W najnowszym odcinku audycji mówię o Małej Warszawie.
Pełen program podcastu:
1. Powitanie – 00:00
2. Serwis przygotowany przez Igę Kolasińską – 02:43
3. Autorski przegląd polskich tygodników Roberta Rajczyka – 04:40
4, Jeż Węgierski w eterze czyli felieton Jerzego Celichowskiego – 10:25
5. Rozmowa z dr hab. Tadeuszem Kopysiem o gen. J. Bemie – 17:31
6. Książka na Głos – 55:22
7. Urywki historii – Izabela Gass o hungarikach w Warszawie – 59:31
8. Pożegnanie – 01:01:14
Na domu przy ulicy Népszínház 46 w ósmej dzielnicy znajduje się tablica z następującym napisem:
Ulicę Népszínház nazwano Małą Warszawą ze względu na podobieństwo do powstania w getcie. To tu między 15 a 17 października 1944 roku żydowscy cywile, członkowie oddziałów pracy i żołnierze chwycili za broń przeciwko niemieckim okupantom i współpracującym z nimi strzałokrzyżowcom. Odwet był straszliwy. Niech będzie błogosławiona pamięć bohaterów i męczenników!
Z okna tego budynku miano ostrzelać patrol strzałokrzyżowców (lub Niemców), za co go zaatakowano mordując jego mieszkańców. W niektórych relacjach pojawiają się czołgi Tygrysy, które oddały strzały w dom. Walki miały się rozszerzyć i trwać długo.
Tyle tylko, że relacje świadków są sprzeczne i często oparte tylko na zasłyszanych informacjach. Pojawiają się w nich różne adresy. Strzały z okna miały paść z rąk zdesperowanych członków oddziałów pracy bądź też członków żydowskiego ruchu oporu. Pojawia się nawet teza, że była to prowokacja: strzałokrzyżowców z okna zabił dozorca, sam nie-Żyd, który chciał w ten sposób wywołać represje przeciwko Żydom. Strzałów miało być kilka lub miała to być wielogodzinna strzelanina w całej okolicy. I tak dalej.
Historycy z Centrum Holocaustu oraz Yad Vashem, z którymi na ten temat rozmawiałem, uważają, że to legenda miejska. Zdaniem jednego z nich Kis Varsó, bo tak brzmi po węgiersku Mała Warszawa, odpowiada na zapotrzebowanie na akt oporu przeciwko wywózkom zaprzeczający opinii o biernym poddaniu się eksterminacji przez Żydów.
Jednak mimo tego nie jest tak, że w Budapeszcie w tym czasie zabrakło ludzi gotowych stawić opór strzałokrzyżowcom i Niemcom. Syjonistyczny ruch oporu, mimo swojego potencjału bojowego, świadomie unikał starć zbrojnych – szanse przeżycia były dla Żydów dużo wyższe w Budapeszcie jesienią 1944 roku niż w Warszawie w kwietniu 1943 kiedy wybuchło tam w getcie powstanie. Chciał on przede wszystkim ocalić jak najwięcej Żydów dla przyszłego państwa żydowskiego. Do mistrzostwa doprowadził sztukę fałszowania dokumentów, co pomogło wielu uniknąć śmierci. Ponadto, i tu pojawia się autentyczny wątek polski, przykład dopiero co tragicznie zakończonego powstania warszawskiego działał odstraszająco wobec głosów wzywających do akcji zbrojnej. I koniec końców siedemdziesiąt tysięcy Żydów przeżyło w Budapeszcie.
Ta historia, mimo że niepotwierdzona, i tak wskazuje na związki łączące Polskę i Węgry. Na to, że także dla polskich i węgierskich Żydów kraje te potrafiły być dla siebie punktem odniesienia.