Niedawno trafił mi przed oczy hymn węgierski. Czekałem akurat na coś więc go sobie spokojnie przeczytałem i nieco mnie poraził. Tak dołujący, że aż niesamowite. Proszę, oto pierwsza zwrotka (choć hymn na zwrotek osiem wykonuje się zwykle tylko ją) w oryginale:
Isten, áldd meg a magyart
Jó kedvvel, bőséggel,
Nyújts feléje védő kart,
Ha küzd ellenséggel;
Bal sors akit régen tép,
Hozz rá víg esztendőt,
Megbűnhődte már e nép
A múltat s jövendőt!
i tłumaczeniu literackim (w nawiasach podaję bardziej dosłowny przekład):
Boże, zbaw Węgrów (Boże pobłogosław Węgrów)
I obdarz ich swymi łaskami! (pogodą i obfitością)
Wspomóż swą pomocą słuszną sprawę (wspomóż ich swą prawicą)
Przeciw której walczą Twoi wrogowie (gdy walczą z wrogami)
Los, który tak długo Węgrami pomiatał, (los, który już od dawna pomiata Węgrami)
Przynieś im szczęśliwy; (zmień na rok szczęśliwy)
Ucisz ich smutki, które przygniatają (odpokutował już lud)
I odpuść przeszłe i przyszłe grzechy (za swą przeszłość i przyszłość)
Pomijam już teologicznie interesującą kwestię co ma zrobić Bóg w wypadku gdyby Węgrzy akurat walczyli z jakimś innym narodem chrześcijańskim również zabiegającym o wsparcie bożej prawicy. Bardziej mnie fascynuje nasycenie fatalizmem w tekście. Przebija poczucie klęski i bezsilności, jeden Bóg może pomóc, ponieważ zresztą to on sam te wszystkie nieszczęście zsyła jako karę za grzechy. Jedyne, co można zrobić to starać się go przebłagać.
Tekst napisany został przez Ferenca Kölcseya w 1823 ale, co ciekawe, oficjalnie za hymn państwa został przyjęty dopiero w 1903 roku, ponad 30 lat po uzyskaniu statusu narodu współtworzącego monarchię, kiedy Węgry były niemal u szczytu swej potęgi. Kraj był wówczas parę lat po millenium państwowości obchodzonego z wielką pompą, akurat zbudowano parlament, gospodarka rozwijała się, kwitły kawiarnie budapeszteńskie. Czemu wybór padł akurat na taki tekst? Nie bardzo mogę zrozumieć.
Nie bardzo też mogę zrozumieć czemu hymn dalej trwa. Dzieci uczące się go przyswajają sobie jego depresyjność, dorośli ją w sobie wzmacniają. Ustawienie takiego przekazu na piedestale nie może pozostać bez skutków. Żartuję sobie czasami, że lekarz krajowy Węgier powinien go zakazać z powodów medycznych. Węgrzy powinni coś z tym zrobić – powinni go zmienić.
***
Uprzedzając komentarze na temat krajów, których hymny zaczynają się od stwierdzeń, że jeszcze nie zginęły: hymn Polski, mimo dramatycznego początku, ma w sobie jednak buńczuczność i wolę walki, i wolny jest o depresyjności hymnu Węgier. Nie bardzo jest sens te dwa teksty porównywać.
PS Melodia hymnu węgierskiego, napisana przez Ferenca Erkela, tutejszego Moniuszkę, jest bardzo przy tym bardzo piękna. Tu akurat melancholijność wypada dobrze.