uniformujemy się


W muzeach etnograficznych zawsze mnie fascynowały zdjęcia identycznie ubranych grup wieśniakow. Czarne spodnie, biała koszula, czarna kamizelka, kapelusz, u każdego to samo. Jak bardzo zmieniły się czasy, myslałem, teraz każdy ubiera się już indywidualnie według swego własnego gustu. Czasy tego plemienngo kolektywizmu
bezpowrotnie przemineły.

Przedwczoraj zauważyłem jednak coś zarazem niepokojącego i zabawnego. W biurze bylo nas czworo: troje ludzi pracujących tu na stałe oraz koleżanka z Londynu, która przyjechała tu na parę dni. I tak, mimo, że nasza czwórka reprezentuje cztery narodowości, bez jakiegokolwiek umawiania się wszyscy przyszliśmy do pracy w różowych koszulach bądź to bluzkach, przy czym odcień różowego noszonego przez “budapeszteńczyków” był identyczny, a bluzka koleżanki z Londynu, wyraźnie nieco mniej z nami zintegrowanej, była nieco ciemniejsza w tonie.

Wczoraj natomiast, jestem w Stambule na niemniej międzynarodowym spotkaniu, wśród, o ile pamiętam, jedenastu osób zauważyłem następujące powtarzalności:
-torby Timbuk2 z charakterystycznym spiralnym logo – trzy sztuki
-piaskowe bawełniane spodnie – cztery pary plus jedna para spodni w zbliżonym kolorze kremowym
-niebieskie bawełniane koszule – trzy w tym dwie w identyczną lekką pepitę
-ciemne damskie spodnie w prążki – dwie pary

Zastanowiłem się nieco. Przecież nikt nas nie zmusza do ubierania się tak samo i pewnie wszyscy określilibyśmy się jako indywidualiści a jednak to robimy. Taki dobrowolny kolektywizm. Obiecałem sobie, że będę bardziej zwracał uwagę na to jak się uniformujemy.