weź udział w historii Budapesztu

Tak, już za tydzień odbędzie się ostatnia Critical Mass! Ostatnia, więcej organizatorzy nie chcą jej robić. Uważają, że regularna demonstracja osiągnęła już swój cel, to znaczy spopularyzowała rowery jako środek komunikacji, obecnie większą rolę do odegrania mają stowarzyszenia takie jak Węgierski Klub Rowerowy.

Ostatnia Masa Krytyczna startuje w następną sobotę o 15:55 z wybrzeża Carla Lutza. Informacja na facebooku tu [HU, ENG], mapa przejazdu tu, informacja w postaci pytań i odpowiedzi [HU] natomiat tu.

Tego dnia będziemy pisać historię bo z jednej strony będzie to ostatnia CM a z drugiej być może i największa. Dlatego też zachęcam do wzięcia udziału w tym budapeszteńskim cudzie. Jeśliby ktoś się wybierał to proszę dać znać w komentarzu oraz e-mailu na jezw MAŁPA gazeta.pl. Może warto pojechać razem i to za jakąś flagą? Czekam na pomysły!

CM

Reklama

miasto chorych

Gdy mówiliśmy znajomym, że wybieramy się do Hévízu przyjmowali to ze znaczącymi uśmieszkami. Emeryci jesteście, czy co? Problemy ze stawami? Może strzyka w plecach? A?

A nam przecież wcale nie o to chodziło. Myśmy chcieli do Hévízu bo tam mieści się absolutnie unikalne jezioro termalne, w którym chcieliśmy się – zimą – wykąpać.

Hévíz znajduje się w zachodnich Węgrzech, patrząc od Budapesztu za Balatonem. Miejscowość ma charakter typowo leczniczy (stąd te uśmieszki znajomych), to takie miasto-szpital. W hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, każdy, poza nami, rzecz jasna, jakoś krzywo chodził, miał sztywnawą nogę, rękę trochę nie tak albo też po prostu był starawy i zgrzybiały. Kolacja o 19 a potem cisza – żadnego baru, śmiechów, muzyki, nic.

Bo cudowne jezioro to przede wszystkim mekka kuracjuszy. Turystów takich jak na lekarstwo. Starcy moczą się tam dla zdrowia a nie dla przyjemności.

Ale do rzeczy. Jezioro mieści się w parku i faktycznie mimo zimowej temperatury jest ciepłe. Poparzyć się nim nie poparzysz ale wykąpać się można i z dwoma chłopakami (było nas więcej osób) opłynęliśmy sobie pawilon na wodzie.

Ten pawilon to dla mnie wielkie rozczarowanie. Wraz z pomostami zajmuje jakąś jedną dziesiątą powierzchni jeziora i w dodatku nie wydaje się być konieczny. Owszem, można tam zejść do wody, która jest cieplejsza  niż na zewnątrz, ale czy nie można było tego zrobić na brzegu bez zasłaniania jeziora betonem? A do tego piękny to on nie jest, jak się zejdzie do wody to siedzi się wśród betonowych słupów i jakichś rur oświetlonych siniejącymi neonówkami, nie urzekło to mnie specjalnie. A część pomostów to po prostu tarasy widokowe, po co stawiać coś takiego na wodzie naprawdę nie wiem. Założę się, że w ciągu następnych dziesięciu lat za ciężkie pieniądze z Unii przywrócony zostanie naturalny stan jeziora bez tego wszystkiego badziewia.

widok z kosmosu

Ciekawostką Hévízu są Rosjanie. Miasto ma być nimi zalane, o czym mówili nam z dreszczykiem emocji w głosie wszyscy, z którymi rozmawialiśmy o naszym wyjeździe. W rzeczywistości owszem, rosyjski się słyszy ale nie nazwałbym tego zalewem. W każdym razie jest to pewna odmiana po niegdyś wszechobecnych Niemcach.

Czy polecałbym Hévíz? Pewnie. Mimo wszystko termalne jezioro to rzecz urzekająca. Piękne są na nim lilie wodne, lekko krążąca woda zmusza do ruchu. Z pawilonem i pomostami czy bez, drugiego takiego jeziora nie ma.

Hévíz

deski do przytrzymywania się na wodzie

Hévíz

widok z pawilonu

Hévíz

temperatura tylko ciut wyższa od zera

Hévíz

Hévíz

we wnętrzu pawilonu

Hévíz

tablice upamiętniające zasłużonych lekarzy i słynnych kuracjuszy