Polacy z Węgier zbierają na generator dla Ukrainy – rozliczenie

W ramach zbiórki na portalu zrzutka.pl udało się zebrać 4 080 złotych, doszło do tego 10 000 forintów, które dostałem w gotówce. Przedstawiam teraz ostateczne rozliczenie ze zbiórki.

Pieniądze te wydałem w następujący sposób:

  1. Zapłaciłem za generator zamówiony wcześniej przez partnerską organizację Jednist. Dostał on napis po ukraińsku Od Polaków z Węgier z wyrazami solidarności i został on posłany do Dniepru. Koszt: 123 980 forintów.

2. Za pozostałe pieniądze zamówiłem na amazonie generator Kraftech. Niestety, sprzedawca okazał się nieuczciwy i przysłał inny generator, który odesłałem (kiedy podawałem informację o rezultatach zbiórki wydawało się, że to generator Kraftech pojedzie do Ukrainy).

Zamówiłem generator Hechta w węgierskim sklepie internetowym gdzie przyjęto zapłatę ale potem poinformowano mnie, że generator nie jest dostępny po czym zaoferowano mi inny produkt.

W końcu udało mi się kupić generator bezpośrednio u Hechta, który z podobnym napisem został wystałny do Ukrainy. Koszt: 205 990 forintów.

3. Za resztę pieniędzy kupiłem batony, które pojechały do Ukrainy razem z generatorem. Koszt: 29 340 forintów.

W sumie wydałem 359 310 forintów. 4 080 złotych to 329 020, wraz z 10 000 forintów to 339 020 forintów, różnicę dołożyłem z własnej kieszeni.

Raz jeszcze wielkie podziękowania wszystkim, którzy dołożyli się do zbiórki!

Reklama

Radio Polonia Węgierska 95 / Węgier-Ukrainiec dwa bratanki

Węgrzy za Ukrainą? Tak! Są i tacy. O tym zaskakującym zjawisku mówię w najnowszym odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (15:15).

W Ukrainie żyje niecałe sto pięćdziesiąt tysięcy Węgrów. W węgierskiej oficjalnej narracji są oni uciskani przez Ukraińców, ich los ma być przyczyną zimnych stosunków między Węgrami a Ukrainą. Zaciekawiło mnie jak ci zakarpaccy Węgrzy odnoszą się do wojny.

Postaw, rzecz jasna, jest cały szereg. Wielu z nich już dawno przeniosło się na Węgry i poprzednia ojczyzna nic ich nie obchodzi. Inni uciekli na Węgry przed poborem niedawno. Spotkałem się z paroma takimi osobami, o Ukrainie nie mieli wiele dobrego do powiedzenia, wyczuwało się pewną sympatię wobec Putina. Usłyszałem, że Ukraińcy wysyłają Węgrów jako mięso armatnie na trudne odcinki frontu. To dość spójne z tym jak wielu Węgrów widzi los swoich rodaków żyjących w krajach ościennych: źle są tam traktowani, tęsknią za Węgrami.

Ale są też Węgrzy, którzy włączyli się w walkę Ukraińców z agresją rosyjską. Najbardziej znani są ochotnicy walczący w 68 batalionie Zakarpatski Szarkani czyli Zakarpackie Smoki. Już sama nazwa wskazuje na węgierski charakter jednostki: smoki po ukraińsku to drakoni, szarkani to węgierskie słowo.

Do batalionu należy Fagyir Sándor, przed wojną wykładowca na zakarpackim uniwersytecie. Jego zdjęcie jak z okopu prowadzi przez laptopa wykład, stało się kultowe do tego stopnia, że w Użgorodzie powstał mini pomnik inspirowany tą fotografią (dzieło Myhajło/Mihálya Kołodki).

Fegyir Sándor w okopie, źródło: 444.hu

Fegyir Sándor na pomniku, źródło: 444.hu

Węgierscy żołnierze zwrócili na siebie uwagę krótkim filmikiem zamieszczonym w internecie 23 października (rocznica powstania 1956 roku). Pozują tam z węgierską flagą z dziurą, symbolem rewolucji, oraz flagą ukraińską. Pod jego wpływem węgierscy użytkownicy internetu zaczęli organizować zbiórkę na pomoc dla nich przesyłając im specjalne power banki, odzież zimową ale także i węgierską kiełbasę oraz paprykową pastę Erős Pista. Wydaje się, że ten tak powstały kanał pomocy zostanie z nami na długo.

Węgrzy, Ukraińcy, źródło: 444.hu

Tak więc okazało się, że mniejszość węgierska w Ukrainie może łączyć oba kraje. Ci Węgrzy, którym nie odpowiada prorosyjska polityka rządu, dostali sposób by wspomóc walczących Ukraińców. Bywa więc, że Węgier-Ukrainiec to dwa bratanki.

Polacy z Węgier zbierają na generator dla Ukrainy – rezultat

Udało się! Zebraliśmy nieco więcej (4080 złotych oraz 10 000 forintów, które wręczono mi osobno) niż cel zbiórki (4000 złotych).

Kupno generatora nie jest jednak prostym zadaniem bo generatorów wszędzie brak. We współpracy ze stowarzyszeniem Jednist udało się kupić w końcu jeden generator (tak dokładniej to zapłaciłem za generator, który oni zamówili wcześniej po starej cenie), i jest już on w drodze do miasta Dniepr. Koszt to 123 980 forintów. Na generatorze umieściliśmy napis po ukraińsku „Od Polaków z Węgier na znak solidarności” czyli „На знак солідарності від угорських поляків.” Poniżej załączam dokumentację fotograficzną.

Okazało się, że pieniędzy starczy również na drugi generator! Kupiłem go w niemieckim amazonie, koszt to 566.27 euro (469.47 euro sam generator plus 120.39 euro za przesyłkę). Kiedy nadejdzie wrzucę parę zdjęć.

Wydatki:

123 980 forintów to 1459 złotych

566.27 euro to 2656 złotych

W sumie wydałem 4115 złotych

Zebranych jest 4080 złotych plus 118 złotych (10 000 forintów), w sumie 4198. Za pozostałe pieniądze (83 złote) kupię żywność.

Ogromne dzięki dla wszystkich, którzy wsparli zbiórkę!

Radio Polonia Węgierska 91 / Węgierscy grekokatolicy

Węgrzy wyznania wschodniego? Są tacy i to od dawna. O tym zjawisku mówię w 91 odcinku podcastu Radio Polonia Węgierska (14:50).

Węgrzy chętnie operują pojęciem “Słowanie” by podkreślić różnicę między sobą a sąsiednimi krajami. Fakt bycia krajem słowiańskim zakłada istnienie jakiejś szczególnej więzi z innymi słowiańskimi państwami i narodami. Tak też jest w przypadku Polski i Ukrainy: ich szczególna relacja to w dużej mierze efekt przynależności do słowiańszczyzny. W przypadku Węgier takiej wspólnoty nie ma.

Otóż nie jest to do końca tak. Między Węgrami a Ukrainą istnieje więź, której nie ma między Polską a Ukrainą. Chodzi mi o kościół grekokatolicki.

Aczkolwiek organizacyjnie jest to stosunkowo młody kościół na Węgrzech – eparchia (rodzaj biskupstwa w kościołach wschodnich) powstała dopiero w 1912 a bezpośrednią podległość Rzymow kościół uzyskał nie dawniej jak w 2015 roku – to prawosławni, potem grekokatolicy, żyli na Węgrzech już od dawna.

Początkowo byli to Rusini i Rumunii, którzy zasiedlali północno-wschodnie Węgry (do dziś kościół ma tam najwięcej wyznawców), potem dołączyli do nich uciekający przez Turkami Serbowie a w okresie reformacji zaczęli się do niego przyłączać także Węgrzy. Było tak gdy pozostałe bez wygnanych przez protestantów księży parafie wolały przyłączać się do grekokatolików niż do nowych wspólnot protestanckich. Niewiele później w ramach kościoła rozpoczął się ruch na rzecz wprowadzenia języka węgierskiego do liturgii na miejsce staro-cerkiewno-słowiańskiego.

Tak więc kościół, mimo że formalnie nie należy do czwórcy tak zwanych kościołów historycznych, które mają uprzywilejowany status w państwie (katolicki, kalwiński, ewangelicki i żydowski) ma charakter węgierski. Obecnie liczba jego wyznawców mieści się, w zależności od źródła, w przedziale między 200 a 300 tysięcy ludzi. Nie jest to wiele ale też nie jest liczba, którą można pominąć.

Mimo więc tego, że sporo Węgrów podziela wyznanie z Ukraińcami, na Węgrzech brak jest świadomości tego. Nie słyszy się by ktoś nawoływał do solidarności z Ukrainą bo żyją tam „bracia we wierze”. Nikt nie przypomina tego faktu.

Nie jest to zaskakujące. W każdej sytuacji można się odwoływać do tego co łączy – lub do tego co dzieli. Zawsze i to i to się znajdzie.

Sobór Zaśnięcia Matki Bożej przy placu Petőfiego w Budapeszcie, źródło: wikipedia

Skrajna prawica to jednak europejscy federaliści

No i okazało się, że nie miałem racji: Jobbik i Ruch Narodowy jednak wymienią się kandydatami w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Węgierskim kandydatem w Polsce będzie Ádám Mirkóczki (nie udało mi się znaleźć potwierdzenie jego ewentualnych polskich korzeni, które przy takim nazwisku są bardzo możliwe) a polskim na Węgrzech Jacek Misztal.

Tym ruchem obie partie wysuną się na czoło europejskiego federalizmu. Ale to nie koniec potencjalnie kłopotliwych kwestii. Ciekaw jestem mianowicie czy Ruch Narodowy podziela opinię Jobbiku, że Krym Rosji się należy – podobnie jak i Zakarpacie Węgrom. A także co Jobbik sądzi o tym, że w wyniku traktatu w Trianon w Polsce znalazły się Spisz i Orawa. Czy to polskie czy węgierskie terytoria? Do zwrotu czy możemy je zatrzymać?

Takie pytania mają sens jako że mowa jest o dwóch partiach nacjonalistycznych przedkładających nade wszystko interes czy też egoizm narodowy. Jobbik, który jeszcze jakiś czas temu współpracował z ukraińskimi nacjonalistami ze Swobody zerwał tę współpracę gdy uznał, Swoboda dybie na prawa ukraińskich Węgrów. Jak długo będzie polskim i węgierskim nacjonalistom po drodze?

Jobbik_RN_1

źródło: jobbik.hu

Krym dla Rosji, Zakarpacie dla Węgier

Pisałem niedawno o mojej zmorze: Rosja proponuje Polsce, Rumunii i Węgrom „ochronę” swojej mniejszości na Ukrainie czy też odzyskanie „swoich” terenów tamże a któryś z tych krajów korzysta z oferty. Minęło parę dni i choć nie tak jak myślałem to pomysł został wrzucony, zrobił to właśnie Żyrinowski. Na Węgrzech równolegle zrobił to poseł Jobbiku Márton Gyöngyösi, wiceprzewodniczący parlamentarnej komisji spraw zagranicznych.

Formalnie stwierdził [HU] tylko, że Krym zwiększa szansę na autonomię terytorialną Zakarpacia ale pozostałe części jego wypowiedzi, dzięki często stosowanemu przez skrajną prawicę kodowaniu przekazu, dają zrozumieć, że chodzi mu o więcej. „Z Rosji możemy brać przykład w zdolności do walkę o swoje interesy”, stwierdził, kraj ten „z sukcesem stanął w obronie swojej mniejszości i tą lekcję Węgry powinny sobie przyswoić.”

W ramach wspólnoty euroatlantyckiej nie można liczyć na wspólpracę z Polską i Rumunią w sprawie mniejszości na Ukrainie, w obecnej sytuacji Rosja „może być sojusznikiem w realizacji naszej polityki mniejszościowej”. Referendum na Krymie jest rzecz jasna legalne. To wszystko powiedział, przypomnijmy, wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych węgierskiego parlamentu reprezentujący partię, która w wyborach mających się odbyć za dwa i pół tygodnia ma szansę zdobyć 16% głosów i jest na fali wzrostowej.

Cytuję obszernie tego skrajnego polityka bo odnoszę wrażenie, że takie poglądy są podzielane szerzej niż tylko w ramach jego obozu politycznego. Wśród przyczyn pojawia się znów nieszczęsny Trianon.

W Polsce rewizjonizmu w zasadzie nie ma i samo pojęcie funkcjonuje jako zagrożenie zewnętrzne, w przypadku Węgier jest inaczej. Przed wojną stanowił on polityką państwową a i obecnie dla sporej ilości Węgrów jest on naturalnym stanem mentalnym. Retoryka ziemi, która „tak naprawdę nigdy nie była słowacka/rumuńska/ukraińska” (niepotrzebne skreślić), obrona mniejszości, wspominanie dawnej „należnej nam” wspaniałości jest znajome każdemu, kto spędził tu trochę czasu. Cała ta postawa ma korzenie w tragedii Trianonu. Nie trzeba wielkiego intelektu by dostrzec analogie z Rosją, dla której odpowiednikiem Trianonu był rozpad ZSRR.

W oficjalnym dyskursie w zasadzie brak głosów sprzeciwiających się trianońskiemu lamentowi, co pobudza poczucie krzywdy i wzmacnia głosy o prawie do odtworzenia poprzedniej sytuacji. Choć skrajności typu Żyrinowskiego i Gyöngyösiego to harcownicy sądzę, że ich wyczyny – a także reakcje na nie – uważnie są obserwowane z obozów politycznych sił głównych. Przy odpowiednio nakręconych emocjach rządzącym może być trudno oprzeć się pokusie rewizjonistych kroków. Zwłaszcza, że przynieść one mogą radykalny skok popularności jak w przypadku Putina [RU].

Obecnie aktywna polityka rewizjonistyczna na Węgrzech jest abstrakcją ale była nią też jeszcze niedawno aneksja Krymu przez Rosję. Mam nadzieję, że rewizjonizm węgierski nie nabierze wiatru w żagle ale dużo może się zdarzyć.

Węgry a Ukraina 2

Pisałem niedawno o stosunku Węgrów do wydarzeń na Ukrainie, jak odbijają się one w oficjalnej polityce? W sumie jest dość cicho. Na poziomie międzynarodowym minister spraw zagranicznych Martonyi stawia się na spotkaniach ministrów spraw zagranicznych Unii, NATO czy Grupy Wyszegradzkiej, gdzie nie wychyla się i przyłącza się do wszystkich oświadczeń, apeli i potępień.

Jeśli przyjrzeć się natomiast deklaracjom czysto węgierskim to ton jest już inny. Uderza, że uwaga jest udzielana w dominującym stopniu mniejszości węgierskiej na Ukrainie. Zapewnia się ją, że nie jest sama, potępia się ewentualne ataki na jej przedstawicieli, podkreśla jej trudne położenie. W razie potrzeby Węgry przyjmą wszystkich uchodźców węgierskiego pochodzenia (kwestia uchodźców nie-Węgrów jest dyplomatycznie przemilczana).

Mimo oświadczenia Martonyiego, że Węgry szanują jedność terytorialną Ukrainy wyczuwa się wysiłek, by zachować dystans. W jednym z oświadczeń Orbán nawet kuriozalnie stwierdził [HU], że Węgry „nie są stroną w konflikcie”.

Na stronie internetowej Fideszu w odniesieniu do Ukrainy znaleźć można artykuły, że Węgry podzielają stanowisko EU a także że podzielają stanowisko Grupy Wyszegradzkiej, oraz apel, by Ukraina nie była tematem kampanii wyborczej (o tym zaraz więcej).

Socjaliści są bardziej bojowi. Znaleźć tam można informacje o przygotowywanej deklaracji parlamentu z ważnym sformułowaniem „Ukraina nie może być kolonią Rosji” a także krytyka Orbána za pasywność wobec wydarzeń, nazywany jest wręcz tchórzem.

LMP (Polityka Może Być Inna) domaga się zwołania nadzwyczajnego posiedzenia parlamentarnej komisji spraw zagranicznych oraz samego parlamentu. Jest zatroskana ukraińską ustawą językową.

Na stronie Együtt 2014 dominują zdjęcia z weekendowej pikiety przed ambasadą rosyjską. Rząd ma bronić ukraińskiej niepodległości.

Jobbik głosi, że rząd ukraiński jest nielegalny i szownistyczny. Rząd (węgierski) za mało troszczy się o zakarpackich Węgrów: „Martonyi musi odejść”. Kryzys natomiast może stworzyć „historyczną okazję by satysfakcjonująco a może nawet ostatecznie uporządkować sytuację Węgrów zakarpackich” [HU].

By zrozumieć te reakcje trzeba znać szerszy kontekst polityki węgierskiej. Rządowa retoryka „walki o niepodległość” zakłada wyzwolenie od wpływów EU i – szerzej – zachodu („nie będziemy kolonią” – to do tego hasła nawiązują socjaliści) a także „otwarcie na wschód”, do czego zalicza się nagła decyzja powierzenia rosyjskiemu Rosatomowi rozbudowy elektrowni jądrowej w Paks. Ukraińska walka o uniezależnienie od wpływów Rosji i spektakularny wybór europejski obnaża żałosność propagandy rządowej: Bruksela to krytyczne oświadczenia a w najgorszym razie rozważania na temat zawieszenia prawa głosu Węgier, Rosja to inwazja a przedtem setka zabitych przez prorosyjskiego autokratę. Powstanie 1956 roku, do którego rząd się chętnie odwołuje przypomina niestety bardziej walki na Majdanie niż słowne zapasy Orbána w parlamencie europejskim.

Ponadto niepoprzedzone żadnymi konsultacjami energetyczne uzależnienie Węgier od Rosji na długie lata w kontekście wydarzeń ukraińskich nabiera złowieszczego znaczenia. Nic dziwnego, że Fidesz wolałby by Ukraina nie pojawiała się w wyborczej propagandzie.

Inaczej widzi to opozycja, która w kryzysie ukraińskim widzi możliwość punktowania rządu.

A sam Jobbik, który w ocenie wydarzeń na Ukrainie podziela raczej punkt widzenia Rosji, zdecydował się, jak zwykle, atakować rząd z prawej strony. Jobbik ma sojuszników: w skrajnie prawicowej Echo TV w jednym z programów prowadzący wezwał niedawno [HU] do przygotowań do zajęcia Zakarpacia.

Przyszło mi głowy, że gdyby Putin chciał rozbić jedność Europy mógłby zaoferować Węgrom zajęcie Zakarpacia, Polsce Lwów i okolice a Rumunii Bukowinę. Ktoś mógłby się skusić na „ochronę swojej mniejszości w obliczu rozpadu państwa”. W tej chwili wydaje się to być polical fiction ale kto przewidywał inwazję Krymu miesiąc temu? Z tych trzech krajów najbardziej skłonne przyjąć tę hipotetyczną propozycję wydają się być Węgry, gdzie trenowany latami odruch warunkowy na słowo „Trianon” to nader często bezkrytyczny impuls rewizjonistyczny. Obyśmy nie musieli obserwować testu mądrości politycznej Węgrów – i pozostałych krajów – na żywo.

Węgrzy o Ukrainie

Kontrast pomiędzy odzewem na wydarzenia na Ukrainie w Polsce i na Węgrzech jest uderzający.

Zacznijmy od ilości i jakości materiałów mediach. Dokładnie nie sposób wyliczyć ale odnoszę wrażenie, że media węgierskie zauważyły co się dzieje w Kijowie jakiś tydzień później niż zaczęły pisać o tym media polskie. Rzecz jasna i przedtem pojawiały się na ten temat wzmianki ale był to podobny poziom informacji jak relacje z, dajmy na to, Wenezueli. Waga tego co się dzieje dotarła do tutejszych mediów – i czytelników – z opóźnieniem.

Zresztą i w tej chwili media poświęcają Ukrainie mniej uwagi. Zdaje się, że na Ukrainie albo wcale nie ma albo są jedynie śladowe ilości dziennikarzy. W radio słyszałem już relacje węgierskiego biznesmena mieszkającego w Kijowie a także węgierskiego aktywisty mniejszościowego, nie spotkałem się natomiast ze sprawozdaniami korespondentów.

Zdecydowanie mniejszy jest odbiór społeczny wydarzeń. Wiem o dwóch niedużych demonstracjach poparcia Majdanu, na których, jak słyszałem, pojawili się głównie ukraińscy studenci. W rozmowach wyczuwa się raczej obawę przed ewentualnymi skutkami wydarzeń dla Węgier niż solidarność z ludźmi walczącymi o lepszy los. Nie spotkałem się z żadnymi akcjami pomocy.

Co ciekawe, analitycy i politycy zachowują się podobnie. Jak to bywa w przypadku niepokojów na Ukrainie pojawiają się dyżune tematy dostaw gazu (żeby tylko nie było zakłóceń) oraz ewentualnych uchodźców (żeby tylko się tu nie pojawili). Nowością tym razem jest troska o los mniejszości węgierskiej na Ukrainie. Niedawno ważny polityk Fideszu oświadczył, że Węgry przygotowane są na przyjęcie całej tej mniejszości (według wikipedii chodzi o 156 tysięcy ludzi). Między wierszami czuje się, że pozostali uchodźcy powinni próbować innych krajów.

Sama większość węgierska próbuje zachować równy dystans w stosunku do Janukowicza oraz opozycji. (Tak na marginesie, dotąd nie spotkałem się w mediach polskich z informacjami na temat reakcji Polaków żyjącach na Ukrainie na wydarzenia, a jest ich tam przecież sporo bo 144 tysiące).

W komentarzach dużo więcej jest pragmatyzmu/realizmu/cynizmu (wybierz sam). W stosunku do Rosji dość często słychać głosy zrozumienia. Podkreśla się obecność ekstremistów wśród demonstrantów.

W sumie dystans. Warto jednak zwrócić uwagę, że poza tendencją do zamykania się we własnym podwórku, do którego należą Węgry mieszkający w krajach sąsiednich, Ukraina gra dla Węgrów inną rolę niż dla Polaków. Dla tych pierwszych to dość przypadkowy sąsiad bez związków historycznych. Dla tych drugich to sąsiad kluczowy zarówno z geopolitycznego punktu widzenia a także z powodu więzi historycznych i kulturalnych. Sądzę, że gdyby coś się stało w Rumunii czy na Słowacji zainteresowanie węgierskie byłoby sporo większe.

„Uczciwa praca węgierskich jeńców wojennych”

Będąc niedawno w Kijowie odwiedziłem Międzynarodową Fundację Odrodzenia, miejscową gałąź sieci fundacji Sorosa, w ich jej siedzibie na ulicy Artema 46. I znów się okazało, że ze mną to już tak jakoś jest, że gdzie się nie obejrzę tam Węgrzy. Dostałem tam broszurkę na temat historii powstania budynku i okazało się, że zbudowali go w latach czterdziestych węgierscy jeńcy wojenni.

W trakcie gruntownego remontu budynku w 1999 roku w piwnicy robotnicy natknęli się na kapsułę zawierającą dokument napisany przez pracujących przy jego budowie Węgrów.

dokument z 1948 roku stworzony przez wegierskich jencow wojennych budujacych dom w Kijowie

dokument z 1948 roku stworzony przez wegierskich jencow wojennych budujacych dom w Kijowie

dokument z 1948 roku stworzony przez wegierskich jencow wojennych budujacych dom w Kijowie 

Podaję treść dokumentu po węgiersku:

Emlék

Kiev, 1948. február 10.-én
Ezen épületet építette 20 fő "Magyar hadifogoly Becsületes munkája". Aki megtalálod ezen írást, olvasd és jusson eszedbe a Magyar férfi keze munkája. A túlodálon feltüntetettek neveit láthatod, akik ezen épületet készítették.

1. Szábó Lajos munka vezető
2. Dombrádi Károly kőműves
3. Borsos Márton kőműves
4. Moldván János kőműves
5. Manó Lajos kőműves
6. Hunyádi György ács mester
7. Iváncsics Kálmán ács segéd
8. Varga Mihály ács segéd
9. Pál József festő
10. Fodor Mihály segéd munkás
11. Urbán Mihály segéd munkás
12. Liszkai Miklős segéd munkás
13. Abrám Zigmond segéd munkás
14. Molnár Ferenc segéd munkás
15. Kovács Ferenc segéd munkás
16. Csiki József asztalos mester
17. Bakos Albert kőműves mester
18. Presinszki János segéd munkás
19. Dénes Domokos parkettaző
20. Kocs János szakács

i po polsku:

Ku pamięci

Kijów, 10 lutego 1948 roku

Ten budynek powstał dzięki "Uczciwej pracy dwudziestu węgierskich jeńców wojennych". Ty, który znalazłeś ten dokument, przeczytaj go i pomyśl o pracy węgierskich rąk. Na drugiej stronie znajdziesz nazwiska tych, którzy ten dom zbudowali.

1. Szábó Lajos kierownik
2. Dombrádi Károly murarz
3. Borsos Márton murarz
4. Moldván János murarz
5. Manó Lajos murarz
6. Hunyádi György cieśla
7. Iváncsics Kálmán pomocnik ciesielski
8. Varga Mihály pomocnik ciesielski
9. Pál József malarz
10. Fodor Mihály robotnik niewykwalifikowany
11. Urbán Mihály  robotnik niewykwalifikowany
12. Liszkai Miklős  robotnik niewykwalifikowany
13. Abrám Zigmond  robotnik niewykwalifikowany
14. Molnár Ferenc  robotnik niewykwalifikowany
15. Kovács Ferenc  robotnik niewykwalifikowany
16. Csiki József mistrz stolarski
17. Bakos Albert mistrz murarski
18. Presinszki János  robotnik niewykwalifikowany
19. Dénes Domokos parkieciarz
20. Kocs János kucharz

Ciekawe są losy samego budynku. Zbudowany został dla rodziny radzieckiego generała Nikołaja Watutina, który zginął na Ukrainie w 1944 roku. Rodzina jednak zdecydowała się przenieść się do Moskwy i do budynku wprowadził się jeden z luminarzy radzieckiej literatury Ołeksandr Kornijczuk, który mieszkał w nim aż do śmierci w 1972 roku. W historii domu pojawia się wątek polski: żoną Kornijczuka była Wanda Wasilewska, która zmarła w 1964 roku.

Po śmierci Kornijczuka władze urządziły w domu urząd stanu cywilnego, który między innymi był sceną prób wprowadzania obrzędu świeckiego odpowiednika chrztu. W latach dziewięćdziesiątych budynek najpierw wynajęto a potem sprzedano Międzynarodowej Fundacji Odrodzenia.

Budynek, w zasadzie willa, spodobał mi się. Stoi na niewielkim podwyższeniu w ogrodzie. Jest miłym wyjątkiem na ulicy pełnej na oko sześcio-siedmiopiętrowych gmachów. A wygląda tak:

siedziba Międzynarodowej Fundacji Odrodzenia, Kijów, Artema 46

od ulicy

siedziba Międzynarodowej Fundacji Odrodzenia, Kijów, Artema 46

od ogrodu

Swoją drogą ciekawe, czy wiadomo coś na temat jeńców wojennych, którzy ten dom zbudowali. 

wyzwolenie czy okupacja?

Jak wszedzie tak i na Wegrzech odbywa sie debata czy nadejscie Armii Czerwonej oznaczalo wyzwolenie czy tez okupacje. Premier oswiadczyl autorytatywnie, ze teza o wyzwoleniu jest poza wszelka dyskusja. Rzecz jasna, nie wszystkich to przekonuje. Przypomina sie malenkuju rabotu na Syberii, na ktora trafilo cos ze 170 tysiecy Wegrow, wiekszosc nie wrocila. Mowi sie o masowych gwaltach na kobietach. Rozpamietuje sie rabunki. Nie sa to dla wielu ludzi fakty czysto abstrakcyjne: dziadka Sliwki tak pobili zolnierze sowieccy szukajacy wina, ze w wyniku tego zmarl.

Mimo tego, ze dyskusja ta ma miejsce we wszystkich krajach Europy Wschodniej wszedzie ma nieco inny kontekst. Polska byla na przyklad oficjalnie sojusznikiem zblizajacej sie armii, kraje baltyckie mialy swiezo w pamieci podboj 1940 roku i nastepujacy po nim terror, Wegry natomiast byly panstwem znajdujacym sie z stanie wojny z ZSRR i to w dodatku wojny, w ktorej byly strona ja wypowiadajaca a potem atakujaca. Zeby jednak sytuacja byla bardziej skomplikowana, Wegry zostaly zajete przez armie niemiecka w marcu 1944 roku. Zajete a nie podbite: wkraczajace oddzialy niemieckie nie napotkaly oporu, a armia wegierska do konca walczyla wspolnie z Niemcami przeciwko nacierajacej Armii Czerwonej. Pod panowaniem niemieckim wywieziono prawie wszystkich Zydow do Oswiecimia, wladze przejela partia strzalokrzyzowcow bedaca lokalnym wariantem partii nazistowskiej, przeciwnikow politycznych nowego rzadu oraz oponentow wspolpracy z Niemcami krwawo przesladowano.

Na Wegrzech jednak o tym woli sie nie pamietac. Najchetniej w dodatku spycha sie wszystko na komunizm: ofiary malenkiej raboty, a jest to termin, ktorego mimo zerowej w zasadzie znajomosci rosyjskiego na Wegrzech nie trzeba tutaj tlumaczyc, to tez ofiary komunizmu. Tak jakby przedtem nie bylo wojny, tak jakby armia wegierska nigdy nie pojawila sie na terytorium ZSRR. Nie daje to wszystko rzecz jasna Armii Czerwonej jakiejkolwiek legitymacji do jej takiego a nie innego zachowania, ale tez nie powinno byc zapominane.

Wszystko mi to przyszlo do glowy gdy kiedys rozmawialem z Andrejem. Opowiedzial mi wtedy dosc niesamowita historie w wojny. Jego dziadek i krewni mieszkali w stanicy Wierchneczirskaja polozonej niedaleko Donu na terenach okupowanych wowczas przez oddzialy wegierskie. Trzeba wiedziec, dodal Andrej, ze istnialy trzy warianty sytuacji. Pierwszy to tereny okupowane przez oddzialy niemieckie. Ludnosci musiala ustapic najlepszych domow zolnierzom, karmic ich i wykonywac rozne prace dla wojska, ale generalnie sytuacja byla do przyjecia, przynajmniej w porownaniu z pozostalymi wariantami. W wariancie drugim tereny znajdowaly pod zarzadem administracji niemieckiej bez obecnosci SS. W wariancie trzecim, najgorszym, jak mi powiedzial Andrej, terenem zarzadzal garnizon wojsk przyslanych przez sojusznikow Niemiec, glownie Wegrow albo Rumunow. Zolnierze oddawali sie gwaltom, wielokrotnym rabunkom, ponizaniem ludnosci.

Dziadek Andreja mial wtedy 11 lat. Mieszkal tam z trzema bracmi w wieku lat od czternastu wzwyz oraz trzema wujkami. Zaden z nich nie bral udzialu w ruchu oporu. Okolica wogole byla spokojna ze wzgledu na duza koncentracje wojsk niemieckich i sojuszniczych. Pewnego razu wszystkich mezczyzn w wieku ponad czternastu lat wezwano do pracy na stacji kolejowej. Zaden z nich nie wrocil. Jak mowiono we wsi, zabito ich zeby zwiekszyc bezpieczenstwo garnizonu.

Gdy juz wioske wyzwolila Armia Czerwona przyjechal tam inny z wujow dziadka Andreja. Byl oficerem – chirurgiem polowym – w oddziale medycznych. Natknal sie na paru Wegrow z oddzialu, ktory tam stacjonowal. Podali mu nazwisko oficera, ktory dowodzil egzekucja. Powiedzieli mu tez jak sie nazywala wioska pod Budapesztem, z ktorej pochodzil. Kiedy wuj dziadka Andreja dostal sie wraz z frontem na Wegry probowal go tam znalezc, ale mu sie to nie udalo. Na Wegrzech w 1945 przebywal tez inny krewny Andreja i tez szukal tego oficera, nigdy jednal nie powiedzial nikomu, czy udalo mu sie go znalezc.

Andrej powiedzial mi, ze gdy wybieral sie do Budapesztu na konferencje w latach dziewiecdziesiatych, czyli jakies piecdziesiat lat po wojnie, wscieklosc jego dziadka oraz sasiadow na Wegrow byla wciaz jeszcze swieza.

Z czasow wojny zachowaly sie powiedzonka obrazujace roznice miedzy Niemcami a Wegrami z punktu widzenia miejscowych: "z esesiwciamy domowolys, ta Madziary porizaly" (dogadali sie z SS, ale zabili ich Wegrzy) oraz "Nimciw witaly, ta Madziary zajebaly" (witali Niemcow, a Wegrzy ich zajebali).

Dwie rzeczy przychodza mi do glowy. Pierwsza to, jak juz pisalem, ze byla to wojna i nie mozna wybierac sobie z niej wygodnych dla siebie kawalkow do narodowego rozpamietywania. A druga to, ze mimo, ze wojna miala miejsce miedzy panstwami/narodami to jednak niekiedy uzyskiwala jednostkowy wymiar gdy bioracy w niej nie mogli sie skryc za anonimowymi mundurami armii panstwa, ktore je na te wojne wyslala, ale musieli odpowiadac osobiscie za swoje czyny. Jaka niesamowita ksiazke albo film mozna by zrobic na podstawie tej historii….