Węgrzy o Trianonie dziś – trochę statystyk

Mija właśnie setna rocznica Trianonu, z tej okazji grupa badawcza Węgierskiej Akademii o nazwie Trianon 100 przeprowadziła badania na temat stosunku Węgrów do tego wydarzenia. Były to klasyczne badania opinii publicznej przeprowadzone na reprezentatywnej próbce ludności [HU]. Oto najciekawsze ustalenia:

  • Ponad 40% respondentów za najtragiczniejsze wydarzenie w historii węgierskiej uznała właśnie Trianon.
  • Dwadzieścia osiem procent respondentów ma w rodzinie kogoś, kto przeprowadził się na Węgry z utraconych terenów. Obecnie 18% Węgrów na krewnych mieszkających w granicach Wielkich Węgier ale poza obecnymi Węgrami. Znajomych mieszkających na utraconych terenach ma 37% respondentów.
  • Co dwudziesty Węgier regularnie porusza temat Trianonu w rozmowach ale co drugi nigdy tego nie robi.
  • Datę podpisania traktatu poprawnie potrafi podać 27% zapytanych, 31% wie ile ziem utracił wówczas kraj a 20% ile ludności. Zaledwie 9% respondentów zna stosunki ludnościowe w przedtrianońskich Węgrzech.
  • Za najważniejsze powody, które doprowadziły do Trianonu uznawane są geopolityczne dążenia zwycięskich potęg, dążenia do powiększenia terytorium przez sąsiednie kraje oraz przegrana wojna (70-80%). Za ważne czynniki uznano też osobistą niechęć do Węgrów przejawianą przez premiera Francji, nieskuteczność węgierskiej dyplomacji, politykę premiera Mihály Károlya i izolację dyplomatyczną kraju (40-50%). Politykę wobec mniejszości, działalność masonerii, Rewolucję Astrów, Republikę Rad, działalność wrogich wobec Węgier dziennikarzy w mniejszym ale też istotnym stopniu zostały uznane za czynniki odpowiedzialne za traktat.
  • Niemal wszyscy respondenci (94%) uważają, że Trianon był niesprawiedliwy wobec Węgier. „Węgrem jest ten, kogo boli Trianon” – ten pogląd podziela 84% Węgrów. Ponad trzy czwarte ich (77%) uważa, że kraj dotąd nie poradził sobie z tą traumą a 71% zapytanych widzi w traktacie przyczynę roli odegranej przez Węgry w drugiej wojnie światowej oraz napięcia w stosunkach z sąsiadami. 55% respondentów odrzuca pogląd, że członkostwo w EU niweluje skutki traktatu, 61%; że Trianon był wynikiem konieczności dziejowej.
  • Jedna trzecia zapytanych wierzy, że traktat traci moc 100 lat po podpisaniu, czyli teraz (!).
  • Przyjaciół wśród innych krajów Węgrzy widzą w pierwszym rzędzie w Polsce, drugie miejsce zajmują – zaskoczenie – Chiny. Najmniej popularne są Rumunia i Ukraina.
  • Sześćdziesiąt procent Węgrów odwiedziła kiedyś utracone tereny w Słowacji, 51% w Rumunii (Siedmiogród). Najrzadziej odwiedzane jest Zakarpacie – była tam tylko jedna piąta Węgrów. 27% nigdy nie było na utraconych terytoriach.
  • Zdecydowana większość respondentów (80%) uważa, że Węgrze żyjący poza krajem są tak samo dobrymi Węgrami jak ci, którzy w nim mieszkają. 70% popiera nadanie im obywatelstwa węgierskiego ale 58% negatywnie się odnosi do umożliwienie im udziału w wyborach.
Pałac Grand Trianon, źródło: Fortepan

***

A na zakończenie ciekawostka: film animowany dla dzieci o Trianonie [HU]. Peti mieszka w Budapeszcie, jego kuzynka Panka w Kolozsvárze (Kluż). Idylliczny świat wielkich Węgier jak grom z jasnego nieba przerywa Trianon. Rumuński policjant jest nieogolony. I tak dalej.

Sporo jest w nim nieścisłości, błędów historycznych a także ordynarnych przekłamań dlatego zaciekawiło mnie kto jest jego twórcą, nie udało mi się tego niestety ustalić.

Reklama

Węgrzy wolą Putina od Merkel

Index zamieścił bardzo ciekawe wyniki badań opinii publicznej przeprowadzone przez instytut Závecz Research. Wyraźnie widać w nich jak wśród Węgrów orientacja wschodnia przeważa nad zachodnią – europejską. Podaję trzy przykłady.

Pierwszy to popularność przywódców światowych wśród Węgrów. Ferenc pápa to paoież Franciszek, reszty nie trzeba tłumaczyć. Widać, że Putin jest popularniejszy od Merkel.

Drugi to zestawienie tych dwóch polityków i preferencje wyrażane wobec nich przez zwolenników głównych partii węgierskich (MSZP to socjaliści, DK to Koalicja Demokratyczna Gyurcsánya). Widać, że poza wyborcami tej ostatniej partii – nawet w obozie socjalistów – Putin jest popularniejszy od Merkel.

Trzeci to popularność różnych polityków wśród wyborców Fideszu. Tu fascynujące jest zobaczyć, że od Merkel wolą oni nie tylko Putina ale i Erdogana.

Nie sposób się oprzeć wrażeniu, że tradycyjnie proniemieccy i antyrosyjscy Węgrzy zmienili swoje poglądy pod wpływem przekazu płynącego od rządu. Już w 2014 roku Orbán powoływał się, między innymi, na Rosję i Turcję jako swoje wzorce. Wówczas brzmiało to nieco egzotycznie, widać jednak, że obecnie dla coraz większej ilości ludzi przywódcy tych państw stają się idolami – a ich ustrój polityczny wzorem do naśladowania.

Węgry a Unia jak to widać na ulicach

Coraz częściej słychać na Węgrzech retorykę antyunijną. Ostatnio wpadł mi w oko plakat koncertowy zespołu Kárpátia z logo przedstawiającym przekreślone EU. Kto wie, może to zapowiedź wizualnej ofensywy tego symbolu.

plakat zespołu Kárpátia

O Kárpátii warto wiedzieć, że to czołowy przedstawiciel narodowego rocka, który przez ostatnie dwadzieścia lat stał się istotnym składnikiem tutejszej sceny muzycznej. Politycznie jest blisko Jobbiku i innych skrajnie prawicowych ugrupowań.

Ciekawostką jest nazwa zespołu pisana rowaszem (starym alfabetem węgierskim) zaraz pod Kárpátią pisaną alfabetem łacińskim. Do rowaszu, który zupełnie wyszedł z użytku, chętnie odwołuje się skrajna prawica podkreślając przez jego symboliczne używanie odrębność Węgrów. Jobbik na przykład prowadzi kampanię stawiania tablic z nazwą miejscowości pisanych właśnie tym alfabetem. O symbolicznym charakterze tej czynności próba postawienia takiej tablicy w Nagykőrös przez frakcję Jobbiku w miejscowym samorządzie. Kiedy wiceburmistrz pokazał przewodniczącemu frakcji Jobbiku trzy słowa napisane rowaszem z pytaniem, które jest zapisem nazwy miejscowości ten nie potrafił go pokazać – i w konsekwencji w Nagykőrös nie ma tablicy z rowaszem.

Inną ciekawostką jest, że nastroje na Węgrzech nie są tak antyunijne jak można by wnioskować na podstawie oficjalnej retoryki. Jak pokazuje niedawne badanie Medianu poparcie dla członostwa w Unii jest nadal wysokie (67%) a jego niedawny spadek nie jest duży. Interesujące jest, że jest ono najwyższe wśród zwolenników Fideszu oraz LMP (Polityka Może być Inna). Nawet wśród wyborców Jobbiku wynosi ono ponad 40%.

median_EU

źródło: http://www.median.hu/object.b6d77502-e6d7-4a47-99f2-c78752aaf1a6.ivy

A na koniec ładna okładka najnowszego HVG. Węgierski cyrk.

magyar_cirkusz1

kogo się boją, kogo nie lubią Węgrzy

Myśleliście, że najbardziej Cyganów? O nie, geje są obrzydliwsi (dla Węgrów). Tak wynika z badań przeprowadzonych wspólnie przez uniwersytet ELTE i ośrodek badań opinii publicznej Tárki. Relację wykładu przedstawiającej te rezultaty Katalin Tausz zamieściło Inforadió.

Jest tam sporo ciekawych rzeczy. Poza tym, że społeczeństwo bardziej odrzuca gejów niż Romów dowiedzieliśmy się też, że silna jest akceptacja osób niepełnosprawnych.

Podczas gdy co piąty Węgier boi się Romów, co dziesiąty obawia się Gwardii Węgierskiej (a także urzędu podatkowego czy też Arabów). Co interesujące, im większa miejscowość gdzie mieszka zapytany, im wyższe ma wykształcenie czy też dochody tym bardziej się wszystkiego boi.

Dyskryminacji z powodu wieku doświadczył co czwarty respondent. Dalszymi powodami dyskryminacji są, w kolejności, pochodzenie etniczne oraz sytuacja materialna.

Pięćdziesiąt dziewięć biorących udział w badaniu nie robi nic będąc świadkiem przemocy, zaledwie pięć procent zwraca się do władz o pomoc.

Podczas gdy Romów jest na Węgrzech około 8 procent, co czwarty Węgier uważa, że jest ich ponad 40 procent. Poprawną odpowiedź na pytanie o ilość Cyganów potrafi podać tylko co dziesiąty.

Węgrzy bardziej żałują socjalizmu niż Rosjanie

Siedemdziesiąt dwa procent Węgrów uważa, że żyje się im gorzej niż za socjalizmu, wśród Rosjan ten odsetek wynosi 45% (wśród Polaków 35%). Te i inne ciekawe rzeczy można wyczytać w wynikach badania opinii publicznej na temat okresu po upadku socjalizmu przeprowadzonych przez Ośrodek Pew w szeregu byłych krajów bloku.

Inne ciekawe dane: poparcie dla demokracji w ciągu ostatnich dwudziestu lat wzrosło w Polsce z 66 do 70% podczas gdy na Węgrzech zmalało z 74 do 56%. Liczba zwolenników kapitalizmu w Polsce spadła z 80 do 71%, na Węgrzech z 80 do 46%.

Liczba osób zadowolonych ze swojej sytuacji wzrosła w Polsce z 12 do 44%, na Węgrzech natomiast z 8 do 15%.

W Polsce z członkostwa w Unii zadowolonych jest 63% obywateli, na Węgrzech – 20%.

Zacytowałem tu trochę danych porównujących te dwa kraje, w badaniach natomiast uwzględnionych jest więcej krajów. Węgry dość systematycznie wypadają tam jako pesymiści. Nastroje są wyraźnie kryzysowe.

Węgrzy nie cieszą się z końca socjalizmu

Zaledwie 14% Węgrów uważa, że zyskało na tym, że zakończył się socjalizm. Z artykułu w Indexie, który omawia wyniki niedawnych badań publicznych Ipsosu nad stosunkiem Węgrów do końca socjalizmu wykonanach z okazji dwudziestolecia tego wydarzenia dowiedziałem się też, że co trzeci badany nie uważa, by jego położenie zmieniło się w wyniku tego wydarzenia.

Jeśli chodzi o ocenę położenia Węgier to 56% badanych uważa, że kraj stracił na, jak to się tutaj mówi, zmianie ustroju wobec 19% procent, które uważa, ża zyskał.

Za względnych wygranych końca socjalizmu można uważać pokolenie wykształconych 38-45latków (20 lat temu 18-25latków) z Budapesztu, ze też środkowych Węgier oraz Transdanubii bo tam "aż" 20-25% procent zapytanych pozytywnie kojarzy koniec socjalizmu, większość i tak wiąże z tym poczucie straty.

Za przegranych uważają się przede wszystkim kobiety, obecni 46-55latkowie a także osoby starsze, niż 65 lat, ponadto mieszkańcy wschodnich Węgier. W tych grupach społecznych jako przegranych identyfikuje się 54-68% zapytanach.

Fascynujące dane.

***

Nieoceniony Maggs zwrócił moją uwagę na to, że jedną z najstarszych osób w Polsce, które wciąż pracują jest Węgier, dziewięćdziesięciodwuletni pan Stefan, tłumacz przysięgły w sądzie. Artykuł o tym uroczym człowieku do przeczytania tu.

„Cyganie do roboty!”

Tak uważa przytłaczająca część społeczeństwa węgierskiego, okazuje się na podstawie badań przeprowadzonych przez Publicus Intézet na zamówienie Progresszív Intézet w kwietniu. Wyniki są ciekawe choć niezaskakujące w obecnie napiętej atmosferze. Poniżej podaję najważniejsze ustalenia.

  • problem cygański byłby rozwiązany gdyby Cyganie wzięli się do pracy (tak 84%, nie 9%)
  • problem cygański byłby rozwiązany gdyby dostali pracę (tak 65%, nie 18%) – w porównaniu z poprzednim pytaniem widać, że większość uważa, że to nie brak pracy ale chęci do pracy jest problemem
  • Cyganów trzeba zmusić by żyli tak jak inni (tak 82%, nie 12%)
  • biedę Cyganów powoduje między innymi uprzedzenie społeczeństwa wobec nich (tak 57%, nie 36%)
  • istnieje przestępczość cygańska (tak 46%, nie 45%)
  • lepiej by Cyganie nie mieszali się z nie-Cyganami (tak 50%, nie 40%)
  • Cyganie nie są w stanie pokojowo współżyć z nie-Cyganami (tak 52%, nie 38%)
  • Cyganom trzeba bardziej pomagać niż nie-Cyganom (pozytywna dyskryminacja, tak 18%, nie 74%)
  • na uniwersytety trzeba przyjmować określoną ilość Cyganów niezależnie od tego czy spełniają warunki (tak 16%, nie 75%)
  • "Pan/pani jest w stanie coś zrobić by zmienić sytuację" (tak 11%, nie 80%)
  • kto może poprawić stosunki między Cyganami i nie-Cyganami? (Cyganie 74%, rząd 59%, organizacje cygańskie 49%, parlament 25%, nie-Cyganie 23%, organizacje pozarządowe 18%, Gwardia Węgierska/partia Jobbik 6%, nikt 4%)
  • mieszkać z Cyganami w jednej miejscowości mogłoby 82% zapytanych (nie 14%) ale w jednej rodzinie już tylko 25% (nie 68%)
  • wśród badanych 63% zna Cygana, 18% ma przyjaciela Cygana, 18% takiego sąsiada, 17% kolegę z pracy a 8% ma Cygana w rodzinie
  • Cygana za sąsiada zgodziłoby się mieć 42% badanych (rodzinę wielodzietną 88%, Żyda 70%, imigranta 62%, Araba 47%, chorego na AIDS 38%, osobę karaną  30%, narkomana 15%)

„najpewniej jest nikomu nie ufać”

Taką opinię podziela na Węgrzech trzech na czterech ludzi. Dowiedziałem się tego z długiego wywiadu jaki przeprowadzono w moim ulubionym Inforádió z Márią Kopp z Instytutu Zachowań na Akademii Medycznej (a Semmelweis Egyetem Magatartástudományi Intézete) z okazji ukazania się książki pt. Magyar lelkiállapot 2008. (Stan ducha Węgrów 2008). Wywiad można sobie posłuchać tu.

Wywiad jest bardzo interesujący i mowa jest w nim o wielu innych ciekawych rzeczach ale mnie najbardziej zaintrygowała ta informacja o tragicznie niskim poziomie zaufania. Parę rzeczy zaczęło mi się układać.

Co się dzieje jak nie ufamy, powiedzmy, lekarzowi, do którego trafimy w przychodni? Szukamy lekarza znajomego. Pisałem już o kulcie "znajomych" jaki tutaj panuje. W dużej mierze bierze się on właśnie z braku zaufania. A że przy tym każdy ma jakiś znajomych koniec końców do każdego lekarza, żeby trzymać się przykładu, trafią pacjenci, tyle, że nie z ulicy czy skierowania ale przez znajomych. I tak tworzy się nieco skomplikowany system dobierania lekarzy i pacjentów.

Co gorsza, ten system znajomości dzięki roli jaką odgrywa w społeczeństwie negatywnie wpływa na istniejące więzi międzyludzkie skażając je interesownością. Bo jeśli mamy jakiegoś przyjaciela lekarza to prędzej czy później zwrócimy się do niego z prośbą o protekcję medyczną. I już nie wiadomo czy to prostu ktoś, z kim się lubimy czy też po prostu użyteczny "znajomy".

Skąd ten brak zaufania? Jak to zmienić? Pojęcia nie mam. Ja tylko tego wciąż doświadczam.

***

Spodobał ci się ten post? Przetłumacz go na inne języki na Der Mundo.

„mójkraj.hu”

Tytułowy "mójkraj.hu" – po węgiersku "www.azénországom.hu" – to kampania Związku Wolnych Demokratów. Partia, tutejszy odpowiednik Unii Wolności o podobnie dysydenckich korzeniach, ostatnio coraz bardziej podkreśla swój liberalny charakter. W wyborach do parlamentu europejskiego na każdym plakacie i ulotce było słowo "liberalny". Najwyraźniej pomysł wypalił, bo na kongresie w zeszły weekend rozszerzyła swoją nazwę dodając "Węgierska Partia Liberalna". Kampania, o której piszę to część budowania tego liberalnego imażu.

Reklamowano ją na billboardach. Pojawiały się na nich stwierdzenia jak na przykład "Węgry są krajem chrześcijańskim" oraz adres internetowy kampanii. Zajrzałem, na miejscu kwestionariusz, 43 zdania i po dwie opcje: zgadzam się, nie zgadzam się. Tematyka, żeby tak powiedzieć, ideologiczna, jest rola kobiet w społeczeństwie, aborcja, eutanazja, wspomnianz już chrześcijański charakter Węgier, kara śmierci, Romowie, ochrona środowiska, małżeństwa homosekualne, karalność używek, i tak dalej. Po wypełnieniu natychmiast informacja na ile twoje poglądy zgadzają się z poglądami ZWZ oraz obietnica, że gdy kampania się skończy przyślą zebrane rezultaty wszystkich odpowiedzi.

Kampania się skończyła, rezultaty właśnie dostałem. Rzecz jasna, nie można ich traktować jako opinii społecznej, bo mamy próbkę, zresztą całkiem sporą, bo ponad osiemdziesięciotysięczną, która się sama dobrała i ma oczywiste skrzywienie liberalne, ale mimo wszystko znalazłem parę ciekawych rzeczy. Największa zgodność z poglądami ZWZ? "Zanieczyszczający środowisko powinni płacić za spowodowane szkody" (96% za) oraz "Po rozwodzie zawsze najlepiej dziecku jest u matki" (podobnie jak ZWZ ze stwierdzeniem nie zgadza się 93% respondentów). Najmniejsza zgodność? "Należałoby karać za śmiecenie" (75% za, ZWZ przeciw) oraz "Pary homoseksualne powinny mieć prawo adoptować dzieci" (70% przeciw, ZWZ, rzecz jasna, za). Najbardziej podzielone opinie? "Węgry są krajem chrześcijańskim" (50/50, ZWZ się z tym stwierdzeniem nie zgadza).

Prawicowy Fidesz ogłosił niedawno "narodowe konsultacje", w ramach których każdy obywatel ma otrzymać do domu kwestionariusz z serią pytań. Ciekaw jestem już co też tam będzie.

Tak to się tutaj obywatele zastanawiają nad istotnymi zagadnieniami.