Jak napisała dzisiejsza Rzepa w Moskwie "nieznani sprawcy" pobili Marinę Litwinowicz.
Marina Litwinowicz, redaktor naczelna strony
internetowej Prawda Biesłanu i asystentka lidera opozycyjnego
Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego Garriego Kasparowa, została
brutalnie pobita w poniedziałek wieczorem w Moskwie. – Na pewno nie
była to grabież. Miałam przy sobie notebooka, telefon komórkowy i
pieniądze. Nic nie zginęło. Myślę, że było to ostrzeżenie związane z
moją działalnością zawodową – opowiadała później Litwinowicz.
Dziennikarka prowadzi dochodzenia w sprawie ataków terrorystycznych na
szkołę w Biesłanie i Teatr na Dubrowce.
Gazeta nie wspomina, że Marina jest jedną z ważnejszych blogerek w Rosji. Popularność jej bloga mierzy się nie tylko wysoką liczbą odwiedzin, w swoim czasie na zamieszczone tam wezwanie do udziału w nielegalnym proteście przeciwko diedowszczyźnie (coś jak fala w Polsce ale okrutniejsza, bezpośrednią przyczyną pikiety było przypadek rekruta, któremu po wielogodzinnym biciu i nieudzieleniu pomocy lekarskiej musiano amputować nogi i genitalia) wzięło udział 300 osób, co jak na Rosję obecnie to dużo. Jej zainteresowanie Dubrowką, Biesłanem oraz właśnie ten protest przeciwko porządkom panującym w armii oczywiście się komuś nie podoba, pobicie Mariny jest próbą jej uciszenia. Warto pamiętać o takich ludziach jak Marina, Rosja to nie tylko Putin i jego naszyści.