uczę się żeglować

Kolega mnie namówił no i zapisałem się na kurs żeglarski. Na Balatonie, oczywiście, w firmie braci Pamuczów mieszczącej się w Siofóku. Kurs zajmuje dwa długie weekeny i kończy się egzaminem. Pierwszy weekend już za nami, na drugi jedziemy jutro. Egzamin we wtorek.

Żeglować już lubię, co nie dziwi, bo zawsze ciągnęło mnie do wody. Sam Balaton, muszę powiedzieć, z wody prezentuje się znacznie korzystniej niż z brzegu. Pogoda była ładna i znów ma być ładna, żeby tylko był wiatr.

Zdziwili mnie nieco uczestnicy kursu. Oczekiwałem głównie trzydziesto-czterdziestoletnich przedstawicieli klasy średniej z Budapesztu ale okazało się, że jesteśmy w mniejszości. Na ile widzę w grupie dominuje elita z prowincji (na Węgrzech to słowo nie ma wogóle pejoratywnego znaczenia). Są dwie kobiety, jedna z synem, ale tak młodo wygląda, że z początku wszyscy myśleli, że to jego dziewczyna.

Największe zdziwienie przyszło jednak gdy zacząłem się zapoznawać z węgierską terminologią żeglarską. Jest ona bowiem nie tyle węgierska ale w ogromnym stopniu niemiecka. I chociaż po polsku też się mówi halsowaniu, refowaniu, wantach czy też bomie to jednak naleciałości obcojęzyczne są w polskim rzeczą normalną podczas gdy węgierski jest ostoją puryzmu językowego. Tutaj od czasów odnowy języka w osiemnastym wieku spontanicznie madziaryzuje się słowa obcego pochodzenia także tam, gdzie inne języki się bez tego obywają włączając w to termometr (hőmérő), fotografię (fényképeszet) czy nawet komputer (szamitógép)! Wiem, że próbowano stworzyć węgierskie odpowiedników terminów żeglarskich, nawet niekiedy nam je podają, ale w większości jakoś się nie przyjęły, czemu – nie wiem.

Reklama

Zograf po polsku!

Apparecchio_acustico napisał(a) mi w komentarzu, że ukazała się po polsku książka ilustrowana przez Zografa! Wspaniale! Chodzi o Iszmaila napisanego przez Vladimira Arsenijevića. Do kupienia w księgarni internetowej Gandalf tu. AA – dzięki wielkie!

Z miłości do Zografa książkę zareklamuję, oto tekst informacyjno-promocyjny z Gandalfa:

 

"Iszmail" to mała powieść-komiks. Rysunki są dziełem znanego już na świecie grafika serbskiego Aleksandra Zografa (Saąy Rakezicia), a tekst napisał Vladimir Arsenijević. Książka powstała tak, że najpierw Zograf zrobił jeden rysunek, potem Arsenijević napisał do niego tekst, jeszcze potem Zograf go zilustrował, a na koniec głosu charakterystycznym postaciom użyczyli belgradzki krytyk sztuki Svebor Midžić i piszący m.in. w jednym z dialektów języka chorwackiego zagrzebski pisarz Borivoje Radaković.

 

Iszmahil" jest to historia o dojrzewaniu samotnego, zbuntowanego kilkunastoletniego chłopaka przez niego opowiedziana. Narrator dorasta pod opieką matki komunistki, przedstawicielki kadry kierowniczej, żarliwej wyznawczyni Tity, a zarazem sentymentalnej drobnomieszczanki, oraz dwóch ciotko-babek, niezwykle barwnych przedstawicielek minionego świata, nieźle, jakby się dzisiaj rzekło, zakręconych, które sposobem i sprytem i usiłują przekazać swój punkt widzenia chłopakowi. Akcja rozgrywa się w ciągu jednego dnia roku 1979, ale nad wszystkim unosi się cień wuja narratora, artysty Iszmaila, kontrowersyjnego akcjonisty i konceptualisty, który po skandalizującym happeningu wyjechał z kraju i po latach wrócił, aby popełnić tu samobójstwo. Pozwala to Arsenijeviciowi w interesujący sposób opowiedzieć o życiu artystycznym Belgradu przełomu dwóch dekad – lat 60. i 70. oraz 70 i 80.


Dzień, w którym toczy się akcja, jest czterdziestym od śmierci Iszmaila, kiedy prawosławni obchodzą parastos. Przy jego grobie spotyka się rodzina i nieznany człowiek – Chorwat z Zagorja, maszynista pociągu, który przejechał Iszmaila. Jest to świetna galeria postaci, stosunki między nimi układają się zadziwiająco, maszynista znajduje wspólny język z ciotkami i chłopakiem, ale nie z jego matką. Spotkanie tych ludzi musi doprowadzić do wybuchu. I tym wybuchem będzie kłótnia syna z matką o wuja artystę, o sztukę, o prawo do samodzielności, do własnych ideałów, nawet jeśli są wyimaginowane. I choć nikt nie wychodzi z niej wygrany, racje zostały spektakularnie przedstawione.


Vladimir Arsenijević zrealizował swój pomysł zabawy literackiej doskonale, ale książka jest czymś więcej: doskonałym, skrótowym obrazem wycinka świata tamtej epoki i tamtego czasu.