Nyocker

Wegrzy nie maja rysunkow w gazecie takich jak Raczkowski, nie ma wegierskiego odpowiednika Mleczki, nie ma tutaj komiksow w rodzaju Achtung Zelig czy tez Mikropolis, slowem nie rysuje sie tu ciekawie az tu nagle pojawil sie Nyocker.

 

Nyocker to film, ale zanim zaczne pare slow wprowadzenia. Dzielnice w Budapeszcie maja zarowno nazwy jak i numery, tak jak to jest zreszta i we Wiedniu, co nie powinno dziwic, przy czym wszyscy uzywaja numerow. Wsrod tych dzielnic osma jest oslawiona. Tam miescie sie plac Rakocziego, przyslowiowy wybieg dla kurew, tam mozna, jak glosi wiesc, latwo dostac w glowe, tam mieszka duzo Cyganow, co dla przecietnego Wegra jest synonimem przestepczosci. Osma dzielnica jest zla. Do tego stopnia sprawa jest powazna, ze ceny nieruchomosci sa znaczaco nizsze jesli tylko adres jest w tej dzielnicy. Kolezanka probowala kiedys sprzedac mieszkanie ladnie polozone, w nowym domu w dobrym stanie blisko tramwaju, naprawde niezle, ale i tak wielu ludzi telefonujacych z ogloszenia odkladalo sluchawke kiedy tylko uslyszeli, ze chodzi o te a nie inna dzielnice.

 

Osiem to po wegiersku nyolc, dzielnica to kerület, tak wiec nyocker (wymowa “njocker” a nie “nioker” jak myslalem) to gwarowo wlasnie osma dzielnica, o ktorej opowiada film. Troche trudno powiedziec, jaki to rodzaj filmu. W zasadzie jest to animacja ale postaci zostaly zrobione na podstawie zyjacych aktorow, ktorym zrobiono cos dwiescie zdjec kazdemu w celu uchwycenia wszystkich mozliwych grymasow. Aktorzy tez nagrali glosy do postaci, ktore “graja” w filmie. Mamy wiec kombinacje wyrazistych postaci z niemozliwymi perspektywami umozliwionymi przez animacje. Calosc zrobiona na mikroskopijnym budzecie.

 

Film jest rzecz jasna filmem o gangsterach. Mowa jest o dwoch konkurujacych ze soba gangach, cyganskim i “bialym”. Sa tez skorumpowani policjanci, wielokulturowa mlodziez, pojawia sie Bush a nawet – uwaga, element polski – papiez. Historia jest niesamowita, niestety, jak w prawie wszystkich filmach wegierskich, troche nie trzymajaca sie kupy, ale dzieki sama materia filmu i niewatpliwy humor mozna to tworcom wybaczyc. Muzyka, rzecz jasna wegierski gangsta rap, jest nieco mniej przekonujaca, ale nie mozna miec wszystkiego na raz. Co by nie bylo jednak, bawilismy sie ze Sliwka oraz naszym kolega Hunem swietnie, jak dawno juz na wegierskim filmie.

 

Pytanie czy kiedys ten film bedzie do zobaczenia w Polsce. A jesli nawet tak, to jak przetlumacza te zarosla slangu, boje sie, ze zle.

Strona filmu w internecie (daje pojecie, o czym mowa): www.nyocker.hu

Reklama

agenci

Na Wegrzech tez byli agenci, a i do dzisiaj sa byli agenci. Rysio zwrocil mi uwage na artykul w Polityce pt. "Porachunki u bratankow" (swoja droga nienawidze, kiedy piszac o Wegrzech mowi sie "bratanki", to dla mnie przyklad podrzednego dziennikarstwa uciekajacego sie do wyswiechtanych schematow). Artykul swoja droga polecam.

Olszanski nie wspomina wczesniejszego przypadku afery z agentem, ktora wstrzasnela Wegrami. Jeden z najbardziej znanych pisarzy, pochodzacy z arystokratycznej rodziny, Péter Esterházy, dowiedzial sie, ze jego ojciec byl przez lata agentem. Stalo sie to przez przypadek, byl w urzedzie od teczek dowiadywac sie o informacje o sobie kiedy urzednik wreczyl mu jakies papiery mowiac "moze to pana zainteresowac". Okazalo sie, ze to teczka jego zmarlego juz ojca pelna raportow. Traf chcial, ze Esterházy akurat napisal ksiazke o ojcu pod znaczacym tytulem Harmonia Celestis. Po lekturze teczki ojca napisal drugi tom pt. Javított Kiadás, czyli Wydanie poprawione, czesto cytujac w niej fragmenty raportow. Pierwsza ksiazka wyszla juz po angielsku, niemiecku i wlosku, druga, poki co, tylko po niemiecku.