Książka Miklósa Mitrovicsa pod tym tytułem (Tiltott kapcsolat) nie jest pierwszą pozycją zajmującą się tematyką współpracy polskiej i węgierskiej opozycji demokratycznej w czasie socjalizmu (mam tu na myśli przede wszystkim książkę pt. Węgierski łącznik) ale jest to zdecydowanie pierwsze profesjonalne, niewybiórcze opracowanie tego zagadnienia. Dodam od razu, dla mnie bardzo udane.

Okresem, którym zajmuje się autor są lata 1976-89 kiedy to po podpisaniu w Helsinkach Aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w roku 1975, w Europie wschodniej pojawiły się próbujące oficjalnie działać opozyjne organizacje.
Pod tym względem Polska przez cały ten czas wyprzedzała Węgry pod wieloma względami: opozycja była lepiej zorganizowana, miała silną ofertę programową, operowała lepszą techniką no i rzecz jasna, zwłaszcza po sierpniu 1980 roku, cieszyła się dużo bardziej masowym poparciem. Nic dziwnego, że dla opozycyjnie nastawionych Węgrów stanowiła wówczas model do naśladowania.
Pierwszym zapewne aktem współpracy był udział Tibora Pakha w głodówce w kościele w Podkowie Leśnej, która miała miejsce jeszcze przed strajkami sierpniowymi w 1980 roku. W tym kościele zresztą parę lat później odsłonięto tablicę upamiętaniającą powstanie 1956 roku.
Węgrzy jeździli do Polski by odetchnąć wolnością, odwiedzali biura Solidarności, kiedy ta działała jeszcze legalnie, brali udział w pielgrzymkach do Częstochowy czy też mszach podczas wizyt Jana Pawła II. Grupa Węgrów wzięła też udział w pogrzebie księdza Popiełuszki.
Nawiązywali kontakty, uczyli się polskiego. Uczyli się też praktycznych technik opozycyjnych czyli przede wszystkim drukarstwa. Historia węgierskiej bibuły zaczyna się w zasadzie od wizyty Gábora Demszkyego w Polsce w 1981 roku, kiedy nauczył się on różnych technik drukarskich. Przedtem nieregularne publikacje przepisywane na maszynie zastąpiły wówczas wyższe nakłady oraz regularne wydawnictwa.
W niezależnych węgierskich publikacjach często pojawiała się tematyka polska. Pisano o tym co się w Polsce dzieje, na przykład po śmierci księdza Popiełuszki pojawiło się dużo materiałów z tym związanych, pojawiały się sprawozdania odnośnie polskich debat w kręgach opozycji, wiele tekstów, w tym i książek, tłumaczono. Gazetka Hírmondó (Wiadomości) miała tytuł pisany solidarycą z flagą węgierską nad literami.

Ważny był wpływ programowy z Polski. Tekst Adama Michnika pt. Nowy ewolucjonizm, który nawoływał do budowania niezależnych instytucji społeczeństwa obywatelskiego zamiast prób obalania władzy komunistycznej głęboko wpłynął na sposób myślenia i działania węgierskiej opozycji.
Z Polski tutejsi opozycjoniści czerpali konkretne pomysły do działalności takie jak poniedziałkowy wolny uniwersytet, którego spotkania odbywały się po domach na wzór latającego uniwersytetu w Polsce czy też niezależne związki zawodowe, które tworzono tu pod koniec lat 80-tych.
Warto pamiętać o roli polskiego przykładu w powstaniu Fideszu. Viktor Orbána napisał pracę dyplomową z polskiej Solidarności, Mitrovics zresztą ją w książce szczegółowo omawia. Wacław Felczak zachęcał młodych działaczy skupionych wobec obecnego premiera Węgier do założenia partii opozycyjnej. Nie raz odwiedzali oni zresztą Polskę a na swoich kongresach podejmowali gości z Polski.
Negatywem kontaktów opozycji była współpraca na poziomie władz. Ekipa Jaruzelskiego wypytywała węgierskie oficjalne delegacje o ich doświadczenie kadarowskiej normalizacji. Polska bezpieka, na prośbę swoich węgierskich odpowiedników, śledziła węgierskich opozycjonistów podczas ich wizyt w Polsce. Kiedy trzeba poddawała ich szykanom, na przykład wydalając z kraju. Działało też w drugą stronę: Wojciecha Maziarskiego wydalono z Węgier po niezależnych koloniach dla dzieci z Polski zorganizowanych przez tutejszych opozycjonistów.
Na tych koloniach chciałbym się na chwilę zatrzymać. Zorganizowano je w 1981 roku jako gest solidarności z Polakami, niejako w nawiązaniu do pomocy udzielanej przez Polaków w 1956 roku a także kolonii dla węgierskich dzieci, które odbyły się w Polsce w 1957 roku. Początkowo organizatorzy zwrócili się do węgierskiego Czerwonego Krzyża by ten otworzył konto do wpłat na rzecz Polaków w potrzebie. Gdy ta organizacja odmówiła powołując się na to, że nie dyskryminuje nikogo na podstawie pochodzenia, opozycjoniści sami wzięli się za organizację kolonii.
Przez zbiórkę społeczną zebrano 80 000 forintów, co było wówczas znaczną kwotą. Prowadzących zbiórkę zaskoczył pozytywny odzew, obawiano się niechęci do Polaków spowodowanej przez antypolską propagandę rządową.
Nawiązano kontakty z regionem Solidarności Mazowsze. Tam wybrano ubogie dzieci, które miały pojechać na kolonie. Zwykle nie były one dotąd nigdzie na wakacjach. Przed samym wyjazdem okazało się, że potrzebne są dla nich imienne zaproszenia od prywatnych osób, udało się je zdobyć. Na Węgrzech spędziły one okres 10-16 czerwca.
Kolonie odbyły się w letnim domu Tamása Erőssa i Jánosa Kende w leżącej nad Balatonem wsi Kékkút. W ich trakcie regularnie odbywały się kontrole węgierskiego sanepidu. Mimo tych szykan dzieci chodziły na plażę, grały w piłkę, brały udział w wycieczkach. Węgierski bard Tamás Cseh dał dla nich minikoncert. Na koniec dzieci odwiedziły Budapeszt.
W organizację kolonii najbardziej zaangażowani byli Gábor Demszky, György Krassó, Ottilia Solt, Grácia Kerényi, Miklós Haraszti i Katalin Gyarmati. W ich trakcie dla dzieci gotowali Miklós Sulyok, Géza Buda oraz György Petri (Miklós Sulyok i dziś zajmuje się gastronomią, prowadzi znakomitą restaurację M na ulicy Kertész).
Drugą próbę zorganizowania kolonii podjęto po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 roku. Tę próbę storpedował węgierski Czerwony Krzyż, udało się natomiast zebrać znaczną pomoc materialną (pieniądze, odzież, żywność, środki czystości), którą przesłano do Polski koleją.
Kolejna próba, podjęta w lecie 1982, zakończyła się niepowodzeniem: wybrano grupę ubogich polskich dzieci, w gotowości były czekające na ich przyjęcie rodziny węgierskie ale w ostatniej chwili władze polskie przeszkodziły wyjazdowi uniemożliwiając kupno biletów. Następną próbę wyjazdu zablokowano zatrzymując studentkę, która wiozła ze sobą imienne zaproszenia dla dzieci. W końcu zebrano środki wykorzystano na kolonie dla dzieci zorganizowane na Mazurach.
Co ciekawe i ważne, współpraca opozycji demokratycznej w obu krajach nie opierała się na tradycyjnej przyjaźni polsko-węgierskiej ale na wspólnocie wartości. Tym niemniej ta współpraca wpisała się w historię polsko-węgierskich stosunków nie mniej niż te wydarzenia, które z przyjaźnią między dwoma narodami zwykle kojarzymy. I to mimo tego, że cała opozycja węgierska liczyła wówczas wszystkiego kilkaset osób – tym większy szacunek dla nich.