W najnowszym numerze Polonii Węgierskiej ukazał się mój test pod tym właśnie tytułem. Miłośników Tatr, turystyki górskiej i kurierów tatrzańskich zachęcam do lektury.
Kurier tatrzański 3.0
Znany pewnie wszystkim osobom choćby pobieżnie zainteresowanym historią stosunków polsko-węgierskich Wacław Felczak, wsławił się, między innymi, jako kurier w okresie drugiej wojny światowej i organizator trasy kurierskiej przez Tatry. Była ona zresztą wykorzystywana przez szereg kurierów, takich jak (podaję za wikipedią) Bronisław Czech, Helena Marusarzówna, Józef Uznański, Piotr Kolesar, Stanisław Motyka, Józef Daniel Krzeptowski, Stanisław Frączysty, Zbigniew Ryś, Jan Bobowski, Krystyna Skarbek, czy Wanda Modlibowska.
Kilkadziesiąt lat później trasę przez Tatry wykorzystywała do przekazywania informacji na zachów oraz przywozu stamtąd bibuły tak zwana grupa taterników. Działała ona w okresie po studenckich zamieszkach 1968 roku, na skutek wpadki jej członkowie (Maciej Kozłowski, Jakub Karpiński i Małgorzata Szpakowska, Krzysztof Szymborski, Maria Tworkowska) zostali skazani na kary więzienia.
Dowiedziałem się niedawno, że szlak przez Tatry był wykorzystywany także w latach 80-tych. Korzystał z niego węgierski opozycjonista Géza Buda do przenoszenia bibuły do Polski. Poniżej podaję, co mi opowiedział.
Géza ze szlaku korzystał 3-4 razy, pierwszy raz w 1982 lub 1983 roku. Do Polski niósł węgierską bibułę wydawaną w Paryżu (Magyar füzetek), np. Darabbér Miklósa Harasztiego, Egy önhit életrajza Zoltána Zsille czy też “Tiéd az ország, magadnak építed…” Jánosa Kenediego a także polskojęzyczne publikacje paryskiego Instytutu Literackiego. Wszystkie one jakoś trafiały na Węgry (szczegółów nie zna), stamtąd Géza zabierał je do Polski dokładając do tego bibułę wydawaną już na Węgrzech: Beszélő, Hírmondó, Demokráta.
Technika przemytu była przemyślna. Plecak wypakowany dwudziestoma kilogramami bibuły Géza zostawiał w schronisku pod Rysami po czechosłowackiej stronie (Chata pod Rysmi). Potem przechodził oficjalnie przez granicę do Polski w Łysej Polanie. Następnie wracał po plecak do Czechosłowacji przez Rysy (na sam szczyt nie trzeba było wchodzić, istniała droga dokoła niego) gdzie nie było kontroli granicznej.
Dalej jechał autobusem do Krakowa, stamtąd natomiast pociągiem do Warszawy, gdzie zostawiał ładunek. Adresy dostawał na Węgrzech, nie znał tych ludzi. Dostawcą towaru oraz źródłem kontaktów w Polsce był mieszkający w Paryżu Péter Kende, Gézę poznał z nim György Bence.
Dwa razy woził bibułę do Gdańska, raz odbierał ją od niego późniejszy prezydent miasta Paweł Adamowicz. Kto to był okazało się podczas otwierania Europejskiego Centrum Solidarności, gdzie obaj się spotkali.
Sam pomysł wykorzystania Tatr do takiego przemytu nie był inspirowany historią tatrzańskich kurierów czy też sprawą taterników ale spotkaniami polskiej i węgierskiej opozycji na granicy a także spotkaniami ówczesnego kardynała Wojtyły z młodzieżą słowacką, które też tam miały miejsce.
Tak więc Tatry, ta najtrudniejszy do pokonania kawałek granicy polskiej, paradoksalnie znów okazały się być bramą umożliwiającą przepływ wolnej informacji. Kto wie, może i w przyszłości spełnią kiedyś podobną rolę. Jeszcze to jeden powód, żeby kochać te góry.


