Z OSTATNIEJ CHWILI: Fidesz nie rezygnuje z podatku od internetu,
jutro (wtorek) druga demonstracja, też na placu Józsefa Nádora o 18:00.
Nie wiem czy ci, co przyszli siedzą w internecie zawodowo, czy też może oglądają w nim filmy i grają w gry, godziny i dni spędzają na fejsie, są maniakami wiadomości z internetu, wikipedystami, czytelnikami bloga Jeż Węgierski czy też, jak sugeruje to złośliwa propaganda, to wstydliwie uzależnieni od sieciowej pornografii a przyszło ich dużo, kilkadziesiąt tysięcy. Kilkadziesiąt tysięcy na wczorajszej demonstracji przeciwko podatkowi od korzystania z internetu. To tutaj naprawdę sporo.
takich geeków jest nieco ale zdecydowanie przeważają normalsi
Tłum zbiera się na placu Józsefa Nándora. Na początek, bez wprowadzenia, odtworzone zostaje nagranie z konferencji prasowej Fideszu bodajże z 2008 roku, w ramach której partia wyrażała stanowczy sprzeciw wobec proponowanego wówczas podatku internetowego. Nagranie tłum komentuje gwizdami i nieprzyjaznymi okrzykami.
Potem głos zabiera jedyny mówca, organizator protestu i twórca internetowego ruchu Sto tysięcy przeciwko podatkowi od internetu, Balázs Gulyás.
B. Gulyás mówi
Zaczyna od trzech próśb: wpłacajmy na koszt organizacji demonstrajci, żadnego zakrywania twarzy, żadnych symboli partyjnych.
zrzutka do skrzyneczki
Przewodniczący partii Polityka Może Być Inna (LMP) stoi cichutko w tłumie. Jako uczestnik jest ok, ale nie wolno mu się obnosić ze swoją partią.
Mówi krótko i dobitnie: nie będzie żadnego podatku od internetu, nie pozwolimy na to! Największe oklaski dostaje gdy mówi: nie będziemy płacić podatku skorumpowanemu rządowi!
hasła: niech żyje republika sieciowa! oraz nie będziemy płacić podatków przestępcom!
Orbána nazywa cyfrowym analfabetą. Gdy tłum zaczyna skandować “Orbán won!” reague: to demonstracja przeciwko podatkowi od internetu ale jeśli Orbán ustąpi to rzecz jasna podatku nie będzie. Brawa.
chodzi o podatek od internetu ale nie udaje się uniknąć innych tematów
ten przeciwnik podatku swoje hasło umieścił na starej klawiaturze
Gulyás daje rządowi 48 godzin na wycofanie się z planów podatku, zapowiada następną demonstrację za dwa dni. Potem zaprasza na scenę przedstawicieli mediów i wzywa wszystkich do podniesienia komórek, reporterzy fotografują morze świetlików ekranów.
komórki uczestników
fotografowanie komórek uczestników
Po sesji Gulyás wzywa do przejścia pod siedzibę Fideszu na ulicy Lendvay, gdzie demonstrancji mają złożyć stary zużyty sprzęt elektroniczny na znak protestu.
Ruszamy. Tłum jakby większy, media napiszą potem o kilkudziesięciu tysiącach uczestników. Idziemy i nie widzę ani końca ani początku demonstracji.
Flaga unijna nabiera powoli charakteru opozycyjnego
Nad nami lata mały dron, w internecie leci materiał, który nagrywa. Co jakiś czas na przemian okrzyki “Nie pozwolimy” i “Orbán won”, ale w sumie spokojnie.
tłum na Andrássy, nie widać końca ani początku
Prostestuję przeciwko podatkowi od internetu!
Wolności dla internetu!
Gdy dochodzimy do placu Bohaterów jest już on pełen. Centralna rzeźba oblepiona jest ludźmi, są tam organizatorzy z transparentem.
Gulyás to tutaj ten nad transparentem, na środku
Gulyás przemawia ale ledwo go słychać bo mam tylko megafon a tłum jest wielki. Znów nad demonstrantami świecą ekrany komórek.Odśpiewanie hymnu, demonstracja oficjalnie zakończona.
Większość jednak rusza pod pobliską siedzibę Fideszu.
z klawiaturą na smyczy, ruszają w stronę siedziby Fideszu
na zdjęciu tego nie slychać ale akurat pod siedzibą Fideszu odchodzi ostre skandowanie
Pojawiają się kibice, którzy mieli dziś wcześniej demonstrację przeciwko Węgierskiemu Związkowi Piłki Nożnej i zdaje się, że to oni rozrabiają najwięcej. Przewrócone zostaje ogrodzenie, w stronę budynku lecą elektroniczne graty, wybite zostają szyby. Na balkon dostają się demonstranci, wywijają flagą unijną. Policja wzywa do rozejścia się, z czasem tłum rzednie i się rozchodzi. Na dzisiaj tyle.
Tak się składa, że 23 października, w rocznicę rewolucji 56 roku, też byliśmy na opozycyjnej demonstracji, uderzyło mnie jej podobieństwo do wczorajszej manifestacji.
- I tu i tu przemawiali młodzi, nieznani szerzej działacze. Mówili konkretnie, świeżo a przy tym dobrze wiecowo.
- Partie polityczne były niemile widziane.
- Na koszt demonstracji uczestnicy zrzucali się na miejscu – coś jak taca w kościele.
- Atmosfera była dość nieformalna.
- Uczestnicy mieli coś pokazywać a dziennikarze byli zaproszeni zostali na scenę by ich fotografować
Czy to nowy model demonstracji politycznych – a w konsekwencji rodzący się nowy ruch polityczny? Nie wiem, przekonamy się wkrótce.