Agnieszka Szeffel, autorka ciekawego bloga Lapidarium przysłała mi niezwykle uprzejmie numer czasopisma autoportret poświęcony śmierci w Europie Środkowej. Cymes.
Dawno nie miałem w rękach tak po prostu ładnego czasopisma. Tak ładnego, że aż się człowiek zaczyna zastanawiać czy faktycznie wszystko trzeba w internet ładować bo papierowe wydania skazane są na śmierć. Każda strona indywidualnie, ze smakiem zaprojektowana, zanim zacznie się czytać artykuły najpierw się je ogląda.
Same teksty też nadają się do smakowania. Najbardziej mnie zaintrygował artykuł na temat muzeum pogrzebowego we Wiedniu. Trumna józefińska, nóż do przebijania serca trupów, "piękne pogrzeby", fotografowanie nieboszczyków – czegóż tam nie ma! Muszę je koniecznie zobaczyć jak będę we Wiedniu następnym razem.
Zaciekawiły mnie teksty na temat powstawania nekropolii wyszegradzkiej w Pradze i fascynujący opis pracy słowackiego architekta Dusana Jurkovica tworzącego piękne drewniane cmentarze dla poległych w pierwszej wojnie światowej.
Niesamowita jest też rozmowa o kulturze śmierci na Mazurach przeprowadzona z Małgorzatą Szumowską. Niby kawałek znajomej Polski a zupełna egzotyka. Fotografowanie zmarłych w trumnach, na przykład.
Europa Środkowa to oczywiście również Węgry. Poza tekstem na temat Ars Moriendi na Górnych Węgrzech, który, podobnie jak inne teksty na temat średniowiecza mnie znudził, jest wywiad z Krzysztofem Vargą na temat śmierci i Węgier. W formie odpowiada treści i nieźle dołuje, bo taka ostro dołująca jest właśnie kombinacja tych dwóch samych w sobie dołujących już tematów. Przeczytałem i zaraz mi się smutno zrobiło.
Drugi intrygujące tekst węgierski jest autorstwa właśnie Agnieszki Seffer. Pisze na temat filmów Béli Tarra, reżysera, którego nie rozumiem. Czytając jej tekst przyszedł mi głowy mój niemuzykalny kolega, który obejrzawszy film pt. Amadeus, powiedział, że gdyby ktoś mu tak opowiadał o muzyce jak Salieri to by ją polubił. Ze mną przeszło coś podobnego, dzięki tekstowi chyba nieco cieplejszym uczuciem darzę obecnie Bélę Tarra. O miłości nie ma jednak jeszcze mowy.
Dzień po otrzymaniu listu od Agnieszki zadzwonił Rysiek. Ciekawe pismo widziałem w EMPiKu, mówi, jest tam o Węgrzech, kupić ci? Autoportret się nazywa. A jakiś tydzień później przyszedł program Instytutu Polskiego, z którego się dowiedziałem, że w Budapeszcie 3 kwietnia o 18:00 odbędzie się prezentacja tego właśnie numeru pisma. Nagle wszędzie jest słychać o autoportrecie.