na zdrowie!

Nie da rady kichnąć sobie na Węgrzech, żeby mi ktoś zaraz nie powiedział: na zdrowie! (egészségedre!) I to nie tylko osoby, które się zna ale i całkiem nieznajomi, na przykład osoba stojąca obok na przystanku autobusowym. W zasadzie stuprocentowość, nie bardzo mogę sobie przypomnieć przypadku, w którym obyłoby się bez takiego nazdrowia.

Ciekawy jest pełen automatyzm procesu, zarówno obie zaangażowane osoby wypowiadają swoje kwestie (na zdrowie! – dziękuję) mechanicznie bez jakichkolwiek emocji. Czasem to nie jestem pewien, czy wogóle są świadome tego co mówią.

Zapytani Węgrzy nie bardzo potrafią odpowiedzieć dlaczego praktykują kichnięciowy nazdrowizm. Bąkają coś o byciu uprzejmym ale w sumie widać, że sami w to nie bardzo wierzą. Czuje się jednak, że pożądają naszego uczestnictwa w procederze.

Mam pytania do czytelników: czy ktoś wie skąd pochodzi ten zwyczaj? A także, czy w Polsce jest również tak powszechny? Mnie wydaje się, że nie ale za długo mieszkam za granicą by wiedzieć na pewno. Dzięki!

Reklama