Od dawna narzekam, że podczas gdy istnieją znakomite polskie książki kucharskie (głównie korzystam ze świetnej Kuchni polskiej wydaniwctwa Tenten’s) to brak takich książek w odniesieniu do kuchni węgierskiej. Prawda, że istnieje parę książek z tej dziedziny, ale nie umywają się one do różnych kuchni polskich. Sliwka znająca mój problem pożałowała mnie i niedawno kupiła mi w prezencie piękną książkę kucharską pt. A magyar konyha remekei (Cudowności kuchni węgierskiej) napisaną przez Pétera Korpádi oraz Árpáda Patyi.
Ucieszyłem się. Książka wyglądała na poważną pracę zawierającą wszystko, czego mógłbym potrzebować. Otworzyłem podekscytowany i zaraz wziąłem się za poszukiwanie sztrapacski, czyli kładzionych klusek z surowych ziemniaków, które tutaj podaje się z bryndzą i skwarkami, mniam mniam. Kiedyś korzystając z węgiersko-angielskiego wydania książki Zoltána Halásza A 100 leghiresebb magzar recept (100 najsłyniejszych przepisów kuchni węgierskiej) padłem ofiarą złego przepisu i zamiast klusek uzyskałem garnek wrzątku zagęszczonego tartymi ziemniakami. Ciekaw byłem jak ze strapacską da sobie radę nowy nabytek.
Nowy nabytek rady sobie wogóle nie dał: książka przepisu na strapacskę nie zawiera. Sliwka przypuszcza, że ponieważ mowa jest o "cudownościach" kuchni węgierskiej sztrapacska jako danie o ewidentnie słowiańskim rodowodzie się nie kwalifikuje. Może po prostu jest daniem za mało wyszukanym. Być może. Czemużby i nie. Mowa jest o kuchni węgierskiej a nie jakiejś innej.
Ale zrobilo mi się smutno. Bo dotąd, mimo wielu wysiłków, nie mogę jakoś trafić na opus magnum w tej dziedzinie. Węgrzy są dumni ze swej kuchni ale wyprodukować jakiejś poważnej książki kucharskiej to już nie są w stanie. To, co ukazało się na ten temat pojmuje kuchnię węgierską wąsko i podaje tylko klasyczne stuprocentowe potrawy. Albo też przepisy, jak w przypadku 100 słynnych przepisów …, są błędne. Albo znowu nie ma przyzwoitego indeksu (tak!) i szukając jakiegoś przepisu za każdym razem trzeba przeczytać CAŁY spis treści. A wszystko przy tym to książki małe w rozmiarach nie zawierające zbyt wielu przepisów.
Dlatego żądam. Proszę. Błagam! Węgierscy wydawcy: wydajcie dobrą książkę kucharską. Jasno napisaną, dobrze zilustrowaną, z przyzwoitym indeksem. Nie taką na prezent bożonarodzeniowy (o, nie!) ale do użytku na co dzień. Obiecuję, że kupię i że będę gotował więcej dań węgierskich. I że napiszę o niej na tym blogu.