Tabliczkę o takiej treści zamieścił na głównej bramie do parlamentu aktywista Bart Staszewski, który uprzednio takie tabliczki umieszczał pod tablicami miejscowości, które ogłosiły się strefami wolnymi od „ideologii LGBT” zwracając uwagę na ich dyskryminujące działania. Akcja ta odbiła się szerokim echem na świecie doprowadzając m.in. do zerwania współpracy między kilkoma wprowadzającymi uchwałę polskimi miastami a ich europejskimi partnerami. Z tego powodu wytoczono mu szereg spraw, jak dotąd, we wszystkich z nich go uniewinniono.

Tabliczkę na tutejszym parlamencie Staszewski zamieścił 3 lipca. Policja interweniowała próbując nakłonić aktywistę by tabliczkę usunął, co spotkało się z jego odmową. Próby wylegitymowania czy dania mandatu również zakończyły się niepowodzeniem. Po godzinie, w trakcie której policjanci intensywnie konsultowali się przez telefony, Staszewskiego zostawiono w spokoju informując go, że nie będą go spisywać, może odejść kiedy chce.

Powodem akcji Barta Staszewskiego jest niedawno przyjęta na Węgrzech ustawa o zapobieganiu pedofilii, która świadomie łączy pedofilię z homoseksualizmem i zakazuje „popularyzację” tego ostatniego.
Aktywista udzielił wywiadu portalowi 444.hu, w którym przedstawił sytuację środowiska LGBT+ w Polsce a także wezwał do współpracy aktywistów polskich i węgierskich. Cytuję (tłumaczenie moje):
Istnieje powiedzenie o przyjaźni polsko-węgierskiej, do którego często odwołują się nacjonaliści, może jednak spróbowalibyśmy je zrealizować we wspólnocie queer, potrzeba tego. Nasze rządy kopiują nawzajem swoje pomysły, z powodu tych podobieństw może moglibyśmy wymyślić jakieś wspólne metody walki z nimi.
Tak więc przyjaźń polsko-węgierska ma szansę o wzbogacenie się o kolejny odcień dodając wszystkie barwy tęczy to istniejących kolorów.
Dla Barta Staszewskiego szacunek.