Czytanie po polsku

Z Ryskiem czesto rozmawiam o ksiazkach.
Sporo czyta wiec sluzy mi jako nieformalne zrodlo informacji o tym co
jest interesujace. Staram sie rewanzowac i co jakis czas polecic mu
cos co mi sie spodoba. Kiedy tu byl dalem Zasypie wszystko,
zawieje …

Odojewskiego, ktore niedawno przeczytalem. Urzekl
mnie w tej powiesci ten nieco dziewietnastowieczny rozmach, opisy
miejsc, ktorych nie znam, wszystkie nieznane mi dotad (a zreszta i
teraz czesto niezrozumiale) slowa, swiat, o ktorym tylko slyszalem, a
o ktorym nic nie wiem. Nie przeszkadzala mi oczywista
“nienowoczesnosc” ksiazki. Rysio inaczej. Jak mi napisal


“przyznam Ci sie, ze zarzucilem tego
odojewskiego – tak naprawde, to nie mialem przekonanai, ale jesli
polecales… zaczalem czytac w pociagu z budapesztu, nie wciagnelo
mnie, wiec wracalem co jakis czas, ale bez drzenia w kolanach. moze
gdtbym czytal to w latach 60, gdy powstalo, tooczywiscie innaczej bym
to odebral. a tak, to bardzo archaiczny sposob pisania, stylizowanie
sie na styl, a czytelnik ma wrazenie strasznej rozlazlosci tekstu –
za duzo slow, krotko mowiac! po co tyle ozdobnikow, po 3 razy
opisywanuy ten sam krajobraz, zbyt szczegolowe opisy najdrobniejszych
rzeczy. Nie buduje to ani nastroju, ani nie posuwa akcji, a jedynie
nuzy. Poza tym – znowu grzech epoki – te patetyczne zwroty, i zlepki
okreslen tracacyhc o banal. Tak wiec, gdy doszedlem do opisu klamki u
drzwi, ktorej poswiecil pol strony, jak to ona odchylala sie w te i
we wte, jak gdyby zastanawiajac sie (ona, ta klamka, czyli
jakas absurdalna personifikacja) wybacz, ale zrezygnowalem. Byc moze
stracilem dalsze ciekawe opisy, ale styl jest dla mnie zbyt nurzacy,
i napisany zupelnie bez smaku. “


Widze, jak dryfuje moj gust
czytelniczy. Od kiedy zamieszkalem na Wegrzech coraz bardziej
podobaja mi sie rzeczy ladnie napisane po polsku, z bogatym
slownictwem i wyrazeniami, dajmy na to Widnokrag. Brakuje mi
jezyka na co dzien wiec bardziej moge sie nim nacieszyc czytajac.
Zauwazylem, ze czytam glwonie literature polska, mniej pociagaja mnie
tlumaczenia, w ktorych zazwyczaj wyczuwa sie pewna wtornosc a w
niektorych miejscach i topornosc. Wyjatkiem jest tu moze Baranczak
(ostatnio czytamy z Chlopakiem dr. Seussa).


Co do jezyka to brakuje mi tez slangu z
jego kreatywnoscia i humorem, tego niestety w zaden sposob nie da sie
zastapic nie mieszkajac w Polsce.

Reklama