idę na plac Kossutha

Dziś wieczorem wyskoczyłem na plac Kossutha, główne miejsce protestów antyrządowych. Z tego co widziałem, na rewolucję się na razie nie zapowiada.

Ludzi było jakieś może dwadzieścia tysięcy. To niewiele zważywszy na to, że jest sobota i podobno sporo ludzi zjechało tutaj z całego kraju. Dodać jednak należy, że Fidesz oraz jeszcze bardziej na prawo od niego sytuujący się Jobbik odwołali swoje demonstracje zwołane na dzisiaj, co z pewnością zaowocowało mniejszą ilością uczestników demonstracji. Tym niemnej jeśli wspomnę, że w stanie wojennym w Polsce na nielegalne i brutalnie rozbijane manifestacje potrafiło przyjść więcej ludzi jasne jest, że fala niepokojów jest za słaba na rewolucję na ulicach.

Nastrój był bardzo spokojny. Zdecydowanie raczej piknik niż zamieszki. Są sprzedawcy popcornu a także narodowych gadżetów, głównie flag, okoliczne bary są oblężone. Przemówienie jedno po drugim, ton nieodmiennie podniosły. Dziś było sporo polityków klasy B, ale kiedy byłem na placu przemówienia wygłaszały mniej znane osoby.

Uderza siła nacjonalistycznych aspektów zgromadzenia. Retoryka mówców jest narodowa a nie polityczna, nad tłumem dużo flag w biało-czerwone "pasy Árpáda" używanych kiedyś przez strzałokrzyżowców a obecnie przez skrajną prawicę, sporo osób z nacjonalistycznymi emblematami takimi jak obrys Wągier sprzed pierwszej wojny światowej czy dawnego węgierskiego pisma rowasz. Tu i ówdzie pojawiają się symbole religijne. Patriotyzm o zabarwieniu stadionowym.

tłum wiwatuje

jeden z najlepszych transparentów

rodzina z dzieckiem na rowerach

patriotyzm stadionowy

centrum informacji

"pasy Árpáda" i samochód telewizji polskiej

sprzedawca flag

tłum słucha

***

Wieczorem z kolegą w kinie. Rozmawiamy – jak wszyscy teraz ciągle i wszędzie – na temat ostanich zdarzeń. Kolega mówi, że z zamieszkami koło telewizji coś pękło i teraz już każda polityczna manifestacja na ulicach liczyć się będzie musiała z możliowścią przemocy. Dotąd tego w tym niezwykle spokojnym kraju nie było

***

PS W piątek jakiś przemiły redaktor(ka) gazety.pl umieścił(a) link do bloga na pierwszej stronie portalu. Dziękuję! Masa ludzi mnie tutaj odwiedziła.

Reklama