Wieś leży dwadzieścia pięć kilometrów od Kecskementu, to środek Wielkiej Niziny Węgierskiej a w zasadzie i środek Węgier. Kto bywał w tych okolicach z pewnością nie zapomni płaskich, depresyjnych przestrzeni tak doktliwie opisanych w Langoszu w jurcie Krzysztofa Vargi. Lakitelek to miejsce gdzie ten naturalnie dany węgierski spleen, gdzie węgierskość, wzmocnione są ręką człowieka i odczuwalne intensywniej.
Jeśli ktoś słyszał o Lakiteleku to zapewne z powodu spotkań prawicowej/narodowej inteligencji, które miały tam miejsce w drugiej połowie lat 80-tych: pierwsze we wrześniu 1987 roku a drugie niemal dokładnie rok później. Na pierwszym powstało Węgierskie Forum Demokratyczne (Magyar Demokrata Fórum), które na drugim przekształciło się w partię. MDF wygrało pierwsze wolne wybory w 1990 roku i potem sformowało pierwszy demokratyczny rząd.
Na spotkaniach pojawił się Imre Pozsgay, przedstawiciel reformistycznego skrzydła partii komunistycznej, i dlatego też zabrakło tam miejsca dla antykomunistycznych dysydentów: przedstawiciele MSzMP (Węgierska Socjalistyczna Partia Robotnicza) stwierdzili, że nie chcą spotykać się z osobami, przeciw którym toczy się postępowanie w sprawie wykroczeń, typowy element antydysydenckich szykan, a organizatorzy spotkań ku temu się przychylili. (Opozycja polska, gdy znalazła się w podobnej sytuacji w trakcie negocjacji prowadzących do rozpoczęcia rozmów okrągłego stołu, na taki kompromis nie poszła i dlatego w okrągłym stole wzięli udział uznawani przez władze za ekstremę także tacy działacze jak Michnik czy Frasyniuk). Pozsgay stał się później zresztą kandydatem prawicy na prezydenta i niewiele brakowało by pierwszym prezydentem znów niepodległych Węgier został wybrany były członek Biura Politycznego (pisałem o tym tu).
Głównym organizatorem spotkań był nauczyciel literatury w miejscowej szkole, poeta Sándor Lezsák. Był on później przez lata prominentym działaczem MDF-u. Po wykluczeniu z partii w 2004 roku założył Forum Narodowe, które w 2006 roku nawiązało współpracę z Fideszem. Potem do parlamentu wybierano go już z list Fideszu, obecnie jest wicemarszałkiem z ramienia tej partii.
Lezsák założył w Lakiteleku Wyższą Szkołę Ludową (Népfőiskola). Ta fundacja nawiązuje w swych deklaracjach do działalności przedwojennych i skandynawskich szkół ludowych, według strony internetowej, bywa nazywana jedną z „duchowych stolic” kraju. Od lat trafiają tam ogromne ilości pieniędzy z budżetu państwa, co umożliwia dynamiczny rozwój (więcej szczegółów tu [HU]).
Wygląda na to, że całość z ośrodka konferencyjnego, którym była na początku, zmierza w stronę ośrodka wypoczynkowego, do którego przyjeżdza się po prostu by wykąpać się w basenach termalnych (są), pojeździć na koniach (właśnie oddano do użytku stajnie) czy spędzić czas w bardziej niż przyzwoitym hotelu (czterogwiazdkowiec się właśnie buduje), a wszystko o narodowym charakterze, o czym zaraz.

Bardzo wyczuwalny jest zamysł twórców miejsca by nadać mu właśnie narodowy, węgierski charakter. Uczyniono to z jednej strony poprzez zalanie go przeróżnymi narodowymi buzzwordami i symbolami, a z drugiej poprzez pewne budynki czy też inne elementy przestrzeni.
Te buzzwordy, nie znajduję odpowiedniejszego słowa, to nazwy, frazy, nazwiska czy daty, wszystkie ważne dla osób o przekonaniach narodowych, które wystarczy rzucić by dla znających temat wszystko było jasne bez dodatkowych wyjaśnień. Jest od nich aż gęsto w terenie, prawica jest dobra w tworzeniu takich rzeczy. To po prostu trzeba zobaczyć, przykłady poniżej.










Elementy przestrzeni nawiązują do węgierskiej mitologii, są tam więc i jurta i kurhan, jest i stajnia w kształcie turula.




Jest jeszcze jedna rzecz, która, sądzę, że bez specjalnego zamysłu twórców miejsca, w dyskretny sposób wzmacnia jego mniej już stereotypowo węgierski charakter. Nie wiem dlaczego, ale i w architekturze wcześniejszych budynków (intensywna rozbudowa wciąż trwa), w wyposażeniu pokoi gościnnych, czy też w funkcjonowaniu stołówki odczuwa się jakoś klimat końca lat 80-tych. Ma Lakitelek jakoś nastrój okresu schyłku kadaryzmu, czasami przywodzi na myśl on ośrodek wczasów pracowniczych, zamiast blichtru nowoczesności odczuwa się tam prowincjonalność. Zważywszy na to, że w wieloletnim już podziale kulturalnym społeczeństwa węgierskiego na segmenty liberalny/miejski oraz konserwatywno-narodowo-ludowy tradycja Lakiteleku zdecydowanie wiąże się z tym drugim, nie sądzę by zakłócało to tak troskliwie tworzony klimat miejsca.

To imaginarium jest zdecydowanie warte zobaczenia. Mniej dlatego by poznać jacy są Węgrzy a raczej jak niektórzy Węgrzy sami siebie wyobrażają.

Jedna myśl na temat “węgierskie imaginarium”