Jadąc w śródmieściu samochodem przystanąłem na czerwonym świetle. Spojrzałem na chodnika, akurat przechodziła jakaś rodzina. Z przodu ojciec, chyba z synem, uwagę jednak moją przykuły idące za nimi matka z córką, tak na oko 8-9 lat. Cudzoziemcy, przemknęło mi przez głowę. Czemu? Bo matka i córka się śmiały. Śmiały się beztrosko, radośnie, szczerze, z całej duszy. Tego u Węgrów chyba jeszcze nie widziałem, tu się takiego wyzwolonego śmiechu nie doświadcza. Ot, sposób na odróżnianie Węgrów od nie-Węgrów.