dla Dzieci i Kaplicę w Balatonboglár bo i taką nazwę miejsca znalazłem w internecie, tak więc wydaje się, że jesteśmy na ostatniej prostej do ukończenia remontu i rozpoczęcia działalności tego ośrodka.

Jak na wskazuje sama nazwa, ma to być miejsce gdzie będzie można organizować konferencje oraz przyjmować grupy dziecięce i młodzieżowe. Nie udało mi się ustalić jakie konkretnie imprezy są tu planowane ale pewnie po prostu na to za wcześnie bo remont budynku jeszcze się nie skończył.

Może więc jest to czas na zgłaszania pomysłów. Ze swej strony mam propozycję odnośnie programu działalności ośrodka. Ale najpierw jak do niej doszedłem.

Jeśli spojrzeć na Balatonboglár polskim okiem to nasunie się parę skojarzeń: przyjaźń polsko-węgierska, szkoła, dzieci i młodzież, uchodźcy, wojna. Co do przyjaźni polsko-węgierskiej nie mam wątpliwości, że w ośrodku należycie uhonorowana będzie pomoc Węgrów dla Polaków w czasie wojny. Należy się im za to pamięć i podziękowania.

Patrzmy dalej: szkoła, dzieci i młodzież, uchodźcy, wojna – a może teraz to Polacy pomogliby uchodźcom, którzy dziś przebywają na Węgrzech? Raz do roku ośrodek mógłby przyjąć przez tydzień czy dwa grupę dzieci żyjących na co dzień w ośrodkach dla uchodźców, które, może razem z polskimi dziećmi oraz wolontariuszami, trochę odpoczęłyby nad Balatonem. Przy okazji można by przeprowadzić jakieś lekkie w formie działania edukacyjne choćby związane z przekazaniem wiedzy o Polsce.

Warto tu przypomnieć także kolonie dla dzieci polskich zorganizowane przez opozycjonistów węgierskich też nad Balatonem, choć w innym miejscu – Kékkút w 1981. Obozy dla dzieci uchodźców zorganizowane w boglarskim ośrodku przypominałyby zarówno o wojennej szkole w Balatonboglár jak i o tych koloniach, o wielkoduszności Węgrów, która i dziś potrafi inspirować do pomocy innym.

Uczniowie szkoły w czasie wojny, źródło: mult-kor.hu

Warszawska Akademia Teatralna pomaga Free SzFE

Przekazywanie państwowych uniwersytetów do prywatnych fundacji przez Fidesz napotkało na opór tylko w przypadku maleńkiej szkoły teatralnej (Szinház- és Filmműveszéti Egyetem w skrócie SzFE). Tam w proteście studenci zorganizowali strajk okupacyjny, zastrajkowali też wykładowcy. Odbyło się szereg demonstracji, o największej z nich pisałem tu.

Wobec kolejnego lockdownu strajk przerwano i na teren uniwersytetu wszedł nowy kurator, nota bene zawodowy oficer wojska, któremu to wcześniej uniemożliwiano. Z uniwersytetu odeszło wielu wykładowców. Zaczęło działać stowarzyszenie Free SzFE.

Stowarzyszeniu udało się osiągnąć to, że studenci, którzy nie będą chcieli dalej się uczyć na przejętym uniwersytecie mogą studia zakończyć w jednej z pięciu zagranicznych szkół teatralnych, które zgodziły się ich przygarnąć uznając zdobyte przez nich kredyty. Studiować będą dalej w ramach kursów zorganizowanych przez Free SzFE pod nazwą Emergency Exit, natomiast dyplomy dostaną od tych uczelni.

Niedawno ukazała się dość sensacyjna informacja [HU], że z niemal wszyscy studenci wydziałów filmowych opuszczają uniwersytet by kontynuować studia w ramach programu utworzonego przez stowarzyszenie.

A oto te pięć uniwersytetów, które zgodziły się przyjąć byłych studentów SzFE: Akademia Muzyczna w Salzburgu (Universitat Mozarteum), Akademia Sztuk Teatralnych w Ludwigsburgu (Akademie für Darstellende Kunst Baden-Württemberg), szwajcarska Akadedmia Teatralna (Accademia Teatro Dimitri), wiedeńska Akademia Filmowa (Filmakademie Wien) – oraz warszawska Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza – Filia w Białymstoku. Oświadczenie tego ostatniego uniwersytetu można przeczytać tu.

Taki miły przyczynek do historii przyjaźni polsko-węgierskiej.

Węgierski parlament strefą wolną od LGBT

Tabliczkę o takiej treści zamieścił na głównej bramie do parlamentu aktywista Bart Staszewski, który uprzednio takie tabliczki umieszczał pod tablicami miejscowości, które ogłosiły się strefami wolnymi od „ideologii LGBT” zwracając uwagę na ich dyskryminujące działania. Akcja ta odbiła się szerokim echem na świecie doprowadzając m.in. do zerwania współpracy między kilkoma wprowadzającymi uchwałę polskimi miastami a ich europejskimi partnerami. Z tego powodu wytoczono mu szereg spraw, jak dotąd, we wszystkich z nich go uniewinniono.

Tabliczka w Kraśniku, źródło: wikipedia

Tabliczkę na tutejszym parlamencie Staszewski zamieścił 3 lipca. Policja interweniowała próbując nakłonić aktywistę by tabliczkę usunął, co spotkało się z jego odmową. Próby wylegitymowania czy dania mandatu również zakończyły się niepowodzeniem. Po godzinie, w trakcie której policjanci intensywnie konsultowali się przez telefony, Staszewskiego zostawiono w spokoju informując go, że nie będą go spisywać, może odejść kiedy chce.

Tabliczka w Budapeszcie, źródło: 444.hu

Powodem akcji Barta Staszewskiego jest niedawno przyjęta na Węgrzech ustawa o zapobieganiu pedofilii, która świadomie łączy pedofilię z homoseksualizmem i zakazuje „popularyzację” tego ostatniego.

Aktywista udzielił wywiadu portalowi 444.hu, w którym przedstawił sytuację środowiska LGBT+ w Polsce a także wezwał do współpracy aktywistów polskich i węgierskich. Cytuję (tłumaczenie moje):

Istnieje powiedzenie o przyjaźni polsko-węgierskiej, do którego często odwołują się nacjonaliści, może jednak spróbowalibyśmy je zrealizować we wspólnocie queer, potrzeba tego. Nasze rządy kopiują nawzajem swoje pomysły, z powodu tych podobieństw może moglibyśmy wymyślić jakieś wspólne metody walki z nimi.

Tak więc przyjaźń polsko-węgierska ma szansę o wzbogacenie się o kolejny odcień dodając wszystkie barwy tęczy to istniejących kolorów.

Dla Barta Staszewskiego szacunek.

Kibic drukker dwa bratanki – artykuł w Polonii Węgierskiej

W najnowszym numerze Polonii Węgierskiej (303) ukazał się mój tekst pt. Kibic drukker dwa bratanki. To skrócona wersja mojej wcześniejszej prezentacji.

***

Kibic drukker dwa bratanki

Kibicowska przyjaźń polsko-węgierska realizuje słynne powiedzenie w całości: są „bratanki”, jest „szabla”, jest rzecz jasna i „szklanka”. Odcisnęła też swoje piętno w warstwie językowej i branży odzieżowej.

Warto może przypomnieć, że na gruncie piłkarskim przyjaźń kwitnie także między kibicami na poziomie klubów. Przyjaźń realizowana jest na kilku płaszczyznach, które choć dają się oddzielić analitycznie, to w rzeczywistości są jednak zwykle nierozewalnie ze sobą związane.

Bratanki

Istnieją kontakty czysto kibicowskie, przede wszystkim odwiedziny na meczach czy wspólnie rozgrywane mecze. Uczestnicy takich wyjazdów biorą udział także w innych kibicowskich atrakcjach, na przykład kibice Śląska Wrocław w trakcie swojego wyjazdu do Budapesztu wzięli udział w demonstracji partii Jobbik, koncercie narodowego rocka, popijawie z węgierskimi narodowcami oraz meczu Ferencvárosu. Istnieje też wspólne kibicowanie ulubionemu klubowi, jako przykład podam tu polskich i węgierskich fanów Juventusu.

Bywają zbiórki pieniędzy na godne przyjęcie kibiców z drugiego kraju. Kibice Diósgyőr wystosowali kiedyś taki apel:

„Chcielibyśmy ich (polskich kibiców) znów tu zobaczyć i dlatego prosimy was o pomoc. Organizujemy zbiórkę na pokrycie oczekiwanych kosztów. W trakcie meczu DVTK-Kaposvár w ten weekend będą wystawione pudełka przy wejściach i prosimy wszystkich, dla kogo ważna jest przyjaźń polsko-węgierska i którzy chcieliby nam pomóc w organizacji wizyty, by wrzucili jakąś kwotę do pudełka.” („Magyar-lengyel barátság”, amigeleken.hu, 2014, tłum. autor)

Niekiedy kibice rozgrywają ze sobą mecze, jak to miało miejsce w przypadku grup z Rzeszowa i Nyíregyháza w marcu 2014 roku.

Ważna jest solidarność międzyklubowa. Aczkolwiek, o ile wiem, nie ma specjalnych zgód między klubami polskimi i węgierskimi (zgoda to przyjaźń między kibicami poszczególnych klubów, często przejawia się ona współpracą między klubami, np. wymianą młodych graczy lub akcjami promocyjnymi). Nie słychać też, by któreś kluby „miały ze sobą kosę” (przeciwieństwo zgody), choć sympatie i antypatie krajowe przenoszą się niekiedy na grunt międzynarodowy: jeśli ci lubią moich wrogów, to będę ich unikał, itd.

Przyjazne relacje między klubami prezentują się następująco (nie jest to wyczerpująca lista):

• Videoton Székesfehérvár – Raków Częstochowa
• Újpest – Legia i Pogoń Szczecin
• Ferencváros – Śląsk Wrocław, Bałtyk Gdynia i Ruch Chorzów
• Diósgyőri VTK – GKS Bełchatów i Wisła Sandomierz
• Sopron – Odra Opole
• Debrecen – Stal Rzeszów
• Spartacus Nyíregyháza – Resovia Rzeszów
• Szeged – Wisłoka Dębia
• Győr – Unia Tarnów

Jak powstają takie zgody? Zwykle przez budowanie nieformalnych kontaktów, potem włącza się logika „wróg mego przyjaciela jest moim wrogiem”, jak to było w przypadku klubów z Rzeszowa.

„Początkiem znajomości na linii Raków-Videoton był wyjazdowy mecz Videotonu w Pucharze Europy z Slovanem Bratysława, na którym pojawiło się 17 fanów Rakowa. Kolejny mecz, na którym byli obecni fani Rakowa w liczbie 7 osób, został rozegrany na ziemi węgierskiej, rywalem był wówczas Trabzonspor. 14 osób z dwiema flagami uczestniczyło w eskapadzie do Belgii, gdzie Videoton w Pucharze Europy podejmował Genk. Tydzień temu 33 osoby wspierały Videoton na ich własnym stadionie w meczu z Ferencvarosem. Fani Videotonu byli obecni na naszej wczorajszej wyjazdowej wyprawie do Sosnowca w 13 osób.” (źródło: http://www.rakow.com.pl/archives/5120)

Kibice poszczególnych klubów często świetnie się orientują w sytuacji zaprzyjaźnionego klubu lub ich kibiców, a w przypadku kłopotów wyrażają solidarność. Za przykład niech posłuży przyjaźń Legii Warszawy i Újpestu. Gdy w areszcie przebywał Piotr Staruchowicz „Staruch”, przywódca kibiców Legii, kibice Újpestu wywieszali popierające go transparenty, a nawet organizowali zbiórki pieniędzy dla niego (jeden z kibiców zaoferował na aukcję koszulkę znanego piłkarza Lipcseiego). Kibice Legii odwdzięczali się popierającymi transparentami, gdy Újpest znalazł się w trudnej sytuacji finansowej.

Ważnym elementem jest celebrowanie przyjaźni polsko-węgierskiej. Okazję do tego daje ustanowiony w 2007 roku na 23 marca Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Na meczach pojawiają się specjalne oprawy lub transparenty, rozgrywane są niekiedy specjalne spotkania.

W Tarnowie, miejscu urodzin Józefa Bema, przyjaźń polsko-węgierską celebruje się bardziej niż gdzie indziej, a kibice biorą aktywny udział w obchodach. Świętowana jest też w internecie w formie okolicznościowych wpisów, odnoszących się do wspólnej historii obu narodów. Wrzucane są montaże, klipy wideo czy też piosenki.

Okazję do podkreślania więzów polsko-węgierskich dają też rocznice historyczne. Szczególną rolę odgrywają tu nawiązania do roku 1956, kiedy to miało miejsce powstanie na Węgrzech i zamieszki w Poznaniu. Widowiskową oprawę przygotowali kibice Śląska Wrocław na meczu z Lechem Poznań w maju 2013 roku. Hasłem wydarzenia było „Braterstwo narodów zobowiązuje – razem stanęli przeciw komunie”, skandowano także „Precz z komuną”, „Cześć i chwała bohaterom”, „Bóg, Honor i Ojczyzna” oraz „A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”. Relacje o tym pojawiły się zarówno w polskiej prasie kibicowskiej i prawicowej, jak i na węgierskim portalu skrajnej prawicy kuruc.info. Filmik z oprawy robił furorę w internecie.

Gadżety i symbole

Istotny jest materialny aspekt subkultury kibicowskiej: odzież, szaliki, flagi, vlepki, a także graffiti uliczne.

Ciekawą inicjatywą był „Sklep kibola”, który pod taką właśnie polską nazwą funkcjonował przez kilka miesięcy w Budapeszcie (obecnie zamknięty). Sprzedawano tam polską odzież kibicowską, szaliki, flagi, płyty.

Popularny wśród kibiców był pomysł przerobienia spalonej po raz kolejny tęczy na placu Zbawiciela w Warszawie na symbol przyjaźni polsko-węgierskiej. Ilustruje to dobrze prowęgierskie sympatie kibiców, a także ich niechęć do środowiska LGBT+. Złośliwi zauważyli, że kolory flagi węgierskiej do złudzenia przypominają kolory Legii.

Szabla

Kibiców obu krajów łączy nie tylko sympatia między narodami, ale także wspólne poglądy polityczne. Kibice to prawica, często skrajna. Choć kibice nie angażują się raczej w działalność partyjną, to jednak chętnie biorą udział w skrajnie prawicowych demonstracjach (także w innych krajach) i demonstrują swoje poglądy na stadionach.

Oglądanie meczu Węgry-Rumunia w marcu 2013 roku (mecz był rozgrywany przy pustych trybunach) poprzedził koncert zespołów grających narodowego rocka, a organizatorzy zachęcali do przynoszenia transparentów z wielkimi Węgrami, flag z pasami Árpádów lub też flag seklerskich.

Kibice wspierają się także w akcjach politycznych. Wspomnianą flagę seklerską, będącą symbolem walki o autonomię Seklerszczyzny, kibice polscy wywiesili na meczu Zagłębie Lubiń – Sandecja Nowy Sącz w 2014 r. A na meczu Polska-Rumunia w 2009 roku pojawiła się flaga z kształtem wielkich Węgier.

Wielkie Wyjazdy na Węgry organizowane przez kluby „Gazety Polskiej”, w których uczestniczyli także kibice, były obficie relacjonowane w mediach, niewiele pisano jednak o rewizytach Węgrów w Polsce. Oto fragment relacji węgierskiego kibica z Marszu Niepodległości w 2013 roku, kiedy to spalono budkę strażniczą przed Ambasadą Rosji w Warszawie:

„(…) po zakwaterowaniu udaliśmy się do ambasady węgierskiej.

(…) Przed ambasadą spotkaliśmy się z kolegami z Újpestu, którzy podobnie jak kilku z nas byli w „nieświeżym” stanie. (…) słowacką ambasadę, która wypadała po drodze zaszczyciliśmy paroma dobranymi wyrażeniami, wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że tu inaczej się te sprawy załatwia.

Na placu zbierał się tłum. Zbierały się ładnie brygady chuliganów z różnych miast.

(…) Wielu twardo, zdyscyplinowanie, w jednakowych maskach i strojach.(…) Mieliśmy szczęście oglądać na żywo, z kilku metrów, podpalenie budki strażniczej przed ambasadą rosyjską. Wszyscy pomyśleliśmy o jednym: Budapeszt, czwarty czerwca, Ambasada Rumunii.” (www.ultrasliberi.hu tłum. autor)

Polityka dla kibiców to nie tylko „wielkie idee”, ale także konkretne sprawy, które ich dotyczą, a więc przede wszystkim regulacje związane z bezpieczeństwem imprez masowych, a także egzekwowanie zakazów mowy nienawiści, które oni postrzegają jako próby ograniczenia swobody wypowiedzi. Na Węgrzech w swoim czasie kibicowskie twarde jądro bojkotowało nowe stadiony z powodu nowego systemu identyfikacji kibiców.

Warstwa językowa

Polskim kibicom język węgierski zawdzięcza nowe słowo: „ustawka”.

Zwyczaj organizowania ustawek, czyli umawianych masowych bójek między grupami kibiców, przyjął się na Węgrzech właśnie za pośrednictwem naszych rodaków, choć nie w Polsce go wymyślono. Polscy kibice cieszą się na Węgrzech dużym szacunkiem z powodu swojej waleczności przejawianej w ustawkach. Węgrzy przyswoili sobie termin i obecnie organizują własne ustawki, z których relacje można znaleźć w internecie (także po angielsku!) a nawet przeprowadzili losowanie „spotkań” nieformalnej ligii ustawkowej. Poza ustawkami odbywają się niekiedy tradycyjne starcia uliczne. Wiadomo, że kibice węgierscy wykorzystują w nich zaprzyjaźnionych kibiców polskich.

„Ustawka” posłużyła za nazwę nieistniejącej już węgierskiej firmie produkującej odzież kibicowską. Obok odzieży sprzedawała ona również takie artykuły niezbędne do kibicowania jak ochraniacze na zęby. Jej autoprezentacja brzmiała tak:

„Walka mężczyzn, zawody honorowych i odważnych wojowników. Symbol wartości coraz bardziej znikających z dzisiejszego świata, słowa honoru i braterstwa broni. Na bazie tych wartości stworzyliśmy w pełnej mierze węgierską markę USTAWKA. Markę dla tych, którzy chcą nosić w czasie treningu, pracy czy też odpoczynku ubrania wygodne a przy tym wysokiej jakości. (…) Nasze produkty są dla tych, którzy chcą się wybić z tłumu i być czymś więcej niż przeciętnymi.”

Warto też przypomnieć, że początki polskiego futbolu związane są z Węgrami. To oni stanowili dla nas wzór i to od nich uczyliśmy się gry w piłkę nożną – wśród trenerów naszych drużyn było wielu Węgrów. Znalazło to swoje odbicie w języku polskim – skórzaną, szytą piłkę nazywano wtedy „węgierką”.

Szklanka

Nie można zapomnieć o wspólnym piciu. Wszelkie relacje z kontaktów dwustronnych zawierają nawiązania do tej jednoczącej czynności. Weźmy dwa przykłady. Polacy w Budapeszcie:

„Na miejscu sympatyczna atmosfera, młodzi ludzie, flagi, piwo, mocniejsze napitki i chleb ze smalcem i cebulą. Wieszamy braterską flagę i wyciągamy polską wódkę. Śpiewamy „ria, ria, Hungaria” (wielkie, wielkie Węgry), za co otrzymujemy potężne brawa, później Węgrzy śpiewają „Wielka Polska” i nie tylko.

Polska wódka zrobiła wśród Węgrów furorę, zresztą G też. Nasz zawodnik został okrzyknięty przez Węgrów mistrzem świata w pewnej konkurencji, którą namiętnie trenuje. (…) Ogólnie spokój, poza chwilowym nerwem jednego z uczestników wyprawy – cóż: palinka, paprykówka, piwo…“ (fanatik.ogicom.pl)

Węgrzy w Polsce:

„Po przekazaniu prezentów w piciu następuje dramatyczny zwrot. Nasi polscy przyjaciele o palince zapamiętali tyle, że robi się ją w domu. Zatem i oni poczęstowali nas czymś domowym. To bimber. Przygotowanie i picie odbywa się w zasadzie tak samo jak w przypadku powitalnego picia naszej palinki, czyli nalewanie, trącanie się, „na zdarowie”, „egessegedre”, i …“ (http://ultrasliberi.hu/huliganfoldon-a-kartya-masik-oldalan/, tłum. autor)

Jak widzimy, przyjaźń między kibicami z Polski i Węgier poprzez kultywowanie wszystkich aspektów przysłowia “Polak Węgier dwa bratanki” wpisuje się w kontynuację tej idei, to bratanki, szabla i szklanka nabierają tu niekiedy znaczeń, do których nie jesteśmy przyzwyczajeni.

Radio Polonia Węgierska 44 / kibicowska przyjaźń polsko-węgierska

Czy wiecie, że w węgierskim istnieje, przejęte z polskiego, słowo ustawka? W najnowszym odcinku podcastu, w nawiązaniu do niedawnego meczu Polska-Węgry, mówię o przyjaźni polsko-węgierskiej wśród kibiców (22:50).

Program podcastu i mój teskt poniżej.

– powitanie
– serwis informacyjny
– przegląd tygodników polskich
-Jeż Węgierski w eterze
-pożegnanie

przygotowali: A. Szczęsnowicz-Panas, R.Rajczyk, J.Celichowski, P.Piętka

Niedawny mecz Polska-Węgry został, ze względu na pandemię, rozegrany przy pustych trybunach. Kibiców zastąpiła, rozwieszona z inicjatywy Fundacji Felczaka, sektorówka z napisem 100 lat piłki nożnej, 1000 lat przyjaźni. Nawiązuje on do pierwszego meczu reprezentacji obu krajów, który miał miejsce w 1921 (Węgry wygrały wówczas 1:0)

Warto może przypomnieć, że na gruncie piłkarskim przyjaźń kwitnie także między kibicami na poziomie klubów.

Więzi pojawiły się na początku lat 90-tych. Zwykle zaczynało się od nieformalnych kontaktów, odwiedzin paru kibiców na meczu w drugim kraju i kolejnych, coraz liczniejszych, rewizyt. Z czasem powstawały przyjaźnie między grupami kibiców z poszczególnych klubów (zgody), najsłynniejsza z nich to ta łącząca Legię Warszawa z budapeszteńskiem Újpestem.

Goście wywieszają na meczach swoje transparenty, bywa, że kibice gospodarzy przygotowują bannery adresowane do zaprzyjaźnionego klubu i napisane w nienagannym języku przyjaciół.

Ważnym elementem kontaktów jest celebrowanie przyjaźni polsko-węgierskiej. Kibice w obu krajach gorliwie świętują oficjalny dzień przyjaźni polsko-węgierskiej a także rocznice węgierskiego powstania oraz poznańskich wypadków z 1956 roku. Powstają specjalne transparenty a nawet oprawy meczowe.

Kibiców w obu krajach łączą nacjonalistyczne poglądy, którym dają wyraz w oprawach meczowych a także zorganizowanym udziale w prawicowych demonstracjach.

Ciekawostka: zjawisko ustawki, oraz samo słowo ustawka, zostały przejęte przez węgierskich drukkerów od Polaków. W swoim czasie istniała nawet kibicowska marka odzieżowa o nazwie Ustawka. Sprzedawała ona między innymi takie niezbędne do kibicowania artykuły jak ochraniacz na zęby.

Rzecz jasna, istotne są też kontakty osobiste, gdzie narzędziem krzepienia przyjaźni polsko-węgierskiej często staje się szklanka.

Te kibicowskie więzi też są częścią spektrum przyjaźni polsko-węgierskiej. Kibol-drukker dwa bratanki!

Trudni przyjaciele Polaków

Niedawno zmarł biskup pomocniczy György Snell, sufragan archidiecezji ostrzyhomsko-budapeszteńskiej, proboszcz Bazyliki św. Stefana. Taki pożegnalny tekst o nim można było przeczytać na stronie polonia.hu:

Ksiądz Biskup György Snell był wyjątkową postacią, Wielkim Przyjacielem Polski i Polaków, niezwykle oddanym sprawie przyjaźni naszych narodów.

[…] Jak wielokrotnie podkreślał: „gdyby kiedyś przyszło mi zmienić Ojczyznę, to mogłaby być to tylko Polska”. Od lat młodzieńczych regularnie odwiedzał Polskę, z którą łączyła Go prawdziwa, emocjonalna więź. Więź, którą traktował jako swój obowiązek niesienia pomocy i wspierania wszelkich inicjatyw, które umacniały przyjaźń Polaków i Węgrów.

Zwykł podkreślać, w Polsce, a szczególnie w Częstochowie, „napełnia swoje duchowe akumulatory”. […] Był jednym z inicjatorów pomysłu, by duchowym wymiarem przekazania przez Węgry Polsce przewodnictwa w RUE w 2011 r. było też przekazanie z Częstochowy kopii obrazu Czarnej Madonny i utworzenie w budapeszteńskiej Bazylice św. Stefana Kaplicy Matki Jasnogórskiej, której ikona dzięki współpracy Księdza Biskupa z ówczesną rzecznik narodowości polskiej w Zgromadzeniu Narodowym Węgier Haliną Csúcs Lászlóné w roku 2017 doczekała się koronacji. Z Klasztorem Jasnogórskim łączyła ks. bp. Györgya Snella więź szczególna tak jak szczególna więź łączyła Go ze św. Janem Pawłem II. […]

Wspaniałe koncerty muzyki polskiej w Bazylice, msze za ofiary katastrofy smoleńskiej, msze dla uświetnienia naszych świąt, spotkania,  Jego osobisty udział w życiu węgierskiej Polonii, udział w życiu Polskiego Kościoła na Kőbányi, polskie flagi na bazylice w 100-lecie naszej niepodległości, zawsze życzliwe Polsce i Polakom wypowiedzi o naszym kraju i historii to tylko niektóre przejawy ogromnej empatii, jakiej Polacy na Węgrzech doświadczali od Księdza Biskupa. Prezydent RP w 2019 r. odznaczył Księdza Biskupa Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP, Polonia w podziękowaniu za duchową opiekę uhonorowała ks. bp. Gy. Snella nagrodami: św. Władysława ( 2015 r.) i Medalem ks. W. Danka ( 2020 r.).

I tak dalej. Tak się składa, że jego nazwisko wśród Węgrów ostatnio kojarzy się nie tyle z przyjaznymi uczuciami wobec Polaków czy też kultem częstochowskiej Czarnej Madonny ale z jego rolą w tuszowaniu pedofilskiego skandalu. Jak opisał to w serii artykułów portal 444.hu kiedy zgłosiła się do niego ofiara księdza-pedofila z prośbą o pomoc biskup uciekł się do spychologii i unikania tej osoby nie reagując na kolejne próby kontaktu. Co więcej, nie tylko sprawą się nie zajął i w żaden sposób nie pomógł, ale złożył na policji skargę na tego człowieka z zarzutem … nękania: czlowiek ten miał posłać biskupowi ponad 20 smsów w ciągu jednego miesiąca oraz dwa e-maile. Miał on też, w przypadku braku odpowiedzi na próby kontaktu, grozić zakłóceniem ceremonii religijnych. Warto przypomnieć, że ta ofiara księdza pedofila chciała się spotkać z biskupem z powodu jego pozycji w kościele, nie chodziło tu to kontakty prywatne. Policja zareagowała błyskawicznie i gorliwie: przed 20 sierpnia w 2019 człowieka tego zatrzymano na ulicy siłami kilku policjantów w poniżający sposób prowadząc go na policyjnej smyczy, tak by nie mógł „zakłócić obchodów święta”.

Bp. György Snell, przyjaciel Polaków ale nie ofiar kościelnej pedofilii, źródło: 444.hu

To tylko jeden z przykładów – zaraz podam następne – ciężkostrawnych przyjaciół Polaków czyli takich osób, u których przyjaźń wobec Polski i Polaków łączy się z mniej lub bardziej nieprzyjemnymi przymiotami.

Idźmy dalej: Pál Teleki. Tak jego zasługi dla Polski opisuje przy okazji niedawnego odsłonięcia pomnika w Krakowie tekst IPN-u:

Pálowi Telekiemu zawdzięczamy m.in. transporty z amunicją i wyposażeniem wojskowym, które Wojsko Polskie otrzymało od rządu węgierskiego w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Gdy po raz drugi sprawował urząd premiera, latem 1939 r. nie wahała się odmówić Hitlerowi udziału w zbrojnej agresji na Polskę. Po ataku Niemców i Sowietów, to za sprawą Telekiego, Węgry przyjmowały uciekających polskich żołnierzy i ludność cywilną.

W 2001 r. hrabia Teleki został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Wszystko to prawda, ale zarazem ten sam Pál Teleki, dwukrotny premier Węgier, ma też w swoim życiorysie także uchwalenie ustaw żydowskich. Pierwsza z nich, przyjęta już w 1920 roku, wprowadzała numerus clausus traktując Żydów nie, jak to było do tej pory, jako grupę wyznaniową ale narodową. Drugą przyjęto w 1939, na jej mocy Źydzi, w rasistowskim rozumieniu ustawy, nie mogli być urzędnikami państwowymi, nauczycielami, redaktorami naczelnymi gazet i wydawnictw, dyrektorami teatrów, ograniczono ich dostęp do szeregu zawodów, uniwersytetów, itd. Wielu ludzi ucierpiało w efekcie tych rozporządzeń.

Inny przykład: kilkanaście lat temu Laszlóné Csúcs, przewodnicząca mniejszościowego krajowego samorządu polskiego, w liście napisanym do Viktora Orbána, przewodniczącego Fideszu prosiła by ten nie karał Oszkára Molnára, burmistrza Edelény z ramienia tej partii, za słowa, które „rozgoryczony wypowiedział w obecnej trudnej sytuacji”.

O jakie to słowa chodziło? O jego wypowiedzi na temat różnych mniejszości. O Cyganach: że ciężarne Cyganki gumowymi młotkami biją się po brzuchach by urodzić upośledzone dziecko, bo na takie jest większy zasiłek (nie poparł tego żadnymi dowodami). O Żydach: „kocham Węgry, kocham Węgrów, i przedkładam interes węgierski nad interes światowego kapitału, nazwijmy to jasno: żydowskiego kapitału, który chce opanować cały świat a przede wszystkim Węgry”. O Gábor Szeteyu, członku rządu, który wówczas ujawnił się jako gej: „już się on tam w więzieniu dowie jak to jest kiedy homoseksualiści zawierają małżeństwa”.

Pani Csúcs tłumaczyła, że działacze lokalnych samorządów polskich w województwie Borsod-Abaúj-Zemplén w pełni popierali Molnára, który sam absolutnie miał nie być wrogiem mniejszości, co więcej, miał zawsze Polakom pomagać.

No i ostatni przykład, choć oczywistym jest, że można by podać ich więcej: zespół Hungarica. Ta gwiazda narodowego rocka mocno podkreśla swoje uczucia wobec Polski i Polaków. Koncertowali w Polsce, m.in. w ramach festiwalu w Bornem Sulinowie, grali razem z polskimi wykonawcami, na przykład z Andrzejem Nowakiem z TSA, nagrywali, także po polsku, polskie piosenki, choćby Rozkwitały pąki białych róż. W 2015 zespół wydał calkowicie polską płytę Przybądź wolności, zjeździli z nią, z sukcesem, całą Polskę. W 2017 roku koncertowali w Csopaku na pikniku polsko-węgierskim przy wsparciu szeregu samorządów polskich wliczając w to i samorząd krajowy. W zeszłym roku o mało co nie wystąpili w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie na koncercie z okazji rocznicy Bitwy Warszawskiej z 1920 roku – do koncertu nie doszło tylko ze względu na liczne protestu i zapowiedzi bojkotu przez inne zespoły.

Jednocześnie w ich tekstach znaleźć można typowy dla skrajnej prawicy szowinistyczny, ksenofobiczny język, nacjonalistyczne i rewizjnistyczne hasła. (Tak na marginesie, zawsze mnie ciekawi jak z tą deklarowaną przyjaźnią do Polski da się pogodzić trianońskie hasło Oddać wszystko! Mindent vissza! tytuł jednej z ich piosenek: czy Polska ma oddać niegdyś należące do Węgier Spisz i Orawę czy też jednak nie trzeba wszystkiego oddawać?)

Można sobie tylko wyobrazić jak reagują na peany pod adresem biskupa Snella ofiary kościelnej pedofilii, co sobie myślą Żydzi na wiadomość, że w Polsce postawiono pomnik twórcy ustaw żydowskich, co przychodzi do głowy Romom czytającym o obronie Oszkára Molnára przez polski samorząd mniejszościowy czy też jak odbierany jest fakt występu skrajnie prawicowej grupy rockowej na polskiej imprezie mniejszościowej, która zresztą niemal daje koncert i w Polsce w ramach państwowych obchodów ważnej historycznej rocznicy. Napisałem: ofiary kościelnej pedofilii, Żydzi, Romowie ale odnosi się to przecież do wszystkich osób, które odrzucają instytucjonalne krycie pedofilów, dyskryminację, rasizm czy też szowinizm.

Rzecz jasna nie od nas zależy zwykle kto zapała gorącymi uczuciami wobec Polski czy ten nawet wykaże swoją życzliwość czynami. Słusznym jest być za nie wdzięcznym. Dobrze jednak przy tym zawsze pomyśleć o tym na ile warto się, i w jaki sposób, z niektórymi – bo zdecydowanie nie wszystkimi – przyjaciółmi Polski publicznie obnosić, oraz nie zapominać o ich mniej sympatycznych stronach i o wrażliwości tych, których te mniej sympatyczne strony mogą odpychać.

Radio Polonia Węgierska 26/ Polka, Węgierka – dwie siostry

W najnowszym odcinku audycji opowiadam o solidarności i przyjaźni między Polkami a Węgierkami i innymi przykładami na to jak się potrafi konkretyzować przyjaźń polsko-węgierska. Pełen program podcastu, jeszcze niżej mój tekst:

1. Powitanie
2. Serwis polonijny (aut. Robert Rajczyk)
3. Autorski przegląd polskich tygodników (aut. Robert Rajczyk)
4. Jeż Węgierski w eterze (aut. Jerzy Celichowski) 28:21
5. Urywki historii (aut. Izabela Gass)
6. Muzyczne Listy Radia PW
7. Pożegnanie

Zeszłotygodniowy protest przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego ograniczającej prawo do aborcji zgromadził pod ambasadą bardzo duży, w porównaniu do odbywających się tam w poprzednich latach demonstracji, okołotysięczny tłum. Manifestacja była znacząca także w kontekście węgierskim, o czym świadczy to, że odnotowało ją szereg tutejszych mediów. Wśród zebranych dominowali Polacy ale byli także Węgrzy oraz przedstawiciele innych narodowości. Pojawiło się mnóstwo transparentów, najciekawszym wśród nich był zdecydowanie ten z nawiązaniem do znanego powiedzenia o bratankach: Polka, Węgierka – dwie siostry.

Tak, ta demonstracja była przykładem solidarności i przyjaźni polsko-węgierskiej, tym razem w odniesieniu do osób, głównie kobiet, o feministycznych poglądach.

Przyjaźń polsko-węgierska często przybiera konkretny a nie ogólny charakter. Jak to ktoś powiedział: ta przyjaźń ma się tak dobrze ponieważ każdy typ Polaka znajdzie swój odpowiednik wśród Węgrów i odwrotnie. Poza wspomnianymi feministkami (i feministami) wystarczy pomyśleć o uwielbiających Viktora Orbána członkach klubów Gazety Polskiej, którzy do niedawna tłumnie przyjeżdzali na uroczystości państwowe, na kwitnącą przyjaźń między kibicami poszczególnych klubów piłkarskich (na przykład między UTE a Legią Warszawa), na kontakty nacjonalistów z Ruchu Narodowego i Jobbiku, patrząc dalej na współpracę polskiej i węgierskiej opozycji demokratycznej z okresu komunizmu – i równoległe kontakty między polską a węgierską partią komunistyczną w ramach socjalistycznej przyjaźni między narodami.

Bywa więc tak, że zamiast lubić Polaków – czy też Węgrów – „w ogóle” ktoś lubi tylko pewnych Polaków (Węgrów) nie lubiąc przy tym pozostałych Polaków czy Węgrów. Jest tak wtedy gdy ich polskość czy węgierskość okazuje się wtórna wobec innej cechy, na przykład poglądów politycznych czy też tego, któremu klubowi kibicują. Nie jest to zaskakujące w naszych podzielonych społeczeństwach.

Strajk kobiet – druga demonstracja w Budapeszcie

Kiedy ogłoszono, że odbędzie się druga demonstracja poparcia dla polskich kobiet (o pierwszej było tu) a wczoraj, na kiedy podano jej termin, cały dzień padał uporczywie deszcze spodziewałem się przed ambasadą spotkać dwudziestu znajomych. Znajomi byli ale poza nimi przyszło też sporo innych ludzi, w tym wielu Węgrów. Mimo deszczu tych ponad dwustu ludzi zrobiło porządną demonstrację. Policja zmuszona była nawet zamknąć Fasor bo nie mieścili się wszyscy na chodnikach.

Uczestnicy demonstracji, parasolki nie są tu w celach symbolicznych. Na budynku ambasady plakat To jest wojna.

Co ciekawe, element węgierski był silniej zaakcentowany jak poprzednio. Parę przemówień było po węgiersku, poza wyrazami solidarności z kobietami w Polsce mowa w nich była o tutejszych problemach tak jakby ta „polska” demonstracja poruszyła coś wśród Węgrów.

Znane z wielu demonstracji (np. tej) hasło „Wolny kraj, wolny uniwersytet” zaktualizowane na „Wolna kobieta, wolny kraj”
Jak widać, byli tam nie tylko Polacy i Węgrzy
Transparentów było mniej bo rozmywał je deszcz, ten też niedługo po sfotografowaniu spadł nasiąknięty wodą

Technicznie demonstracja tym razem lepiej wypadła niż tydzień temu. Nagłośnienie było znacznie silniejsze i był nawet projektor, z którego leciały strajowe plakaty na budynek ambasady. Jacyś mili węgierscy wolontariusze przywieźli na wózku herbatę (węgierską, ulepek), którą częstowali moknących uczestników.

Ekipa z herbatą
Scena, ta folia chroniła sprzęt techniczny

Na koniec zabrzmiał wspólny przebój Erica Prydza i Cypisa, do wykonania którego żywo włączyli się dość mokrzy zebrani.

Jak poprzednio, protest opisała część węgierskiej prasy: 444 i Mérce.

Znów czuję, że to nie ostatnia demonstracja w tej sprawie.